sobota, 13 grudnia 2008

FC Barcelona - Real Madryt

Barcelona - Real Madrid kursy:  1.57 3.74 5.61
mecz 15. kolejki  La Ligi i rzekomy hit europejski dziś o 22:00, 
oczywiście nie będę oglądał bo nie mam C+; pozostaje niezastąpiony internet ;-)

a z innych ciekawszych to starcie Sevilli i Villarrealu (2.03 3.28 3.44) o drugie miejsce w tabeli (niedziela 19:00)
1.Barcelona14112144:935
2.Villarreal1485126:1829
3.Valencia1483328:1827
4.Sevilla1483322:1427
5.Real Madrid1482433:2426
6.Atl. Madrid1473433:2124
SB 13 XII 2008

sobota, 6 grudnia 2008

Moralne karły

"Pana prezydenta nie ma teraz na sali. Wyszedł. Ale mam nadzieję, że mnie słyszy. Panie Lechu, jeśli tak mogę powiedzieć, pan się nie przejmuje tym, co niektóre karły moralne mówią. Oni są dzisiaj odważni w gębie. Pan był odważny wtedy, gdy było to trudne i potrzebne"

- powiedział minister Radosław Sikorski podczas rozpoczęcia panelu dyskusyjnego z okazji 25-lecia przyznania Lechowi Wałęsie nagrody Nobla.

Ciekawe jakich karłów mógł mieć na myśli?
ND 7 XII 2008

piątek, 5 grudnia 2008

książki do przeczytania (2009)

HISTORIA

  • Norman Davies Mikrokosmos : portret miasta środkowoeuropejskiego : Vratislavia
  • Marian Długołęcki Ostatni Raport. Wspomnienia b. oficera polskiego wywiadu we Wrocławiu.
    Przebieg ważniejszych wydarzeń od 1 lipca do 1 września 1939 r.

  • Paul Peikert Kronika dni oblężenia : Wrocław 22 I - 6 V 1945
  • Norman Davies Europa walczy 1939-1945 : nie takie proste zwycięstwo
  • Norman Davies Powstanie 44

NISKOPOZIOMOWE PUBLIKACJE
  • Ewa Egejska Czarodziejki.com
PT 5 XII 2008
stan na PT 5 XII 2008

czwartek, 4 grudnia 2008

Lech - Deportivo (4 XII 2008)

Mecz trwa.
Przed momentem Lechici wyrównali na 1:1. Bramkę stracili już w pierwszych sekundach spotkania. Co śmieszniejsze w mediach już zaistniał ów mecz jako mecz "ostatniej szansy". Rzecz jasna chodzi o zajęcie przynajmniej trzeciego miejsca w grupie H pucharu UEFA. Z Nancy u siebie było 2:2, z CSKA w Moskwie 1:2, dziś grają w Poznaniu a 17 XII w Rotterdamie. Awansują? Oczywiście, że nie, przecież to Polacy. Ale może będą walczyć do ostatka.

Lech Poznań - Deportivo La Coruna 1:1 (0:1)

CZ 4 XII 2008

trzynastoletnie dziewczynki

mój kochany ex-premier Jarosław Wielki Kaczyński poszedł w ślady Pali Kota, mówiąc jednak bezhonorowo i bezsmakowo:

Niesiołowski "pękł" już na pierwszym przesłuchaniu:
- Trzynastoletnie dziewczynki w zderzeniu z gestapo wytrzymywały potworne tortury, więc nie ma tutaj w ogóle, o czym mówić.
w Sygnałach Dnia, PR1
CZ 4 XII 2008

riposta Pawła Grasia:
[J. Kaczyński] okres walki z komuną spędził w pokoju z kotem (4 XII 2008)


sobota, 29 listopada 2008

Mam talent : Paulina Lenda

Za parenaście minut rozpocznie się finał jesiennego szoł TVN-u "Mam talent". Nie ukrywam, że jestem zaoglądany w tymże i to od samego startu 13 września 2008. Faworytów miałem zawsze biorąc pod uwagę jedynie dwie cechy: talent lub urodę, lub to i to łącznie.

No i stało się, dziś już mam swojego faworyta. To rzekomo piętnastolatka Paulina Lenda. Zajmująca się śpiewaniem, podobno na niezłym poziomie. Jednak z braku talentu muzycznego mogę oceniać kobiety wyłącznie po tym czym sam dyspinuję - inteligencji, i tym czego nie mam - po urodzie. Paulina ma z pewnością to długie przejawiające się w niezłej figurce, fajnej pupie, długich nogach i ładnej buzi.

Powyższe wystarczyło by poświęcić jej bzdurnotkę i nie wysłać na nią smsa. Zresztą nie trzeba i tak nie wygra. Ale warto będzie pobuszować po necie w poszukiwaniu jej fotek, najlepiej półnagich ;-)

SB 20:35
29-XI-2008

Niniejszym przechodzę do oglądania i już odpalam google.

środa, 12 listopada 2008

Cena ropy w dwuletnim minimum (58 USD)

Baryłka ropy naftowej (159 litrów) kosztuje dziś tyle samo co w końcówce roku 2006 - 58 USD. Co dziwne jeszcze w lipcu 2008 kosztowała aż 140 USD.
9:10 ŚR
12-XI-2008

czwartek, 30 października 2008

Lato Prezesem PZPN

Lato o najbliższych planach:

"Jest Święto Zmarłych, jadę na groby"

- jeśli zabierze ze sobą polską piłkę, to zachodzi obawa, że ona już tam zostanie.


z czuba
17:40 CZ
30-X-2008

piątek, 24 października 2008

w blogu przeczytane


(...) normalny ptak buduje gniazdo – i zaprasza samiczkę. W normalnym kraju młody człowiek ciężko pracuje – i mając ok.25-30 lat, mając warunki na założenie rodziny, żeni się z 17-latką.

Dzisiejsze małżeństwa rówieśnicze uwiązują sobie ten kamień młyński u szyi – i przez 40 lat spłacają pożyczki.

A potem się rozpadają.

Janusz Korwin-Mikke

24-X-2008

giełdowa dziura bez dna


Piątek, 24-X-2008 czyli dwa tygodnie po legendarnych spadkach

wówczas (10-X-2008) indeksy prezentowały się tak:

WIG 31041
WIG20 1991
NIKKEI225 8276
CAC40 3176
DAX 4544
PX50 888
BUX 14577
DJIA 8451

a dziś już tak (godzina 11:30):

WIG 25243
WIG20 1541
NIKKEI225 7649
CAC40 3053
DAX 4188
PX50 772
BUX 11916
DJIA 8691 (z wczoraj)

A waluty ostro w górę wobec do złotego (rynek FOREX 11:40)

dolar 3,14
frank 2,73
euro 3,93
funt 4,81
jen 3,44

24-X-2008

środa, 22 października 2008

złota myśl


zaciągać kredyty walutowe gdy obca waluta jest
bardzo droga
złota myśl Tadeusza Mosza (TOK FM) 22-X-2008

dolar 2,90
euro 3,73
frank 2,49
funt 4,70
forex, po nocnym rekordowym osłabieniu złotego

10:00, 22-X-2008

środa, 15 października 2008

Omnia sunt interpretanda - wszystko podlega interpretacji (15-X-2008)


Jako doświadczony prawnik wiem jednak, ileż to razy dało się uniknąć absurdu bazującego na literalnym i bezmyślnym odczytywaniu tekstu przepisu. Czy był to przejaw relatywizmu, czy zdrowego rozsądku? Jestem za rygoryzmem stosowania prawa, ale z zastrzeżeniem, że najpierw owo prawo należy odnaleźć. Ci, którzy twierdzą (są to najczęściej nieprawnicy albo źle wykształceni prawnicy), że wszystko jest jasne, bo przepis nie pozostawia żadnych wątpliwości (Clara non sunt interpretanda!), mylą się bardzo mocno. Bo wszystko podlega interpretacji (Omnia sunt interpretanda) zgodnie z wymaganiami dobrej wiary, słuszności i rozumienia funkcji prawa. I nie zapominajmy, że najwyższym prawem zawsze pozostaje dobro publiczne. Salus rei publicae suprema lex.

Marek Safjan, Newsweek 5/2007

16-X-2008

sobota, 11 października 2008

Polska - Czechy 2:1 (11-X-2008)


Udało się. Meczu nie oglądałem w całości gdyż zamagnetyzował mnie MAM TALENT. Tym razem specjałów godnych opowieści nie było.


A zwycięski mecz z Czechami jak i uzyskany wynik przypominał starcie sprzed dokładnie 2 lat (środa 11-X-2006) z Portugalią. Podobno nawet sędzia był ten sam. Piłkarzom nie zaszkodziły zawieruchy w PZPN-ie i futbolowa wojna rozpoczęta 29-IX-2008 od wprowadzenia kuratora do związku. Wykonali swoją robotę i czas teraz na starcie ze Słowacją w Bratysławie (środa 15-X-2008).

  • dzisiejsze wyniki
Polska - Czechy 2:1
San Marino - Słowacja 1:3
Słowenia - Irlandia Północna 2:0

Szwecja - Portugalia 0:0
Niemcy - Rosja 2:1
Wyspy Owcze - Austria 1:1
Anglia - Kazachstan 5:1
Rumunia - Francja 2:2
  • Tabela grupy 3:

1. Polska3m 5-2 7
2. Słowenia3m 5-2 7
3. Słowacja3m 6-4 6
4. Czechy2m 1-2 1
5. Irlandia Płn.3m 1-4 1
6. San Marino2m 1-5 0

  • środa 15-X-2008

* Słowacja - Polska o 20:15
* Czechy - Słowenia
* Irlandia Północna - San Marino

23:46 SB
11-X-2008

inauguratium (11-X-2008)

jak w temacie
wystartował trzeci brat bliźniak z serii moich blogów
duma mnie nie rozpiera, bo to dopiero liche początki regularnego blogopisania

piątek, 10 października 2008

Najczarniejszy dzień z czarnych (10-X-2008)

Czyli giełdowe wielkie buum. Zdarzyło się w piątek 10-X-2008.

CAC40 3176 -7.73%
DAX 4544 -7.01%
PX50 888 -14.94%
DOW JONES INDU -7.33%

WIG 31041 -7.95%
WIG20 1991 -8.10%
mWIG40 1813 -8.70%
sWIG80 7925 -7.25%


Aż żal to komentować.
0:06 ND
12-X-2008

poniedziałek, 6 października 2008

Nobel uciekł Wolszczanowi


W niedzielę szwedzka gazeta oznajmiła, że polski astronom, który ma teczkę w IPN-ie jest jednym z faworytów do fizycznej Nagrody Nobla. W poniedziałek, dnia następnego okazać się miało czy przecieko-podejrzenie było prawdziwe.

Nobla dostali Japończycy i to nie za odkrycia na poziomie niepojętych galaktycznych odległości, ale badający coś czego nie można sobie nawet wyobrazić a co dopiero zobaczyć: kwarkowy poziom materii.
0:10 ND
12-X-2008

sobota, 23 sierpnia 2008

Maja Włoszczowska - Rozkręcona Pszczółka

Rozkręcona Pszczółka
... ma zdarte kolana
Maja Włoszczowska

Od najmłodszych lat nauczona samodzielności, niecierpliwa Maja Włoszczowska rozjeżdża swoich przeciwników na wszelkich imprezach. Przez 10 lat dojechała już na sam szczyt światowej czołówki i z każdym obrotem zębatek nieubłaganie zbliża się do najlepszych.

Maja Włoszczowska alias "zdarte kolano", ponieważ w młodości zawsze bawiła się z chłopakami i bardzo często się wywracała, jest dobra dla innych. W teamie przylgnęła do niej ksywa "Matka Teresa", ponieważ zawsze stara się opiekować swoimi współziomkami. Jednakże, na zawodach niemożliwe staje się możliwym i dzięki sportowej złości coraz częściej triumfuje.

Drobna dziewczyna ma dynamit w nogach i wierzy w swoje umiejętności. Sama o sobie mówi: "Nie wmawiam sobie, że jestem dobra, wiem, że jestem i koniec". Trudno się dziwić, jeżeli Maja jest już mistrzynią świata, a w Polsce nie ma sobie równych.

Nasza reprezentantka robi miesięcznie do 1 000 do 1 500 km przez 9 miesięcy w roku. Zawodowo spędziła na rowerze ok.8 000 godzin (prawie rok) i przejechała 120 000 km. Innymi słowy okrążyła Polskę 34 razy i zajechała nie jednego przeciwnika i nie jeden rower. Zimą też nie ma lekko, gdyż biega na nartach, ćwiczy na siłowni, chodzi na basen, uprawia marszobiegi i sporty zespołowe. Razem 4 treningi dziennie przez 2 miesiące.

Kryzys każdy ma, ma i Maja. Ale jak sama mówi "kryzys jest zawsze, i to jest na niego broń - po prostu przyjąć do wiadomości, że tak być musi. Łatwo z nim wygrać, gdy jedzie się w czołówce, im dalej tym trudniej. Lepiej o nim nie myśleć, ale to nie takie proste". Dlatego nasza dzielna zawodniczka upatruje sobie rywalkę niczym sokół swoją ofiarę i wmawia sobie, że musi z nią wygrać.
Sądząc po dotychczasowych wynikach, to musi działać.

Z całą pewnością można powiedzieć, że Maja Włoszczowska odnalazła swoją drogę. Drogę rowerową usianą kamieniami, korzeniami, pełną cierpienia i kryzysów, ale też drogę życiową pełną spełnienia, satysfakcji, radości i słodyczy.

Ciekawe, czy Maja spotka Gucia, z którym spędzi resztę swojego życia�na rowerze.



© 2007 KulisySportu.pl /A.B/

Maja Włoszczowska - Pszczółka gna po medal

2008-08-03, ostatnia aktualizacja 2008-08-03 23:48

Organizatorzy zawodów krajowych przygotowują trasy pod jej start w Pekinie. Bo to Maja Włoszczowska jest perełką polskiego kolarstwa i kandydatką do medalu na igrzyskach

>> Więcej sportu na Sport.pl

- Mam na swoim koncie medale mistrzostw świata i Europy. Dlaczego więc nie mogę myśleć o medalu? - retorycznie pyta "Pszczółka". W Polsce w dalszym ciągu niepokonana, na świecie zaliczana do ścisłej czołówki. W tegorocznych mistrzostwach świata wVal di Sole była piąta, a do podium zabrakło jej minuty. Jednak jak sama przyznała, we Włoszech nie dała z siebie wszystkiego. Szczyt możliwości ma zaprezentować na igrzyskach.

Z Maja Włoszczowską rozmawia Tomasz Porębski

W Atenach było szóste miejsce, w mistrzostwach świata piąte. Za każdym razem do podium brakowało niewiele. Będzie medal w Pekinie?

-Wiem, że oczekuje się ode mnie naprawdę bardzo wiele. Zdaję sobie jednak też sprawę z tego, jakie są realne szanse i staram się podchodzić do tego ze spokojną głową. Najważniejsze, żeby po wyścigu nie mieć sobie nic do zarzucenia. Wtedy jeżeli nawet nie uda mi się zdobyć upragnionego medalu, to po prostu powiem sobie, że byłam za słaba i nie było mnie na niego stać.

Rywalizacja w kolarstwie MTB jest bardzo wyrównana.

- Dokładnie tak. Jest siedem zawodniczek, które mogą powalczyć o medal. To dwie bardzo mocne Chinki, Margarita Fullana, Irina Kalentieva, Gunn-Rita Dahle, Sabine Spitz i Marie-Helene Premont. I wydaje się, że podium bez każdej z nich po prostu nie może zaistnieć, a przecież mogą stanąć na nim tylko trzy. No i jest jeszcze ósma Włoszczowska z Polski, która także zamierza powalczyć.

Jak wyglądały pani przygotowania do igrzysk?

- Rozpoczęłam je w grudniu ubiegłego roku. Od tamtego czasu byłam na trzech bardzo ważnych zgrupowaniach. Na początku Zakopane, potem Wyspy Kanaryjskie, a na końcu przeniosłam się na południe Hiszpanii do Sierra Nevada. Dalszy tok to ciągłe starty. Startowałam w dużej ilości wyścigów, plan mam zagospodarowany aż do dnia wylotu do Chin. Mam nadzieję, że taki trening jest dobrym rozwiązaniem.

Niektóre trasy w Polsce były przygotowywane specjalnie pod pani występ w Pekinie.

- Tak było na mistrzostwach Polski w Kielcach. Trasę układał trener Andrzej Piątek. Robił wszystko, by była jak najbardziej zbliżona do trasy w Pekinie, którą mamy doskonale rozpracowaną. I jestem pełna podziwu, bo udało mu się to prawie perfekcyjnie. Widziałam wykresy przewyższeń - w Chinach jest 150 metrów, w Kielcach było 140, także różnice były nieznaczne. Inne było podłoże, ale to ukształtowanie terenu jest dla kolarza najważniejsze.

W Polsce w dalszym ciągu nie ma pani sobie równych.

- Bardzo się cieszę ze zwycięstw. Oczywiście każdy start traktowałam jako przygotowanie do igrzysk, ale nie oznacza to, że nie chciałam wygrywać. Szczególnie cieszy wygrana w mistrzostwach kraju, bo dzięki temu kolejny rok będę mogła jeździć w białej koszulce mistrzyni. Taki tytuł daje prestiż na całym świecie.

Świat zauważy start naszej reprezentacji? Polska ekipa poprawi wynik z Aten?

- Dużo dobrego spodziewam się po dyscyplinach wodnych - po wioślarskiej czwórce podwójnej, po Zofii Klepackiej z windsurfingu. Oczywiście pływacy również są kandydatami do medali. Gorąco życzę Otylii powtórzenia rezultatu z Aten. Może trudno będzie aż o trzy krążki, ale stać ją na medal, i to złoty. Poza tym moim wielkim faworytem jest Szymon Kołecki, a także Monika Pyrek, z którą się przyjaźnię od dłuższego czasu.

Jakie będą igrzyska w Pekinie?

- Mam nadzieję, że mimo wszystko spokojne. W końcu zamysłem igrzysk jest utrzymanie pokoju na świecie. Nie można tego zepsuć.

Źródło: Metro

Maja Włoszczowska: Tybet? Myślałam o zgoleniu głowy...

Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski
2008-04-21, ostatnia aktualizacja 2008-04-22 12:13

Gdy dopada mnie kryzys, zastanawiam się, dlaczego wybrałam jazdę na rowerze, a nie szermierkę lub szachy - mówi czołowa polska kolarka Maja Włoszczowska, która marzy o igrzyskach i podróży do Tybetu.

Zobacz powiekszenie
Fot. Kuba Atys / AG
Maja Włoszczowska
Zobacz powiekszenie
Fot. Kuba Atys / AG
Maja Włoszczowska
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Wawer / AG
Maja Włoszczowska
Zobacz powiekszenie
Fot. Kuba Atys / AG
Maja Włoszczowska
Zobacz powiekszenie
Fot. Kuba Atys / AG
Maja Włoszczowska
Cztery lata temu w Atenach była szósta w wyścigu MTB. Od tego czasu wywalczyła kilka medali mistrzostw świata i Europy. W Polsce kroku dotrzymuje jej jedynie Anna Szafraniec - koleżanka z grupy Halls Professional MTB Team. Obie mają liczyć się w walce o medal na igrzyskach w Pekinie.

Olgierd Kwiatkowski: Jednym z największych pani marzeń jest podróż do Indii i Tybetu. Czy po tym, co się ostatnio dzieje, chęć podróży do Tybetu wzrosła czy zmalała?

Maja Włoszczowska: Jak najbardziej chciałabym tam pojechać, choć to, co się tam ostatnio stało i co się dzieje wokół igrzysk, jest bardzo przykre.

Olimpiada, znicz olimpijski, kojarzą się z pojednaniem i zdrową rywalizacją, ale teraz dominuje atmosfera walki. Wszystko to jest bardzo nieprzyjemne przede wszystkim dla sportowców. Wymaga się od nas różnych deklaracji, poparcia dla Tybetu. Nie tylko sportowcy, ale każdy zdrowo myślący człowiek sprzeciwia się sytuacji, jaka tam panuje. Nie można jednak wymagać, żebyśmy rzucili nagle w diabły cztery lata przygotowań i manifestowali poparcie bojkotem igrzysk. Trzeba było pomyśleć, gdy przyznawało się Chinom organizację igrzysk, bo w stu procentach można było przewidzieć, że narodzą się takie problemy. Jestem zdecydowanie zdania, że igrzyska powinny się odbyć, ale my, sportowcy, możemy wypowiadać swoje opinie.

Będziecie protestować?

- Myślałam o zgoleniu głowy... ale w przypadku mężczyzn to fajny pomysł, dla kobiet chyba jednak nie najlepszy. Ewentualnie wchodzi w grę bojkot ceremonii otwarcia, ale nie muszę się nad tym zastanawiać, bo nas tam i tak nie będzie.

Gdyby doszło do bojkotu igrzysk, poszłyby na marne tysiące przejechanych kilometrów, dziesiątki skasowanych rowerów, pewnie parę razy połamanych rąk i nóg. Potrafi pani powiedzieć, ile tego było przez ostatnie cztery lata?

- Przejeżdżałam rocznie 15 tysięcy, czyli przez cztery lata okrążyłam ziemie półtora raza. Upadków była sporo, blizn na kolanach i łokciach kilkanaście. Do tego wiele straconych spotkań z rodziną i przyjaciółmi, bo 260 dni w roku spędzam poza domem. Oczywiście, nie poszłoby to zupełnie na marne, szykujemy się również do innych imprez, ale w naszym wypadku mówi się głównie o igrzyskach.

Jakim cudem, uprawiając tak czasochłonny sport, udało się pani skończyć trudne studia?

- Dopiero na studiach dowiedziałam się, że jestem na najtrudniejszym wydziale mojej uczelni [Wydział Podstawowych Problemów Techniki Politechniki Wrocławskiej], a na tym wydziale wybrałam najtrudniejszy kierunek - matematykę finansową. Zauważyłam jednak, że im więcej rzeczy mam na głowie, tym lepiej potrafię zorganizować sobie czas. Miałam ciężkie pięć i pół roku, poza szkołą i rowerem nie było kompletnie na nic czasu, musiałam zarywać noce. Studia dały mi jednak satysfakcję. Uważam, że nie powinno się wyłącznie koncentrować na sporcie. Człowiek wraca potem do normalnego życia i nie potrafi się odnaleźć. Ponadto zawsze miałam coś, co odrywało mnie od sportu, przez co mniej stresowałam się wyścigami.

Ale MTB to też jedna z najcięższych dyscyplin sportowych...

- Uważam, że treningi mamy bardzo atrakcyjne. W przeciwieństwie do pływaków, nie musimy przez kilka godzin oglądać kafelków. Fakt, że treningi bywają długie i bardzo wyczerpujące. Kolarstwo jest chyba najcięższą dyscypliną sportu, jeśli chodzi o wysiłek podczas wyścigu, który nie trwa 20 sekund czy dwie minuty, ale dwie godziny. Cały czas się jedzie na maksimum możliwości, do tego w trudno technicznym terenie, gdzie zmęczonemu łatwo o błąd i kontuzje. Przyznaję, że czasami na wyścigach, jak mam kryzys, zastanawiam się, dlaczego wybrałam jazdę na rowerze, a nie szermierkę lub szachy. Mimo wszystko kocham kolarstwo i nie zamieniłabym go na żadną inną dyscyplinę.

Czy na podstawie badań matematycznych można wyliczyć szansę na medal olimpijski?

- Mój kierunek studiów mógłby ewentualnie przydać się do statystyk, do analizy treningu. Wolę jednak skorzystać z matematyki po zdobyciu medalu olimpijskiego. Będę mogła mądrze zainwestować zarobione pieniądze.

Cztery lata temu w Atenach w olimpijskim debiucie była pani szósta. Czy w Pekinie będzie łatwiej o medal?

- Będzie dużo trudniej. Poziom kobiecego MTB bardzo się podniósł. Gdy cztery lata temu zdobywałam srebrne medale na mistrzostwach, miałam od dwóch do czterech minut straty do pierwszej zawodniczki. W tej chwili z taką stratą byłabym na dziesiątym miejscu. W czołówce zrobiło się ciasno.

Do tego trasa w Pekinie jest szybka, podjazdy będą krótkie, praktycznie nie wrzuca się tam najlżejszych przełożeń w rowerze. Nie będzie gdzie uciec. Cały czas będzie mocne tempo, czyli do samej mety będzie ostra walka o pozycje medalowe. W Pekinie nie wystarczy być tylko w dobrej formie fizycznej, ale mieć też mocną psychikę. Nad tym staram się teraz pracować.

Lubię trasy techniczne, z długimi sztywnymi podjazdami. Start w Pekinie będzie też dla mnie trudny ze względu na zeszły sezon. Kontuzja źle wpłynęła na moją psychikę. Na szczęście badania wydolnościowe pokazały, że mam duże możliwości.

Niektórzy maratończycy wycofali się z igrzysk, bo obawiają się zanieczyszczenia powietrza. Była pani na rekonesansie w ubiegłym roku, czy smog daje się we znaki?

- Nasza trasa jest jakieś 10-15 kilometrów od centrum. Akurat podczas mojego wyścigu na rekonesansie nie było czuć smogu, ale dzień później podczas wyścigu mężczyzn widać było jego skutki. Ciężko im było złapać oddech, przyjeżdżali na metę i dosłownie charczeli powietrzem. Czytałem, że Pekin ma 150 dni z czystym powietrzem, resztę z brudnym. Pojedziemy do Chin później, by nie zmęczyć się tym powietrzem. Mam tylko nadzieję, że na nasz wyścig trafi się ten dzień, gdy smogu nie będzie.

Przed olimpiadą są jeszcze mistrzostwa Europy i świata.

- Tam chciałabym się sprawdzić. Bardzo mi zależy na wyścigu drużynowym. Rok temu zdobyliśmy srebrny medal, przegrywając ze Szwajcarami, którzy są potęgą w kolarstwie górskim. Naszym wielkim marzeniem jest złoty medal.

Wspomniała pani, że liczą się dla pani igrzyska w Pekinie i Londynie. W Chinach zakłada pani porażkę?

- Kiedy planowałem karierę, myślałam o tym, żeby jeździć do igrzysk w Londynie. Do tej pory startowałam na igrzyskach w ciepłych krajach, które Polakom niekoniecznie służą. W Londynie poczujemy się pewnie jak w domu, tym bardziej teraz, gdy mamy tam sporo rodaków. Ale to daleka przyszłość, teraz myślę głównie o tym, jak zdobyć medal w Pekinie.



Maja Włoszczowska, ur. 9 listopada 1983. Zawodniczka Halls Professional MTB Team. Mistrzyni świata w maratonie MTB w 2003 roku, wicemistrzyni Europy i świata indywidualnie w 2004 i 2005 roku, wicemistrzyni świata w drużynie w 2007 roku, brązowa `1medalistka drużynowo w MŚ w 2004 i 2006 roku. Igrzyska olimpijskie w Atenach (2004) - szóste miejsce.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Maja Włoszczowska w brązowej tonacji

28 lipca 2008 - 0:01
Maja Włoszczowska, najlepsza polska zawodniczka w kolarstwie górskim umie podkreślić swoją kobiecość.

Brąz to ulubiony
Brąz to ulubiony kolor Mai Włoszczowskiej. (Archiwum)

Maja Włoszczowska, najlepsza polska zawodniczka w kolarstwie górskim ceni sobie wygodę w doborze ubioru, chociaż nie unika także strojów podkreślających jej kobiecość i świetną figurę.

Delikatny makijaż, spódnica za kolano lub ulubione dżinsy, do tego długie drewniane kolczyki oraz ulubione perfumy - to styl jaki najbardziej odpowiada wielokrotnej złotej medalistce Mai Włoszczowskiej.
Na co dzień podczas spaceru po mieście Maję można spotkać ubraną w koszulkę bawełnianą, nie koniecznie z ogromnym dekoltem, ale bardziej typu polo oraz w wygodnych dżinsach lub damskich spodniach - bojówkach. W takim oto stroju nasza sportsmenka czuje się najswobodniej i najlepiej.

- W mojej szafie dominują stroje praktyczne, chociaż lubię czuć się kobieco w tym, co noszę. Nie unikam zatem spódnic, takich do kolan czy trochę dłuższych. Buty raczej na płaskim obcasie lub sportowe. Najchętniej ubieram się w tonacji brązowej. To mój ulubiony kolor - mówi Maja Włoszczowska.

Intensywne treningi na rowerze, sprawiają że Maja nie musi się martwić o figurę, ale za to musi ukrywać strojem…otarte kolana. - W kolarstwie górskim najczęstszymi kontuzjami są otarte kolana, dlatego też moja słabość do spódnic zakrywających kolana jest całkowicie zrozumiała - śmieje się Maja Włoszczowska. - Dodatkowo strojami trzeba zakryć braki w opaleniźnie. Nasze stroje do treningu umożliwiają nam opalanie tylko przedramion i nóg powyżej kolan, więc muszę myśleć o tym, żeby ubrania nie pokazywały wszystkiego.



Na eleganckie wieczory Maja najczęściej zakłada skromne, kobiece stroje, najlepiej utrzymane w tonacjach ciemnych. - Lubię rozkloszowane spódnice i klasyczne bluzki. Wolę takie połączenie, niż jednolite suknie. Nie lubię wyzywających kreacji, tylko takie które mają w sobie urok i czar. Nie rzucają na kolana swoim wyrafinowaniem, a skromnością - mówi Maja.

Jako typowa kobieta Maja nie zapomina również o dodatkach do strojów. - Zawsze muszą być kolczyki, przepadam zawłaszcza za długimi wpinkami do uszu. Na szyję lubię zawieszać wisiorki, najchętniej wyprodukowane z drewna - mówi. Sportsmenka nie lubi ostrego i wyzywającego makijażu. Jeśli już jest takowy, to najczęściej nie rzucający się w oczy. - Używam błyszczyka do ust i bardzo delikatnie podkreślam oczy cieniami lub kredką. Niewielka ilość podkładu i makijaż gotowy! - dodaje. Maja mówi, ze bardzo długo szukała swojego zapachu perfum i dopiero niedawno znalazła swój ulubiony. - To zapach "Amor Amor” firmy Cacharel. Zawiera wszystko, to czego oczekiwałabym po dobrych perfumach. Bardzo mi odpowiada ten zapach - twierdzi Maja.

Magister inżynier Maja Włoszczowska

kris
2008-08-23, ostatnia aktualizacja 2008-08-23 07:56
Zobacz powiększenie
Maja Włoszczowska
Fot. Tomasz Wawer / AG

Medal olimpijski był jednym z marzeń Mai Włoszczowskiej. Przygotowania do Pekinu były piekielnie ciężkie, ale zawodniczka znalazła czas żeby skończyć studia na Politechnice Wrocławskiej, na bardzo trudnym kierunku - matematyka finansowa.

Włoszczowska wywalczyła medal w upale »

- Zawsze miałam coś, co odrywało mnie od sportu, przez co mniej stresowałam się - mówiła Włoszczowska w wywiadzie dla Gazety Wyborczej i Sport.pl. - Studia dały mi satysfakcję. Uważam, że nie powinno się wyłącznie koncentrować na sporcie. Człowiek wraca potem do normalnego życia i nie potrafi się odnaleźć - uważa wicemistrzyni olimpijska, a zarazem magister inzynier Politechniki Wrocławskiej.

Włoszczowskiej udało się skończyć studia, mimo że uprawia kolarstwo górskie, niezwykle ciężki i czasochłonny sport. Treningi zaczęła w wieku 14 lat, w małym klubie Śnieżka Karpacz. Dwa lata później sięgnęła po pierwsze tytuły Mistrza Polski MTB. Później wielokrotnie powtarzała ten wyczyn. W 2000 roku trafiła do kadry narodowej. Na pierwszy wielki sukces nie trzeba było długo czekać. Na mistrzostwach świata w Sierra Nevada dała się wyprzedzić tylko jednej rywalce i sięgnęła po tytuł wicemistrzowski. To był przełomowy rok w karierze zawodniczki. - Od tamtej pory mój stosunek do sportu zmienił się diametralnie. Zaczęłam na niego patrzeć jak na sposób na życie, a nie tylko zwykłe hobby - pisze srebrna medalistka na swojej stronie internetowej.

Polska reprezentacja z Mają Włoszczowską i Anną Szafraniec szybko awansowała do światowej czołówki. W 2001 Włoszczowska zdobyła mistrzostwo Europy i znów była druga na mistrzostwach świata. Kolejny sezon nie był już tak udany, ale w 2003 roku Polka osiągnęła jeden ze swoich największych sukcesów. W rozgrywanych po raz pierwszy mistrzostwach świata w maratonie pokonała bardziej doświadczone rywalki i sięgnęła po tytuł. Później jeszcze kilka razy zajmowała drugie miejsce w mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy - indywidualnie i drużynowo. Startowała też na igrzyskach olimpijskich w Atenach, gdzie zajęła szóste miejsce. W tym roku na mistrzostwach świata we włoskim Val di Sole zajęła piąte miejsce. - Poziom kobiecego MTB bardzo się podniósł- oceniała po zawodach. Gdy cztery lata temu zdobywałam srebrne medale na mistrzostwach, miałam od dwóch do czterech minut straty do pierwszej zawodniczki. W tej chwili z taką stratą byłabym na dziesiątym miejscu. W czołówce zrobiło się ciasno - dodała.

Na igrzyskach Włoszczowska udowodniła jednak, że wciąż należy do ścisłej czołówki kolarstwa górskiego. W morderczym upale, na piekielnie ciężkiej trasie Polka jechała bardzo skoncentrowana i od początku walczyła o czołowe lokaty. Przyjechała na drugim miejscu, podczas gdy kolejne faworytki - Marie-Helene Premont, Margarita Fullana i Gunn-Rita Dahle Flesjaa schodziły z trasy. Włoszczowska wywalczyła pierwszy od 20 lat medal dla Polski w kolarstwie. Teraz będzie mogła zrobić użytek z wiedzy zdobytej na studiach. - Mój kierunek studiów mógłby ewentualnie przydać się do statystyk, do analizy treningu. Wolę jednak skorzystać z matematyki po zdobyciu medalu olimpijskiego. Będę mogła mądrze zainwestować zarobione pieniądze - mówiła przed Pekinem Włoszczowska.

Maja Włoszczowska - 101 pytań do...

Maja Włoszczowska
Maja Włoszczowska

Dobry trening polega na...

Maja: Pełnym zaangażowaniu. Trening jest najważniejszą rzeczą jaką sportowiec ma do wykonania w ciągu dnia. Cała reszta jest mu podporządkowana.

Trening zaczyna się od...

Maja: Przygotowania sprzętu.

Trening spontaniczny czy trening zaplanowany...

Maja: Zdecydowanie zaplanowany.

Trening to siła, kondycja, technika, psychika...?

Maja: Dla mnie trening przede wszystkim ma rozwijać parametry fizyczne - wytrzymałość, siłę i szybkość. Technikę po kilku latach treningu dobry zawodnik ma już we krwi, ale trzeba uważać by nie popaść w "samozachwyt". A psychika to zupełnie odrębna sprawa - nad nią pracujemy non stop.

Kiedy lubisz swój trening i za co (w której minucie, sekundzie, miejscu, dniu)?

Maja: Gdy się na nim dobrze czuję - czuję, że "mam pod nogą" i w każdej chwili mam ochotę jechać szybciej i dłużej.

Kiedy przestajesz lubić swój trening i z jakiego powodu (powody jak wyżej)?

Maja: Gdy mam problem z jego wykonaniem i przez dwie czy trzy godziny muszę "zaginać się" by osiągnąć odpowiedni poziom tętna.

Opisz przebieg swojego treningu...

Maja: Oj, długo by pisać. Każdy trening jest inny, ale zawsze (z wyjątkiem zimy) jeżdżę na rowerze ;). Realizuję odpowiednie założenia treningowe w oparciu o pomiar tętna i mocy.

Ulubione przyrządy treningowe...?

Maja: Rower :)

Ulubione miejsca do treningu...?

Maja: Włochy, Livigno.

Trening z muzyką, czy trening w ciszy...?

Maja: Jeśli długi i żmudny to z muzyką. Krótki a intensywny w ciszy.

Z trenerem ćwiczy się lepiej, niż bez trenera...?

Maja: Zależy od zawodnika. Mnie zdecydowanie lepiej.

Co i dlaczego trener wie lepiej od zawodnika?

Maja: Przede wszystkim ma większą wiedzę dot. treningu, potrafi go lepiej - długoterminowo - zaplanować. Poza tym ma "chłodne" podejście. Nie myśli jak zawodnik: "ładna dziś pogoda, fajnie mi się jedzie to potrenuję dłużej", czy "oj, jak mi się dziś nie chce, może by tak skrócić?". A zawodnikowi jest łatwiej wykonać plan rozpisany przez trenera - jest napisane, trzeba zrobić. Wówczas modyfikuje trening tylko i wyłącznie wtedy gdy naprawdę jest to konieczne (choroba, przemęczenie..).

Nad czym pracować, gdy po raz setny na zawodach jest się ostatnim?

Maja: Jeśli po raz setny jesteśmy na końcu, to zastanówmy się czy na pewno mamy predyspozycje do tego sportu. Bo jeśli rozsądnie trenujemy (systematycznie, ale z umiarem) taka sytuacja jest mało możliwa. Najlepiej odstawić wszystko na tydzień czy miesiąc i zacząć od początku.

Nad czym pracują świeżo upieczeni mistrzowie, czy muszą coś poprawiać i ulepszać, skoro okazali się najlepsi...?

Maja: Są najlepsi w danej chwili, ale reszta pracuje i szuka nowych rozwiązań, więc szybko mogą ów mistrza doścignąć. Warto trzymać się sprawdzonego systemu, ale jednocześnie szukać możliwych rezerw. Prawdziwy mistrz nigdy nie spoczywa na laurach.

Nad czym pracuje zawodnik, który był o krok od sukcesu?

Maja: Sprawdza, czy popełnił jakiś błąd w przygotowaniach, jeśli tak, wyciąga wnioski na przyszłość. Jeśli wszystko zrobił w 100%, a mimo to nie osiągnął celu to stara się coś zmienić.

Kiedy się odczuwa, że trening był dobrze wykonany i przepracowany...?

Maja: Kiedy w 100% wykonaliśmy założenia treningowe.

Dobry trening to sprawa fizyczna czy psychiczna?

Maja: Dla mnie sprawa fizyczna, z psychiką nie mam problemów podczas treningów. Nie wykonam go tylko wtedy gdy nie pozwala na to mój organizm.

Wymień specyficzne elementy treningu dla Twojej konkurencji?

Maja: W okresie przygotowawczym długie treningi wytrzymałościowe o umiarkowanej intensywności. Im bliżej sezonu tym treningi intensywniejsze. Duży nacisk na rozwój siły (tempówki na stromych podjazdach). Przed zawodami ważny trening na trasie wyścigu - poznanie trudności technicznych.

Czym się różni Twój trening z czasów gdy rozpoczynałaś karierę zawodniczą od tego, który dziś realizujesz?

Maja: Gdy zaczynałam jeździć trening był zabawą. Na ogół nie zaplanowana jazda dla czystej przyjemności. Teraz każdy na każdym treningu muszę wykonać określoną pracę. Patrzę cały czas na pulsometr, jadę tam gdzie najlepiej mi wykonać dane założenia treningowe. Czasami to już nie jest przyjemność a obowiązek, choć jeśli jestem w dobrej formie to każdy trening sprawia mi frajdę.

Jak wygląda Twoja rozgrzewka?

Maja: Na treningu jest to po prostu 10-15 minut spokojnej jazdy. Przed wyścigiem pół godzinna jazda z coraz większą intensywnością (aż do submaksymalnej) najczęściej na trenażerze (urządzenie w które zapinamy rower, na którym się ścigamy).

Kiedy treningi są nudne, a kiedy pasjonujące? Na czym to polega?

Maja: Pasjonujące gdy z każdym treningiem czuję, że forma idzie do góry. Jeśli natomiast mam kiepskie samopoczucie a muszę jeździć 2-3 godziny w jednostajnym tempie, to bez muzyki ciężko byłoby mi taki trening przetrwać.

Za czym bardziej się tęskni, za startem w czasie treningów, czy za treningiem w czasie startów?

Maja: Jedno i drugie. Często jeśli treningi nie sprawiają mi przyjemności chciałabym wystartować w wyścigu, gdyż to też jest forma treningu. Z drugiej strony gdy świetnie się czuję, chciałabym sprawdzić formę, powalczyć na ważnym wyścigu o podium. Jeśli jednak jestem w trakcie okrutnie ciężkiego wyścigu, po godzinie jazdy nie potrafię już znaleźć pokładów energii w organizmie, a do przejechania jeszcze przynajmniej raz tyle, marzę o spokojnym okresie treningowym, bez stresu i takiego bólu w nogach...

Trening jest cyklem zajęć ściśle zaplanowanych i zorganizowanych. W jaki sposób udział w treningach organizuje twoje życie ?

Maja: W chwili obecnej całe moje życie jest podporządkowane treningowi. Oczywiście jest jeszcze szkoła, ale zajęcia tam staram się tak zorganizować, by każdego dnia mieć odpowiednią ilość czasu na ćwiczenia. Jeśli miałabym wybrać między pójściem na wykład a zrobieniem treningu, oczywiście będzie to trening.

Czy zdarza się, że trzeba przytyć?

Maja: Tylko w wyjątkowych przypadkach (sportowcy, którzy popadli w anoreksję). Pozostali wiecznie chcą chudnąć.

Często walczy się z nadwagą?

Maja: Wagi trzeba cały czas pilnować - prawie zawsze jest coś do zrzucenia.

Wiatr, zimno, deszcz, upał...co doskwiera najbardziej?

Maja: Na treningu wiatr, na wyścigu upał.

Trening w mieście, na plaży, w górach, w lesie...?

Maja: W górach.

Trening w grupie, trening w samotności?

Maja: I jedno i drugie, zależy od samopoczucia i specyfiki treningu.

Co można jeść, co trzeba jeść, co można pić, a czego nie w trakcie cyklu treningowego?

Maja: Oj, to jest temat "rzeka". Sportowiec musi przestrzegać cały czas określonej diety. Przede wszystkim wyklucza ona słodycze, potrawy bardzo tłuste i ciężkostrawne. Dla kolarza górskiego bardzo istotna jest niska waga, więc często "liczymy kalorie" (zwłaszcza kobiety - panowie mają lepszą przemianę materii). Oczywiście wykluczony jest także alkohol. Lampka wina nie zaszkodzi, ale imprezy z dużą ilością "procentów" są całkowicie zakazane.

Kiedy trening cieszy najbardziej?

Maja: Gdy dobrze się na nim czuję. Największą przyjemność sprawiają mi długie treningi w górach przy ładnej pogodzie i oczywiście przyzwoitej formie...

Jak to jest, kiedy na treningu osiąga się o wiele lepsze rezultaty, niż w trakcie ważnych zawodów?

Maja: Nie wiem. Ja na szczęście zawsze mam odwrotnie - na treningach często czuję się kiepsko, a podczas zawodów dobrze. I taki układ jest idealny. Jeśli lepiej prezentujemy się na treningach niż na zawodach znaczy, że problem tkwi w psychice. Być może zbyt duży stres blokuje nasz organizm. To niestety trudna przeszkoda do pokonania.

Po treningu najbardziej lubisz...

Maja: Uczucie, że dobrze wykonałam swoją pracę. I takie "pozytywne" zmęczenie, a po wyścigu uczucie "wyjechania", gdy nie mam nawet siły ręki podnieść - wówczas wiem, że dałam z siebie wszystko.