czwartek, 31 lipca 2014

no apples

Rosja: zakaz importu polskich jabłek

Legia vs. Celtic 4-1 !!!

30 lipca 2014
Pogrom Szkotów w Warszawie.
Ivica Vrdoljak Nie wykorzystał dwóch karnych.
Wynik mógł oscylować wokół 6-1 7-1 8-1.
Pierwszą bramkę meczu zdobyli Szkoci w 7. minucie meczu.
Celtic od I połowy grał w dziesiątkę.

©2014®

Chazan odwołał się do sądu pracy

Prawdziwy Polak katolik: PRL-owski skrobacz, rozwodnik, ojciec nieślubnego dziecka dziecka pracownicy. Jednym słowem: Chazan.

©2014®

poniedziałek, 28 lipca 2014

niedziela, 27 lipca 2014

Fantastyczny Lewandowski

Lewandowski, który od tego sezonu jest zawodnikiem Bayernu, jest w niesamowitej formie. Polak niemal w każdym kontrolnym spotkaniu Bawarczyków wpisuje się na listę strzelców. Reprezentant Polski zachwycił w sobotę w spotkaniu półfinałowym turnieju Telekom Cup przeciwko Borussii Moenchengladbach. "Lewy" w tym pojedynku zdobył fenomenalnego gola. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy po odbiciu piłki przez bramkarza futbolówka trafiła do Lewandowskiego. Polak przyjął ją w otoczeniu trzech rywali, na moment uwolnił się od nich, a potem przelobował obrońców i bramkarza.

sobota, 26 lipca 2014

piątek, 25 lipca 2014

kupon 5


awans Ruchu i Lecha (24 lipca 2014)

Zawisza odpada z Warengem po przegranych 1-2 i 1-3
Ruch po zwycięstwie u siebie 3-2 z FC Vaduz i 0-0 na wyjeździe awansuje
Lech przegrywając z estońską drużyną 0-1 wygrywa w Poznaniu 3-0 i awansuje dalej

Bartosz Huzarski po etapie TDF

kolarskie nogi
https://www.facebook.com/bhuzarski

skandal lotu MH017

kupon 2

iluzja kinetyczna


Polska Agencja Kosmiczna (25 lipca 2014)

ustawa uchwalona została dzisiaj właśnie

wtorek, 22 lipca 2014

zakamuflowana opcja niemiecka


Szaleniec na molo w Sopocie

Rozjechał kilkanaście osób.
Sobotni wieczór 19 lipca

©2014®

Pociąg śmierci wyruszył


Ze stacji Torres do Charkowa
21/22 lipca

Odnaleziono już ciała wszystkich 298 ofiar katastrofy malezyjskiego boeinga. Wczoraj wieczorem pociąg chłodnia, do którego je złożono, wyruszył wreszcie do Charkowa z terenu kontrolowanego przez wspieranych przez Kreml separatystów.

Przez kilka dni zwłoki leżały na polu, okradane i coraz bardziej rozkładające się w upale. Gdy wreszcie separatyści dopuścili do miejsca tragedii ratowników, ciała zaczęto umieszczać w pociągu, stojącym na bocznicy w miejscowości Torez. Przedstawiciele samozwańczej Ludowej Republiki Donieckiej do wczorajszego wieczoru nie pozwalali jednak wywieźć zwłok na tereny nieobjęte działaniami wojennymi. – Panie Putin, błagam, niech pan odda mi syna – prosiła Holenderka Silene Frericksz. Pokazywała dziennikarzom zdjęcie Bryce'a Fredricksza (†23 l.). Jest na nim obok swojej 20-letniej dziewczyny, która też leciała zestrzelonym nad Ukrainą boeingiem. Wczoraj wieczorem pociąg odjechał z Torez do Charkowa. – Prezydent nakazał siłom zbrojnym zastosowanie wszelkich niezbędnych środków dla zabezpieczenia ruchu pociągu do miejsca docelowego – głosi komunikat administracji Petra Poroszenki (48 l.).Holandia, z której pochodziły 193 ofiary katastrofy, traciła cierpliwość. Premier Mark Rutte (47 l.) powiedział, że jeśli dostęp do ciał nadal będzie blokowany, podejmie „wszystkie ekonomiczne i polityczne opcje" przeciw Rosji. W tamtejszych mediach przewija się nawet propozycja wysłania na miejsce tragedii holenderskiego wojska!

©2014®

Czarne skrzynki oddane ekspertom

- W imieniu rządu malezyjskiego dziękuję rządowi Republiki Donieck za przekazanie nam dwóch czarnych skrzynek, które są własnością Malezji. Widzę, że czarne skrzynki są całe, chociaż nieco uszkodzone. Są w dobrym stanie - powiedział płk. Mohamed Sakri z Rady Bezpieczeństwa Narodowego Malezji. Podziękował "jego ekscelencji, panu Borodajowi" za przekazanie rejestratorów.=============================================================
Czyli Malezja jako pierwsza uznała Republikę Donieck i jej rząd.

©2014®

poniedziałek, 21 lipca 2014

Finał Ligi Światowej 2014

20 lipca
Amerykanie pokonali we Florencji Brazylię 3:1 i po raz drugi w historii wygrali Ligę Światową siatkarzy.
Trzecie miejsce dla Włoch, czwarty Iran - czarny koń rozgrywek.

Polacy nie wyszli z grupy eliminacjnej.

©2014®

niedziela, 20 lipca 2014

36 miliardów dolarów odszkodowania

za śmierć w następstwie palenia papierosów zasądził sąd na Florydzie dla żony 36-letniego mężczyzny który palił od 20 lat.

Kwota aż niewiarygodna!
Będzie apelacja.

Rafał Majka wygrał 14. etap w Tour De France (19 lipca 2014)

zestaw rakietowy BUK

Legia - GKS Bełchatów 0-1

Porażka mistrza Polski na inaugurację sezonu ligowego 2014/2015 (19 lipca).

A 23 lipca w środę rewanż w Irlandii. Po remisie 1-1 w Warszawie (16 lipca)
Legii awans daje tylko zwycięstwo lub wysoki remis.

A grali z amatorami...

sobota, 19 lipca 2014

Rozmowy podsłuchane przez służby specjalne Ukrainy 17 lipca 2014

​​



Igor Bezler, "Diabeł", rozmawia z rosyjskim wojskowym Vasilijem Geraninem

Bezler: - Przed chwilą zestrzelono samolot, grupa "Miniora", spadł za Jenakijewem.

Geranin: - Piloci, gdzie są piloci?

Bezler: - Pojechali szukać i fotografować zestrzelony samolot, dymi się.

Geranin: - Ile minut temu?

Bezler: - Jakieś 30 minut.

Rozmawia dwóch prorosyjskich separatystów o pseudonimach Major i Grek

"Major": - Czernuchinowcy właśnie samolot strącili. Kozacy, którzy stoją koło Czernuchina na posterunku drogowym. Samolot się rozleciał w powietrzu w rejonie kopalni Piotropawłowskiej.

"Grek": - Co tam u was?

"Major": - Mówiąc krótko - stuprocentowo samolot cywilny.

"Grek": - Dużo tam ludzi?

"Major": - Bardzo. Szczątki padały prosto w podwórza.

"Grek": - Samolot jaki?

"Major": - Jeszcze nie wiem. Nie byłem przy głównej części. Zacząłem patrzeć tam, gdzie pierwsze ciała spadały. Tam są resztki wewnętrznych dźwigarów, fotele, ciała.

"Grek": - Jest coś z uzbrojenia?

"Major": - Nic kompletnie. Rzeczy cywilne, resztki medyczne, ręczniki, papier toaletowy.

"Grek": - Są dokumenty?

"Major": - Tak. Studenta indonezyjskiego. Z Uniwersytetu Thompsona.

Siergiej Piotrowski ps. Chmurnyj (oficer GRU) rozmawia z donieckim bojownikiem "Buriatem"

- Halo, Nikołajewicz, a dokąd mamy wieźć tę piękność?

- Którą tę?

- Tak, co ją przywiozłem, ja właśnie w Doniecku.

- M, MB?

- Tak, Buk, Buk.

- Zrozumiałem. Ona jest z ekipą?

- Tak.

- Nie trzeba jej nigdzie chować, ona zaraz pójdzie tam. Zrozumiałeś gdzie.


przypadki zestrzelenia cywilnych samolotów


  • 1955 zestrzelono izraelski samolot nad Bułgarią - śmierć 58 osób
  • 1983 ZSRR zestrzelił nad Sachalinem koreański samolot - śmierć 269 osób
  • 1988 amerykański pocisk trafia w irański samolot - śmierć 290 osób
  • 2001 rakieta utracona przez ukraińskie wojsko zestrzeliwuje rosyjski samolot nad Morzem Czarnym - śmierć 78 osób
  • 2014 rakieta wystrzelona przez prorosyjskich terrorystów trafia w malezyjski samolot - śmierć 298 osób

piątek, 18 lipca 2014

Zdjęcia z miejsca katastrofy malezyjskiego Boeinga na Ukrainie

Zestrzelony lot MH17 w dniu 17 lipca 2014










Zulte vs. Zawisza 2-1

Jeśli nie mieliście możliwości obejrzenia meczu to powiem wam że może to dobrze dla waszych nerwów bo mimo że Kamil Drygas strzelił przepiękną bramkę (klasa światowa, bramkarz bez szans)strzał z poza pola karnego prawie idealnie w okno, od poprzeczki, bardzo moocny strzał.Dobrze że nie oglądaliście bo straciliśmy dwie w zajebiście chu jo wym stylu, błędy tragiczne! Przegraliśmy mecz na własne życzenie, Zulte nie było od nas lepsze w tym meczu tylko my popełniliśmy dwa zajebiście frajerskie błędy. Frajerskie to za mało, nie ma słowa określającego jak bardzo było to złe. Najgorsza i najbardziej frajerska była bramka druga ale najpierw powiem wam o pierwszej. Pierwsza bramka to błąd bramkarza Sandomierskiego który przy rzucie rożnym źle wybił piłkę a może bardziej nie wybił tylko coś w stylu zasłonił się przed jej uderzeniem czy też przestraszył się jej albo w nią nie trafił (ciężko to nazwać)i przerzucił ją w wolne pole gdzie stali dwaj niepilnowani zawodnicy przeciwnika i tak strzelili bramkę. Nasi w tym polu karnym "kryli na radar" NIE! kryli jak stojące drzewo, zapuścili korzenie wszędzie tam gdzie nie było przeciwników NIE BYŁO KRYCIA błędy popełnilo tutaj wiele zawodników łącznie, głównie bramkarz plus sochań ale reszta też zachowała się jak PIZ DY więc wszyscy tak samo HU JO WO! A TERAZ KOSZMARNA BRAMKA SZMATA NR 2 FRAJERSKI BŁĄD ANDRE MICELA I NAWOTCZYŃSKIEGO! Zulte dało podanie w stronę bramki do którego podbiegli ci dwaj środkowi obrońcy i ŻADEN JEJ NIE WYBIŁ tylko przestraszyli sie że się zderzą albo nie wiedzieli który ma ją wziąć, widocznie nie mówią w tym samym języku albo nikt nie krzyknął "MOJA" albo nie wiadomo kto jest ważniejszy albo żaden z nich nie chciał bo się bał i liczył że kolega weźmie. I WTEDY przeciwnik podbiegł , przejął piłkę wyszedł na sam na sam z bramkarzem i H U J!!! taka ciekawostka że o dziwo to my byliśmy głośniejsi na trybach.

©2014®

czwartek, 17 lipca 2014

Legia vs. St. Patrick 1-1

Miroslav Radović w doliczonym czasie gry uratował Legię przed kompromitacją w meczu z półamatorami z St Patrick's Athletic FC w 2. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Podopieczni Henninga Berga zaledwie zremisowali u siebie 1-1.

©2014®

środa, 16 lipca 2014

Legia przegrywa w I połowie z St.Patrick

0-1 po golu w 39 minucie

A były trener Legii Jan Urban jest trenerem Osasuny Pampeluny
z celem wejścia do La Liga.

Tusk na prezydenta UE

Tusk twierdzi że rozmawiał z Merkel o mundialu.
Mówi się o stanowisku Przewodniczącego Rady Europejskiej
w miejsce ustępującego Hermana van Roompouya.
Pogłoski te pojawiły się wiele miesięcy wcześniej.
Wówczas Tusk twierdził, że urząd premiera w Polsce jest dla
niego najważniejszy.

Podobno Merkel popiera Tuska.

Jest też szansa na obsadzenie przez R. Sikorskiego stanowiska
przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej (za Lady Ashton).
Tutaj kandydatką miała być włoska msz która wielce sprzyja Rosji.
Sikorski uchodzi w UE jako rusofob. Mogły mu też zaszkodzić
albo i pomóc taśmy WPROST na których mówi o swoim rzeczywistym
stosunku do współpracy polsko-amerykańskiej.

Ostateczne decyzje zapadną 30 sierpnia 2014.


wtorek, 15 lipca 2014

Powiedziałem: Lepiej zabij siebie


Marcin Kowalski
14.07.2014 , aktualizacja: 13.07.2014 22:15


"Wampir z Mazur" jest prawdopodobnie jedynym polskim seryjnym mordercą, który po wyjściu na wolność nie wszedł w konflikt z prawem. Zresocjalizował go duchowny.

Mija dziesięć lat od czasu, kiedy Wiesław C. opuścił mury Zakładu Karnego w Iławie. Przesiedział dokładnie ćwierć wieku. Sądy odrzucały jego wnioski o warunkowe zwolnienie: biegli przestrzegali, że będzie zabijał. Lektura akt jest porażająca. Listopad 1978, stacja kolejowa w Baranowie (powiat Mrągowo). 18-letnia Bogusia wysiada razem z kilkoma mieszkańcami wsi. Wśród nich - Wiesław C., 19-latek, kierowca w olsztyńskim Przedsiębiorstwie Transportu Budowlanego. Żonaty, ojciec dwójki dzieci, nienotowany na milicji.

Z akt sprawy: "Wiesław C. zaczepił ofiarę (...) siłą doprowadził do odbycia stosunku płciowego, a następnie udusił rękoma. Po upływie dwóch godzin przeniósł nieżywą w pobliże wieży trakcji elektrycznej i ponownie odbył stosunek. Następnie bagnetem obciął piersi. Okaleczone zwłoki zakopał".

Zanim C. zamordował Bogusię, w podobny sposób w ciągu dwóch lat zabił trzy kobiety z okolicznych wsi. Miały po 17 i 18 lat. Jedna z nich - Alina - była siostrą kolegi.

15 grudnia 1978 r. Wiesław C. sam zgłosił się do komisariatu. Pokazał, gdzie ukrył zwłoki ofiar. Wizję lokalną ochraniały przed wściekłym tłumem dwie setki milicjantów. Proces przed sądem w Suwałkach ciągnął się sześć lat. Biegli nie potrafili orzec, czy "Wampir z Mazur" jest poczytalny. Tylko dlatego dostał 25 lat, a nie karę śmierci.

W więzieniu miał wzorową opinię. Doszedł do mistrzostwa w zawodzie stolarskim, zdobył uprawnienia obsługi ciężkich maszyn budowlanych. Nie opuścił ani jednego dnia pracy. Nie grypsował, nie palił, nie pił. Opiekował się nim więzienny kapelan ojciec Kazimierz Tyberski. To on tuż po wyjściu C. na wolność bronił go w mediach. - Zostawcie tego człowieka w spokoju - apelował. - Zapewniam, że nikomu nie zrobi krzywdy!

Ojciec Tyberski nadal jest więziennym kapelanem, ale już nie w Iławie, tylko we Wrocławiu. I wciąż utrzymuje bliski kontakt z Wiesławem C.

Rozmowa z o. Kazimierzem Tyberskim*



MARCIN KOWALSKI: Kiedy ostatnio rozmawialiście?

O. KAZIMIERZ TYBERSKI: Kilka dni temu. Regularnie do siebie dzwonimy. Żyje po bożemu, związał się z kobietą, prowadzą hurtownię i są szczęśliwi. Żadnych konfliktów z prawem. Był moment zwątpienia, po wyjściu rzuciły się na niego hieny. Brukowce w 2004 roku jeszcze raczkowały, internet też, ale znaleźli się łowcy, którzy wypędzali ludzi z domów przed kamery w rodzinnej wsi Wieśka. Kiedy wyszło na jaw, że mieszka u mamy w Ostrołęce, jakiś idiota rozwiesił tam plakaty z ostrzeżeniem przed "Wampirem". On wychodził z domu wcześnie rano na mszę, całe dnie siedział w pokoju. Miał myśli samobójcze, ledwo udało nam się je opanować. Z Ostrołęki też musiał uciekać.

Dziwi się ojciec, że ludzie się bali?

- Chrześcijanie powinni wierzyć w poprawę, nie linczować. Musiałem Wieśka głęboko skryć, aż burza przycichnie, zainteresowanie mediów osłabnie. Pracował u znajomych, dali mu dach nad głową.

Znajomi zasypiali spokojnie?

- A dlaczego nie? Powoli uczył się życia na wolności.

Zabił cztery kobiety, gwałcił je. Zbrodnie precyzyjnie planował.

- Odsiedział wyrok, za grzechy żałuje, za ofiary się modli. Co pan proponuje? Szubienicę? Czy może rzucić go sępom na rozszarpanie?

Trzy lata przed jego wyjściem na wolność biegły psychiatra twierdził, że Wiesław C. znów zabije. Mylił się?

- Poszedł na łatwiznę, jak wielu biegłych lekarzy badających więźniów. Nie zadał sobie trudu dotarcia do człowieka. Wyczytał z akt, że ma do czynienia z mordercą i gwałcicielem. Wysoki wyrok, a więc przypadek nienaprawialny. Może dla medycyny, nie dla Boga.

Każdego można naprawić?

- Spędziłem w więzieniach 22 lata i wiem, że nie każdego. Są ludzie, którzy nigdy nie powinni funkcjonować bez kontroli na wolności. Głównie przestępcy seksualni, jakieś trzy procent z tej grupy.

Co z nimi robić?

- Kierować do ośrodków zamkniętych, poddawać terapii farmakologicznej i psychologicznej. Wsadzanie ich do więzień jest bestialstwem. W kryminałach nie mają praw, inni więźniowie z klucza nimi poniewierają. Piekło na ziemi. Obchodzimy 25 lat wolnej Polski, ale w więzieniach nie ma czego świętować. Niewiele się zmieniło. Grypsujący wciąż rządzą, a tzw. pohańbieni skazani za pedofilię, znęcanie się nad dziećmi, gwałty - jak w PRL-u traktowani są gorzej niż zwierzęta w schroniskach.

Przecież w kryminałach pracuje armia wychowawców i psychologów.

- Organizują substytuty zajęć. Masz, pedofilu, kawałek drewna, dłuto i sobie dłub. Albo pędzelek, farbki i maluj, wystawimy twoje prace na festiwalu sztuki więziennej. W papierach wszystko się zgadza. Psychologowie więzienni sami potrzebują pomocy. Młodzi ludzie - po studiach, z łapanki. Wchodzą do świata, w którym reguły gry ustalają skazani. Starego recydywisty nie naprawi dziewczyna młodsza od jego wyroków. Utopia.

Więc w jaki sposób Wiesław C. został zresocjalizowany?

- Przez 25 lat odsiadki administracja za wiele mu nie zaproponowała. Trzy miesiące przed wyjściem dyrektor więzienia w Iławie zasugerował zastrzyki na obniżenie libido. Przez ćwierć wieku wszyscy mieli gdzieś jego podniety. Zgodził się na te zastrzyki dla świętego spokoju, choć do niczego nie były potrzebne. W dokumentach można było odnotować: "farmakoterapia". W praktyce pracowałem z Wiesławem ja, sześć lat, osiem godzin dziennie.

Co robiliście?

- Wybrałem 12 morderców i bandziorów, w tym Wiesia, zaczęliśmy od kółka informatycznego. Mieliśmy dwa komputery, stukali sobie w klawiatury. Kiedy nabraliśmy do siebie zaufania, przekształciliśmy grupę w wyznaniową.

Nie wykorzystał ojciec do swoich celów religijnych ich położenia?

- Sami wyszli z taką propozycją. Więzień nie jest głupi, nie da się wsadzić w gorset. Chcieli chodzić na mszę, to chodzili. Ale też uczyli się języków obcych. Medytowali.

Dlaczego Wiesław C. zabijał?

- Nie potrafił ułożyć relacji z kobietami. Parł na siłę do małżeństwa, skłamał rodzicom, że musi się żenić, bo narzeczona w ciąży. Kiedy później rzeczywiście w nią zaszła, nie wierzył, że to jego dziecko. Tłamsił w sobie demony. Im bardziej był zamknięty, tym bardziej niebezpieczny. Rozładowywał napięcie, gwałcąc i mordując. Po zbrodni na krótko się uspokajał, ale szybko szukał kolejnej ofiary.

I jak ojciec o niego walczył?

- Przyprowadzałem Wiesławowi i innym kobiety. Dostałem zgodę dyrekcji więzienia. Przychodziły studentki, dziewczyny ze wspólnot przykościelnych. Uprzedziłem, z kim będą miały do czynienia. Pytały: "O czym mamy z nimi rozmawiać?". Odpowiadałem: "O życiu. Co słychać w domu, jak się układa z chłopakiem. Łzawe opowiastki nie przejdą". Reakcja skazanych przerosła oczekiwania. Pokazali inną twarz.

Wiesław C. jaką?

- Szarmancką, czułą. Robił laurki na Dzień Kobiet, kupował bombonierki, pamiętał o urodzinach i imieninach. Jak przybysz z planety, na której nigdy nie było kobiety. Szło dobrze, ale prawdziwy test czekał na wolności.

Ostatnia rozmowa przed wyjściem?

- Powiedziałem krótko: "Jeśli cię weźmie zło, zabij lepiej siebie niż kogoś".

Mało chrześcijańskie.

- Walę prosto z mostu, jestem chłop wychowany w mazurskim lesie.

Monitoruje ojciec na wolności wszystkich swoich byłych podopiecznych?

- Nie da się. Sześć dni w tygodniu spędzam za kratkami, mam 1,6 tys. dusz do ogarnięcia. Ale dzwonię często do chłopaków z Iławy. Z pół setki moich iławskich bandziorów tylko jeden wrócił za kratki, wpadł na narkotykach. Za niego najbardziej się modlę.

*Ojciec Kazimierz Tyberski (OMI) - rocznik 1959, pochodzi ze wsi Róg w powiecie nidzickim. Murarz tynkarz, służył w komandosach, śluby wieczyste w Zakonie Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej złożył w 1992 roku. Kapelan przy Zakładzie Karnym nr 2 i Areszcie Śledczym we Wrocławiu


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,87648,16318615,Powiedzialem__Lepiej_zabij_siebie.html#MT#ixzz37U19jhAY

poniedziałek, 14 lipca 2014

3 słowa opisujące każdą reprezentację


Pierwszy europejski mistrz na mundialu rozgrywanym w Ameryce Południowej

Niemcy pokonali Argentynę w meczu o złoto na Maracanie po golu Mario Goetzego w 113. minucie.

Goetze to właściwie wygnaniec. Wygnaniec z podstawowej jedenastki drużyny Joachima Loewa. Selekcjoner usunął go po meczu z Algierią, zmieniając ustawienie drużyny. Goetze miał za sobą ciężki sezon. U Pepa Guardioli w Bayernie też nie znaczy tyle, ile by chciał. Wielki transfer z Borussii genialnego młodzieńca eksplodował w niedzielę jak bomba z opóźnionym zapłonem, Goetze wszedł na boisko w końcówce czasu podstawowego za Miroslava Klose.

Argentyńczykom ten finał przyśni się wiele razy, jak zły sen. Leo Messi dotarł do niego pierwszy raz w życiu, ale nie sprostał zadaniu. I rozliczenia z wielkim poprzednikiem Diego Maradoną trzeba odłożyć. Może na zawsze. Messi, Higuain, Palacio mieli w swoich nogach okazje na zdobycie zwycięskiej bramki dla Argentyny. I każdy zaprzepaścił swoją.

Dramaturgia finału ze strony niemieckiej zaczęła się przed meczem, gdy kontuzji doznał Sami Khedira. Dla Joachima Loewa to gracz kluczowy, nawet lider. Gdy jesienią zerwał więzadła w kolanie i musiał pauzować przez osiem miesięcy, selekcjoner czekał na niego jak wierna żona. Pomocnik Realu pojechał na mundial jeszcze bez pełni formy, ale w fazie pucharowej ją odzyskał, co oznaczało pewne miejsce w składzie. I nagle przed finałem wypada z gry. Wszedł za niego Christoph Kramer, który w Brazylii grał epizody. Ale padł w 17. minucie, by pograć jeszcze 13 i zejść z urazem. Zastąpił go Andre Schuerrle, co zmusiło Loewa do zmiany ustawienia, Mesut Oezil wszedł do środka, a gracz Chelsea powędrował na skrzydło.Bramki nie padały, ale widowisko porywało.

Być może dlatego na początku Niemcy wyglądali na mniej zorganizowanych niż zwykle. Argentyńczycy się bronili i biegali do kontry. Najpierw Lavezzi, potem Messi mieli dość miejsca, by po sprintach zagrażać Neuerowi. W 20. minucie Gonzalo Higuain dostał być może najwspanialszy prezent w życiu. Grający fantastycznie na tym turnieju Toni Kroos popełnił błąd kuriozalny. Zgrał piłkę do tyłu, nie zauważając napastnika Napoli. Gdyby ten zdobył bramkę, jego but z prawej nogi oprawiony z złote ramy zdobiłby pewnie gabloty Muzeum Narodowego Sztuk Pięknych w Buenos Aires. Prezenty trzeba umieć wykorzystać, Higuain nie potrafił. Skiksował, kopnął w ziemię, a piłka przeleciała daleko od bramki Neuera. 10 minut później napastnik Napoli posłał piłkę do siatki po podaniu Messiego, Argentyńczycy zaczęli nawet świętowanie, ale był spalony.

Po drugiej stronie Romero zbierał zasługi dla Argentyny, sumując je do wspaniale bronionych karnych w półfinale z Holandią. Bronił z wielkim refleksem i szczęściem, kiedy Hoewedes główkował obok argentyńskiego bramkarza, piłka trafiła w słupek. W pierwszej części gry los bardziej pomógł jednak Niemcom, bo akcje Argentyny były groźne. Messi obudził się jeszcze raz i po wygranym sprincie zagrał do środka bramki Neuera, ale Boateng zdążył wybić piłkę z linii bramkowej.

Jeśli ktoś po zwycięstwie Niemców nad Brazylią 7:1 spodziewał się, że na Argentynę spadnie podobne nieszczęście, musiał być rozczarowany. I to mocno. Ale "Albicelestes" czekało jeszcze to, co najgorsze, bo Niemcy zrozumieli w przerwie, że rywal jest groźniejszy, niż można było oczekiwać. W przerwie Lavezziego zastąpił Kun Aguero. I Argentyna zaczęła z rozmachem, tylko Messi spudłował o 10 cm. Strzelał z lewej nogi, Neuer nie sięgnął piłki, ale ta minęła słupek. Ile takich bramek zdobył Leo w karierze? Gdy był w formie, całe mnóstwo. Ale Messi od swojego osobistego szczytu jest daleki.

Bramki nie padały, ale mecz był chwilami porywający, obie strony próbowały atakować, podejmowały ryzyko, na ile pozwalał rozsądek w meczu o taką stawkę. Dla 22 graczy to była życiowa szansa, Argentyńczycy, którzy mogli przystępować do gry, widząc przed sobą faworyta, poczuli, że finał jest do wygrania, że Niemcy są do pokonania. Drużyna Alejandro Sabelli, który jako wielbiciel futbolu niemieckiego obiecywał w finale skromność, pot i łzy, dotrzymywała słowa danego przez trenera. Aby wyłonić mistrza świata 2014, trzeba było grać dogrywkę. Argentyńczycy zmusili do tego Niemców jako drudzy w turnieju po Algierii. W trzecim historii takim finale MŚ dodatkowy czas gry potrzeby był pierwszy raz. W 1986 r. Argentyńczycy wygrali 3:2, cztery lata później Niemcy 1:0.

W 96. minucie Palacio był sam przed Neuerem, lobował, ale piłka przeleciała obok bramki. Mogło się wydawać, że bramkarz niemiecki peszy rywali, bo podejmowali nerwowe, złe decyzje, gdy stawali przed nim. W 113. minucie to, czego nie umiał Palacio, Mario Goetze zrobił w znacznie trudniejszej pozycji. Przyjął piłkę lepiej i nie pozwalając jej opaść na ziemię, przerzucił nad Romero.

W skromności wielkośćNiemcy triumfowały, triumfował Loew. Jego historia zaczyna się na nowo, kiedy skromny, ale zdolny trener zostaje asystentem Juergena Klinsmanna przed niemieckim mundialem w 2006 r. Gospodarze go nie wygrali, ale ich przytomność umysłu sprawiła, że potraktowali jak sukces trzecie miejsce. Mimo iż w 2002 r. z Korei i Japonii przywieźli srebro, zdawali sobie sprawę, że ich futbol dopadł kryzys. Że Klinsmann z Loewem nie mieli w kadrze gwiazd mogących zapewnić drużynie aspiracje do złota. I tak szanse na nie przepadły dopiero w 118. minucie starcia z Włochami.

Niemcy to najskromniejsza z wszystkich futbolowych wielkich nacji. I być może między innymi na tym polega ich wielkość. Potrafili potraktować jak sukces coś, co gdziekolwiek indziej byłoby klęską - Brazylia miała słaby zespół, a mimo wszystko wszyscy żądali od Luiza Felipe Scolariego złota. Jednym z przejawów zadowolenia z MŚ 2006 było powierzenie stanowiska po Juergenie Klinsmannie jego asystentowi - Loewowi. Przetrwał kolejne osiem lat, mimo iż po drodze niczego nie wygrał. Poniósł porażkę na Euro 2008, MŚ 2010 i tę najboleśniejszą chyba na Euro 2012. Można było się obawiać, że grając coraz lepiej i ładniej, mając coraz lepszych piłkarzy, zespół zatracił gen zwycięstwa.

Dwa lata temu Loew powiedział: - Kto wygra w Brazylii, będzie zapamiętany na zawsze. To będą najbardziej prestiżowe mistrzostwa w historii. I właśnie tam musimy zwyciężyć.Jeśli mówimy o mundialu mundiali, to Niemcy są chyba najwłaściwszym jego zwycięzcą. Gdyby wygrała Brazylia, udałoby się to jednej z najsłabszych drużyn w dziejach tutejszego futbolu, Argentyna Messiego też nie jest szczególnie silna, tak jak obecna kadra Holandii nie stoi wyżej niż poprzednie. Tymczasem drużynę Loewa można porównać do największych "Mannschaftów".
Do tego z 1954 r. symbolizowanej przez Fritza Waltera, tego z 1974 r. Franza Beckenbauera i tego z 1990 r. Lothara Matthaeusa. Niemcy w ogóle wykazują się niewyobrażalną regularnością - z 18 startów w finałach MŚ tylko pięć razy odpadli przed rozgrywką w strefie medalowej. Cztery razy sięgnęli po złoto.

©2014®