sobota, 25 lipca 2009

Masz na imię Justine z Anną Cieślak


Film ów oglądałem w noc piątkowo-sobotnią. A że niestety pisać recenzyj nie potrafię, więc już na wstępie dodam, że gdybym taką pisał byłaby ona przychylna. Zresztą kilka nagród i nieoficjalne zgłoszenie przez Luksemburg tego filmu jako kandydata do Oscara o czymś świadczą.

Film się podobał, ale jakoś nadzwyczajnie nie zachwycił. Poza tym dość symptomatyczne jest to, że większość filmów podoba mi się bardzo lub średnio, co świadczyć może o mało wyszukanych gustach autora tego bloga.

Nie przesadzałbym w zachwałkach ani słowach potępieńczych. Dzieło to nie jest jakoś wybitne. Wybitna i przemawiająca jest za to rola Ani Cieślak - siostrzenicy porucznika Borewicza z 07 zgłoś się. Odgrywa ona rolę Mariolki, dwudziestoparoletniej Polki podstępnie wywiezionej przez jej chłopaka do Berlina a następnie sprzedanej handlarzowi hodowcy prostytutek.

Wcześniej perfidnie zgwałcona i pobita. Dzięki czemu oczom widza pokazuje się małe piersiątko Anny (więcej pupy Ani znaleźć można na blogu Pana KOMINka)

Uwięziona i bezsilna próbuje się wydostać ze starej i opuszczonej kamienicy - jej swoistego więzienia. Po paru dniach zjawia się jej nowy nauczyciel Niko - najpewniej Serb, który ma tylko 10 dni na nauczenie jej burdelowego fachu a przede wszystkim na złamanie psychiczne dziewczyny. I co? Udaje mu się? Poniekąd tak. Z psychologicznego punktu widzenia między katem a ofiarą wywiązała się specyficzna więź. Są na siebie skazani, bo los jednego zależy od drugiego. Jedną z rad Niko było by pieniążki kasować od razu, nigdy się nie całować z klientami, ani też nie przeżywać orgazmów.

Odbierając smak oglądania dodam, że Ania zawodu się nauczyła i obciągać małe kutaski też potrafiła. Z obrzydzeniem, ale jednak. Finalnie mści się na oprawcy, ale jak i czemu to nie powiem. Wszystko wyjdzie podczas oglądania.

FOTO: Mariolka wciąż niezłomna; gotowa na śmiertelny skok byle się nie upodlić, przeżywa depresję i ...



FOTO: ... i się Mariolka załamuje. Niko-alf odnosi sukces. Zapowiada się na dobrze prosperującą kurwę. I wielce dochodową. Choć zyski z nierządu dzielone się niesprawiedliwie. Oto z 200 euro napiwku połowa idzie do szefa szefów, 80 dla Niko (jej prywatnego alfa i nauczyciela) a 20 dla niej samej.




P.S. dziewczę numer 76 też chciało wyjechać do burdelu (dobrowolnie); nikt nie wie czy też nie wołano by na nią Justine, a ze swojego zarobku tylko 10% trafiałoby jej do kieszeni




źródło
na Filmwebie
w Wikipedii

22:34 SB 25 VII 2009
(70)

Brak komentarzy: