Na zdjęciu: droga na szczyt Mt. Everest (Fot. Adrian Ballinger AP)
Wyprawa po rannego Marciniaka to jedna z bardziej dramatycznych górskich epopei. Dzięki niezwykłej determinacji i energii Artura Hajzera skończyła się szczęśliwie. Tak jak w wielu wspinaczkowych historiach, góry wypuściły Marciniaka, ale tylko na jakiś czas.
Zgodnie z obietnica daną narzeczonej, a potem żonie Agnieszce, porzucił na lata wspinanie. Wrócił w góry najwyższe w 1996. Wraz z Ukraińcem Władysławem Terzyulem bardzo trudną drogą północno-zachodnim filarem zdobyli szczyt Annapurny. Podczas wspinaczki raz jeszcze uciekł śmierci, chowając się cudem przed lawiną. Zginął w Tatrach, skąd zaczęła się jego górska droga - 7 sierpnia 2009 roku podczas stosunkowo łatwej wspinaczki na Pośredniej Grani Tatr Słowackich.
Dramatyzmu wspinaczkowej akcji ratunkowej w 1989 roku dodawał fakt, że równocześnie z lawiną w Himalajach przez świat przewalała się lawina rewolucji. W Chinach studencka rewolta, w Polsce pierwsze wolne wybory. Niewielu było takich, którzy chcieli angażować się w pomoc himalaiście.
Wszystko zaczęło się od pomysłu Eugeniusza Chrobaka, doświadczonego himalaisty, który postanowił zorganizować wyprawę na Everest (8848 m). W zespole zebrał kwiat polskich himalaistów na czele z weteranem Andrzejem „Zygą”, „Dziadkiem” Heinrichem i wschodząca gwiazdą Arturem Hajzerem „Słoniem”. Ekipę wsparli dewizami zachodni wspinacze, w zamian znaleźli się w składzie wyprawy. W tej grupie był jeden mocny punkt - Carlos Carsolio - Meksykanin, który na lata związał z Polakami górską karierę. Uwieńczył ją Koroną Himalajów i Karakorum jako pierwszy wspinacz obu Ameryk i czwarty na świecie. W maju 1992 roku będzie ostatnim który widział na Kanczendzondze Wandę Rutkiewicz żywą.
Jedynym debiutantem w polskim teamie jest Andrzej Marciniak. I to on został bohaterem wydarzeń na przełęczy Lho la (6026 m). Na wyprawę trafił z listy rezerwowej, zastępując chorego Michała Kochańczyka. Sprawdził się tak dobrze, że wraz z kierownikiem zaatakował szczyt.
Gdy Chrobak z Marciniakiem ruszali do decydującego szturmu Artur Hajzer, drugi z głównych bohaterów tej historii, który początkowo wspierał zespół Chrobaka pod Everestem, bawił się w Kathmandu. Dlaczego?
Po kilku tygodniach walki o Everest, zgodnie z umową, Hajzer przeniósł się pod pobliskie Lhotse (8516 m). Tam na zaproszenie Reinholda Messnera uczestniczył, jako partner Krzysztofa Wielickiego, w prestiżowym ataku światowych gwiazd himalaizmu na południową ścianę - w tamtych czasach największy „problem”. To była nobilitacja. Messner (pierwszy na świecie zdobył wszystkie 14 szczytów ośmiotysięcznych), mistrz marketingu, wyczuwając trendy zorganizował ekspedycję, którą nazwał „Wyprawą zjednoczonej Europy”. Niestety ściany nie zdobyto, a Hajzer mógł imprezować utrwalając opinię wspinaczkowego światowca. Znał angielski, łatwo nawiązywał kontakty. Dzięki niewątpliwemu talentowi i spektakularnym wyczynom u boku gwiazdy pierwszego formatu - Jurka Kukuczki stał się pożądanym partnerem wspinaczki i spotkań.
Co się stało na Lho La
24 maja, ok. 20 wieczorem Chrobak z Marciniakiem stanęli na Evereście. Do obozu V wrócili ok. 3.30 nad ranem. Następnie zeszli do obozu I na Lho La. Tam spotkali się z czwórką kolegów Mirosławem Dąsalem, Mirosławem Gardzielewskim, Andrzejem Heinrichem i Wacławem Otrębą, którzy ubezpieczali ich wejście. Był to pierwszy dzień załamania pogody. W góry dotarł monsun. Po dniu czekania Polacy zrozumieli, że mimo złej pogody trzeba uciekać z pułapki na plateau pod Lho La. Droga odwrotu wiodła najpierw do góry kuluarem na grań Khumbutse. Pod poręczówki dotarli w południe. Wspinaczka w głębokim śniegu na przełęcz szła wolno. 50 metrów od przełęczy lawina zmiotła całą szóstka. Zjechali ze śniegiem kilkaset metrów.
Poturbowany Marciniak ocknął się na lawinisku. Słyszał jęki. Z piątki kolegów żyło dwóch. Niestety Heinrich umarł podczas prób wykopania z lawiniska, a Chrobak po nocy.
Na szczęście Marciniak odnalazł radiotelefon. Połączył się z bazą i poinformował kolegów o wypadku.
Pierwszą noc, jeszcze czuwając nad umierającym Chrobakiem, Marciniak spędził zasypywany kolejnymi lawinkami. Przetrwał, bo spod śniegu wydobył kilka niezbędnych do biwaku rzeczy: porwaną karimatę, folię NRC, śpiwór.
Chrobak zmarł przed świtem. Marciniak zostawił ciała kolegów i cudem odnajdując trasery, po godzinach przedzierania się przez śnieg i mijania lodowcowych szczelin odnalazł namiot. Do namiotu dotarł w ostatniej chwili - działanie na lawinisku przez cały dzień bez okularów spowodowało, ze dopadła go śnieżna ślepota. Do dławiącego oddech bólu połamanych żeber, do smaku krwi po wybiciu kilku zębów, do otarć i siniaków doszło najgorsze - ślepota.
Z opuchniętymi oczami wczołgał się do namiotu. Zagarnął wszystko, co wymacał w namiocie. I trwał. Koledzy przez radio zapewniali, że organizują pomoc.
Tymczasem próby wyjścia z bazy do obozu pierwszego kończyły się w zwałach śniegu. Wracały kolejne zespoły. Droga z Base Campu na przełęcz była niedostępna, śnieg, wiatr.
Ratunek z nieba
Nadzieja w Hajzerze. Polak postawił na nogi całe Kathmandu i kogo się dało w kraju. Nie było łatwo. Rok 1989, międzynarodowe połączenie telefoniczne z krajem nie było tak proste i tanie jak dziś. Co gorsza w MSZ nie można było znaleźć wsparcia. Komunistyczni urzędnicy walczyli o życie, szykując się do zmian po wyborach.
W pomoc angażowali się ambasadorowie USA, Włoch, Indii, Rosji, Reinhold Messner oraz Elizabeth Hawley - wieloletnia korespondentka Reutera (dziś nadal aktywna mimo 89 lat), szara eminencja wspinaczkowego świata. Do dziś pozostaje najwyższą instancją odwoławczą w sporach himalaistów o to kto, czy i kiedy zdobył jakiś szczyt. Ma najbardziej kompletny wykaz wejść na ośmio i siedmiotysięczniki nepalskie.
Na próżno. Bezradny Hajzer szukał wsparcia wszędzie i gdy wydawało się, że przegra z losem, pomoc przyszła ze strony chińskiej. Dzięki kontaktom Amerykanów Chińczycy zgodzili się na wjazd i dostarczyli samochód na granicę. Droga od strony chińskiej bazy everstowskiej była jedyna realną.
Z 29 na 30 maja z Katmandu ruszyła z Kathmandu ciężarówką. Na pace siedzieli Artur Hajzer, sławni Nowozelandczycy Robert Hall i Gary Ball oraz Shiva Prasad Katel i Ang Zambu Sherpa. Po 55 godzinach jazdy i marszu dotarli na Lho La.
Przyszli w chwili, gdy Marciniak mozolnie zakładał buty i poranionymi palcami starał się zamocować raki.
Nie jadł i nie pił od dwóch dni, by nie umrzeć w namiocie postanowił działać, chciał dać sobie szansę. Zaczynał widzieć światło więc z opakowań po lekarstwach zrobił okulary szczelinowe, które ograniczały dopływ światła do źrenic.
Co prawda przez cichnące radio słyszał, że podobno niezmordowany Hajzer przedziera się do niego od strony chińskiej. Ale nie wierzył. Takie bajki słyszał od czterech dni.
W chwili gdy wstał z kolan usłyszał:
- To ja, Artur, przyszliśmy po Ciebie. Jesteś uratowany.
W Kathmandu już o własnych siłach wyszedł z ciężarówki.
Tragedia na Lho La - fakty:
Cel wyprawy: Zach. grań Everestu drogą jugosłowiańską Trasę zboczem Khumbutse (6636 m) i przez przełęcz Lho La podpowiedzieli Aleksander Lwow i Tadeusz Karolczak, którzy szli tamtędy w 1986 roku. Baza na lodowcu Khumbu (5350 m).
Skład wyprawy: Kierownik - Eugeniusz Chrobak, Mirosław „ Falco” Dąsal, Mirosław Gardzielewski, Andrzej Heinrich, Jacek Jezierski, Janusz Majer, Andrzej Marciniak, Wacław Otręba, Marek Roslan (lekarz) i Artur Hajzer. W karawanie szedł Marian Bała. Cudzoziemcy: Robert Jacobs, Paul Claus, Sławomir Łobodziński i George Rooney z USA, Henry Todd (Wlk. Brytania), Nick Cienski (Kanada), Carlos Carsolio junior z żoną Elsą Avila i Carlos Carsolio senior (radiooperator) wszyscy Meksyk.
Z powodu kłopotów zdrowotnych 6 kwietnia opuścili bazę Łobodziński i Todd. 16 maja koniec urlopów zmusił do wyjazdu pozostałych Amerykanów i Jacka Jezierskiego.
Kluczowe osoby wydarzeń:
Eugeniusz Chrobak - ur. 1 czerwca 1939 r. w Bielsku. Inżynier chemik. Wspinał się od 1958 roku. Dokonał wielu trudnych przejść w Tatrach (m.in. w 1962 r pierwsze przejście Filara Kazalnicy - uznane za początek nowej epoki ekstremalnego wspinania w Tatrach) i Alpach. Uczestniczył w kilkunastu wyprawach himalajskich Często pisał na tematy alpinistyczne. W 2005 roku ukazał się zbiór jego reportaży z lat 1963 - 87 pt. „Oddychać górami”,.
Zygmunt Andrzej Heinrich - ur. 21 lipca 1937 roku w Łbowie. Młodość spędził w Żywcu. Ukończył Wydział Budownictwa Politechniki Krakowskiej. Wspinał się od 1958 r. (w zespole z Chrobakiem, który przeszedł Filara Kazalnicy). W górach wysokich pierwszy raz był w 1966 r. w Hindukuszu. Był najbardziej doświadczonym polskim himalaistą, szanowanym przez wszystkich człowiekiem.
Gary Ball i Rob Hall. Nowozelandczycy uczestniczący w akcji ratunkowej pozostali w Himalajach na zawsze. Ball zmarł na obrzęk mózgu podczas wyprawy na Dhaulagiri w 1993 r. Hall zginął w 3 lata później na Evereście, będąc w centrum dramatycznych wydarzeń, które opisał znany dziennikarz i wspinacz John Krakauer w książce „ Zdobyć Everest”.
Największe katastrofy w lawinach (za Januszem Kurczabem)
Pik Lenina (Pamir) - 13 lipca 1990. Pod lawiną ginie 43 alpinistów różnych narodowości.
Kang Guru (Himalaje) - 20 października 2005, 18 alpinistów (7 Francuzów i 11 Szerpów).
Huscaran (Andy, Peru) - 31 maja 1970 roku lawina wywołana trzesieniem ziemi zabija 14 alpinistów z Czech.
Kang Karpo (Hengduan Shan, Chiny) - 3 stycznia 1991, 17 członków wyprawy japońsko-chińskiej;
Nanga Parbat (Himalaje) - 15 czerwca 1937, 16 alpinistów (7 Niemców i 9 Szerpów);
Manaslu (Himalaje) - 10 kwietnia 1972, 15 alpinistów (4 Koreańczyków, 10 Szerpów i 1 Japończyk)
Saser Kangri (Karakorum Wschodnie) - 27 sierpnia 1995, 13 uczestników indyjskiej wyprawy wojskowej;
Chan Tengri (Tienszan) - 5 sierpnia 2004, 11 alpinistów (5 Czechów, 3 Rosjan i 3 Ukraińców)
Korzystałem z: Polskie Himalaje. Wydawnictwo Agora. S.A. autor Janusz Kurczab; wspomnień Artura Hajzera „ Triumf i tragedia”, i jego książki „ Atak Rozpaczy” wyd. Annapurna 2012, niepublikowanych rozmów z Andrzejem Marciniakiem nagranych przez producenta filmów górskich Jerzego Porębskiego oraz materiałów własnych.
Wojciech Fusek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz