sobota, 23 sierpnia 2008

Maja Włoszczowska - Rozkręcona Pszczółka

Rozkręcona Pszczółka
... ma zdarte kolana
Maja Włoszczowska

Od najmłodszych lat nauczona samodzielności, niecierpliwa Maja Włoszczowska rozjeżdża swoich przeciwników na wszelkich imprezach. Przez 10 lat dojechała już na sam szczyt światowej czołówki i z każdym obrotem zębatek nieubłaganie zbliża się do najlepszych.

Maja Włoszczowska alias "zdarte kolano", ponieważ w młodości zawsze bawiła się z chłopakami i bardzo często się wywracała, jest dobra dla innych. W teamie przylgnęła do niej ksywa "Matka Teresa", ponieważ zawsze stara się opiekować swoimi współziomkami. Jednakże, na zawodach niemożliwe staje się możliwym i dzięki sportowej złości coraz częściej triumfuje.

Drobna dziewczyna ma dynamit w nogach i wierzy w swoje umiejętności. Sama o sobie mówi: "Nie wmawiam sobie, że jestem dobra, wiem, że jestem i koniec". Trudno się dziwić, jeżeli Maja jest już mistrzynią świata, a w Polsce nie ma sobie równych.

Nasza reprezentantka robi miesięcznie do 1 000 do 1 500 km przez 9 miesięcy w roku. Zawodowo spędziła na rowerze ok.8 000 godzin (prawie rok) i przejechała 120 000 km. Innymi słowy okrążyła Polskę 34 razy i zajechała nie jednego przeciwnika i nie jeden rower. Zimą też nie ma lekko, gdyż biega na nartach, ćwiczy na siłowni, chodzi na basen, uprawia marszobiegi i sporty zespołowe. Razem 4 treningi dziennie przez 2 miesiące.

Kryzys każdy ma, ma i Maja. Ale jak sama mówi "kryzys jest zawsze, i to jest na niego broń - po prostu przyjąć do wiadomości, że tak być musi. Łatwo z nim wygrać, gdy jedzie się w czołówce, im dalej tym trudniej. Lepiej o nim nie myśleć, ale to nie takie proste". Dlatego nasza dzielna zawodniczka upatruje sobie rywalkę niczym sokół swoją ofiarę i wmawia sobie, że musi z nią wygrać.
Sądząc po dotychczasowych wynikach, to musi działać.

Z całą pewnością można powiedzieć, że Maja Włoszczowska odnalazła swoją drogę. Drogę rowerową usianą kamieniami, korzeniami, pełną cierpienia i kryzysów, ale też drogę życiową pełną spełnienia, satysfakcji, radości i słodyczy.

Ciekawe, czy Maja spotka Gucia, z którym spędzi resztę swojego życia�na rowerze.



© 2007 KulisySportu.pl /A.B/

Maja Włoszczowska - Pszczółka gna po medal

2008-08-03, ostatnia aktualizacja 2008-08-03 23:48

Organizatorzy zawodów krajowych przygotowują trasy pod jej start w Pekinie. Bo to Maja Włoszczowska jest perełką polskiego kolarstwa i kandydatką do medalu na igrzyskach

>> Więcej sportu na Sport.pl

- Mam na swoim koncie medale mistrzostw świata i Europy. Dlaczego więc nie mogę myśleć o medalu? - retorycznie pyta "Pszczółka". W Polsce w dalszym ciągu niepokonana, na świecie zaliczana do ścisłej czołówki. W tegorocznych mistrzostwach świata wVal di Sole była piąta, a do podium zabrakło jej minuty. Jednak jak sama przyznała, we Włoszech nie dała z siebie wszystkiego. Szczyt możliwości ma zaprezentować na igrzyskach.

Z Maja Włoszczowską rozmawia Tomasz Porębski

W Atenach było szóste miejsce, w mistrzostwach świata piąte. Za każdym razem do podium brakowało niewiele. Będzie medal w Pekinie?

-Wiem, że oczekuje się ode mnie naprawdę bardzo wiele. Zdaję sobie jednak też sprawę z tego, jakie są realne szanse i staram się podchodzić do tego ze spokojną głową. Najważniejsze, żeby po wyścigu nie mieć sobie nic do zarzucenia. Wtedy jeżeli nawet nie uda mi się zdobyć upragnionego medalu, to po prostu powiem sobie, że byłam za słaba i nie było mnie na niego stać.

Rywalizacja w kolarstwie MTB jest bardzo wyrównana.

- Dokładnie tak. Jest siedem zawodniczek, które mogą powalczyć o medal. To dwie bardzo mocne Chinki, Margarita Fullana, Irina Kalentieva, Gunn-Rita Dahle, Sabine Spitz i Marie-Helene Premont. I wydaje się, że podium bez każdej z nich po prostu nie może zaistnieć, a przecież mogą stanąć na nim tylko trzy. No i jest jeszcze ósma Włoszczowska z Polski, która także zamierza powalczyć.

Jak wyglądały pani przygotowania do igrzysk?

- Rozpoczęłam je w grudniu ubiegłego roku. Od tamtego czasu byłam na trzech bardzo ważnych zgrupowaniach. Na początku Zakopane, potem Wyspy Kanaryjskie, a na końcu przeniosłam się na południe Hiszpanii do Sierra Nevada. Dalszy tok to ciągłe starty. Startowałam w dużej ilości wyścigów, plan mam zagospodarowany aż do dnia wylotu do Chin. Mam nadzieję, że taki trening jest dobrym rozwiązaniem.

Niektóre trasy w Polsce były przygotowywane specjalnie pod pani występ w Pekinie.

- Tak było na mistrzostwach Polski w Kielcach. Trasę układał trener Andrzej Piątek. Robił wszystko, by była jak najbardziej zbliżona do trasy w Pekinie, którą mamy doskonale rozpracowaną. I jestem pełna podziwu, bo udało mu się to prawie perfekcyjnie. Widziałam wykresy przewyższeń - w Chinach jest 150 metrów, w Kielcach było 140, także różnice były nieznaczne. Inne było podłoże, ale to ukształtowanie terenu jest dla kolarza najważniejsze.

W Polsce w dalszym ciągu nie ma pani sobie równych.

- Bardzo się cieszę ze zwycięstw. Oczywiście każdy start traktowałam jako przygotowanie do igrzysk, ale nie oznacza to, że nie chciałam wygrywać. Szczególnie cieszy wygrana w mistrzostwach kraju, bo dzięki temu kolejny rok będę mogła jeździć w białej koszulce mistrzyni. Taki tytuł daje prestiż na całym świecie.

Świat zauważy start naszej reprezentacji? Polska ekipa poprawi wynik z Aten?

- Dużo dobrego spodziewam się po dyscyplinach wodnych - po wioślarskiej czwórce podwójnej, po Zofii Klepackiej z windsurfingu. Oczywiście pływacy również są kandydatami do medali. Gorąco życzę Otylii powtórzenia rezultatu z Aten. Może trudno będzie aż o trzy krążki, ale stać ją na medal, i to złoty. Poza tym moim wielkim faworytem jest Szymon Kołecki, a także Monika Pyrek, z którą się przyjaźnię od dłuższego czasu.

Jakie będą igrzyska w Pekinie?

- Mam nadzieję, że mimo wszystko spokojne. W końcu zamysłem igrzysk jest utrzymanie pokoju na świecie. Nie można tego zepsuć.

Źródło: Metro

Maja Włoszczowska: Tybet? Myślałam o zgoleniu głowy...

Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski
2008-04-21, ostatnia aktualizacja 2008-04-22 12:13

Gdy dopada mnie kryzys, zastanawiam się, dlaczego wybrałam jazdę na rowerze, a nie szermierkę lub szachy - mówi czołowa polska kolarka Maja Włoszczowska, która marzy o igrzyskach i podróży do Tybetu.

Zobacz powiekszenie
Fot. Kuba Atys / AG
Maja Włoszczowska
Zobacz powiekszenie
Fot. Kuba Atys / AG
Maja Włoszczowska
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Wawer / AG
Maja Włoszczowska
Zobacz powiekszenie
Fot. Kuba Atys / AG
Maja Włoszczowska
Zobacz powiekszenie
Fot. Kuba Atys / AG
Maja Włoszczowska
Cztery lata temu w Atenach była szósta w wyścigu MTB. Od tego czasu wywalczyła kilka medali mistrzostw świata i Europy. W Polsce kroku dotrzymuje jej jedynie Anna Szafraniec - koleżanka z grupy Halls Professional MTB Team. Obie mają liczyć się w walce o medal na igrzyskach w Pekinie.

Olgierd Kwiatkowski: Jednym z największych pani marzeń jest podróż do Indii i Tybetu. Czy po tym, co się ostatnio dzieje, chęć podróży do Tybetu wzrosła czy zmalała?

Maja Włoszczowska: Jak najbardziej chciałabym tam pojechać, choć to, co się tam ostatnio stało i co się dzieje wokół igrzysk, jest bardzo przykre.

Olimpiada, znicz olimpijski, kojarzą się z pojednaniem i zdrową rywalizacją, ale teraz dominuje atmosfera walki. Wszystko to jest bardzo nieprzyjemne przede wszystkim dla sportowców. Wymaga się od nas różnych deklaracji, poparcia dla Tybetu. Nie tylko sportowcy, ale każdy zdrowo myślący człowiek sprzeciwia się sytuacji, jaka tam panuje. Nie można jednak wymagać, żebyśmy rzucili nagle w diabły cztery lata przygotowań i manifestowali poparcie bojkotem igrzysk. Trzeba było pomyśleć, gdy przyznawało się Chinom organizację igrzysk, bo w stu procentach można było przewidzieć, że narodzą się takie problemy. Jestem zdecydowanie zdania, że igrzyska powinny się odbyć, ale my, sportowcy, możemy wypowiadać swoje opinie.

Będziecie protestować?

- Myślałam o zgoleniu głowy... ale w przypadku mężczyzn to fajny pomysł, dla kobiet chyba jednak nie najlepszy. Ewentualnie wchodzi w grę bojkot ceremonii otwarcia, ale nie muszę się nad tym zastanawiać, bo nas tam i tak nie będzie.

Gdyby doszło do bojkotu igrzysk, poszłyby na marne tysiące przejechanych kilometrów, dziesiątki skasowanych rowerów, pewnie parę razy połamanych rąk i nóg. Potrafi pani powiedzieć, ile tego było przez ostatnie cztery lata?

- Przejeżdżałam rocznie 15 tysięcy, czyli przez cztery lata okrążyłam ziemie półtora raza. Upadków była sporo, blizn na kolanach i łokciach kilkanaście. Do tego wiele straconych spotkań z rodziną i przyjaciółmi, bo 260 dni w roku spędzam poza domem. Oczywiście, nie poszłoby to zupełnie na marne, szykujemy się również do innych imprez, ale w naszym wypadku mówi się głównie o igrzyskach.

Jakim cudem, uprawiając tak czasochłonny sport, udało się pani skończyć trudne studia?

- Dopiero na studiach dowiedziałam się, że jestem na najtrudniejszym wydziale mojej uczelni [Wydział Podstawowych Problemów Techniki Politechniki Wrocławskiej], a na tym wydziale wybrałam najtrudniejszy kierunek - matematykę finansową. Zauważyłam jednak, że im więcej rzeczy mam na głowie, tym lepiej potrafię zorganizować sobie czas. Miałam ciężkie pięć i pół roku, poza szkołą i rowerem nie było kompletnie na nic czasu, musiałam zarywać noce. Studia dały mi jednak satysfakcję. Uważam, że nie powinno się wyłącznie koncentrować na sporcie. Człowiek wraca potem do normalnego życia i nie potrafi się odnaleźć. Ponadto zawsze miałam coś, co odrywało mnie od sportu, przez co mniej stresowałam się wyścigami.

Ale MTB to też jedna z najcięższych dyscyplin sportowych...

- Uważam, że treningi mamy bardzo atrakcyjne. W przeciwieństwie do pływaków, nie musimy przez kilka godzin oglądać kafelków. Fakt, że treningi bywają długie i bardzo wyczerpujące. Kolarstwo jest chyba najcięższą dyscypliną sportu, jeśli chodzi o wysiłek podczas wyścigu, który nie trwa 20 sekund czy dwie minuty, ale dwie godziny. Cały czas się jedzie na maksimum możliwości, do tego w trudno technicznym terenie, gdzie zmęczonemu łatwo o błąd i kontuzje. Przyznaję, że czasami na wyścigach, jak mam kryzys, zastanawiam się, dlaczego wybrałam jazdę na rowerze, a nie szermierkę lub szachy. Mimo wszystko kocham kolarstwo i nie zamieniłabym go na żadną inną dyscyplinę.

Czy na podstawie badań matematycznych można wyliczyć szansę na medal olimpijski?

- Mój kierunek studiów mógłby ewentualnie przydać się do statystyk, do analizy treningu. Wolę jednak skorzystać z matematyki po zdobyciu medalu olimpijskiego. Będę mogła mądrze zainwestować zarobione pieniądze.

Cztery lata temu w Atenach w olimpijskim debiucie była pani szósta. Czy w Pekinie będzie łatwiej o medal?

- Będzie dużo trudniej. Poziom kobiecego MTB bardzo się podniósł. Gdy cztery lata temu zdobywałam srebrne medale na mistrzostwach, miałam od dwóch do czterech minut straty do pierwszej zawodniczki. W tej chwili z taką stratą byłabym na dziesiątym miejscu. W czołówce zrobiło się ciasno.

Do tego trasa w Pekinie jest szybka, podjazdy będą krótkie, praktycznie nie wrzuca się tam najlżejszych przełożeń w rowerze. Nie będzie gdzie uciec. Cały czas będzie mocne tempo, czyli do samej mety będzie ostra walka o pozycje medalowe. W Pekinie nie wystarczy być tylko w dobrej formie fizycznej, ale mieć też mocną psychikę. Nad tym staram się teraz pracować.

Lubię trasy techniczne, z długimi sztywnymi podjazdami. Start w Pekinie będzie też dla mnie trudny ze względu na zeszły sezon. Kontuzja źle wpłynęła na moją psychikę. Na szczęście badania wydolnościowe pokazały, że mam duże możliwości.

Niektórzy maratończycy wycofali się z igrzysk, bo obawiają się zanieczyszczenia powietrza. Była pani na rekonesansie w ubiegłym roku, czy smog daje się we znaki?

- Nasza trasa jest jakieś 10-15 kilometrów od centrum. Akurat podczas mojego wyścigu na rekonesansie nie było czuć smogu, ale dzień później podczas wyścigu mężczyzn widać było jego skutki. Ciężko im było złapać oddech, przyjeżdżali na metę i dosłownie charczeli powietrzem. Czytałem, że Pekin ma 150 dni z czystym powietrzem, resztę z brudnym. Pojedziemy do Chin później, by nie zmęczyć się tym powietrzem. Mam tylko nadzieję, że na nasz wyścig trafi się ten dzień, gdy smogu nie będzie.

Przed olimpiadą są jeszcze mistrzostwa Europy i świata.

- Tam chciałabym się sprawdzić. Bardzo mi zależy na wyścigu drużynowym. Rok temu zdobyliśmy srebrny medal, przegrywając ze Szwajcarami, którzy są potęgą w kolarstwie górskim. Naszym wielkim marzeniem jest złoty medal.

Wspomniała pani, że liczą się dla pani igrzyska w Pekinie i Londynie. W Chinach zakłada pani porażkę?

- Kiedy planowałem karierę, myślałam o tym, żeby jeździć do igrzysk w Londynie. Do tej pory startowałam na igrzyskach w ciepłych krajach, które Polakom niekoniecznie służą. W Londynie poczujemy się pewnie jak w domu, tym bardziej teraz, gdy mamy tam sporo rodaków. Ale to daleka przyszłość, teraz myślę głównie o tym, jak zdobyć medal w Pekinie.



Maja Włoszczowska, ur. 9 listopada 1983. Zawodniczka Halls Professional MTB Team. Mistrzyni świata w maratonie MTB w 2003 roku, wicemistrzyni Europy i świata indywidualnie w 2004 i 2005 roku, wicemistrzyni świata w drużynie w 2007 roku, brązowa `1medalistka drużynowo w MŚ w 2004 i 2006 roku. Igrzyska olimpijskie w Atenach (2004) - szóste miejsce.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Maja Włoszczowska w brązowej tonacji

28 lipca 2008 - 0:01
Maja Włoszczowska, najlepsza polska zawodniczka w kolarstwie górskim umie podkreślić swoją kobiecość.

Brąz to ulubiony
Brąz to ulubiony kolor Mai Włoszczowskiej. (Archiwum)

Maja Włoszczowska, najlepsza polska zawodniczka w kolarstwie górskim ceni sobie wygodę w doborze ubioru, chociaż nie unika także strojów podkreślających jej kobiecość i świetną figurę.

Delikatny makijaż, spódnica za kolano lub ulubione dżinsy, do tego długie drewniane kolczyki oraz ulubione perfumy - to styl jaki najbardziej odpowiada wielokrotnej złotej medalistce Mai Włoszczowskiej.
Na co dzień podczas spaceru po mieście Maję można spotkać ubraną w koszulkę bawełnianą, nie koniecznie z ogromnym dekoltem, ale bardziej typu polo oraz w wygodnych dżinsach lub damskich spodniach - bojówkach. W takim oto stroju nasza sportsmenka czuje się najswobodniej i najlepiej.

- W mojej szafie dominują stroje praktyczne, chociaż lubię czuć się kobieco w tym, co noszę. Nie unikam zatem spódnic, takich do kolan czy trochę dłuższych. Buty raczej na płaskim obcasie lub sportowe. Najchętniej ubieram się w tonacji brązowej. To mój ulubiony kolor - mówi Maja Włoszczowska.

Intensywne treningi na rowerze, sprawiają że Maja nie musi się martwić o figurę, ale za to musi ukrywać strojem…otarte kolana. - W kolarstwie górskim najczęstszymi kontuzjami są otarte kolana, dlatego też moja słabość do spódnic zakrywających kolana jest całkowicie zrozumiała - śmieje się Maja Włoszczowska. - Dodatkowo strojami trzeba zakryć braki w opaleniźnie. Nasze stroje do treningu umożliwiają nam opalanie tylko przedramion i nóg powyżej kolan, więc muszę myśleć o tym, żeby ubrania nie pokazywały wszystkiego.



Na eleganckie wieczory Maja najczęściej zakłada skromne, kobiece stroje, najlepiej utrzymane w tonacjach ciemnych. - Lubię rozkloszowane spódnice i klasyczne bluzki. Wolę takie połączenie, niż jednolite suknie. Nie lubię wyzywających kreacji, tylko takie które mają w sobie urok i czar. Nie rzucają na kolana swoim wyrafinowaniem, a skromnością - mówi Maja.

Jako typowa kobieta Maja nie zapomina również o dodatkach do strojów. - Zawsze muszą być kolczyki, przepadam zawłaszcza za długimi wpinkami do uszu. Na szyję lubię zawieszać wisiorki, najchętniej wyprodukowane z drewna - mówi. Sportsmenka nie lubi ostrego i wyzywającego makijażu. Jeśli już jest takowy, to najczęściej nie rzucający się w oczy. - Używam błyszczyka do ust i bardzo delikatnie podkreślam oczy cieniami lub kredką. Niewielka ilość podkładu i makijaż gotowy! - dodaje. Maja mówi, ze bardzo długo szukała swojego zapachu perfum i dopiero niedawno znalazła swój ulubiony. - To zapach "Amor Amor” firmy Cacharel. Zawiera wszystko, to czego oczekiwałabym po dobrych perfumach. Bardzo mi odpowiada ten zapach - twierdzi Maja.

Magister inżynier Maja Włoszczowska

kris
2008-08-23, ostatnia aktualizacja 2008-08-23 07:56
Zobacz powiększenie
Maja Włoszczowska
Fot. Tomasz Wawer / AG

Medal olimpijski był jednym z marzeń Mai Włoszczowskiej. Przygotowania do Pekinu były piekielnie ciężkie, ale zawodniczka znalazła czas żeby skończyć studia na Politechnice Wrocławskiej, na bardzo trudnym kierunku - matematyka finansowa.

Włoszczowska wywalczyła medal w upale »

- Zawsze miałam coś, co odrywało mnie od sportu, przez co mniej stresowałam się - mówiła Włoszczowska w wywiadzie dla Gazety Wyborczej i Sport.pl. - Studia dały mi satysfakcję. Uważam, że nie powinno się wyłącznie koncentrować na sporcie. Człowiek wraca potem do normalnego życia i nie potrafi się odnaleźć - uważa wicemistrzyni olimpijska, a zarazem magister inzynier Politechniki Wrocławskiej.

Włoszczowskiej udało się skończyć studia, mimo że uprawia kolarstwo górskie, niezwykle ciężki i czasochłonny sport. Treningi zaczęła w wieku 14 lat, w małym klubie Śnieżka Karpacz. Dwa lata później sięgnęła po pierwsze tytuły Mistrza Polski MTB. Później wielokrotnie powtarzała ten wyczyn. W 2000 roku trafiła do kadry narodowej. Na pierwszy wielki sukces nie trzeba było długo czekać. Na mistrzostwach świata w Sierra Nevada dała się wyprzedzić tylko jednej rywalce i sięgnęła po tytuł wicemistrzowski. To był przełomowy rok w karierze zawodniczki. - Od tamtej pory mój stosunek do sportu zmienił się diametralnie. Zaczęłam na niego patrzeć jak na sposób na życie, a nie tylko zwykłe hobby - pisze srebrna medalistka na swojej stronie internetowej.

Polska reprezentacja z Mają Włoszczowską i Anną Szafraniec szybko awansowała do światowej czołówki. W 2001 Włoszczowska zdobyła mistrzostwo Europy i znów była druga na mistrzostwach świata. Kolejny sezon nie był już tak udany, ale w 2003 roku Polka osiągnęła jeden ze swoich największych sukcesów. W rozgrywanych po raz pierwszy mistrzostwach świata w maratonie pokonała bardziej doświadczone rywalki i sięgnęła po tytuł. Później jeszcze kilka razy zajmowała drugie miejsce w mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy - indywidualnie i drużynowo. Startowała też na igrzyskach olimpijskich w Atenach, gdzie zajęła szóste miejsce. W tym roku na mistrzostwach świata we włoskim Val di Sole zajęła piąte miejsce. - Poziom kobiecego MTB bardzo się podniósł- oceniała po zawodach. Gdy cztery lata temu zdobywałam srebrne medale na mistrzostwach, miałam od dwóch do czterech minut straty do pierwszej zawodniczki. W tej chwili z taką stratą byłabym na dziesiątym miejscu. W czołówce zrobiło się ciasno - dodała.

Na igrzyskach Włoszczowska udowodniła jednak, że wciąż należy do ścisłej czołówki kolarstwa górskiego. W morderczym upale, na piekielnie ciężkiej trasie Polka jechała bardzo skoncentrowana i od początku walczyła o czołowe lokaty. Przyjechała na drugim miejscu, podczas gdy kolejne faworytki - Marie-Helene Premont, Margarita Fullana i Gunn-Rita Dahle Flesjaa schodziły z trasy. Włoszczowska wywalczyła pierwszy od 20 lat medal dla Polski w kolarstwie. Teraz będzie mogła zrobić użytek z wiedzy zdobytej na studiach. - Mój kierunek studiów mógłby ewentualnie przydać się do statystyk, do analizy treningu. Wolę jednak skorzystać z matematyki po zdobyciu medalu olimpijskiego. Będę mogła mądrze zainwestować zarobione pieniądze - mówiła przed Pekinem Włoszczowska.

Maja Włoszczowska - 101 pytań do...

Maja Włoszczowska
Maja Włoszczowska

Dobry trening polega na...

Maja: Pełnym zaangażowaniu. Trening jest najważniejszą rzeczą jaką sportowiec ma do wykonania w ciągu dnia. Cała reszta jest mu podporządkowana.

Trening zaczyna się od...

Maja: Przygotowania sprzętu.

Trening spontaniczny czy trening zaplanowany...

Maja: Zdecydowanie zaplanowany.

Trening to siła, kondycja, technika, psychika...?

Maja: Dla mnie trening przede wszystkim ma rozwijać parametry fizyczne - wytrzymałość, siłę i szybkość. Technikę po kilku latach treningu dobry zawodnik ma już we krwi, ale trzeba uważać by nie popaść w "samozachwyt". A psychika to zupełnie odrębna sprawa - nad nią pracujemy non stop.

Kiedy lubisz swój trening i za co (w której minucie, sekundzie, miejscu, dniu)?

Maja: Gdy się na nim dobrze czuję - czuję, że "mam pod nogą" i w każdej chwili mam ochotę jechać szybciej i dłużej.

Kiedy przestajesz lubić swój trening i z jakiego powodu (powody jak wyżej)?

Maja: Gdy mam problem z jego wykonaniem i przez dwie czy trzy godziny muszę "zaginać się" by osiągnąć odpowiedni poziom tętna.

Opisz przebieg swojego treningu...

Maja: Oj, długo by pisać. Każdy trening jest inny, ale zawsze (z wyjątkiem zimy) jeżdżę na rowerze ;). Realizuję odpowiednie założenia treningowe w oparciu o pomiar tętna i mocy.

Ulubione przyrządy treningowe...?

Maja: Rower :)

Ulubione miejsca do treningu...?

Maja: Włochy, Livigno.

Trening z muzyką, czy trening w ciszy...?

Maja: Jeśli długi i żmudny to z muzyką. Krótki a intensywny w ciszy.

Z trenerem ćwiczy się lepiej, niż bez trenera...?

Maja: Zależy od zawodnika. Mnie zdecydowanie lepiej.

Co i dlaczego trener wie lepiej od zawodnika?

Maja: Przede wszystkim ma większą wiedzę dot. treningu, potrafi go lepiej - długoterminowo - zaplanować. Poza tym ma "chłodne" podejście. Nie myśli jak zawodnik: "ładna dziś pogoda, fajnie mi się jedzie to potrenuję dłużej", czy "oj, jak mi się dziś nie chce, może by tak skrócić?". A zawodnikowi jest łatwiej wykonać plan rozpisany przez trenera - jest napisane, trzeba zrobić. Wówczas modyfikuje trening tylko i wyłącznie wtedy gdy naprawdę jest to konieczne (choroba, przemęczenie..).

Nad czym pracować, gdy po raz setny na zawodach jest się ostatnim?

Maja: Jeśli po raz setny jesteśmy na końcu, to zastanówmy się czy na pewno mamy predyspozycje do tego sportu. Bo jeśli rozsądnie trenujemy (systematycznie, ale z umiarem) taka sytuacja jest mało możliwa. Najlepiej odstawić wszystko na tydzień czy miesiąc i zacząć od początku.

Nad czym pracują świeżo upieczeni mistrzowie, czy muszą coś poprawiać i ulepszać, skoro okazali się najlepsi...?

Maja: Są najlepsi w danej chwili, ale reszta pracuje i szuka nowych rozwiązań, więc szybko mogą ów mistrza doścignąć. Warto trzymać się sprawdzonego systemu, ale jednocześnie szukać możliwych rezerw. Prawdziwy mistrz nigdy nie spoczywa na laurach.

Nad czym pracuje zawodnik, który był o krok od sukcesu?

Maja: Sprawdza, czy popełnił jakiś błąd w przygotowaniach, jeśli tak, wyciąga wnioski na przyszłość. Jeśli wszystko zrobił w 100%, a mimo to nie osiągnął celu to stara się coś zmienić.

Kiedy się odczuwa, że trening był dobrze wykonany i przepracowany...?

Maja: Kiedy w 100% wykonaliśmy założenia treningowe.

Dobry trening to sprawa fizyczna czy psychiczna?

Maja: Dla mnie sprawa fizyczna, z psychiką nie mam problemów podczas treningów. Nie wykonam go tylko wtedy gdy nie pozwala na to mój organizm.

Wymień specyficzne elementy treningu dla Twojej konkurencji?

Maja: W okresie przygotowawczym długie treningi wytrzymałościowe o umiarkowanej intensywności. Im bliżej sezonu tym treningi intensywniejsze. Duży nacisk na rozwój siły (tempówki na stromych podjazdach). Przed zawodami ważny trening na trasie wyścigu - poznanie trudności technicznych.

Czym się różni Twój trening z czasów gdy rozpoczynałaś karierę zawodniczą od tego, który dziś realizujesz?

Maja: Gdy zaczynałam jeździć trening był zabawą. Na ogół nie zaplanowana jazda dla czystej przyjemności. Teraz każdy na każdym treningu muszę wykonać określoną pracę. Patrzę cały czas na pulsometr, jadę tam gdzie najlepiej mi wykonać dane założenia treningowe. Czasami to już nie jest przyjemność a obowiązek, choć jeśli jestem w dobrej formie to każdy trening sprawia mi frajdę.

Jak wygląda Twoja rozgrzewka?

Maja: Na treningu jest to po prostu 10-15 minut spokojnej jazdy. Przed wyścigiem pół godzinna jazda z coraz większą intensywnością (aż do submaksymalnej) najczęściej na trenażerze (urządzenie w które zapinamy rower, na którym się ścigamy).

Kiedy treningi są nudne, a kiedy pasjonujące? Na czym to polega?

Maja: Pasjonujące gdy z każdym treningiem czuję, że forma idzie do góry. Jeśli natomiast mam kiepskie samopoczucie a muszę jeździć 2-3 godziny w jednostajnym tempie, to bez muzyki ciężko byłoby mi taki trening przetrwać.

Za czym bardziej się tęskni, za startem w czasie treningów, czy za treningiem w czasie startów?

Maja: Jedno i drugie. Często jeśli treningi nie sprawiają mi przyjemności chciałabym wystartować w wyścigu, gdyż to też jest forma treningu. Z drugiej strony gdy świetnie się czuję, chciałabym sprawdzić formę, powalczyć na ważnym wyścigu o podium. Jeśli jednak jestem w trakcie okrutnie ciężkiego wyścigu, po godzinie jazdy nie potrafię już znaleźć pokładów energii w organizmie, a do przejechania jeszcze przynajmniej raz tyle, marzę o spokojnym okresie treningowym, bez stresu i takiego bólu w nogach...

Trening jest cyklem zajęć ściśle zaplanowanych i zorganizowanych. W jaki sposób udział w treningach organizuje twoje życie ?

Maja: W chwili obecnej całe moje życie jest podporządkowane treningowi. Oczywiście jest jeszcze szkoła, ale zajęcia tam staram się tak zorganizować, by każdego dnia mieć odpowiednią ilość czasu na ćwiczenia. Jeśli miałabym wybrać między pójściem na wykład a zrobieniem treningu, oczywiście będzie to trening.

Czy zdarza się, że trzeba przytyć?

Maja: Tylko w wyjątkowych przypadkach (sportowcy, którzy popadli w anoreksję). Pozostali wiecznie chcą chudnąć.

Często walczy się z nadwagą?

Maja: Wagi trzeba cały czas pilnować - prawie zawsze jest coś do zrzucenia.

Wiatr, zimno, deszcz, upał...co doskwiera najbardziej?

Maja: Na treningu wiatr, na wyścigu upał.

Trening w mieście, na plaży, w górach, w lesie...?

Maja: W górach.

Trening w grupie, trening w samotności?

Maja: I jedno i drugie, zależy od samopoczucia i specyfiki treningu.

Co można jeść, co trzeba jeść, co można pić, a czego nie w trakcie cyklu treningowego?

Maja: Oj, to jest temat "rzeka". Sportowiec musi przestrzegać cały czas określonej diety. Przede wszystkim wyklucza ona słodycze, potrawy bardzo tłuste i ciężkostrawne. Dla kolarza górskiego bardzo istotna jest niska waga, więc często "liczymy kalorie" (zwłaszcza kobiety - panowie mają lepszą przemianę materii). Oczywiście wykluczony jest także alkohol. Lampka wina nie zaszkodzi, ale imprezy z dużą ilością "procentów" są całkowicie zakazane.

Kiedy trening cieszy najbardziej?

Maja: Gdy dobrze się na nim czuję. Największą przyjemność sprawiają mi długie treningi w górach przy ładnej pogodzie i oczywiście przyzwoitej formie...

Jak to jest, kiedy na treningu osiąga się o wiele lepsze rezultaty, niż w trakcie ważnych zawodów?

Maja: Nie wiem. Ja na szczęście zawsze mam odwrotnie - na treningach często czuję się kiepsko, a podczas zawodów dobrze. I taki układ jest idealny. Jeśli lepiej prezentujemy się na treningach niż na zawodach znaczy, że problem tkwi w psychice. Być może zbyt duży stres blokuje nasz organizm. To niestety trudna przeszkoda do pokonania.

Po treningu najbardziej lubisz...

Maja: Uczucie, że dobrze wykonałam swoją pracę. I takie "pozytywne" zmęczenie, a po wyścigu uczucie "wyjechania", gdy nie mam nawet siły ręki podnieść - wówczas wiem, że dałam z siebie wszystko.

Maja Włoszczowska - 100 pytań do...

Maja Włoszczowska
Maja Włoszczowska

Pierwszy dzień w szkole?

Maja: Ekscytujący (teraz sama się sobie dziwię :)

Pierwsze lanie od ojca?

Maja: No, gdzie by mnie tata bił! Nigdy w życiu!

Pierwsza ważna książka?

Maja: Dużo było ważnych, pierwszej nie pamiętam. Na półce honorowe miejsce dla "Alchemika" Paolo Coehlo.

Pierwszy idol?

Maja: Whitney Houston (sportowy Paola Pezzo)

Pierwszy przyjaciel?

Maja: Moja mama.

Pierwsza randka?

Maja: W podstawówce - o ile to można nazwać randką. Zabawna i krępująca.

Pierwsze pieniądze?

Maja: 10zł od mamy za mycie samochodu.

Pierwszy sukces?

Maja: 2 miejsce w Amatorskich Mistrzostwach Polski w kolarstwie górskim (Family Cup) - jako młodziczka.

Pierwsza porażka?

Maja: Taka prawdziwa to juniorskie srebro na Mistrzostwach Świata MTB w Vail (200m do mety miałam złoto i pomyliłam trasęg)

Pierwsza łza?

Maja: W kołysce.

Za 10 lat chciałabym być

Maja: Mistrzynią Olimpijską i szczęśliwą żoną.

Najbardziej lubię jeść ...

Maja: Słodycze :

Trening sukcesu według mnie to....

Maja: Dobrze słuchać swojego organizmu.

Relaksuję się, kiedy...

Maja: Słucham spokojnej muzyki, np. Ani Dąbrowskiej, Smolika czy wrocławskiego Radia Ram

Wymarzona podróż to...

Maja: Indie, Tybet

Twój ulubiony film jest o...

Maja: Walce o marzenia i wierze we własne możliwości ("Za wszelką cenę" Clinta Eastwooda)

gdy mam Czas wolny to...

Maja: Jadę do domu :. Jeśli mam go mniej, to spotykam się z przyjaciółmi, idę do kina, czytam książkę lub surfuję po kolarskich stronach internetowych.

Nigdy nie zrobiłabym...

Maja: głupoty w miejscu publicznym (brak mi spontaniczności...).

Sport jest dla mnie...

Maja: Całym moim życiem.

Nie lubię, gdy ludzie ...

Maja: Oceniają innych po pozorach.

Co bardziej lubisz od czosnku?

Maja: Np. świeżą bułeczkę z masełkiem i z czosnkiem ;).

Smak dzieciństwa?

Maja: Pierogi ruskie mojej babci.

Największy kompromis w życiu?

Maja: Pozostanie w grupie CCC w 2002 roku.

Co bardziej lubisz od skoku ze spadochronem?

Maja: Skok ze spadochronem to jedno z moich marzeń. Nie skakałam, więc nie wiem czy lubię coś bardziej.

Moje motto na życie?

Maja: Cały czas go szukam. Ostatnio podoba mi się powiedzenie mojej przyjaciółki: "Rzeczy niemożliwe trzeba załatwiać od razu, na cuda trochę poczekać".

Najbardziej zabawna chwila w życiu?

Maja: Pewnie były zabawniejsze... Teraz przychodzi mi do głowy sytuacja związana z kolarstwem: Kiedyś na stacji benzynowej, gdy brałam fakturę na Polski Związek Kolarski Pan obsługujący kasę pyta mnie: "a zna Pani może Maję Włoszczowską?".

Jaka jesteś od dobrej i tej słabszej strony?

Maja: Od dobrej - zawsze chcę aby wszyscy byli zadowoleni i łatwo idę na ugody, od słabszej - w pewnym momencie mam tego dosyć i odreagowuję na jakiejś niewinnej osóbce (mój biedny braciszek...).

W jakiej epoce historycznej chciałabyś żyć i w jakiej roli?

Maja: Dobrze mi tu i teraz.

gdybyś była zwierzęciem lub rośliną, to jakim?

Maja: Pszczółką ;).

Z kobiecej odzieży najbardziej lubisz.........................., a z męskiej....................?

Maja: ...Z kobiecej koszule, a z męskiej... koszule.

Miasto, wieś, willa, dom, ranczo...?

Maja: Mieszkanie w mieście i domek w górach.

Jaki dystans w górach przejdziesz w ciągu jednego dnia z 30 kilogramowym plecakiem?

Maja: Wyzwanie na jesień...

Twój ulubiony stopień wojskowy?

Maja: Nie jestem fanką armii. Jeśli miałabym wybierać, to tylko i wyłącznie ze względu na walory "językowe" - fajnie brzmi "admirał".

Kiedy wstajesz lewą nogą, to...

Maja: Nie zauważam tego.

Kiedy wyłączasz telewizor, nie idąc jeszcze spać...?

Maja: Przede wszystkim rzadko jest włączony... Zdecydowanie wyłączam, gdy muszę się uczyć.

Co to będzie, kiedy pojedziesz na igrzyska olimpijskie? A co to będzie, jeśli nie pojedziesz?

Maja: Szansa na walkę o medal. Jeśli nie pojadę? Nie biorę takiej możliwości pod uwagę.

Czy sport to zawód?

Maja: Jak najbardziej. Zawód i pasja w jednym.

Kiedy ostatni raz tańczyłaś tango?

Maja: Oglądając "Taniec z gwiazdami"... Kurs tanga niestety dopiero przede mną ;).

Który z europejskich narodów lubisz najbardziej, a który najmniej?

Maja: Najbardziej - zdecydowanie Włosi (otwarci, przyjacielscy, podchodzący na luzie do życia), najmniej - Francuzi (nie potrafią zrozumieć, że ktoś nie mówi w ich języku).

W czasach dzieciństwa na swoim podwórku byłeś:
a) ciamajdą,
b) łobuzem,
c) przywódcą,
d) łamagą,
e) beksalalą,
f) mądralą,

Maja: Wszystko oprócz ciamajdy.

Jaki tatuaż sobie zrobisz w najbliższym czasie?

Maja: Nie zrobię.

Czy zgodziłabyś się, gdyby prywatna korporacja wynajęła Cię na firmową imprezę w celu pobicia rekordu świata - w domyśle za bardzo wysokie honorarium ?

Maja: W kolarstwie górskim nie ma rekordów do bicia. Ale gdyby była możliwość, to czemu nie? W końcu to mój zawód.

Jacy ludzie są fajni według Ciebie?

Maja: Pozytywnie nastawieni do życia i innych. Ideał to moja przyjaciółka Ola Jochymek.

Którzy trenerzy ( charakter, osobowość) są najtrudniejsi we współpracy?

Maja: Jak do tej pory trafiłam na samych dobrych. Najtrudniejszy jest chyba trener-rodzic.

Jaki zawód jest według Ciebie niegodny?

Maja: Nie ma zawodów niegodnych. No, może prostytutka.

Czego w sporcie nie lubisz?

Maja: Kontuzji, kryzysów na wyści...u i gdy rywalizacja przenosi się do życia codziennego. Na szczęście jest więcej rzeczy, które w sporcie lubię.

Którym z pojazdów chciałbyś sobie pojeździć?
a) traktorem,
b) deskorolką
c) strażą pożarną,
d) innym......

Maja: Strażą pożarną.

gdyby nie sport, to ...

Maja: Zostałabym analitykiem finansowym albo dziennikarką. Kto wie, może to jeszcze przede mną?

gdyby, nie mama, to...

Maja: Nie byłabym tym kim jestem.

Od taty wiesz, że...

Maja: trzeba korzystać z życia.

W życiu bardziej się wygrywa, czy przegrywa ?

Maja: Wygrywa, ale trzeba temu życiu trochę pomóc.

Czy znasz jakąś Kolędę, pieśń patriotyczną , kołysankę, przyśpiewkę lub hymn państwowy na pamięć?

Maja: Kolędy i hymn oczywiście.

Maja Włoszczowska - jeszcze raz o sobie

O mnie (10.04.2007)

Imię i nazwisko: Maja Włoszczowska
Pseudo: Pszczółka
Wzrost: 169 cm
Waga: 52-56kg (w zależności od okresu przygotowawczego)
Grupa Sportowa: HALLS Professional MTB Team,
Trener: Andrzej Piątek
Uczelnia: Politechnika Wrocławska, Wydział Podstawowych Problemów Techniki, kierunek: matematyka finansowa i ubezpieczeniowa
Poprzednie kluby: Śnieżka Karpacz, CCC Piechowice, CCC Polsat
Pierwszy trener: Zdzisław Szmit
Ulubiona trasa XC w Polsce: Szczawno Zdrój
Ulubiona trasa XC na świecie: Sierra Nevada
Sportowy idol: Gunn Rita-Dahle
Ulubiony film: "Za wszelką cenę" Clinta Eastwooda
Muzyka: spokojne rytmy, m.in. Ania Dąbrowska, Smolik,
Książka: "Kod Leonarda da Vinci" Dan Brown, wszystko Paulo Coehlo
Ulubiona potrawa: generalnie kuchnia włoska i zawsze czekolada z orzechami
Cel: złoty medal olimpijski
Moja zaleta: spytajcie moich przyjaciół :)
...i wada: niecierpliwość.

Od kiedy pamiętam sport był moim hobby. Tego bakcyla zaszczepiła we mnie moja mama, dla której wszelkie formy ruchu są nieodłącznym elementem życia. W czasach swojej edukacji uprawiała wszystkie dostępne dyscypliny sportu i oczywiście w każdej z nich była najlepsza :). Gdy pojawiły się dwa diabełki, czyli mój brat Michał i ja, nie miała innego wyjścia jak zabierać nas ze sobą na wszystkie sportowe eskapady. I tak, zimą jeździliśmy na nartach, a latem oczywiście na rowerkach. Nie zawsze byłam do tego chętna, ale nie było zmiłuj się - każdej niedzieli zdobywaliśmy nowe szczyty i penetrowaliśmy ścieżki okolicznych gór :). Wkrótce z niedzieli zrobiły się całe weekendy, potem też środy, czasem wtorki... Wreszcie, jeżdżąc całkiem regularnie, całą rodzinką postanowiliśmy wystartować w Amatorskich Mistrzostwach Polski Family Cup, które rozgrywały się w Karpaczu. W 1997 roku wygrałam te zawody (w swojej kategorii oczywiście :)), a razem z mamą stanęłyśmy na najwyższym stopniu podium w klasyfikacji rodzinnej. Wtedy podszedł do mnie trener klubu Śnieżka Karpacz - Zdzisław Szmit, wręczył mi koszulkę teamową i kazał przyjechać następnego dnia na trening. Na poważne trenowanie wcale nie miałam ochoty, ale za namową mamy oraz nauczycielki w-f z mojej szkoły - ówczesnej Mistrzyni Polski MTB Beaty Sałapy, postanowiłam spróbować. Jak sami widzicie... opłaciło się :).

Od tamtej pory wszystko zaczęło kręcić się samo, ja musiałam tylko kręcić pedałami. W klubie mieliśmy fantastyczną ekipę, więc trenowanie i startowanie w wyścigach było dla mnie czystą przyjemnością. Szybko zaczęłam wygrywać poważne zawody i w 1999 roku jako juniorka młodsza zdobyłam dwie koszulki Mistrza Polski (MTB i szosowego "górala"). W międzyczasie zmieniłam barwy klubowe na PTS CCC Piechowice, gdzie naszym szkoleniowcem został były kolarz szosowy Dariusz Bigos. Do nowego klubu przeszedł praktycznie cały skład "Śnieżki", więc tak naprawdę nic się nie zmieniło :).

Moje pierwsze wielkie sukcesy przyszły w 2000 roku, gdy trafiłam do kadry narodowej i ćwicząc pod okiem trenera Andrzeja Piątka zdobyłam srebrny medal na Mistrzostwach Świata w Sierra Nevada. Od tamtej pory mój stosunek do sportu zmienił się diametralnie. Zaczęłam na niego patrzeć jak na sposób na życie, a nie tylko zwykłe hobby. Wtedy powstała Zawodowa Grupa Kolarska MTB LOTTO PZU S.A., jednak nie byłam jeszcze gotowa, aby wstąpić w jej szeregi. Bałam się, że zbyt mocno ucierpi na tym moja edukacja, która w owym czasie była ciągle ważniejsza od kolarstwa. Mimo iż zostałam na swoim podwórku to kolejny sezon potraktowałam bardzo ambitnie. Miałam jeden cel - wygrać Mistrzostwa Świata. Droga prowadząca ku niemu była dla mnie bardzo trudna i obfita w różne nieprzewidziane przeszkody. Ostatnia z nich to płotek, na którym zatrzymałam się na sto metrów przed metą wyścigu o Mistrzostwo Świata juniorek... Zdobyłam srebrny medal i była to największa... porażka mojego życia. Na szczęście szybko się z niej otrząsnęłam i dwa tygodnie później do swojego worka medali dorzuciłam brąz na światowym czempionacie na szosie. Po tych sukcesach byłam przekonana, że moje miejsce jest w grupie trenera Andrzeja Piątka, jednak z różnych powodów znów do niej nie trafiłam...

W 2002 roku jeździłam w barwach Zawodowej Grupy CCC Polsat. To był mój pierwszy sezon w kategorii elite i niestety nie należał do udanych. Ale na pewno nie był stracony. Kilka błędów i ciągle powracające choroby sprawiły, że mogłam więcej uwagi poświęcić zbliżającej się maturze i egzaminom na studia. Na tym naukowym polu nieskromnie przyznam, że poszło mi całkiem nieźle :). Bezboleśnie zdałam maturę i dostałam się na jeden z najbardziej obleganych kierunków Politechniki Wrocławskiej - matematykę (stosowaną) na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki! Studia bardzo mi się spodobały i nawet byłam bliska odstawienia roweru na boczny tor. Wtedy jednak znów pojawił się trener Andrzej Piątek i dostałam trzecią szansę na to aby trafić do najlepszej polskiej grupy MTB. Tej szansy już nie zmarnowałam.

Wielkie sukcesy w nowej ekipie przyszły bardzo szybko. W 2003 roku zostałam pierwszą (historyczną!) Mistrzynią Świata w maratonie rowerowym, a rok później stanęłam na drugim stopniu podium Mistrzostw Europy oraz Mistrzostw Świata tuż za niesamowitą norweżką Gunn Ritą Dahle. Sukcesy te powtórzyłam w 2005 roku i już się zaczęłam przyzwyczajać do tych medali, w związku z czym w minionym sezonie...ich nie zdobyłam. Otarłam się o podium Mistrzostw Świata zajmując najgorsze dla sportowca, czwarte miejsce. Były jednak inne sukcesy, jak brąz w wyścigu drużynowym czy podwójne Mistrzostwo Polski na szosie, które mobilizują mnie do dalszej pracy i dają wiarę w to, że "złote lata" mojej sportowej kariery są ciągle przede mną. Nie będą już mi towarzyszyły żółte barwy Totalizatora Sportowego, z którym po 2006 roku zakończyliśmy współpracę, za którą wszyscy jesteśmy bardzo wdzięczni. Nową historię MTB będziemy tworzyli z marką HALLS, która mam nadzieję pomoże nam zajść na sam szczyt - czyli podium Igrzysk Olimpijskich. Nowy sponsor jak dotąd wywarł na mnie olbrzymie wrażenie, przede wszystkim zaangażowaniem i energią z jaką podchodzi do swojej ekipy. Wierzę, że razem uda nam się zrealizować każdy zamierzony cel.

Kolarstwo jest moją olbrzymią pasją, bez której nie wyobrażam sobie swojego życia. Dlatego z całym sercem podchodzę do każdego treningu. Jednak nawet najcięższa moja praca nie przyniosłaby mi sukcesów gdyby nie pomoc sponsorów, całej ekipy z trenerem Andrzejem Piątkiem na czele i bliskich mi osob - zwłaszcza mojej mamy i brata oraz przyjaciół, wspierających mnie w trudnych chwilach. Wiele zawdzięczam także kibicom, dzięki którym wiem, że nie jeżdżę w kółko tylko dla własnej satysfakcji i moje sukcesy sprawiają przyjemność także innym. Wam wszystkim gorąco dziękuję i obiecuję dać z siebie wszystko by spełnić nasze wspólne sportowe marzenia.

Poza sportem dużą wagę w swoim życiu zawsze przywiązywałam do nauki. Od szkoły podstawowej moimi ulubionymi przedmiotami były w-f i matematyka. Dlatego po maturze zdecydowałam się rozpocząć studia na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki Politechniki Wrocławskiej. Moją specjalnością jest matematyka finansowa i ubezpieczeniowa po której mogę zostać tzw. specjalistą od wyceny ryzyka, bądź zdać np. egzamin na doradcę inwestycyjnego albo aktuariusza. Jest to bardzo prężny kierunek, po którym żaden absolwent nie powinien mieć problemu ze znalezieniem pracy (już teraz dostaję średnio dwa razy w miesiącu ogłoszenia z dużych polskich i zagranicznych firm chcących zatrudnić studentów naszej specjalności). Ale te studia to dla mnie nie tylko zapewnienie sobie „furtki” na wypadek gdyby w sporcie coś mi nie wyszło (kontuzja itp.), to jakby drugie życie, które pomaga mi się rozwijać i poszerzać horyzonty. Na Politechnice poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi – zarówno wśród studentów jak i pośród kadry naukowej. Mimo iż w tej chwili raczej jestem pewna iż w swoim zawodzie pracować nie będę to w żadnym razie nie żałuję swojego wyboru i mam nadzieję, że mimo iż moje studia dobiegają już końca to kontakt ze „środowiskiem matematyków” będę miała jeszcze przez długi okres.

Maja Włoszczowska - mix o sobie

Maja Mix
... była sparaliżowana
Maja Włoszczowska

Majka Włoszczowska, srebrna medalistka mistrzostw świata uważana za jedną z najładniejszych polskich sportsmenek.

Co do błota, to wszyscy mówią, że mam przechlapane, ciągle w tym błocie. A ja to lubię, bo to takie hardcorowe, jest to też pokonywanie własnych barier - mówi Maja.

Kocha błotko! ... nadal czeka na złoto olimpijskie.....Moja mama była zawsze nastawiona do życia "pro sportowo". Kolarstwo to piękny sport. Pierwsze zawody? Pojechałam i wygrywałam. ...... Po drodze między startami zdałam maturę prawie na samych piątkach....Lubię kolarstwo ..... nie muszę przez cztery godziny pływać w basenie i oglądać kafelków. .... tylko jadę do lasu, mam kontakt z naturą, oglądam zwierzątka, łykam świeże powietrze. Mój sport doskonale kształtuje sylwetkę, jest idealny do gubienia tłuszczu. Wszyscy się dziwią, że jestem taka smukła i szczupła, według wielu powinnam wyglądać jak wielka herod-baba :). Dzięki kolarstwu górskiemu mięśnie robią się bardziej smukłe, a sylwetka jest niemal doskonała. Na rowerze można robić całe eskapady, zjeździłam niemal całą Francję. Kiedyś nawet potrącił mnie samochód, ale to był starszy Pan.

Mnie osobiście kolarstwo górskie kojarzy się z błotem, siniakami, odrapaniami i upadkami. I jakoś nie mogę dopasować do tej wizji młodej ładnej dziewczyny. Gdybym pokazała kolana, to faktycznie mam na nich trochę blizn, ale mój sport jest dla t w a r d z i e l i ...... a ja uwielbiam wyzwania. Rower na którym jeżdżę kosztuje około 30 tysięcy złotych. Trudno zresztą to określić, bo kupujemy rowery na części, a potem skręcamy do kupy. Chłopaków? Czasami trochę odjeżdżam. Często podczas treningów uczepia mnie się na kole jakiś amator, który stara się udowodnić, że jest lepszy. Wygrać z wicemistrzynią świata to dla niego rarytas. Choć ja uważam siebie za stuprocentowego sportowca, a często mówi się tak - ładna dziewczyna, a przy okazji uprawia sport. Czasami oczywiście pojawiają się propozycje matrymonialne. To miłe, jednak odrzucam je, bo zabrakłoby mi czasu na trening.

Rywalki z którymi się ścigałam w Atenach były oswojone z atmosferą olimpiady, a ja tydzień przed imprezą panicznie się stresowałam. Był płacz, totalna panika. W samych Atenach byłam po prostu sparaliżowana.

Na lotnisku przed wylotem dziennikarz powiedział mi, że na razie trwa kiepska passa naszych sportowców - same czwarte, piąte miejsca i spytał: Czy Pani to w końcu przełamie? Gość mnie rozwalił - czwarte, piąte miejsce, złe? Poczułam nagle ogromną presje. Ale .. nie udało się. Mam więc jeszcze sporo czasu przed sobą, z roku na rok cały czas idę do przodu. Kolarstwo to koszmarny wysiłek, w dodatku cały czas trzeba walczyć o pozycje.

Studiuje matematykę finansową, a konkretniej zajmuję się liczeniem i oceną ryzyka w bankowości i ubezpieczeniach. Jednak nie widzę się w przyszłości, gdzieś na zapleczu banku, raczej chciałabym być blisko sportu. Mój wykładowca od procesów stochastycznych nauczył nas jednego: nie ma zdarzeń niemożliwych. Jednak ja myśli, że nie zdobędę medalu nie dopuszczam do siebie. Jeśli nie w Pekinie, to może w Londynie.

Uprawianie sportu to nie tylko ciężkie treningi, zawody i wyrzeczenia, które są nagradzane zwycięstwami. To także podróże będące nieodłącznym elementem życia każdego sportowca.

Co prawda nasze podróże często ograniczają się do lotniska, hotelu i trasy wyścigu, to jednak z każdego wyjazdu udaje się coś uszczknąć. Dzięki kolarstwu odwiedziłam mnóstwo wspaniałych miejsc, przede wszystkim w Europie, gdyż to ona jest kolebką kolarstwa górskiego.

Kocham podróże dla samego podróżowania. Po mamie odziedziczyłam uwielbienie do życia w ciągłym ruchu i nie potrafię usiedzieć długo na jednym miejscu. Zza kierownicy mojej dwukołowej maszyny odwiedzam naprawdę piękne i fascynujące miejsca. W październiku br. byłam na pierwsze od 4 lat prawdziwe wakacje :) na Teneryfę (przy okazji zrobiłam rekonesans przed przyszłorocznym zgrupowaniem na tej wyspie). Było wspaniale.

Maja Włoszczowska (ur. 9 listopada 1983r.) studentka matematyki, według wielu znawców kolarstwa najbardziej utalentowana zawodniczka MTB w Polsce. Historyczna, pierwsza mistrzyni świata w maratonie rowerowym MTB (2003), wicemistrzyni świata MTB juniorek (2000), mistrzyni Europy MTB juniorek (2001), wicemistrzyni Europy (2004, 2005) i świata MTB (2004, 2005), szósta zawodniczka igrzysk olimpijskich w Atenach 2004. Jest profesjonalistką w każdym calu. Jej ulubione kolory to żółty i niebieski. Uwielbia czekoladę z orzechami. Nie lubi polityki. Mieszka we Wrocławiu gdzie studiuje matematykę na Politechnice Wrocławskiej, Wydział Podstawowych Problemów Techniki.

Maja Włoszczowska - sylwetka i wymiary

Maja Włoszczowska

Wzrost: 169 cm
Waga: prawidłowa (52 kg - 56 kg zależnie od okresu przygotowań)
Kolarstwo uprawia: od 1996 roku
Pierwszy trener: Zdzisław Szmit
Klub: LOTTO-PZU S.A.
Poprzednie kluby: Śnieżka Karpacz, CCC MAT Giant Piechowice, CCC POLSAT

Ulubione trasy XC:
Polska - Polanica Zdrój
Świat - Sierra Nevada, Hiszpania

31 sierpnia 2003 roku w Lugano po raz pierwszy zagrano Mazurka Dąbrowskiego po wyścigu elity w kolarskich mistrzostwach świata. Historyczną, pierwszą tęczową koszulkę założyła wtedy Maja Włoszczowska.

Na liczącą 78 km trasę maratonu kobiety wyruszyły razem z mężczyznami. Włoszczowska nie od razu zorientowała się, że jest liderką. Na trasie było mnóstwo kibiców i kiedy zaczęli do mnie krzyczeć: "Erste Frau, erste Frau" uświadomiłam sobie, że prowadzę. Uwierzyłam po 48. kilometrze, że mogę wygrać, gdy minęłam najtrudniejsze wzniesienie. Do mety zostało 30 km, ale raczej po płaskim. Do końca jednak nie wiedziałam, jaka jest sytuacja, gdzie są rywalki, i mocno się denerwowałam. Nie wiedziałam też, że druga jedzie Magda Sadłecka - opowiadała Włoszczowska.

Na mecie miała przewagę blisko 5 minut nad Sadłecką. Brązowa medalistka, Niemka Sandra Klose straciła do Mai prawie 10 minut. Włoszczowska była bardzo zaskoczona zwycięstwem, bo - jak przyznała - po prostu bała się tego startu. Praktycznie nie znała trasy (oglądała ją tylko na mapie) i obawiała się, że nie wytrzyma kondycyjnie tak długiego dystansu. Zwycięstwo jest dla mnie niespodziewane z dwóch powodów. Po pierwsze, z niechęcią podchodziłam do tej konkurencji, bo rzadko jeżdżę maratony, a po drugie, w tym tygodniu ja i Magda byłyśmy lekko przeziębione - mówiła krótko po zwycięstwie.

Maja Włoszczowska długo zastanawiała się co wybrać: kolarstwo górskie czy szosowe, do którego ma równie wielki talent. Zaczęła od górskiego. W 1996 roku rozpoczęła treningi w Śnieżce Karpacz pod okiem Zdzisława Szmita. Po czterech latach została wicemistrzynią świata juniorek.

Jeszcze lepszy okazał się sezon 2001, gdy zdobyła trzy medale, wciąż w kategorii juniorek. Rozpoczęła od złota w mistrzostwach Europy. Potem w amerykańskim Vail zanosiło się na złoty medal mistrzostw świata, ale musiała się zadowolić srebrnym, bo pomyliła trasę kilkaset metrów przed metą. Na zakończenie sezonu, w październiku, pojechała na światowy czempionat szosowców do Lizbony. I znów wypadła świetnie, najlepiej z całej licznej polskiej reprezentacji. Zdobyła brąz.

O sezonie 2002 Maja może jak najszybciej zapomnieć. Stanęła w miejscu, podobno przechodziły jej przez głowę myśli o zakończeniu kariery. W roku 2003 karta znów się odwróciła. Już jako seniorka wygrała Grand Prix MTB w Głuchołazach, w Kielcach była druga w mistrzostwach Polski (za Anną Szafraniec), a w niemieckim Sankt Wendel - czwarta w zawodach Pucharu Świata. Wreszcie w Lugano została mistrzynią świata elity w maratonie MTB. Kilka dni później w wyścigu cross country, właśnie tym, który miał decydować w dużym stopniu czy do Aten pojadą dwie czy trzy Polki, Włoszczowska zajęła siódme miejsce.

W zawodach przedolimpijskich w Atenach, które odbyły się w połowie maja, Włoszczowska była czwarta. Lepiej pojechała Sadłecka, zajmując drugie miejsce i przegrywając tylko z najlepszą zawodniczką na świecie w tym sezonie Norweżką Gunn-Ritą Dahle. Włoszczowska była też druga, a Anna Szafraniec trzecia w zawodach Pucharu Świata w austriackim Schladming.

To był najtrudniejszy wyścig w moim życiu - powiedziała po wyścigu podczas igrzysk olimpijskich w Atenach, w którym była szósta. Niezwykle trudna trasa i panujący w Atenach upał sprawiły, że to był najtrudniejszy wyścig w życiu. Polewałam się co chwila wodą, ale to nie pomagało. Nigdy wcześniej nie jechałam w takich zawodach. Jestem potwornie zmęczona.

W niektórych miejscach słońce tak bardzo parzyło w twarz, że bałam się, że dostanę udaru. Nic nie pomagało. Upał był po prostu niewiarygodny. Jednak to nie zaważyło na wynikach, bo warunki były identyczne dla wszystkich - dodała.

Od początku wyścigu jechałam na piątym, szóstym miejscu - mówiła o rywalizacji na trasie. - Na ostatniej pętli próbowałam gonić ze wszystkich sił wyprzedzającą mnie Holenderkę, ale nie dałam rady. Jestem zadowolona z szóstego miejsca, bo wiem, że dałam z siebie wszystko i na więcej mnie dziś stać nie było. Rywalki były lepsze.

Maja podkreśliła, że w ostatnim czasie ona i koleżanki z reprezentacji zrobiły duże postępy. Dwa lata temu olimpiada była tylko w strefie marzeń. Ostatnio notujemy stały progres. Nasze dobre wyniki nie są przypadkowe. Dlatego trzeba się cieszyć z rezultatów na igrzyskach. Przygotowane byłyśmy optymalne, pojechałyśmy na tyle, na ile potrafimy - uważa niespełna 21-letnia Włoszczowska.

O olimpijskiej trasie powiedziała: Była bardzo sucha, niemal piaszczysta. Na zakrętach "podcinało" koła i wiele dziewczyn miało z tym problemy. Cały czas trzeba było w związku z tym mocno trzymać kierownicę, dobrze panować nad rowerem. Jednak chyba najwięcej kłopotów sprawiły wszystkim słońce i temperatura.

Według niej Norweżka Gunn-Rita Dahle, które wygrała wyścig, jest w tej chwili bezkonkurencyjna na świecie. W każdych zawodach potwierdza, że jest najlepsza. Wygrywa co się da. Jednak ma już 31 lat i mam nadzieję, że większych postępów nie zrobi. A my będziemy szły do przodu, będziemy się rozwijać. Mam nadzieję, że już za cztery lata w Pekinie ją pokonam - powiedziała i dodała, że marzy o tym, by się jak najszybciej wykąpać i położyć się spać. Ledwo stoję na nogach - zakończyła.

Włoszczowska twierdzi, że jej największą zaletą jest odwaga, a wadą - niecierpliwość. Za sportowy wzór do naśladowania uważa chodziarza Roberta Korzeniowskiego. Jej ulubioną potrawą jest łosoś z grilla z gotowanymi warzywami. Słucha różnej muzyki, a jej ulubioną piosenkarką jest Tina Turner.

Najważniejsze osiągnięcia:

  • Rok 2003
    - 1 m. Mistrzostwa świata w maratonie w Lugano
    - 3 m. Ranking UCI za rok 2003
    - 2 m. Ranking PZKol za rok 2003
    - 1 m. Kolarka roku 2003 wg mediów w Polsce
    - 2 m. MP w wyścigu indyw. seniorek i orliczek
    - 2 m. Puchar Polski
    - 2 m. Skoda Auto Grand Prix MTB
    - 4 m. Puchar Świata w Niemczech
    - 6 m. Mistrzostwa Europy w Grazu
    - 7 m. Wyścig cross country na MŚ w Lugano
    - 8 m. Puchar Świata Szkocja
    - 9 m. Puchar Świata w Austrii
    - 8 m. Klasyfikacja generalna Pucharu Świata

Rok 2004
- 3 m. Vuelta a Catalana
- 2 m. SkodaAuto GP MTB - Głuchołazy
- 3 m. SkodaAuto GP MTB - Polanica
- 4 m. Rekonesans olimpijski - Ateny
- 2 m. Puchar Czech
- 2 m. Puchar Świata Schladming - Austria
- 1 m. SkodaAuto GP MTB - Bukowina Tatrzańska
- 2 m. Mistrzostwa Europy w Wałbrzychu
- 6 m. Igrzyska Olimpijskie - Ateny

2008-08-23
2010-10-19