sobota, 23 sierpnia 2008

Maja Włoszczowska - Pszczółka gna po medal

2008-08-03, ostatnia aktualizacja 2008-08-03 23:48

Organizatorzy zawodów krajowych przygotowują trasy pod jej start w Pekinie. Bo to Maja Włoszczowska jest perełką polskiego kolarstwa i kandydatką do medalu na igrzyskach

>> Więcej sportu na Sport.pl

- Mam na swoim koncie medale mistrzostw świata i Europy. Dlaczego więc nie mogę myśleć o medalu? - retorycznie pyta "Pszczółka". W Polsce w dalszym ciągu niepokonana, na świecie zaliczana do ścisłej czołówki. W tegorocznych mistrzostwach świata wVal di Sole była piąta, a do podium zabrakło jej minuty. Jednak jak sama przyznała, we Włoszech nie dała z siebie wszystkiego. Szczyt możliwości ma zaprezentować na igrzyskach.

Z Maja Włoszczowską rozmawia Tomasz Porębski

W Atenach było szóste miejsce, w mistrzostwach świata piąte. Za każdym razem do podium brakowało niewiele. Będzie medal w Pekinie?

-Wiem, że oczekuje się ode mnie naprawdę bardzo wiele. Zdaję sobie jednak też sprawę z tego, jakie są realne szanse i staram się podchodzić do tego ze spokojną głową. Najważniejsze, żeby po wyścigu nie mieć sobie nic do zarzucenia. Wtedy jeżeli nawet nie uda mi się zdobyć upragnionego medalu, to po prostu powiem sobie, że byłam za słaba i nie było mnie na niego stać.

Rywalizacja w kolarstwie MTB jest bardzo wyrównana.

- Dokładnie tak. Jest siedem zawodniczek, które mogą powalczyć o medal. To dwie bardzo mocne Chinki, Margarita Fullana, Irina Kalentieva, Gunn-Rita Dahle, Sabine Spitz i Marie-Helene Premont. I wydaje się, że podium bez każdej z nich po prostu nie może zaistnieć, a przecież mogą stanąć na nim tylko trzy. No i jest jeszcze ósma Włoszczowska z Polski, która także zamierza powalczyć.

Jak wyglądały pani przygotowania do igrzysk?

- Rozpoczęłam je w grudniu ubiegłego roku. Od tamtego czasu byłam na trzech bardzo ważnych zgrupowaniach. Na początku Zakopane, potem Wyspy Kanaryjskie, a na końcu przeniosłam się na południe Hiszpanii do Sierra Nevada. Dalszy tok to ciągłe starty. Startowałam w dużej ilości wyścigów, plan mam zagospodarowany aż do dnia wylotu do Chin. Mam nadzieję, że taki trening jest dobrym rozwiązaniem.

Niektóre trasy w Polsce były przygotowywane specjalnie pod pani występ w Pekinie.

- Tak było na mistrzostwach Polski w Kielcach. Trasę układał trener Andrzej Piątek. Robił wszystko, by była jak najbardziej zbliżona do trasy w Pekinie, którą mamy doskonale rozpracowaną. I jestem pełna podziwu, bo udało mu się to prawie perfekcyjnie. Widziałam wykresy przewyższeń - w Chinach jest 150 metrów, w Kielcach było 140, także różnice były nieznaczne. Inne było podłoże, ale to ukształtowanie terenu jest dla kolarza najważniejsze.

W Polsce w dalszym ciągu nie ma pani sobie równych.

- Bardzo się cieszę ze zwycięstw. Oczywiście każdy start traktowałam jako przygotowanie do igrzysk, ale nie oznacza to, że nie chciałam wygrywać. Szczególnie cieszy wygrana w mistrzostwach kraju, bo dzięki temu kolejny rok będę mogła jeździć w białej koszulce mistrzyni. Taki tytuł daje prestiż na całym świecie.

Świat zauważy start naszej reprezentacji? Polska ekipa poprawi wynik z Aten?

- Dużo dobrego spodziewam się po dyscyplinach wodnych - po wioślarskiej czwórce podwójnej, po Zofii Klepackiej z windsurfingu. Oczywiście pływacy również są kandydatami do medali. Gorąco życzę Otylii powtórzenia rezultatu z Aten. Może trudno będzie aż o trzy krążki, ale stać ją na medal, i to złoty. Poza tym moim wielkim faworytem jest Szymon Kołecki, a także Monika Pyrek, z którą się przyjaźnię od dłuższego czasu.

Jakie będą igrzyska w Pekinie?

- Mam nadzieję, że mimo wszystko spokojne. W końcu zamysłem igrzysk jest utrzymanie pokoju na świecie. Nie można tego zepsuć.

Źródło: Metro

Brak komentarzy: