wtorek, 29 czerwca 2010

Oto nowa dupa Maseraka. Zamiast Foremniakowej (czerwiec 2010)



nowa doopa Maserkaka, nie dziwię mu się że wykopnął 50-letnią Foreminakova. młode jest cacy. a on sam wygląda jak aktor porno od Rusów

piątek, 25 czerwca 2010

Miedwiediew i Terminator (25 czerwca 2010)


"I'll be back!" powiedział z kamienną twarzą Dmitrij Miedwiediew, witając się z gubernatorem Kalifornii, a w przeszłości gwiazdą Hollywood. A potem dodał "Hasta la vista, baby!" i puścił Terminatorowi oko. Arnold Schwarzenegger był wyraźnie rozbawiony, tym bardziej, że rosyjski prezydent mówił z wyraźnym akcentem...


Nasz ś.p. Kaczór by tak nie potrafił, bo on "takich" filmów nie ogląda!



Tezy do dyskusji Rady Bezpieczeństwa Narodowego (24 czerwca 2010)

Sytuacja w Afganistanie systematycznie pogarsza się. Nie widać perspektyw na zahamowanie tej tendencji. Ruch oporu jest coraz aktywniejszy i silniejszy. Uzyskuje świadomą lub wymuszoną akceptację ludności afgańskiej. Centralne władze afgańskie utraciły wiarę w możliwość powodzenia koalicji międzynarodowej. Siły bezpieczeństwa Afganistanu, zwłaszcza policja, budowane dużym kosztem międzynarodowym, przechodzą coraz częściej na stronę rebeliantów.

NATO jest już strategicznie zmęczone Afganistanem. Ma ogromne trudności z podjęciem jakiejkolwiek nowej inicjatywy. Czeka biernie na rozwój wypadków. Zapowiedź wycofania się Kanady i Holandii można oceniać jako początek odpływu sojuszników, który już w przyszłym roku może zacząć przybierać formę nie dającego się zahamować odwrotu, grożącego katastrofą strategiczną NATO. Dla Polski oznaczałoby to poważne osłabienie najważniejszego zewnętrznego filaru naszego bezpieczeństwa.

Polska także znalazła się w strategicznym pacie w Afganistanie. Nie stać nas w żadnym wypadku politycznie, ekonomicznie i wojskowo na dalsze zwiększanie swego zaangażowania. Tymczasem zadania, jakie już na siebie wzięliśmy, przerastają możliwości naszego kontyngentu. Sytuacja taka zwiększa nadmiernie ryzyko dla polskich żołnierzy, a w szerszym odbiorze publicznym coraz bardziej podważa sens naszej misji. Musimy szukać wyjścia z tej patowej sytuacji z tendencją do jej pogarszania się.

Dlatego konieczna jest korekta dotychczasowej polskiej strategii wobec Afganistanu. Powinny jej przyświecać dwa główne cele: ratować NATO (jako swój ważny filar bezpieczeństwa) przed strategiczną katastrofą w Afganistanie oraz uchronić się przed ugrzęźnięciem na trwałe w pułapce operacyjnych sprzeczności między skalą i charakterem zadań a możliwościami, a także przed negatywnym wpływem zaangażowania afgańskiego na utrzymywanie zdolności obronnych sił zbrojnych w kraju.

Oznacza to, że nowa polska strategia wobec Afganistanu powinna obejmować dwie części: sojuszniczą i narodową. W pierwszej należałoby zawrzeć polskie propozycje zmiany strategii NATO wobec Afganistanu. W drugiej zaś - określić narodowe działania stosownie do rezultatów starań o zmiany w strategii sojuszniczej.

Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego zostaną rozpatrzone główne problemy nowej polskiej strategii wobec Afganistanu:
Problematyka sojusznicza – propozycje zmian w strategii NATO wobec Afganistanu:

  • Zredefiniowanie celu zaangażowania: z ofensywnego na defensywny, tzn. zrezygnowanie z zamiaru wewnętrznego przekształcenia Afganistanu w spolegliwego sojusznika na rzecz planu ubezpieczenia strategicznego przed zagrożeniami, jakie Afganistan urządzony wedle własnej woli Afgańczyków będzie jeszcze przez wiele lat nadal generował dla świata zewnętrznego.
  • Zmiana statusu operacji NATO w Afganistanie z dowolnej na jednakowo obowiązkową dla wszystkich, z niesolidarnej w solidarną (zniesienie narodowych ograniczeń operacyjnych i opracowanie wewnątrzsojuszniczej rotacji kontyngentów).
  • Zmiana koncepcji strategicznej: w wymiarze politycznym – z prób budowy państwa afgańskiego od góry, od władz centralnych, na oddolną afganizację tego procesu; w wymiarze militarnym – z wymuszania bezpieczeństwa wewnątrz Afganistanu na wojskową osłonę z zewnątrz przed rozlewaniem się zagrożeń poza granice Afganistanu (osłona granic, blokada powietrzna), z jednoczesnym selektywnym zwalczaniem grup terrorystycznych (Al Kaida).
  • Opracowanie strategii wyjścia NATO z Afganistanu, przyjmując jako punkt odniesienia nakreślony przez prezydenta Obamę rok 2011 jako rok rozpoczęcia wycofywania.

Problematyka narodowa:

  • Zrównoważenie (zbalansowanie) zadań operacyjnych kontyngentu z jego możliwościami (albo zmniejszenie skali i bojowego charakteru zadań albo ograniczenie wielkości strefy).
  • Zredukowanie liczebności kontyngentu i w konsekwencji zrezygnowanie w ogóle ze strefy odpowiedzialności.
  • Zakończenie zadań bojowych i przejście do zadań niebojowych w ramach rotacji wewnątrzsojuszniczej (np. logistycznych, wsparcia operacyjnego).

Jeśliby obydwie nasze inicjatywy nie uzyskały akceptacji całego NATO i sojusz nie mógł podjąć żadnej decyzji (ani o przekształceniu statusu operacji w obowiązkową, ani o planowym wycofaniu się) powinniśmy definitywnie zakończyć nasz udział w kampanii afgańskiej, czyniąc to oczywiście w sposób zawczasu zaplanowany i uzgodniony z sojusznikami. Realną perspektywą może być rok 2012.

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego
Stanisław Koziej

wtorek, 22 czerwca 2010

Kaczyński: Już nie postkomuniści a lewica (21 czerwca 2010)


Kaczor o SLD na wiecu w Szczecinie, dzień po I turze:

My się nie boimy żadnych zarzutów. Niech nam mówią, że jesteśmy lewicowi, może i trochę jesteśmy. Ja już będę od dziś używał tego słowa, nie będę używał słowa "postkomunizm", którego używałem

Bo stało się coś symbolicznego, zwrócili na to uwagę inni, ale ja to też państwu powiem. W tej strasznej katastrofie zginęli także ludzie - i to ludzie dojrzali - z tego pokolenia, które było aktywne jeszcze w PRL, z tamtej formacji. I jest w tym coś, co ma wymiar symbolu, i dlatego ja dzisiaj będę zawsze już mówił lewica, nie będę używał tego słowa, którego sam używałem - powiedział Kaczyński.

Oni tam pojechali oddać hołd ofiarom tego systemu, który kiedyś był także przez nich
akceptowany". - Ale jest coś takiego, jak czynna skrucha, jest coś takiego, co powinniśmy uszanować. I to też chciałem powiedzieć.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

nowela prawa odszkodowawczego (projekt - ustawa z 10 czerwca 2010)


Tekst ustawy przekazany do Senatu zgodnie z art. 52 regulaminu Sejmu

USTAWA z dnia 10 czerwca 2010 r.

o zmianie ustawy – Kodeks cywilny, ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz ustawy – Prawo upadłościowe i naprawcze

Art. 1.

W ustawie z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. Nr 16, poz. 93, z późn. zm.[1])) w art. 4171 § 2 otrzymuje brzmienie:

§ 2. Jeżeli szkoda została wyrządzona przez wydanie prawomocnego orzeczenia lub ostatecznej decyzji, jej naprawienia można żądać po stwierdzeniu we właściwym postępowaniu ich niezgodności z prawem, chyba że przepisy odrębne stanowią inaczej. Odnosi się to również do wypadku, gdy prawomocne orzeczenie lub ostateczna decyzja zostały wydane na podstawie aktu normatywnego niezgodnego z Konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą.”.

Art. 2.

W ustawie z dnia 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. Nr 43, poz. 296, z późn. zm.[2])) wprowadza się następujące zmiany:

1) w art. 17 w pkt 43 kropkę zastępuje się przecinkiem i dodaje się pkt 44 w brzmieniu:

„44) o odszkodowanie z tytułu szkody wyrządzonej przez wydanie prawomocnego orzeczenia niezgodnego z prawem.”;

2) w art. 48 w § 1 w pkt 5 kropkę zastępuje się średnikiem i dodaje się pkt 6 w brzmieniu:

„6) w sprawach o odszkodowanie z tytułu szkody wyrządzonej przez wydanie prawomocnego orzeczenia niezgodnego z prawem, jeżeli brał udział w wydaniu tego orzeczenia.”;

3) w art. 3982 § 1 otrzymuje brzmienie:

„§ 1. Skarga kasacyjna jest niedopuszczalna w sprawach o prawa majątkowe, w których wartość przedmiotu zaskarżenia jest niższa niż pięćdziesiąt tysięcy złotych, w sprawach gospodarczych – niższa niż siedemdziesiąt pięć tysięcy złotych, a w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych – niższa niż dziesięć tysięcy złotych. Jednakże w sprawach z zakresu ubezpieczeń społecznych skarga kasacyjna przysługuje niezależnie od wartości przedmiotu zaskarżenia w sprawach o przyznanie i o wstrzymanie emerytury lub renty oraz o objęcie obowiązkiem ubezpieczenia społecznego. Skarga kasacyjna przysługuje niezależnie od wartości przedmiotu zaskarżenia także w sprawach o odszkodowanie z tytułu szkody wyrządzonej przez wydanie prawomocnego orzeczenia niezgodnego z prawem.”;

4) art. 4241 otrzymuje brzmienie:

„Art. 4241. § 1. Można żądać stwierdzenia niezgodności z prawem prawomocnego wyroku sądu drugiej instancji kończącego postępowanie w sprawie, jeżeli przez jego wydanie stronie została wyrządzona szkoda, a zmiana lub uchylenie tego wyroku w drodze przysługujących stronie środków prawnych nie było i nie jest możliwe.

§ 2. W wyjątkowych wypadkach, gdy niezgodność z prawem wynika z naruszenia podstawowych zasad porządku prawnego lub konstytucyjnych wolności albo praw człowieka i obywatela, można także żądać stwierdzenia niezgodności z prawem prawomocnego wyroku sądu pierwszej lub drugiej instancji kończącego postępowanie w sprawie, jeżeli strona nie skorzystała z przysługujących jej środków prawnych, chyba że jest możliwa zmiana lub uchylenie wyroku w drodze innych przysługujących stronie środków prawnych.”;

5) po art. 4241 dodaje się art. 4241a w brzmieniu:

„Art. 4241a. § 1. Od wyroków sądu drugiej instancji, od których wniesiono skargę kasacyjną, oraz od orzeczeń Sądu Najwyższego skarga nie przysługuje.

§ 2. Orzeczenie Sądu Najwyższego wydane na skutek wniesienia skargi kasacyjnej traktuje się jak orzeczenie wydane w postępowaniu wywołanym wniesieniem skargi.

§ 3. W wypadkach, w których skarga nie przysługuje, odszkodowania z tytułu szkody wyrządzonej przez wydanie prawomoc­nego orzeczenia niezgodnego z prawem można domagać się bez uprzedniego stwierdzenia niezgodności orzeczenia z prawem w postępowaniu ze skargi, chyba że strona nie skorzystała z przysługujących jej środków prawnych.”;

6) art. 42424244 otrzymują brzmienie:

„Art. 4242. W wypadkach określonych w art. 4241 skargę może wnieść także Prokurator Generalny, jeżeli niezgodność wyroku z prawem wynika z naruszenia podstawowych zasad porządku prawnego, albo Rzecznik Praw Obywatelskich, jeżeli niezgodność wyroku z prawem wynika z naruszenia konstytucyjnych wolności albo praw człowieka i obywatela.

Art. 4243. Od tego samego wyroku strona może wnieść tylko jedną skargę.

Art. 4244. Skargę można oprzeć na podstawie naruszeń prawa materialnego lub przepisów postępowania, które spowodowały niezgodność wyroku z prawem, gdy przez jego wydanie stronie została wyrządzona szkoda. Podstawą skargi nie mogą być jednak zarzuty dotyczące ustalenia faktów lub oceny dowodów.”;

7) w art. 4245 § 1 otrzymuje brzmienie:

„§ 1. Skarga powinna zawierać:

1) oznaczenie wyroku, od którego jest wniesiona, ze wskazaniem, czy jest on zaskarżony w całości lub w części,

2) przytoczenie jej podstaw oraz ich uzasadnienie,

3) wskazanie przepisu prawa, z którym zaskarżony wyrok jest niezgodny,

4) uprawdopodobnienie wyrządzenia szkody, spowodowanej przez wydanie wyroku, którego skarga dotyczy,

5) wykazanie, że wzruszenie zaskarżonego wyroku w drodze innych środków prawnych nie było i nie jest możliwe, a ponadto – gdy skargę wniesiono, stosując art. 4241 § 2 – że występuje wyjątkowy wypadek uzasadniający wniesienie skargi,

6) wniosek o stwierdzenie niezgodności wyroku z prawem.”;

8) w art. 4246 § 1 otrzymuje brzmienie:

„§ 1. Skargę wnosi się do sądu, który wydał zaskarżony wyrok, w terminie dwóch lat od dnia jego uprawomocnienia się.”;

9) w art. 4248 § 2 otrzymuje brzmienie:

„§ 2. Skarga podlega także odrzuceniu, jeżeli zmiana zaskarżonego wyroku w drodze innych środków prawnych była lub jest możliwa albo jeżeli nie zachodzi wyjątek, o którym mowa w art. 4241 § 2.”;

10) art. 42411 otrzymuje brzmienie:

„Art. 42411. § 1. Sąd Najwyższy oddala skargę w razie braku podstawy do stwierdzenia, że zaskarżony wyrok jest niezgodny z prawem.

§ 2. Uwzględniając skargę, Sąd Najwyższy stwierdza, że wyrok jest w zaskarżonym zakresie niezgodny z prawem.

§ 3. Jeżeli w chwili orzekania sprawa ze względu na osobę nie podlegała orzecznictwu sądów polskich albo w sprawie droga sądowa była niedopuszczalna, Sąd Najwyższy – stwierdzając niezgodność wyroku z prawem – uchyla zaskarżony wyrok oraz wyrok sądu pierwszej instancji i odrzuca pozew albo umarza postępowanie.”;

11) po art. 5191 dodaje się art. 5192 w brzmieniu:

„Art. 5192. § 1. Można żądać stwierdzenia niezgodności z prawem prawomocnego postanowienia co do istoty sprawy sądu drugiej instancji kończącego postępowanie w sprawie, jeżeli przez jego wydanie stronie została wyrządzona szkoda, a zmiana lub uchylenie tego postanowienia w drodze przysługujących stronie środków prawnych nie było i nie jest możliwe.

§ 2. W wyjątkowych wypadkach, gdy niezgodność z prawem wynika z naru­szenia podstawowych zasad porządku prawnego lub konstytucyjnych wolności albo praw człowieka i obywatela, można także żądać stwierdzenia niezgodności z prawem prawomocnego postanowienia co do istoty sprawy sądu pierwszej lub drugiej instancji kończącego postępowanie w sprawie, jeżeli strona nie skorzystała z przysługujących jej środków prawnych, chyba że jest możliwa zmiana lub uchylenie postanowienia w drodze innych przysługujących stronie środków prawnych.”;

12) w art. 7674 dodaje się § 3 w brzmieniu:

„§ 3. W sprawach egzekucyjnych skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia nie przysługuje.”;

13) w art. 11481 § 3 otrzymuje brzmienie:

„§ 3. Na postanowienie sądu okręgowego w przedmiocie ustalenia przysługuje zażalenie, a od postanowienia sądu apelacyjnego – skarga kasacyjna; można także żądać wznowienia postępowania, które zostało zakończone prawomocnym postanowieniem w przedmiocie ustalenia, oraz stwierdzenia niezgodności z prawem prawomocnego postanowienia wydanego w tym przedmiocie.”;

14) w art. 11511 § 3 otrzymuje brzmienie:

„§ 3. Na postanowienie sądu okręgowego w przedmiocie nadania klauzuli wykonalności służy zażalenie, a od postanowienia sądu apelacyjnego – skarga kasacyjna; można także żądać wznowienia postępowania, które zostało zakończone prawomocnym postanowieniem w przedmiocie nadania klauzuli wykonalności, oraz stwierdzenia niezgodności z prawem prawomocnego postanowienia wydanego w tym przedmiocie. Przepisu art. 795 § 2 nie stosuje się.”;

15) w art. 1214 § 2 otrzymuje brzmienie:

„§ 2. Sąd stwierdza wykonalność wyroku sądu polubownego lub ugody przed nim zawartej, nadających się do wykonania w drodze egzekucji, nadając im klauzulę wykonalności. Na postanowienie sądu przysługuje zażalenie.”;

16) w art. 1215 dodaje się § 3 w brzmieniu:

„§ 3. Od postanowienia sądu drugiej instancji w przedmiocie uznania albo stwierdzenia wykonalności wyroku sądu polubownego wydanego za granicą lub ugody zawartej przed sądem polubownym za granicą przysługuje skarga kasacyjna; można także żądać wznowienia postępowania zakończonego prawomocnym postanowieniem w przedmiocie uznania lub stwierdzenia wykonalności oraz stwierdzenia niezgodności z prawem prawomocnego postanowienia wydanego w tym przedmiocie.”.

Art. 3.

W ustawie z dnia 28 lutego 2003 r. – Prawo upadłościowe i naprawcze (Dz. U. z 2009 r. Nr 175, poz. 1361 i Nr 191, poz. 1484) wprowadza się następujące zmiany:

1) w art. 33 dodaje się ust. 3 w brzmieniu:

„3. Skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia jest niedopuszczalna.”;

2) dotychczasowe brzmienie art. 223 oznacza się jako ust. 1 i dodaje się ust. 2 w brzmieniu:

„2. Skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia jest niedopuszczalna.”.

Art. 4.

1. Przepis art. 4171 § 2 kodeksu cywilnego w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą ma zastosowanie do orzeczeń, które uprawomocniły się od dnia 17 października 1997 r.

2. Termin przedawnienia roszczenia o naprawienie szkody wyrządzonej wydaniem prawomocnego orzeczenia niezgodnego z prawem, które uprawomocniło się po dniu 17 października 1997 r. a przed dniem 1 września 2004 r., nie rozpoczyna biegu przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy.

3. Od orzeczeń, które uprawomocniły się w okresie od dnia 17 października 1997 r. do dnia 1 września 2004 r., skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia może być wniesiona w terminie 2 lat od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy.

Art. 5.

Ustawa wchodzi w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia.

MARSZAŁEK SEJMU

/ - / Bronisław Komorowski



[1]) Zmiany wymienionej ustawy zostały ogłoszone w Dz. U. z 1971 r. Nr 27, poz. 252, z 1976 r. Nr 19, poz. 122, z 1982 r. Nr 11, poz. 81, Nr 19, poz. 147 i Nr 30, poz. 210, z 1984 r. Nr 45, poz. 242, z 1985 r. Nr 22, poz. 99, z 1989 r. Nr 3, poz. 11, z 1990 r. Nr 34, poz. 198, Nr 55, poz. 321 i Nr 79, poz. 464, z 1991 r. Nr 107, poz. 464 i Nr 115, poz. 496, z 1993 r. Nr 17, poz. 78, z 1994 r. Nr 27, poz. 96, Nr 85, poz. 388 i Nr 105, poz. 509, z 1995 r. Nr 83, poz. 417, z 1996 r. Nr 114, poz. 542, Nr 139, poz. 646 i Nr 149, poz. 703, z 1997 r. Nr 43, poz. 272, Nr 115, poz. 741, Nr 117, poz. 751 i Nr 157, poz. 1040, z 1998 r. Nr 106, poz. 668 i Nr 117, poz. 758, z 1999 r. Nr 52, poz. 532, z 2000 r. Nr 22, poz. 271, Nr 74, poz. 855 i 857, Nr 88, poz. 983 i Nr 114, poz. 1191, z 2001 r. Nr 11, poz. 91, Nr 71, poz. 733, Nr 130, poz. 1450 i Nr 145, poz. 1638, z 2002 r. Nr 113, poz. 984 i Nr 141, poz. 1176, z 2003 r. Nr 49, poz. 408, Nr 60, poz. 535, Nr 64, poz. 592 i Nr 124, poz. 1151, z 2004 r. Nr 91, poz. 870, Nr 96, poz. 959, Nr 162, poz. 1692, Nr 172, poz. 1804 i Nr 281, poz. 2783, z 2005 r. Nr 48, poz. 462, Nr 157, poz. 1316 i Nr 172, poz. 1438, z 2006 r. Nr 133, poz. 935 i Nr 164, poz. 1166, z 2007 r. Nr 80, poz. 538, Nr 82, poz. 557 i Nr 181, poz. 1287, z 2008 r. Nr 116, poz. 731, Nr 163, poz. 1012, Nr 220, poz. 1425 i 1431 i Nr 228, poz. 1506, z 2009 r. Nr 42, poz. 341, Nr 79, poz. 662 i Nr 131, poz. 1075 oraz z 2010 r. Nr 40, poz. 222.

[2]) Zmiany wymienionej ustawy zostały ogłoszone w Dz. U. z 1965 r. Nr 15, poz. 113, z 1974 r. Nr 27, poz. 157 i Nr 39, poz. 231, z 1975 r. Nr 45, poz. 234, z 1982 r. Nr 11, poz. 82 i Nr 30, poz. 210, z 1983 r. Nr 5, poz. 33, z 1984 r. Nr 45, poz. 241 i 242, z 1985 r. Nr 20, poz. 86, z 1987 r. Nr 21, poz. 123, z 1988 r. Nr 41, poz. 324, z 1989 r. Nr 4, poz. 21 i Nr 33, poz. 175, z 1990 r. Nr 14, poz. 88, Nr 34, poz. 198, Nr 53, poz. 306, Nr 55, poz. 318 i Nr 79, poz. 464, z 1991 r. Nr 7, poz. 24, Nr 22, poz. 92 i Nr 115, poz. 496, z 1993 r. Nr 12, poz. 53, z 1994 r. Nr 105, poz. 509, z 1995 r. Nr 83, poz. 417 i Nr 141, poz. 692, z 1996 r. Nr 24, poz. 110, Nr 43, poz. 189, Nr 73, poz. 350 i Nr 149, poz. 703, z 1997 r. Nr 43, poz. 270, Nr 54, poz. 348, Nr 75, poz. 471, Nr 102, poz. 643, Nr 117, poz. 752, Nr 121, poz. 769 i 770, Nr 133, poz. 882, Nr 139, poz. 934, Nr 140, poz. 940 i Nr 141, poz. 944, z 1998 r. Nr 106, poz. 668 i Nr 117, poz. 757, z 1999 r. Nr 52, poz. 532, z 2000 r. Nr 22, poz. 269 i 271, Nr 48, poz. 552 i 554, Nr 55, poz. 665, Nr 73, poz. 852, Nr 94, poz. 1037, Nr 114, poz. 1191 i Nr 122, poz. 1314, 1319 i 1322, z 2001 r. Nr 4, poz. 27, Nr 49, poz. 508, Nr 63, poz. 635, Nr 98, poz. 1069, 1070 i 1071, Nr 123, poz. 1353, Nr 125, poz. 1368 i Nr 138, poz. 1546, z 2002 r. Nr 25, poz. 253, Nr 26, poz. 265, Nr 74, poz. 676, Nr 84, poz. 764, Nr 126, poz. 1069 i 1070, Nr 129, poz. 1102, Nr 153, poz. 1271, Nr 219, poz. 1849 i Nr 240, poz. 2058, z 2003 r. Nr 41, poz. 360, Nr 42, poz. 363, Nr 60, poz. 535, Nr 109, poz. 1035, Nr 119, poz. 1121, Nr 130, poz. 1188, Nr 139, poz. 1323, Nr 199, poz. 1939 i Nr 228, poz. 2255, z 2004 r. Nr 9, poz. 75, Nr 11, poz. 101, Nr 68, poz. 623, Nr 91, poz. 871, Nr 93, poz. 891, Nr 121, poz. 1264, Nr 162, poz. 1691, Nr 169, poz. 1783, Nr 172, poz. 1804, Nr 204, poz. 2091, Nr 210, poz. 2135, Nr 236, poz. 2356 i Nr 237, poz. 2384, z 2005 r. Nr 13, poz. 98, Nr 22, poz. 185, Nr 86, poz. 732, Nr 122, poz. 1024, Nr 143, poz. 1199, Nr 150, poz. 1239, Nr 167, poz. 1398, Nr 169, poz. 1413 i 1417, Nr 172, poz. 1438, Nr 178, poz. 1478, Nr 183, poz. 1538 i Nr 267, poz. 2258, z 2006 r. Nr 12, poz. 66, Nr 66, poz. 466, Nr 104, poz. 708 i 711, Nr 186, poz. 1379, Nr 208, poz. 1537 i 1540, Nr 226, poz. 1656 i Nr 235, poz. 1699, z 2007 r. Nr 7, poz. 58, Nr 47, poz. 319, Nr 50, poz. 331, Nr 61, poz. 418, Nr 99, poz. 662, Nr 106, poz. 731, Nr 112, poz. 766 i 769, Nr 115, poz. 794, Nr 121, poz. 831, Nr 123, poz. 849, Nr 176, poz. 1243, Nr 181, poz. 1287, Nr 192, poz. 1378 i Nr 247, poz. 1845, z 2008 r. Nr 59, poz. 367, Nr 96, poz. 609 i 619, Nr 110, poz. 706, Nr 116, poz. 731, Nr 119, poz. 772, Nr 120, poz. 779, Nr 122, poz. 796, Nr 171, poz. 1056, Nr 220, poz. 1431, Nr 228, poz. 1057, Nr 231, poz. 1547 i Nr 234, poz. 1571 oraz z 2009 r. Nr 26, poz. 156, Nr 67, poz. 571, Nr 69, poz. 592 i 593, Nr 131, poz. 1075, Nr 179, poz. 1395 i Nr 216, poz. 1676 oraz z 2010 r. Nr 3, poz. 13, Nr 7, poz. 45 i Nr 40, poz. 229.

sobota, 19 czerwca 2010

czwartek, 17 czerwca 2010

Randka Komorowskiego z Szymborską. Kraków 17 czerwca 2010








dobrze, ze zdążył, bo to już wiekowa Pani (2 lipca 1923) tak jak Jaruzelski (6 lipca 1923)

środa, 16 czerwca 2010

Jarek Kaczyński w młodości miał laskę!


Szczere wyznanie Jarosława Kaczyńskiego:

– Mówię to raz i nie chcę do tego wracać: byłem w młodości zaangażowany emocjonalnie. To się skończyło rozstaniem. Większość moich znajomych miała już wtedy rodziny, bo w tamtych czasach ludzie szybciej decydowali się na małżeństwo. Mogę tylko powiedzieć, że jestem z tą osobą w rzadkich, ale ciepłych kontaktach po dziś dzień.
Elżbieta Jakubiak:

Wiem, że rozstał się z wybranką serca, bo jej ojciec był przeciwny temu związkowi, nie chciał, żeby się spotykali. Ale więcej nie chciał na ten temat Jarosław Kaczyński nie chciał rozmawiać.
Matka Jadwiga Kaczyńska:

- Kiedyś bardzo chciałam, żeby założył rodzinę, ciągle śniły mi się suknie ślubne. Miałam nawet wrażenie, że była taka pani... Ale nie pewna posłanka, o której pisały media, tylko pani muzykolog.
Hanna Foltyn-Kubicka, znajoma rodziny Kaczyńskich:

– Znam Jarosława od 30 lat. Wiem, że raz był bardzo zakochany. Miał też związki z kobietami bardziej lub mniej udane. Ale już 10 lat temu powiedział mi: Hanka, ja to już się nie ożenię. Przecież człowiek w tym wieku ma już swoje przyzwyczajenia i ciężko byłoby je zmienić.
I raz jeszcze Jarosław:
– Miałem rodzinę, przyjaciół. To mnie satysfakcjonowało emocjonalnie. Teraz zostali przyjaciele, którzy są wspaniali, wspierający, niezwykle serdeczni. Nie czuję się sam – przyznaje w wywiadzie.
gala.pl

niedziela, 13 czerwca 2010

ONANIZM POLSKI, Mariusz Szczygieł (1993)

Gazeta Wyborcza - 17/07/1993

Do lekarza zgłaszają się uczniowie, którzy czują się zboczeni po przeczytaniu szkolnego podręcznika. Czyżby wracał onanistyczny kompleks, z którego podobno społeczeństwo uleczyło się w dwóch ostatnich dekadach?

W ostatnim czasie pojawiły się w Polsce amerykańskie książki namawiające społeczeństwo, żeby się onanizowało.

Amerykański poradnik dla kobiet w rozdziale "O różnych rodzajach tarcia" zachęca: "Możesz się masturbować aż do granicy omdlenia, aż będziesz sina na twarzy". Poradnik dla mężczyzn w rozdziale "Co masz najcenniejszego i jak to działa" radzi, w jaki sposób trzymać penisa w dłoni i jak trzymać go świadomie.

1. Jestem w porządku niezależnie od tego, czy się onanizuję czy nie.

Onanizuje się 28 proc. dorosłych kobiet i 64 proc. dorosłych mężczyzn. Młodzież męska onanizuje się niemal w całości, żeńska - niemal w połowie i jest to przejściowa forma w rozwoju psychoseksualnym - ustalił autor najnowszego raportu o zachowaniach erotycznych Polaków Zbigniew Lew-Starowicz ("Seks w kulturach świata", "Seks w religiach świata", "Seks partnerski", "seks nietypowy", "Seks dla każdego", "Ostre seksualne stany lękowe").

Profesor Lew-Starowicz mówi, że od czasu, kiedy 25 lat temu zaczynał pracę, uświadomienie społeczne poszło tak daleko, że zaczyna zanikać w ludziach kompleks onanistyczny; zmniejszyła się więc liczba konfliktów wewnętrznych, stanów psychotycznych i nerwic z tego powodu.

Stosuje się nawet terapię onanizmem - u kobiet leczy się nim pochwicę, zaburzenia orgazmu, u mężczyzn trening masturbacyjny zalecany jest w uszkodzeniach rdzenia kręgowego i po zawale serca; nikt już nie wmawia nastolatkom: "Onanizujesz się, więc nie jesteś w pełni człowiekiem".

Profesor Lew-Starowicz sądził, że w latach 90. przyjdzie mu już tylko wyciągać ludzi z masturbacji patologicznej, nietypowej, niebezpiecznej dla zdrowia. Aż ostatnio przyszedł 19-letni mężczyzna: "Robię to już tylko raz w tygodniu, czy jeszcze jestem zboczony?". Potem przyszli następni. Wyjawili, że czują niepokój po lekturze szkolnej książki pt. "Zanim wybierzesz", autorstwa trzech małżeństw, które nie są lekarzami.

Książka podsuwa nastolatkom ciekawe ćwiczenie - jak przeczekać i nie ulec pokusie wzięcia członka do ręki, w sytuacji, gdy przez najbliższe lata nie można współżyć z dziewczyną.

Potem następują odpowiednie sugestie.

Onanizujący się uczeń czyta, że jest "na liście przegranych"; jeśli będzie nadal uprawiał samogwałt, czeka go "życie w ciągłym poczuciu zniewolenia", "deformacja popędu", "zaburzenia w kontaktach z płcią odmienną", "może rozwinąć się w nim orientacja homoseksualna", odniesie "szkodę na własnej osobowości", "pojawi się niemożność, aby uczyć się czekać na cokolwiek", "spadnie zdolność opanowania frustracji". Ostatecznie w przyszłym małżeństwie "może dojść do zaburzeń we współżyciu".

Książkę wydano w 1993 roku i decyzją MEN (108/92) została zalecona do użytku szkolnego na poziomie szkoły ponadpodstawowej. Profesor Starowicz przedstawił ministerstwu swoją druzgocącą o niej opinię. Uważa, że reakcje jego kilku młodych pacjentów po lekturze to renesans kompleksu onanistycznego, za czym może nadejść masturbacyjna psychoza.

W "Problemach współczesnego erotyzmu" Kinga Wiśniewska-Roszkowska, seksuolog katolicki, pyta: "Jak ukształtuje się charakter, siła woli, postawa życiowa i stosunek do erotyzmu u człowieka, który już jako dziecko nauczył się bezwolnie ulegać cielesnym pożądaniom, dochodząc do przekonania, że najwyższą zasadą jest własna egoistyczna przyjemność? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista, zdumiewające jest jednak, że pobłażliwi dla onanizmu autorzy tej głębokiej moralnej szkodliwości nie dostrzegają".

- Wszystko to, o co ta pani się lęka, ukształtuje się zupełnie normalnie - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz. - Gdyby wierzyć Kindze Wiśniewskiej-Roszkowskiej, mielibyśmy w swym otoczeniu 90 procent patologicznych mężczyzn, bo tylu onanizuje się od dziesięcioleci. Kindze Wiśniewskiej-Roszkowskiej wydaje się, że świat stoi na seksie i stąd jej obawy.

2. Nie ma absolutnie nic złego w masturbacji i badaniu swojego ciała. To jest jak najbardziej w porządku - onanizować się i badać swoje ciało.

W wolnych chwilach Polskę przemierza 23-letni mężczyzna - Artur "Cezar" Krasicki, który kolportuje "Manifest Onanistyczny WAL, PÓKIŚ MŁODY": "Niech wokół walenia konia zacznie się wreszcie dziać głośno. To naturalna sprawa, tak samo jak jedzenie i spanie. (...) Jeśli zaczniemy mówić o masturbacji zupełnie swobodnie, niejeden i niejedna z nas nie będzie wpadać w niepotrzebne kompleksy. Stąd też potrzeba takiej organizacji jak >>Wal, pókiś młody<<.(...) >>Wolne ręce i nic więcej<< - to główne hasło onanistów. (...) Kochając siebie, możemy kochać innych. Nie szkodzimy nikomu. W czasach walki z AIDS to właśnie trzepanie kapucyna jest najbezpieczniejszą formą seksu. Poza tym masturbacja jest najzdrowszą ucieczką przed światem. Nie alkohol, nie marihuana, lecz właśnie machanie rączkami. Tak więc walmy. Póki młodość w nas. Cezar".

W akademiku Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze Manifest kolportował leader zespołu rockowego "Bruno Wątpliwy"; na Uniwersytecie Jagiellońskim Manifest rozwieszał redaktor naczelny pisma anarchistyczno-literackiego "Piątek Wieczorem"; w gdańskiej AWF akcję propagowała Marzena Formella z I roku. (- Ludzie brali manifest - opowiada - i mówili: "chory facet", ale od razu odbijali sobie na ksero. Bo człowiek patrzy, czyta. I szok! A dopiero potem przychodzi refleksja).

Sam "Cezar" odczytywał manifest na koncertach rockowych: - Życie nie pieści - zaczynał. - Więc popieść się sam.

"Cezar" przyjechał do Warszawy z Przemyśla, skończył tam liceum ekonomiczne. Nosi czarną skórzaną kurtkę, a w lewym uchu - trzy kolczyki. Ma talent, więc zatrudniono go w dwóch pismach erotycznych do pisania felietonów. Najpierw spał w sekretariacie redakcji na materacu, teraz za felietony wynajął kawalerkę. Został onanistą, gdyż rodzice nigdzie go nie puszczali, nie mógł nawet grać z kolegami w piłkę. Chodził na treningi, mówiąc, że chodzi na różaniec. Do 17. roku życia nie pozwalali mu oglądać filmów po dzienniku. Siedział zamknięty w pokoju i miał się uczyć. - Dlatego energię wypuściłem w postaci nasiennej - opowiada.

3. Skoro podchodzę do tego realistycznie, nie muszę czuć się winna z powodu masturbacji, gdyż jest to normalna część mego rozwoju seksualnego.

Onanizm ma synonimy, ale brzydkie: "ipsacja", "samogwałt", "masturbacja", "onania", "samieństwo"... (Powtórzmy sobie na głos odmianę "masturbacji" przez osoby: "ja masturbuję się, ty masturbujesz się... itd. lub: "ja uprawiam ipsację, ty...", a uświadomimy sobie obrzydliwość języka). Najpowszechniejsza nazwa to onanizm - wzięła się od bohatera z Księgi Rodzaju - Onana. Powstają jednak wątpliwości.

Pierworodny syn Judy Er czynił zło, dlatego Pan pozbawił go życia. Juda nakazał więc drugiemu synowi, imieniem Onan, by obcował z żoną swego brata i dał jej potomstwo. Pierworodny, którego urodzi wdowa, zostanie uznany za syna zmarłego brata i jego imię nie zostanie wymazane w Izraelu. Onan wiedział, że potomstwo nie będzie należało do niego, więc "ilekroć obcował z żoną brata swego, niszczył nasienie swoje, wylewając je na ziemię, aby nie wzbudzić potomstwa bratu swemu" (Księga Rodzaju 38,9).

Jak widać, nie ma tu w ogóle mowy o masturbacji. Onan miał stosunek przerywany, by nie zapłodnić bratowej.

- Rzeczywiście autorzy utożsamiają bezmyślnie Onana z samogwałtem - mówi biblista, ksiądz Michał Czajkowski. - Uznajmy jednak - radzi pojednawczo - że onanizm to szersze pojęcie i oznacza też stosunek przerywany. A może zadzwoni pan do jakiegoś księdza moralisty?

- Od strony moralnej samogwałt i stosunek przerywany jest tym samym, choć może z punktu widzenia praktyki to inaczej wygląda - mówi moralista, dr hab. ksiądz Paweł Góralczyk. - Podciąga się grzech Onana pod masturbację, bo oba nie prowadzą do płodności. Nie ma tu owego najważniejszego znaku zbliżenia małżeńskiego.

4. Dzięki masturbacji mogę nauczyć się cieszyć swoim ciałem; jest to zabawne i przyjemne.

F.E.Bilz, lekarz:

"Samogwałt należy do dziedziny cielesnych występków i polega na nienaturalnym zaspokajaniu popędu płciowego, przez co zwyrodnienie i zupełne zrujnowanie następuje.

Oznaki tego przestępku są następujące: zamknięte usposobienie, nieukontentowanie i niechęć do zabawy i pracy. Dzieci takie lub młodzieńcy unikają obcego badania, przebywają chętnie na samotnych miejscach, np. w komórce, leżą chętnie w łóżku nie śpiąc, trzymając ręce pod pierzyną, a we śnie zawsze przy częściach płciowych. Tak samo chodzą też chętnie na ustęp.

Po opuszczeniu takich samotnych miejsc wyglądają rozdrażnieni z zaczerwienionym obliczem, osobliwem blaskiem oczu. Powoli staje się mowa zająkliwą, głos słabym, włosy bez połysku rozczepywają się na końcach i wypadają łatwo.

Skoro w dziecku przestępek ten zapadł, wtenczas trzeba mu uwagę zwrócić na niebezpieczność czynu tego, co szczególnie ojciec, wychowawca, szwagier lub wuj, lekarz lub inne osoby, przed którymi dzieci respekt mają, uczynić powinni. Podług okoliczności powinny także kary następować.

Przede wszystkim powinni rodzice na dziecko dać baczenie, nie trzeba się obawiać mozołu i kilka razy w nocy do łóżka przystąpić i pierzynę zrzucić, bez względu na to, czy śpi czy nie. Zagrożone takimi badaniami i podszukiwaniami, nie odważy się dziecko to na wykonanie swego przestępku, jeżeli jednakowoż uczyni, wtenczas wdziewa mu się bardzo grube rękawiczki bez palców, które nad ręką mocno zawiązać trzeba.

Trzeba także lekarzem zagrozić. Żaden występek nie jest na całej ziemi tak rozpowszechniony jak niniejszy, żaden tak łatwo do wykonania jak ten".

("Nowe lecznictwo przyrodnicze", Poznań 1930).

5. Dzięki masturbacji mogę dowiedzieć się, jakie techniki najskuteczniej pobudzają moje ciało, żebym mogła pokazać je swemu partnerowi seksualnemu.

- Niedawno nauczycielka poprosiła do szkoły matkę ośmioletniej dziewczynki, bo córka na lekcji, podczas odpowiedzi uprawia masturbację: stojąc, ociera się kroczem o kant stołu - opowiada dyrektor Departamentu Kształcenia Nauczycieli w MEN dr Jacek Strzemieczny. - Nauczycielka chciała, by matka coś z tym problemem zrobiła. A tu nie ma nic do zrobienia.

Dyrektor Jacek Strzemieczny, terapeuta, prowadził prywatne przedszkole związane z Polskim Towarzystwem Psychologicznym. Oto jego spostrzeżenia: - Dzieci się nie onanizują, tylko poznają własne ciało. Dorośli zaś interpretują te zachowania przez własne fantazje seksualne. Dzieci interesują się własnym ciałem bez zażenowania. Nieraz, zaniepokojone, ciężko przeżywają jakieś emocje i gdy nie mogą sobie pozwolić na płacz, nieświadomie dotykają miejsc erogennych. Rodzice z tego powodu zawstydzają dzieci i ów wstyd przykleja się potem do spraw seksu, postrzeganych jako brudne i wstydliwe. Reagowanie dorosłych na sam fakt, że chłopiec złapał się za siusiaka jest nieuzasadnione; przecież gdy dziecko ciągnie się za swój palec, nikt nie reaguje. Jeśli dla nas, rodziców, taki widok jest trudny i wstydliwy, wyjdźmy z pokoju. Wszystko to niepokoi dorosłych, głównie ze względu na ich własne napięcia. Może sami byli zawstydzani z tego powodu w dzieciństwie?

6. Im lepiej znam swoje ciało, tym łatwiej mi pokazać komuś innemu, co mi sprawia przyjemność.

Pierwsze poważne badania na temat onanizmu w Polsce przeprowadził wśród tysiąca studentów seksuolog Kazimierz Imieliński w 1960 roku: "Ciemnota panująca w naszym społeczeństwie w odniesieniu do samogwałtu jest bardzo wielka".

Aż dwie trzecie studentów było przekonanych o szkodliwości samogwałtu dla zdrowia.

Niektórzy badani uwierzyli też, że wynikiem samogwałtu są w kolejności: choroby psychiczne, nerwice, choroby weneryczne, paraliż, niepłodność, padaczka, ślepota, guzy mózgu i nowotwory.

Prawie 40 proc. młodzieży uważało, że samogwałt należy zwalczać poprzez uświadamianie, że jest szkodliwy dla zdrowia, i zastraszanie chorobami. Jednak pod wpływem strachu przestało się onanizować tylko 1,5 procent badanych. Zastraszenie spowodowało natomiast u prawie 70 proc. badanych przygnębienie i rozpacz.

"Poglądy o szkodliwości samogwałtu dla zdrowia są najbardziej rozpowszechnione w rodzinach inteligenckich i w środowiskach miejskich. Najmniej narażona na zastraszenie jest młodzież z rodzin chłopskich" - napisał po badaniu Imieliński. Badanie przeprowadził w roku, w którym na ekrany kin weszli "Krzyżacy" Aleksandra Forda, a Kennedy został 35. prezydentem USA. Dzieci badanego pokolenia właśnie studiują.

7. Daję sobie czas i przestrzeń na rozkosz i czuję się z tym dobrze.

Lipiec, tuż po egzaminach na wydział dziennikarstwa i nauk politycznych, wydział filozofii i socjologii UW. - Czy opowiedziałbyś anonimowo "Gazecie Wyborczej" o swoich przygodach związanych z onanizmem? - pytam kandydatów na studentów. - Nie od razu i na kartce - zastrzegam szybko. Dwie dziewczyny kategorycznie odmawiają. - Z takich rzeczy nie zwierzam się obcym - śmieje się atrakcyjna brunetka w mini. - Nawet między samymi dziewczynami o tym się nie rozmawia. Dziewcząt więcej już nie zaczepiam. Odmawia sześciu chłopców (- Wiesz, jestem zdenerwowany, jeszcze nie ma wyników; - Przepraszam pana, nie mam ochoty...). Sześciu obiecało, że opisze:

A.: "Matka przyłapała mnie raz w domu na gorącym uczynku i trzasnęła drzwiami. Synu, doprowadź się do porządku, krzyczała zza drzwi. Odtąd co wieczór przychodziła do pokoju, gdy zasypiałem i mówiła: Wyjmij ręce spod kołdry. Trwało to dwa lata. Pikanterii dodaje fakt, że matka jest z zawodu prokuratorem. Z kumplami o tym się rozmawia. Wymieniane są poglądy, co np. robić z pozostałością po tej przyjemnej czynności. Jeden, na przykład, przygotowuje sobie tulejkę z papieru, taki lejek jak do popcornu".

B.: "Ostatni raz byłem u spowiedzi trzy lata temu.

Ostatni!!!

Zawsze oznajmiałem księdzu: >>Robiłem nieskromne rzeczy<<>

C.: "To jest siła, której nie można odmówić. Ale wtedy czuję, że płynę, lecę, żyję. Chyba żeby wziąć pod uwagę, że ja jeszcze bardzo mało przeżyłem".

D.: "Byłem już w wojsku i tam miałem silny okres onanistyczny. Najlepsza wojskowa metoda - to onanizm na warcie. Jest spokój, żołnierz stoi w pałatce - pelerynie, która, spinana po bokach, ma otwory na włożenie rąk. Wsadza się rękę, gdyby coś, nikt nie zauważy. Kumple robili to też pod prysznicem przy wszystkich, po dwóch czy w kilku i nie prowadziło to do jakichś niepokojów, nie było odbierane jako zboczenie. Raczej - jako naturalne, powszechnie akceptowane wyładowanie. Formy te rozwinęły się w drugiej fazie służby, gdy wszyscy znali się już i byli starszeństwem, czyli >>dziadkami<<. Gdy robi się za >>kota<<, człowiek jest tak zestresowany, że nie ma czasu spojrzeć na małego i onanizm nie sprawia wielkiej przyjemności" [służba zasadnicza].

E.: "Częściej onanizuję się, gdy mam stałą partnerkę. Kiedy byłem sam, robiłem to z poczuciem przykrości, osamotnienia. Myślałem: to jest ZAMIAST, unikałem tego, miałem żal. Teraz robię bez żadnych oporów i z radością. Już nic nie jest zamiast, tylko OPRÓCZ".

F.: "Byłem w siódmej albo ósmej klasie - ze trzy razy dziennie nie dawałem sobie spokoju. Z kolegami o tym nie rozmawiałem, bo byłem nieśmiały. Kiedyś ksiądz na religii wymienił, co jest grzechem. Niepotrzebne dotykanie narządów płciowych też. Należy się z tego wyspowiadać. Onanizowałem się tak często, aż wstydziłem się do tego przyznać. Sądziłem, że ksiądz mógłby mnie wziąć za nienormalnego z powodu mojej częstotliwości. Ale przyszło Boże Narodzenie, mama wygnała mnie do spowiedzi. Wyznałem wszystko, prócz samogwałtu. Wróciłem do domu i mama poprosiła, coś w tym stylu: Pocałuj mamusię, jesteś taki oczyszczony. Natychmiast zrobiło mi się gorąco, bo oczyszczony nie byłem. Minęła może godzina, mama poszła piec ciasto do ciotki. Ściągnąłem obraz ze ściany, postawiłem na wersalce, uklękłem, oparłem się o wersalkę, odmówiłem jakieś modlitwy z książeczki, przeprosiłem Chrystusa, uszczknąłem kawałek świątecznego opłatka i poczułem się strasznie lekko. Jakoś przed samym Bogiem mniej się wstydziłem. Jakaś łezka się wycisnęła. Dodam, że przedtem zrobiłem sobie jeszcze >>szybki raz<<>

8. Skoro już wiem, jaka jest prawda w tej sprawie, przestałam się czuć winna, że dawniej się onanizowałam.

Czy samogwałt jest grzechem?

"Kościół, jak wiadomo, uważa onanizm za grzech nieczysty, ciężki, a nawet śmiertelny" - przypomina Kinga Wiśniewska-Roszkowska, seksuolog katolicki. Natomiast ksiądz Włodzimierz Okoński (od 29 lat kapłan, od 40 lat lekarz) radzi: "Nie uważaj się z tego powodu za żadnego grzesznika odrzuconego przez Boga".

Ksiądz Okoński w swych książkach zapewnia młodych ludzi: "Chrystus ciebie miłuje, jakim jesteś"; sugeruje: "Odrzuć ciągłe trwanie w lęku przed karami Bożymi", "Zostaw problem samogwałtu na boku wobec innych spraw"; ksiądz radzi też, by w okresie tego nałogu jak najczęściej przystępować do komunii świętej.

Kinga Wiśniewska-Roszkowska pisze w swych publikacjach, by księdzu Okońskiemu nie wierzyć; onanistów nazywa "odstępcami od porządku moralnego", ubolewa, że katoliccy publicyści w tematyce samogwałtu się zagubili, zaś "cała erotyczna etyka stoczy się na dno permisywnej swobody".

Jednak nowy katechizm katolicki (paragraf 2352), opublikowany przez Watykan pod koniec 1992 roku, w nowy sposób spogląda na samogwałt.

Podkreśla, by osądzając onanistę zdać sobie sprawę z niedojrzałości uczuciowej, siły utrwalonych przyzwyczajeń, stanu niepokoju, prowadzącego do masturbacji i innych czynników psychicznych, "które mogą zmniejszyć, a nawet zetrzeć winę moralną".

9. Nie ma też nic złego w onanizowaniu się w obecności partnera.

Archiwum "Cezara" jest imponujące: w małym kalendarzyku wynotował dziesiątki liczb; oznaczają strony, na których przeróżni pisarze skrobnęli coś pozytywnego o masturbacji: Konwicki, Henry Miller, Kundera, Gombrowicz, Wolkers, Dostojewski... (Dostojewskiego sprawdzam i niczego nie zauważam, ale "Cezar" widzi. Widzi "pewne onanistyczne znaczenia przenośne").

Najczęściej o masturbacji wspominał Amerykanin Philip Roth - autor słynnego "Kompleksu Portnoya" z 1967 r., powieści o cierpieniach chłopca wychowywanego w mieszczańskiej rodzinie żydowskiej, który przeciwstawia się światu - obsesyjnie się onanizując. Każdy, kto "Kompleks" czytał, wspomni scenę, gdy Portnoy onanizuje się za słupem ogłoszeniowym wołową wątróbką. Milan Kundera napisał, że Roth jest wielkim historykiem współczesnego erotyzmu. Największym marzeniem "Cezara" jest spędzić z Rothem Sylwestra 2000.

"Onaniści wszystkich krajów, łączcie się" - tak zaczyna się książka Artura "Cezara" Krasickiego pt. "Wal, pókiś młody", która ukaże się jeszcze tego lata.

W "Wal, pókiś młody" bohater przyznaje, że "jest bojownikiem o wolny onanizm", ale i "niewolnikiem własnego kutasa". "Cezar" opowiada o swoim samogwałcie na przystanku autobusowym, na lekcji matematyki, w przedziale kolejowym, o masturbacji popielniczką i abażurem... By wyrazić swój stosunek do świata, autor onanizował się na dachu wieżowca. Opowieść jest lekko zwulgaryzowana (gdy "Cezar" pokazał kiedyś swą twórczość Hannie Krall, pisarka spytała: "Czy słowa >>kurwa<<>

W listach od fanów "Cezara", jakie nadchodzą do erotycznych czasopism, ludzie nazywają go "Królem Onanistów", "Wielkim Masturbatorem", "Wodzem technik onanistycznych", "Wezyrem Najdłuższych Wytrysków". Listy z poparciem przysłał mu prezenter radiowy i architekt ogrodów, ale głównie piszą żołnierze i studenci. "Cezar" musiał wydać już 180 tys. zł na serię zdjęć, które podpisuje wielbicielom. Poeta i dawny działacz podziemia Mirek Witkowski uważa cały "Cezarowy" ruch za intelektualizm cielesny. Jeśli wziąć pod uwagę ich negatywny stosunek do kultury dominującej, ich wspólne tworzenie własnego słownika onanistycznego (wyrażenie najłagodniejsze: "złocić batona") - można wręcz mówić o początkach nowej młodzieżowej subkultury. Tylko Andrzej J., polonista, radzi "Cezarowi", by "napisał coś o porządnym rżnięciu, a nie o dziecinnej zabawie ze swoim ptaszkiem".

10. Zasługuję na rozkosz, jaką daje masturbacja.

"Twój Manifest - to wspaniały i ostatni cios zadany zdychającej hipokryzji" - napisał do "Cezara" z Paryża polski reżyser Walerian Borowczyk; ("Dzieje grzechu", "Opowieści niemoralne"; niektórzy piszą, że rewolucji seksualnej w kinie połowy lat 70. dokonali Pasolini, Bertolucci i właśnie Borowczyk). "Cezar" poprosił reżysera o refleksję do książki, ale nadeszła, gdy książka została oddana do druku.

"(...) Masz rację - pisze W.B. - że w moich filmach często przewija się motyw masturbacji. Może to za mało (...) ale filmy poświęcone wyłącznie masturbacji już zostały zrobione. Jako przewodniczący jury, powołanego przez Króla Belgów (sic!) dla przyznania nagrody najlepszym filmom eksperymentalnym (...) zaproponowałem siedmiogodzinny film Amerykanina Stana Brackage. Nic, tylko siedem godzin masturbacji przed lustrem! Również Stan Brackage był w tym filmie jedynym aktorem. Prawdziwy film autorski. Otrzymał jednomyślnie królewskie odznaczenie.

Wracając do Manifestu: mam kilka zastrzeżeń. Zwrot tyle męski, co okrutny - >>walenie konia<< - jest co prawda szeroko i od stuleci przez Polaków używany, ale należy mimo wszystko zaniechać znęcania się, choćby nawet słownie, nad tym zwierzęciem. Czyż nie lepiej konia głaskać, dosiadać, niż nawoływać do bicia go? (...)

W filmie >>Opowieści niemoralne<<>

15.06.93. Walerian Borowczyk".

Paweł, 42 lata, pogodził się ze swym onanizmem, choć cień niepokoju z młodszych lat pozostał. Uważa jednak, że autoerotyzm to nie to samo, co miłość z drugim człowiekiem. "Onanizm jest miły, ale płaski, jednowymiarowy, w tę i z powrotem plus myśl o jakimś raczej abstrakcyjnym cycku czy luźne fantazje seksualne. Prawdziwy seks to magia, zapomnienie, przestrzeń, po której podróżujemy razem, to tajemnica, czasem wielka zabawa, czasem coś bardzo poważnego. Nawet jeżeli po prostu onanizujemy się nawzajem, spycha to nas na krawędzie rzeczywistości. A onanizm >>solo<<>

11. Inni są zadowoleni z tego, że sprawiam sobie przyjemność.

Graham Masterton, wydawca "Penthouse'a", w książce "Magia seksu" - do kobiet polskich, w 200 tysiącach egzemplarzy: "Większość nadal boryka się z faktem powszechniejszej akceptacji masturbacji. Nagle okazuje się, że nie ma nic złego w głośnym przyznawaniu się do zabawy ze sobą w wieku dojrzewania; można też z jeszcze większym spokojem wyznać otwarcie, że robi się to n a d a l.

Masterton proponuje kobietom m.in.: by przylgnęły sromem do narożnika pralki automatycznej podczas wirowania na pełnych obrotach albo nosiły przez cały dzień w pochwie odpowiednio przycięty ogórek, podtrzymując obcisłymi majteczkami.

Sondra Ray, amerykańska pielęgniarka, która prowadziła wykłady z oświaty zdrowotnej dla dzieci w peruwiańskich Andach, zaleca technikę afirmacji - zaszczepiania w swojej głowie pozytywnych myśli. Myśl należy sformułować i systematycznie przepisywać po 10, 20 razy dziennie, można powtarzać ją na głos do lustra albo słuchać uporczywie z magnetofonu - wywrze to wpływ na psychikę, wymaże stare myślowe schematy i spowoduje, że życie ułoży się lepiej.

Ostatnia pozytywna myśl dotycząca onanizmu, którą należy z uporem "afirmować", brzmi tak:

12. Mam prawo cieszyć się własnymi narządami płciowymi.

Źródła:

Magdalena Grabowska i Wiesław Grabowski, Anna Niemyska i Marek Niemyski, Mariola Wołochowicz i Piotr Wołochowicz, "Zanim wybierzesz", AND, Warszawa 1993.
Kazimierz Imieliński, "Zagadnienia samogwałtu w świetle poglądów starszej młodzieży", PZWL, Warszawa 1963.
Graham Masterton, "Magia seksu", tłum. Jacek Ławicki, Rebis, Warszawa 1992.
Graham Masterton, "Potęga seksu", tłum. Jacek Ławicki, Rebis, Warszawa 1992.
Sondra Ray, "Zasługuję na miłość", tłum. Anna Dodziuk, Jacek Santorski & Co., Warszawa 1991.
Kinga Wiśniewska-Roszkowska, "Problemy współczesnego erotyzmu", Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1986.

czwartek, 10 czerwca 2010

www.test-wyborczy.pl


właśnie sobie strzeliłem teścik, oto wyniki:

Grzegorz Napieralski 71,21%
Bronisław Komorowski 68,18%
Andrzej Lepper 65,15%
Kornel Morawiecki 65,15%
Waldemar Pawlak 65,15%
Jarosław Kaczyński 62,12%
Bogusław Ziętek 60,61%
Andrzej Olechowski 56,06%
Janusz Korwin-Mikke 53,03%
Marek Jurek 53,03%

Dosyć Kaczora wybieram Komora! (9 czerwca 2010)


debata wyborcza w BUW

wtorek, 8 czerwca 2010

Czerwono jebiące po oczach plakaty Napieralskiego



FOTO Komorowski i różowy penis (Londyn, 2 czerwca 2010)




Pisowczyk-oszołom rzucił różowym peniskiem nieomal w twarz Komorowskiemu. Gadżet wylądował na stoliku konferencyjnem, po czym marszałek sięgnął po niego i przyjrzał mu się dokładnie z zaciekawieniem w oku a następnie POSTAWIŁ GO W POZYCJI PRAWIDŁOWEJ: żołędziem ku niebiosom!

Tak, to szok!

Jednak oficerowi borowi szybko usunęli fallusa z przyszłoprezydenckich oczu.

Wywiad Marty Kaczyńskiej dla Gali (czerwiec 2010)

- Śmierć rodziców zamknęła najlepszy czas mojego życia. Nigdy nie pogodzę się z tym, że odeszli - mówi

O śmierci ukochanych rodziców pani Marta dowiedziała się z telewizji. Postanowiła całą prawdę powiedzieć swoim córeczkom: Ewie (7 l.) i Martynce (3 l.). - Widziały, że jestem zdenerwowana, że płaczę. Starałam się ich nie oszukiwać. Wzięłam je delikatnie za ręce, klęknęłam i powiedziałam spokojnie: "Stało się coś złego. Rozbił się samolot. Dziadek Leszek i babcia Marylka nie żyją". Ewa nie chciała mi wierzyć. Powiedziała potem, że uwierzyła, gdy zobaczyła dwie trumny. Martynka wciąż to trawi. Jak mantrę powtarza: "Samolot się rozbił, dziadek i babcia nie żyją"... - mówi. - Ewie śnią się dziadkowie. Rozmawia z nimi. To niesamowite. Jest z nimi w jakimś przedziwnym kontakcie - dodaje.

O swoich przeżyciach Marta mówi z przejęciem. - Co czuję? To tak, jakby ktoś wyszarpał część mnie. I człowiek zostaje taki bezradny. Rozpacz mija. Ale został ból. Taki tlący się ból. Rana, o której wiem, że się nie zagoi - wyznaje. I mimo że od katastrofy minęły już blisko dwa miesiące, smutek po stracie ukochanych rodziców ani trochę nie zelżał. - Jestem osobą wierzącą. Uważam, że oni gdzieś są. Czasami mam wrażenie, że są tuż-tuż, czuję ich obecność... Budzę się w nocy. Jestem zlana potem. To jest we mnie... - mówi.

GALA: W tych najtrudniejszych dniach kto dał Pani największe wsparcie?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Marcin. Stryj. Przyjaciele. Marcin był za granicą tej strasznej soboty. Więc pierwsi przybiegli przyjaciele. Kilka najbliższych mi przyjaciółek siedziało tu ze mną w domu przez cały ten koszmar.

GALA: Kto do Pani zadzwonił?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Nikt. Po prostu włączyłam telewizor. O śmierci rodziców dowiedziałam się z paska pod obrazem w TVN24. Dziewczynki jadły wtedy ze mną śniadanie.

GALA: Przysłano Pani psychologa?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: A po co? Ja mam prawdziwych przyjaciół. Oni są oparciem w takich chwilach. Wtedy poczułam, że nie zostałam sama, że mam wspaniałe osoby wokół siebie.

GALA: Od razu powiedziała Pani dziewczynkom, co się stało?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Tak. Dzieci staram się traktować poważnie. Widziały, że jestem zdenerwowana, że płaczę. Starałam się ich nie oszukiwać. Wzięłam je delikatnie za ręce, klęknęłam i powiedziałam spokojnie: „Stało się coś złego. Rozbił się samolot. Dziadek Leszek i babcia Marylka nie żyją”. Ewa nie chciała mi wierzyć. Powiedziała potem, że uwierzyła, gdy zobaczyła dwie trumny. Martynka wciąż to trawi. Jak mantrę powtarza: „Samolot się rozbił, dziadek i babcia nie żyją”. W dzieciach jest jakaś niesamowita mądrość i dojrzałość, jeśli chodzi o sprawy ostateczne. Potem pani psycholog szkolna powiedziała mi, że Ewa czuje złość. Żal i smutek, ale też złość. Teraz jest już inna faza. Dziadkowie jej się śnią. Rozmawia z nimi. To niesamowite. Jest z nimi w jakimś przedziwnym kontakcie. Ja jestem osobą wierzącą. Też uważam, że oni gdzieś są. Czasem mam wrażenie, że są tuż, czuję ich obecność...

GALA: A nie czuła Pani, jak Ewa, złości? Ogromnej złości na los?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Nie. Jeśli chce pani wiedzieć, co czuję – to jakby ktoś wyszarpał część mnie. I człowiek zostaje taki bezradny. Rozpacz mija. Ale został ból. Taki tlący się ból. Rana, o której wiem, że się nie zagoi...

GALA: Budzi się Pani w nocy?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Tak. Budzę się. Jestem zlana potem. To jest we mnie...

GALA: Niedawno był Dzień Matki...

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Nie mogłam tego zrobić sama, więc poprosiłam znajomego, żeby zawiózł mojej mamie kwiaty na grób... Przepraszam, ale nie umiem, nie chcę o tym rozmawiać...

GALA: I ten Wawel tak daleko...

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Wawel to właściwe miejsce dla moich rodziców, choć nie od razu byłam za tym pomysłem. Gdy padła propozycja tego miejsca pochówku, długo się naradzaliśmy ze stryjem. To my dwoje podjęliśmy ostateczną decyzję. Długo się wahaliśmy, bo cała nasza rodzina leży na Powązkach. Ale kiedy ostatnio byłam na Wawelu i o zmroku zwiedzałam krypty z księdzem proboszczem, poczułam, że dobrze się stało, że oni tam leżą. Poza tym mam tu, w domu kawałek marmuru z grobowca rodziców. Będę jeździć do Krakowa, jak tylko się uda.

GALA: Śmierć radykalnie zmienia spojrzenie na życie?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Uczy tego, że trzeba się szanować. I pielęgnować każdy dzień. Cieszyć się z każdej chwili. Dla mnie chwila śmierci moich rodziców to moment, kiedy zrozumiałam, że pewne piękne chwile, pewne sytuacje już były. One definitywne się skończyły. To zamknięty rozdział.

GALA: Porządkuje Pani papiery, rzeczy rodziców?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Znalazłam pamiętnik mamy. Jeszcze nie miałam czasu przeczytać. Znalazłam też kopertę z odręcznym pismem taty. Myślę – do wyrzucenia. A tam, patrzę, napisane: „Babus – płaszcz”. Pieszczotliwie mówił na mamę „Babus”. Zamiast prezentu dał mamie pieniądze na święta, żeby sobie kupiła płaszcz, taki, jaki chciała... Wie pani, trzeba siły, żeby porządkować wspomnienia po nich. Ale ja nie myślę, że robię porządek po nich, lecz dla nich. Wyłączam emocje. Bo inaczej nie dałabym rady...

GALA: Widzę, jak Pani trudno rozmawić... Nie musimy...

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Zdecydowałam się wyjść do mediów, bo chcę dać świadectwo. Do tej pory unikałam mediów. Teraz robię to ze względu na pamięć o rodzicach. Nie chcę milczeć. Ale nie wejdę teraz do kampanii, bo nie chcę, żeby mówiono, że zbijam kapitał polityczny na litości i żalu. Choć najchętniej jeździłabym teraz z całą rodziną i ze stryjem po Polsce.

GALA: Skąd te opowieści o tym, że się z Jarosławem Kaczyńskim nie lubicie?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Wyssane z palca plotki. Codziennie rozmawiamy. Jest mi bardzo bliski.

GALA: Ale jako dziecko się go Pani bała.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Nigdy nie bałam się stryja, tylko bohaterów wymyślanych przez niego bajek. Każde dziecko ma chyba potrzebę słuchania opowieści o jakichś tajemniczych i trochę strasznych Babach-Jagach itp. Myślę, że nie różniłam się więc od rówieśników. A stryj świetnie opowiadał.

GALA: Nosi Pani jakąś pamiątkę po rodzicach?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Nie, ale kiedy pakowałam rzeczy mamy z Pałacu Prezydenckiego, na toaletce znalazłam figurkę Małego Księcia. Mama uwielbiała tę książkę. Teraz ta figurka jest u mnie. Nie znalazłam natomiast słonia z trąbą do góry, którego tata tak lubił. Może miał go ze sobą w Smoleńsku? Natomiast Ewa przejęła kolekcję kaczek mamy. Oddała wszystkie swoje kucyki Pony Martynce.

GALA: Często dzwoni Pani do babci Jadwigi?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Codziennie. Bardzo ją kocham i podziwiam za siłę i niewiarygodny hart ducha. Nie mam już rodziców, więc teraz dzwonię często do niej i do stryja. Mamy ciepłe, serdeczne relacje.

GALA: Pani rodzice okazywali sobie w nieprawdopodobny sposób uczucie.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Takich ich zapamiętałam: czułych, patrzących na siebie z miłością. U nas w domu okazywało się uczucia. Byliśmy ze sobą tak blisko...

GALA: A Wy z Marcinem okazujecie sobie uczucia?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Jesteśmy chyba bardziej skryci.

MARCIN DUBIENIECKI: Bardzo się kochamy, ale nie mamy takiej otwartości, beztroski jak oni.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Jesteśmy trochę jak ogień i woda. Marcin jest bardzo porywczy, chociaż ja też nie jestem pozbawiona temperamentu. Z czasem nabrałam spokoju. Chłodzę rozgrzane do czerwoności emocje męża. Marcin bardzo pędzi, jak większość nas teraz. Poza tym muszę być poważniejsza. W końcu jestem o pół roku starsza!

GALA: Kiedy się Pan jeszcze spala, Panie Marcinie? Spłonął Pan na popiół, kiedy zobaczył Martę pierwszy raz?

MARCIN DUBIENIECKI: Nie należę do osób, które się spalają w kontaktach. Marta zrobiła na mnie niebywałe wrażenie, ale w życiu nie pokazałbym jej jak wielkie.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: I tak zobaczyłam iskierki w twoich oczach. Śmiejące się oczy Marcina – tego nie zapomnę do końca życia. To jego spojrzenie! To było coś niesamowitego.

GALA: Opowiedzcie, jak to się zaczęło?

MARCIN DUBIENIECKI: Darłówek, stół do gry w karty, w Black Jacka.

GALA: Co proszę?!

MARCIN DUBIENIECKI: Impreza po szkoleniu dla aplikantów adwokackich zorganizowana w konwencji wieczoru hazardowego. Wtedy wszystko postawiłem na jedną kartę.

GALA: Na Martę?

MARCIN DUBIENIECKI: Na kartę. I przegrałem. Ale kto nie ma szczęścia w kartach, ma szczęścia w miłości.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Ja w ogóle nie rozumiem, jak można interesować się hazardem. Właściwie miało mnie na tym szkoleniu nie być. Miałam gorączkę, w drodze rozbolało mnie ucho. Pojechałam, bo znajomi namawiali. Chciałam tylko tam dotrzeć i położyć się spać. Nie byłam w najlepszej formie psychicznej. Jedyne, czego chciałam, to stamtąd uciekać. W pewnym momencie zobaczyłam, że ktoś się do mnie uśmiecha. I nad tym stołem nasze spojrzenia się skrzyżowały... To było niesamowite. Muszę powiedzieć, że to był grom z jasnego nieba.

GALA: Co Pani zobaczyła w tych oczach?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Przenikliwość, uwagę, radość.

GALA: A Pan?

MARCIN DUBIENIECKI: Ja wiedziałem, o jaką stawkę gram. O najwyższą.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Potem wyszliśmy na zewnątrz. Przegadaliśmy całą noc. Marcin natychmiast obwieścił mi, że zostanie premierem. Rozmawialiśmy głównie o polityce. Dobrze nam się rozmawiało.

MARCIN DUBIENIECKI: Pamiętasz, poszliśmy na falochron...

GALA: Czuła Pani, że dalej już pójdziecie razem przez życie?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Ja nie byłam wtedy na takim etapie, że chciałam się angażować w jakikolwiek nowy związek. Byłam kobietą samotną. Skończyło się wtedy moje poprzednie małżeństwo. Byłam sama z córeczką i nie planowałam związania się z nikim. Chciałam żyć sama z Ewą, układać sobie życie bez mężczyzny. Wiedziałam, że będę starała się być szczęśliwa, ale sama. Na coś takiego byłam przygotowana. Czułam się z Marcinem cudownie, ale nie wiązałam z tym żadnych planów.

MARCIN DUBIENIECKI: Następnego dnia udało mi się wyciągnąć cię na obiad.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Zaprosił mnie do siebie na spaghetti carbonara. Wcześniej wysłał zdjęcia z wyjazdu. Powoli zaczynałam czuć, że jestem „znokautowana”...

GALA: Musieliście się też widywać na studiach.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Tak. Pamiętam, jak wspólnie zaliczaliśmy ćwiczenia. W trakcie odpowiedzi na pytania Marcin stwierdził, że on koniecznie musi uzyskać zaliczenie, bo jedzie na narty. Pomyślałam: „Ale ma chłopak tupet. Jest bezczelny. Ale szczery”.

GALA: Powiedziała Pani mamie o znajomości z Marcinem?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Zwierzyłam się tacie. Powiedział do mnie wtedy: „Daję ci dwa tygodnie, Marta. Potem ci przejdzie. Zapomnisz”.

MARCIN DUBIENIECKI: A nam nie przechodziło. Postanowiliśmy mieć dziecko.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Byliśmy straszliwie zakochani.

MARCIN DUBIENIECKI: Pamiętam, to było 10 grudnia 2006 roku. W ośrodku w Juracie Marta przedstawiła mnie rodzicom. Powiedzieli, że jeżeli jesteśmy szczęśliwi, to oni też. Siedzieliśmy po kolacji. Dochodziła 21. Było miło. I wtedy powiedziałem: „Jest jeszcze coś, panie prezydencie, co chciałbym panu zakomunikować. Pana córka jest w ciąży”. Dobrze, że prezydent trzymał wtedy w ręku szklankę z wodą, bo przez chwilę nie mógł powietrza złapać. Po chwili powiedział: „Skończ z tym prezydentem. Jesteś naszym synem”.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: I zwrócił się do mnie: „Zdajesz sobie sprawę, że nikt nie uwierzy w tę sekwencję zdarzeń”. Pamiętam to sformułowanie: „sekwencja zdarzeń”. Powiedziałam: „Tato, trudno. Dla mnie to sekwencja szczęśliwych zdarzeń.”

GALA: Ta miłość wymagała odwagi? Była ryzykiem?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Tak. Bo wiele osób bardzo krytycznie oceniało nasz związek.

GALA: Broniliście się przed tym uczuciem, które wybuchło między Wami?

MARCIN DUBIENIECKI: Niektórzy radzili nam, żeby poczekać z afiszowaniem się. Marta nie miała rozwodu z pierwszym mężem, który od niej wcześniej odszedł i założył rodzinę.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Pyta pani, czy broniliśmy się przed tym uczuciem. Jak można bronić się przed miłością?! To niedorzeczność!

GALA: Jednak byliście jak Romeo i Julia: miłość wybuchała między dziećmi z dwóch zwaśnionych rodów. Pana ojciec – prominentny działacz SLD na Pomorzu. Pani rodzina – anykomunistyczna do bólu...

MARCIN DUBIENIECKI: Nasze małżeństwo to przemyślana taktyka mająca na celu zbliżenie PiS i SLD (śmiech).

GALA: A jednak Pani stryj na Waszym ślubie nie był.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Bo opiekował się swoją mamą!

GALA: Ale niech mi Pan nie wmawia, że Jarosław Kaczyński nie ma problemu z tym, że Pana ojciec był w służbach!

MARCIN DUBIENIECKI: Powiedziałem panu prezydentowi od razu w czasie pierwszej rozmowy, że tata był w służbach. On się tylko upewnił: „Ojciec nie był w SB? To pewnie był w MSW, w inspektoracie II. To jest kontrwywiad. Poza tym pan nie ponosi odpowiedzialności za decyzje pana ojca”. Wszystkie święta, które spędzaliśmy razem z dwiema rodzinami, upływały w bardzo przyjaznej atmosferze. Nie było żadnych zgrzytów między moim ojcem a ojcem Marty, czy moim ojcem a stryjem Jarosławem.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: To były bardzo ciekawe rozmowy. Ta różnorodność nas budowała. Mieli różne punkty widzenia na wiele spraw. Ale nie było zacietrzewienia. Było interesująco.

MARCIN DUBIENIECKI: W rodzinie nie ma prawicy i lewicy. Są ludzie.

GALA: I nie mówili: „Marta, w co Ty brniesz?! Opanuj się dziewczyno!”.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Nigdy u nas w domu nie było takiego myślenia. I nigdy nie poczułam ze strony stryja, że nie akceptuje moich wyborów.

GALA: Poznałam Pani rodziców i wierzę, że oni szli za Pani wyborami. Bardzo Panią kochali...

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Dostałam od nich to, co dziecko może dostać najpiękniejszego: szacunek i wsparcie.

GALA: Stąd Pani siła...

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Weszłam w dorosłość z poczuciem ogromnej siły. Zawsze, cokolwiek by się nie działo, miałam poczucie, że moi rodzice stoją murem za mną. Ufaliśmy sobie. Nigdy się na sobie nie zawiedliśmy.

GALA: Pani zapłaciła największą cenę za polityczność rodziców. Nie chce się Pani odsunąć od polityki?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Właśnie dlatego, że ta cena była tak wysoka, nie chcę tego zaprzepaścić. Właśnie dlatego, że zginęli, uważam, że powinnam kontynuować ich idee, myśl. Nie jestem złamana, nie chcę się odsunąć od wszystkiego, choć miałam taką myśl na początku. Nie chcę zmarnować tego, co oni zaczęli. To rodzice swoją postawą nauczyli mnie, że nie można myśleć tylko o sobie

GALA: Będzie Pani kandydować do Sejmu?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Na razie nie, bo dziewczynki są małe. Ale kiedyś, w przyszłości nie wykluczam tego. Na razie chciałabym zająć się założeniem fundacji i budowaniem Instytutu Lecha Kaczyńskiego. Kontynuować to, co oni zaczęli.

GALA: Ich śmierć stała się dla Pani przełomem...

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Śmierć moich rodziców zamknęła najlepszy czas mojego życia i myślę, że nigdy nie pogodzę się z tym, że tak wcześnie i niespodziewanie odeszli. Poza tym uzmysłowiła mi odpowiedzialność, jaka na mnie spoczywa. Zdaję sobie sprawę, że nie powinnam zamykać się tylko w mojej prywatności. Idee, którym wierni byli moi rodzice, nie mogą zginąć wraz z nimi. Stąd pomysł powstania fundacji.

MARCIN DUBIENIECKI: Mój teść to była wielka postać. Teraz zacznie być doceniana. Mój ojciec miał się dobrze w PRL-u. Poznając bliżej rodzinę Marty, zrozumiałem, jak bardzo ryzykowali, będąc w opozycji. Pod każdym względem. Teraz, kiedy sam mam rodzinę, bardzo to doceniam. Widzę, jak bardzo Lech Kaczyński był ideowy, jak bardzo był odważny.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Najciężej znosiłam kłamstwa na temat rodziców. Zazdroszczę ludziom, którzy się z tym nie stykają. Ojciec był tak bardzo oczerniany. Ośmieszany był status prezydenta. Moim zdaniem cały czas ponosimy konsekwencje bycia „homo sovieticus”. Stąd taki niepoważny stosunek do władzy. Nie korzystamy z niej, nie angażujemy się w nią, a tylko ośmieszamy, kpimy i dezawuujemy. Moim zdaniem to pozostałości po PRL-u, który zniszczył nasze społeczeństwo w tym sensie, że je zdeprawował, oduczył pracy, zmuszał do życia w kłamstwie, jakieś fikcji. Wciąż za to płacimy.

GALA: Wasz pierwszy gest polityczny?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: ’90 rok. Czułam się bardzo zaangażowana emocjonalnie w sprawy polityczne, chociaż byłam wtedy 10-letnim dzieckiem. Cały pokój miałam w zdjęciach koni. Ale w trakcie kampanii prezydenckiej powiesiłam sobie nad biurkiem zdjęcie Lecha Wałęsy.

GALA: A u Pana co wisiało w ’89 nad biurkiem?

MARCIN DUBIENIECKI: Plan lekcji z moim zdjęciem.

GALA: Pana ojciec był przerażony, że Solidarność zwycięża? To był koniec jego świata.

MARCIN DUBIENIECKI: Nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że Elbląg, Kwidzyn, z którego pochodzę, to był pierwszy okręg wyborczy stryja. Wtedy miałem dziewięć lat.

GALA: Idol? Ważna postać?

MARCIN DUBIENIECKI: Nie mam takiej. Nie mam autorytetów. Jestem sam dla siebie autorytetem. Nie wzoruję się na nikim. Nie znoszę owczego pędu. Łatwo byłoby mi powiedzieć to, co większość Polaków powie, że Jan Paweł II był ich autorytetem. A większość nie zna żadnej z jego encyklik.

GALA: A Pan czytał?!

MARCIN DUBIENIECKI: Jestem niewierzący, ale encyklikę „Centesimus Annus” znam. Porusza ona kwestie społeczne. Miałem piątkę z filozofi i, ale żaden z filozofów mnie nie zafascynował.

GALA: To smutne.

MARCIN DUBIENIECKI: Dlaczego? Jak pani przeczyta obronę Sokratesa, to pani zobaczy, ile tam jest fałszywych słów. Liczą się czyny. Słowa są łatwe i często fałszywe.

GALA: Pan jest cynikiem?

MARCIN DUBIENIECKI: W jakimś sensie tak.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Marcin twardo stąpa po ziemi.

GALA: Nikt z Pana rodziny nie jest dla Pana autorytetem?

MARCIN DUBIENIECKI: Dziadek był przewodniczącym komisji rewizyjnej w KC PZPR. To był ideowiec. Wiem, że był uczciwym człowiekiem. Tak jak ojciec i stryj Marty.

GALA: Ale wtedy, w młodości myślał Pan o Kaczyńskich: „Te wstrętne Kaczory”?

MARCIN DUBIENIECKI: Pamiętam ostrą politykę antynarkotykową i politykę aresztową wprowadzone przez tatę Marty w 2000 roku. I takie poczucie wśród nas studentów, że to przesada. Teraz myślę, że to było uzasadnione i konieczne.

GALA: Pani ideał?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Tata. Na każdym poziomie: osobistym, publicznym, intelektualnym. Imponował mi odwagą. Jako dziecko czułam, jaką odwagą była opozycja. Ale pamiętam też, że kiedyś, jadąc pociągiem, stanął w obronie napastowanej kobiety. A wie pani, jaką miał posturę...

GALA: Jaką była Pani córką?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Trochę buńczuczną. Byłam zafascynowana subkulturą punkrockową. Słuchałam dorsów, zeppelinów, Dezertera, Brygady Kryzys.

GALA: Siekiery też?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Tak. Oraz Sex Pistols. Oczywiście The Clash. Do tej pory ogarnia mnie fala wzruszenia, gdy słyszę w radio: „Should I stay or should I go”. Czytywałam też punkowe czasopismo „Mać pariadka”. Czytałam te ambitne, utopijne teksty. Jeździłam na „Giełdę czadową” w Hybrydach w Warszawie. Chodziłam na manifestacje przeciwko tuczeniu gęsi. I na manify antyfutrzarskie. Chodziłam w glanach i wojskowej kurtce, którą zabrałam ojcu. Jedynie agrafkę mama kazała natychmiast wyjąć z ucha. Rodzice mieli do mnie zaufanie. Wiedzieli też, że ten bunt minie, że to kwestia czasu.

GALA: To był bunt przeciwko nim?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Nie. Ale myślę, że to naturalna dla nastolatków potrzeba identyfikacji z grupą. Potrzeba pokazania, że jestem sobą, a nie tylko córką prominentnej osoby. Tata sprawował różne państwowe funkcje, a ja bardzo nie chciałam, żeby postrzegano mnie wyłącznie przez pryzmat nazwiska. Poza tym moje buntowanie się wynikało chyba z przekory. Myślę, że to także cecha wielu Polaków.

GALA: Co zostało Pani po tym buncie?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Skłonność do szaleństwa. Niezależność. Ale nawet w tym najbardziej szalonym, zwichrowanym czasie, nie straciłam z nimi porozumienia. Nawet będąc pankówą, popołudniami chodziłam na zajęcia baletowe, a wieczorem czekałam na powrót taty z pracy.

GALA: Włosy miała Pani obcięte na punka?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Miałam chłopaka, który mi zgolił pół głowy. I był też jeden dred.

GALA: Pan miał okres buntu?

MARCIN DUBIENIECKI: Rodzice byli po dwa razy w tygodniu wzywani do szkoły. Wróżono mi jedynie skończenie zawodówki. W liceum wagarowałem straszliwie. Nie znosiłem szkoły. Wyrzucono mnie. Gdyby nie mądra nauczycielka, która skanalizowała moją energię i sprawiła, że wystąpiłem w kabarecie jako wokalista, nie wiem, jak potoczyłyby się moje losy. Poza tym w tym czasie przez trzy lata zawodowo grałem w bilard.

GALA: Z Pana to niezłe ziółko jest!

MARCIN DUBIENIECKI: Z ojcem, który był moim menadżerem, właściwie co weekend wyjeżdżaliśmy w Polskę na rozgrywki bilardowe. Potem z tego grania się utrzymywałem w Londynie. Robiłem też inne rzeczy. Postawiłem sam z kilkoma kolegami dom w Stanach. Nie umiałem tylko wylać stropu. Imałem się wszystkich prac. Nie byłem rozkapryszonym synem „barona pomorskiego SLD”.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Ja próbowałam swoich sił na zmywaku w barze kanapkowym w Londynie. Chciałam spróbować samodzielności tak jak większość studentów, choć czułam, że może nie bardzo wypadało córce ministra sprawiedliwości pracować w barze. Najgorzej mi wychodziło robienie pianki z ekspresu.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Ja gotuję w tygodniu, a Marcin w soboty i niedziele. Wówczas to ja wcielam się w rolę pomocy kuchennej.

MARCIN DUBIENIECKI: Podpatrywałem, jak mama gotuje. Dla mnie upieczenie kaczki nadziewanej jabłkami w sosie pomarańczowym i zaszycie jej – to nie jest problem.

GALA: Jaką jesteście rodziną?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Czasami włoską. Czasami jest u nas głośno.

MARCIN DUBIENIECKI: Ja jestem tradycjonalistą. Wolę, gdy kobieta jest w domu. Ciężko byłoby mi zaakceptować żonę, która pracuje w pełnym wymiarze.

GALA: I co Pani na to?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Zbyt dużą czuję odpowiedzialność za dzieci, więc nie chcę być tylko pracującą mamą. Chcę, żeby córki wyszły z domu z poczuciem, że mają w nas oparcie. Z zasadami. Z szacunkiem dla inności, z kindersztubą. Staram się dużo z dziećmi rozmawiać. Chcę, żeby patrzyły na świat podobnie jak ja. Chcę dać im to, co sama wyniosłam z domu. Czyli zaufanie do ludzi, wrażliwość, uczciwość, prawdomówność. Ja nie umiem całkowicie przekreślać innych. Zawsze staram się widzieć w każdym dobre cechy. Nie palę mostów. Cenię sobie otwartość na świat. Chcę też dziewczynkom przekazać miłość do muzyki. Mama grała, ja też uczyłam się grać na pianinie. Ewa to lubi. Martynka natomiast wspaniale śpiewa. Chcę im jak najwięcej pokazać, by dać im możliwość samodzielnego wyboru własnej drogi.

MARCIN DUBIENIECKI: Mają wyjść z domu i być silne. Mają być pewne tego, czego chcą. Będą chciały być mamami – OK. Będą chciały piąć się po szczeblach kariery – OK.

GALA: Jakie są Wasze córki?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Martyna – bardzo temperamentna. Ciągle w biegu. Ewa jest bardziej refleksyjna. Obie są bardzo opanowane i pełne empatii. Ewie wypadły ostatnio jedynki i zrobiła się bardziej szalona. Ale też przestrzega zasad. Zjednuje sobie dzieci.

GALA: Miała Pani 23 lata, gdy została Pani mamą. Chciała być Pani szybko dorosła?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Byłam spontaniczna. Teraz myślę, że byłam dość nieodpowiedzialna. Ale nie żałuję tego. Nie byłabym tym, kim jestem, gdybym nie miała mojej córeczki, gdybym nie przeszła tego wszystkiego.

GALA: Dlaczego tamten związek się skończył?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: To było bardzo niedojrzałe. Nie byliśmy ze sobą szczęśliwi. Poza tym bardzo się zawiodłam. Ten etap uważam za zamknięty.

GALA: Ojcostwo i macierzyństwo Was zmieniło?

MARCIN DUBIENIECKI: Mnie dało motywację do działania, speeda!

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Wraz z macierzyństwem dostałam dodatkową ogromną dawkę energii i szczęścia. Dzieliłam się nią z mamą.

GALA: Co było trudne w wychowywaniu dzieci?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Zobaczyliśmy, że trzeba się poświęcić. Są pewne wyrzeczenia. Czasem bardzo się martwię, żeby nie popełnić jakiegoś błędu w wychowaniu.

MARCIN DUBIENIECKI: Dla mnie było trudne, kiedy Martynka się urodziła, bo była wcześniakiem. Bałem się o nią bardzo.

GALA: Małżeństwo to sztuka kompromisów. Kryzys drugiego roku już za Wami?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Raczej „kryzys pierwszego własnego mieszkania” mamy za sobą. To było mieszkanie z numerem 13. Od roku mieszkamy już gdzie indziej i świetnie się czujemy. Teraz jest harmonia.

GALA: Recepta na dobry związek?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Umieć zrozumieć drugą osobę.

MARCIN DUBIENIECKI: Szczerość. To fundament.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Trzeba grać w otwarte karty. To budowało małżeństwo moich rodziców. Widziałam ich uczciwość wobec siebie. Nic się też nie zbuduje, gdy między małżonkami jest rywalizacja.

GALA: Co kocha Pani w Marcinie?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Odwagę. Jest taki męski. Kocham jego dobroć. Lubię jego silne ramiona.

MARCIN DUBIENIECKI: A mnie w Marcie podoba się charakter. Jest przekorna. Ma filigranową figurę. Jest wysportowana. Lubię patrzeć, jak rano ćwiczy jogę.

GALA: Miłość – co to jest według Was?

MARCIN DUBIENIECKI: Ta prawdziwa dojrzewa z czasem. Jest trudną sztuką kompromisu. Ale wtedy tym większą daje satysfakcję. Prawdziwą miłość cementują zakręty, problemy. To nie jest chwilowa namiętność. Miłość ma fazy. Jesteśmy teraz w fazie spokoju i szczególnej bliskości.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Dla mnie miłość to przede wszystkim emocje. To także chęć dawania. Myślenie o innych, wyjście poza siebie. Owocem tego są dzieci.

GALA: Miłość może przenosić góry?

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: W fazie początkowej. Gdy działają hormony. Potem trzeba być także dobrymi kumplami. Trzeba się przyjaźnić. Bo inaczej trudno przetrwać kryzysowe momenty. Dowiaduję się teraz od stryja, jak ciężko było moim rodzicom. Niedawno opowiadał mi, jak kupował kurczaki, żeby nam przywieźć, bo oni naprawdę czasami nie mieli co do garnka włożyć. Bywało u nas bardzo skromnie. Rodzice woleli „być” niż „mieć”.

GALA: Jesteście silnym małżeństwem?

MARCIN DUBIENIECKI: Zdecydowaliśmy się być ze sobą w trudnym momencie. Mamy solidne podwaliny.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: To, co się ostatnio wydarzyło, bardzo nas wzmocniło jako małżeństwo. Wychodzimy z tej próby silni. To Marcin poleciał z moim wujem do Moskwy po mamę... Mogę mu ufać.

MARCIN DUBIENIECKI: To Marta jest taka silna. Jest solidnym fundamentem naszej rodziny.

MARTA KACZYŃSKA-DUBIENIECKA: Wiem, że w życiu wiele może mnie jeszcze spotkać. Nie boję się.

źródło i komentarze: gala.pl