wtorek, 8 lipca 2014

Półfinał NIEMCY-BRAZYLIA [8 lipca 2014]

"Wszyscy jesteśmy Neymarami", "Dzień, w którym przejdziemy sami siebie" - wystarczył mi krótki spacer po Belo Horizonte, a właściwie rzut oka na tytuły gazet w kiosku koło hotelu, by wyczuć nastrój tego niezwykłego dnia. Od 2002 roku reprezentacja Brazylii nie grała ważniejszego meczu, a może nawet nigdy wcześniej, bo wygrać mundial w Azji, a zachować szanse na wygranie go w ojczyźnie, to jednak dwie różne rzeczy. Nie wyobrażam sobie nawet, co dzieje się w głowach graczy Luiza Felipe Scolariego, ale kontuzja Neymara, a także kara dla kapitana Thiago Silvy mogły wynieść ich motywację na niedostępny dla rywali poziom. Koniec debat o tym, że drużyna gra brzydko. Dziś, w obliczu rywala z Niemiec, częścią selecao jest każdy z 200 mln Brazylijczyków.


Kiedy przed ćwierćfinałem Francja - Niemcy zapytano Ronaldo, kogo wolałby za rywala dla drużyny Scolariego, wskazał zespół Joachima Loewa. Faktycznie "Trójkolorowi" to w ostatnich latach fatalny przeciwnik dla Brazylii. Pokonali ją w finale mundialu 1998 roku, wyrzucili z mistrzostw w 2006. Dlatego Ronaldo wolał silniejszych Niemców od słabszych Francuzów. Styl gry tych pierwszych bardziej pasuje Brazylijczykom.


Drużyna Scolariego uwielbia grę z kontry, dlatego Niemcy będą dla niej przeciwnikiem w miarę wygodnym. Można nawet postawić tezę, że oba zespoły są wyłomem w tradycji swojej piłki. Drużyna Loewa gra tak jak kiedyś Brazylijczycy, zespół Scolariego jak Niemcy 20 lat temu. To oczywiste, że mecz będzie zacięty, tak samo trudny dla obu stron. Mimo wszystko szanse gospodarzy stoją minimalnie wyżej. Ich porażka z Chile czy Kolumbią nie miałaby żadnego uzasadnienia. Niemcy to rywal powszechnie w Brazylii szanowany, doceniany, z nim nie wygrywa się lewą nogą. Zwłaszcza bez Neymara i Thiago Silvy, dwóch najważniejszych graczy drużyny. Dlatego prasa brazylijska pisze o przekraczaniu granicy swoich możliwości. Jeśli gracze Scolariego tego nie zrobią, ich wielkie marzenie o szóstej gwiazdce na koszulkach stanie się na zawsze tylko wielkim kompleksem.


W dniu półfinału z Brazylią mijają dokładnie 24 lata: 8 lipca 1990 r. Niemcy pokonali w Rzymie Argentynę, zdobywając trzecie mistrzostwo świata. A ich trener Franz Beckenbauer przepowiedział, że po zjednoczeniu Niemiec ta reprezentacja będzie poza zasięgiem rywali przez lata. Trafił tak, jak Pele ze swoimi wróżbami o mistrzostwie świata dla drużyny z Afryki. Jeszcze w 1996 Niemcy z gwiazdą z byłej NRD, Matthiasem Sammerem, zdobyli mistrzostwo Europy. To ich jedyny tytuł przez te 24 lata. Z kolejną gwiazdą z NRD, Michaelem Ballackiem, byli już tylko wielkimi niespełnionymi.

Ale choć gesty pozostaną, czas uprzejmości w niemieckiej kadrze już minął. Tym razem liczy się tylko tytuł. Odpadnięcie Hiszpanii - rywala, który wisiał nad nimi jak cień przez ostatnie lata, jest dla Niemców psychologicznie nie do przecenienia. To była jedyna drużyna, której się bali. Teraz - droga wolna. Niemcy chcą się podobać, ale jeśli trzeba wygrać brzydko, jak z Francuzami, gdy po strzelonym szybko golu zamknęli sklep - też nie mają z tym problemu. Męczą się tylko, jak Holandia Luisa van Gaala, w tych meczach w których są zdecydowanymi faworytami. Ale przeciw Brazylii w Brazylii nawet mimo nieobecności Neymara i Thiago Silvy zdecydowanym faworytem nie będą.

Szef ich sztabu śledczego Szwajcar Urs Siegenthaler, jeden z najlepszych analityków futbolu, ostrzegał, że jeśli sędziowie będą pozwalać Brazylii na jej grę, na faule taktyczne, atak fizyczny za każdym razem, gdy rywal ma piłkę, to można im wręczyć Puchar Świata od razu, bez grania.

Brazylia od 29 lat nie przegrała meczu u siebie. Z Niemcami ma imponujący bilans: 12 zwycięstw i tylko cztery porażki. Pod ręką Scolariego pokonała ich w finale mistrzostw świata 2002. Ale wtedy o Niemcach mówiono, że to Oliver Kahn i dziesięć koszulek (choć akurat Kahn w finale się pomylił), a Brazylia miała genialnych atakujących. Dziś to wszystko nieaktualne, a Scolari właśnie u Niemców, w ubiegłorocznym wielkim Bayernie, szukał inspiracji dla swojej kadry. Zwłaszcza przed finałem Pucharu Konfederacji z Hiszpanią. Niemcy, z siedmioma piłkarzami Bayernu, mają prawo liczyć na to, że oryginał będzie dziś lepszy od kopii.


Brak komentarzy: