piątek, 29 kwietnia 2011

ślub Kate Middleton i Williama Windsora (29 kwietnia 2011)


oficjalne foty












charakterystyczna rączka


pedały i Pipy na ślubie
Pipa - siostra młodsza Kate









ładne nogi ma


piątek, 22 kwietnia 2011

w imieniu tych których zdradzono o świcie

Zbigniew Herbert - Przesłanie Pana Cogito"

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rozrachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechem zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź

niedziela, 17 kwietnia 2011

Miller w elegii o Jerzym Szmajdzińskim

10 kwietnia 2011

Pytałeś mnie Jurku jak to jest, kiedy leci się na spotkanie śmierci. Mówiłem Ci, że najpierw doświadcza się zdumienia. Katastrofy zdarzają się i giną w nich ludzie, ale przecież nie my. Więc najpierw wpada się w szok, a potem w żal. Na końcu jest strach, ale to dotyczy nielicznych. Tylko szczęściarzy. Ci, którzy go nie mieli nie czują już nic. Kiedy ocknąłem się w potrzaskanym helikopterze najpierw bałem się ognia. Rozbita maszyna zamienia się w pochodnię i zabija w ułamku sekundy. Później, gdy leżałem na mokrym mchu, bałem się, że resztę życia spędzę na inwalidzkim wózku. Aby się o tym przekonać trzeba poruszać palcami. Najpierw u rąk potem u nóg. Ostrożnie spróbowałem i wiedziałem, że nie będzie tak źle! Nie przewinął mi się film z całego życia. Nie widziałem też żadnego świetlistego tunelu. Nie czułem potrzeby dokonania rachunku sumienia. Ale może dlatego, że nie wierzę w coś „po tamtej stronie”. Ci, którzy wierzą uzyskali ważny dowód naszego ocalenia. Figurkę Św. Barbary, którą lubińscy górnicy wręczyli mi przed odlotem.

Nie wiem, Jurku ile miałeś czasu, dwie, a może pięć sekund? Uderzenie skrzydłem w drzewo to potężny huk. Nawet jeśli spałeś, obudziłeś się natychmiast. Ale pewnie nie spałeś. Swoim zwyczajem gadałeś i przyjaźnie żartowałeś. Jeśli były obok ciebie Jola i Iza, czarowałeś je swoim wdziękiem. Jeśli miałeś za sąsiadów kolegów z Sejmu, wymieniałeś polityczne ploteczki. Kiedy samolot zadygotał i przechylił się w lewo, spojrzałeś przez iluminator. Mignęły drzewa. Samolot ścinał jedno po drugim. Narastał łomot i przerażenie. W gorączce myśli błysnęło: To już! Dlaczego? Co ja tu robię? Przecież mogłem nie lecieć. Małgosia i Buba właśnie robią śniadanie. Miałem jechać na mecz do Pruszkowa i co, już nigdy? Nigdy. Potężny Tu – 154 leżał posiekany na kawałki. Monstrualna siła niosła śmierć i zmieniła samolot w porozrzucane sterty złomu. W milczenie drzew wdzierały się odgłosy syren i pędzących samochodów.

Kiedy w Mirosławcu roztrzaskała się CASA nie kryłeś oburzenia. „Jak oni mogli!” - krzyczałeś, chodząc po pokoju. „Jak mogli lądować w takich warunkach!” To, że ich dowódcy chcieli być szybko w domu niczego nie usprawiedliwia! Zginęli wszyscy. Dwudziestu świetnych oficerów. Co za koszmarna nieodpowiedzialność!” Czy wiesz – mówiłeś później - że przy pierwszym podejściu do lądowania pilot nie widział lotniska. Nie tylko dlatego, że było ciemno, ale chmury były nisko, jakieś 80 metrów nad ziemią. Przeleciał wzdłuż pasa i zdecydował się na drugą próbę. Zobaczył światła pasa startowego i zrobił niski, ciasny krąg. Ale miał małą prędkość i niską wysokość. Zahaczył skrzydłem o drzewa i samolot stał się potrzaskanym nieszczęściem i rozpaczą.

Mirosławiec był dla Ciebie wielkim ostrzeżeniem. Kochałeś wojsko i byłeś świetnym jego ministrem. Bolało Cię każde umieranie, ale te bezsensowne szczególnie. I dlatego nie widzisz sensu własnej śmierci. Nie musiałeś zginąć. Ani ty, ani nikt z twoich towarzyszy podróży. Chciałeś żyć i w ludzkim istnieniu widziałeś najgłębszy sens. Życia nie zabrała ci Rosja, nie Katyń i nie jakaś „przeklęta ziemia”. Nikt nie żądał kolejnej polskiej krwi. To skandaliczne, że porównuje się wydarzenia sprzed 70 lat do obecnej tragedii urągając pamięci zabitych przez NKWD. Teraz zdarzył się fatalny wypadek, wtedy zbrodnia wojenna. Tamten Katyń - jest symbolem mordu i okrucieństwa, ten – Smoleńsk, a nie Katyń, jest symbolem splotu okoliczności i ludzkiego błędu. Co innego zginąć w wypadku lotniczym, a co innego zostać skrytobójczo zabitym przez wroga. Między Katyniem i Smoleńskiem jest tylko jedno podobieństwo. Tu i tam decydowali znani z nazwiska i twarzy ludzie.

Jeśli czegoś od nas – Twoich przyjaciół i znajomych oczekujesz, to wskazania istoty i autora błędu. Ta tragedia nie miała prawa się stać. Skoro się zdarzyła, masz prawo do poznania jej sprawców. Jeśli piloci próbowali wykonać zadanie niewykonalne, to wykonalne jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, którzy ludzie zgotowali innym ludziom ten tragiczny los.

Tekst opublikowany rok temu w tygodniku "Wprost". (IV 2010)

sobota, 16 kwietnia 2011

mistrzostwa świata "B" w hokeju 2011

Jutro w niedzielę startują mistrzostwa świata dywizji I czyli MŚ-B w hokeju na lodzie mężczyzn. Polacy to dziady ale nic to, oglądać i interesić się tym trzeba.


elita A od 29 IV 2011
2011 IIHF World Championship na Słowacji
1 dywizja od 17 IV 2011 grupa Kijów i grupa Budapeszt 2011 IIHF World Championship Division I

rozpiska meczów Polaków:

17 kwietnia 2011 Litwa 16:00 Polska Pałac Sportu, Kijów
18 kwietnia 2011 Polska 12:30 Estonia Pałac Sportu, Kijów
20 kwietnia 2011 Ukraina 19:00 Polska Pałac Sportu, Kijów
21 kwietnia 2011 Polska 16:00 Kazachstan Pałac Sportu, Kijów
23 kwietnia 2011 Polska 16:00 Wielka Brytania Pałac Sportu, Kijów

szanse na awans malucieńkie, pod warunkiem że pobiją UKRAINĘ, KAZACHSTAN i nie będzie kompromitacji z LITWĄ, ESTONIĄ, BRYTANIĄ - czyli nie oszukujmy się, realne miejsce 3-4 w grupie, a awansuje tylko 1 (MŚ A w 2012 w Finlandii i Szwecji)


kursy UNIBET

World Championships 2011 - Div. 1 Group B



Która drużyna wygra?


Zwycięzca




Kazachstan



Ukraina



Polska



Litwa



Wielka Brytania



Estonia

czwartek, 14 kwietnia 2011

ostatnie zdjęcie Kaczyńskiego z pokładu tupolewa


Na zdjęciu widać prezydenta, jak idzie przejściem miedzy fotelami pasażerów. Według osoby, która widziała to zdjęcie, Lech Kaczyński jest pogodny, a na twarzy ma lekki uśmiech. Fotografia została wykonana mniej więcej w połowie lotu – nic, co udało się na niej uchwycić, nie świadczy o tym, by na pokładzie działy się jakieś niespokojne rzeczy, albo, że prezydent byłby czymś zaniepokojony.

Zdjęcie prezydenta zostało zrobione przez jednego z pasażerów. Po wielomiesięcznej pracy udało się je odzyskać ekipie specjalistów z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy na zlecenie prokuratury przeprowadzali ekspertyzy odnalezionych po katastrofie telefonów, aparatów, kamer i laptopów ofiar tragicznego lotu z 10 kwietnia. Poza fotografią prezydenta specjaliści odzyskali też kilkanaście innych fotografii z pokładu oraz krótki film nagrany kamerą 10 kwietnia rano w hali odlotów warszawskiego lotniska Okęcie.

Według wojskowych prokuratorów, prowadzących śledztwo w sprawie katastrofy, po analizie wszystkich odzyskanych materiałów okazało się, że żadne z odzyskanych zdjęć, ani filmik nie pomogą w śledztwie – mają jedynie pamiątkową i sentymentalną wartość, i zostaną przekazane rodzinom ofiar katastrofy. Odzyskane przez ekspertów zdjęcie prezydenta zostało dodatkowo przez specjalistów „obrobione” tak, by jego jakość była jak najlepsza. By przekazać je rodzinie Lecha Kaczyńskiego – Jarosławowi Kaczyńskiemu (62 l.) i Marcie Kaczyńskiej (31 l.), śledczy musieli uzyskać także zgody członków rodziny pasażera tragicznego lotu, który wykonał tę fotografię. Zgody nadeszły niedawno, dlatego dopiero teraz prezes PiS i córka prezydenckiej pary mogą odebrać zdjęcie z prokuratury.

Szymowski: Zamach w Smoleńsku. Niepublikowane dowody zbrodni


Prezydencki Tu-154 wcale nie rozbił się pod Smoleńskiem! Wręcz przeciwnie. Udało mu się wylądować awaryjnie przed lotniskiem, aby po chwili zostać rozerwanym przez bombę.


Natomiast pasażerowie, którzy uszli z życiem, zostali z zimną krwią zamordowani strzałami z broni palnej! To główne tezy książki "Zamach w Smoleńsku. Niepublikowane dowody zbrodni" autorstwa Leszka Szymowskiego. Jak informuje wp.pl, ta kontrowersyjna publikacja była rozprowadzana w rocznicę tragedii na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. Jej autor twierdzi też, że amerykańskie satelity nagrały cały lot prezydenckiej maszyny wraz z momentem lądowania, ale polski rząd nie chciał tego ujawnić.

Autor tych wprawiających w odrętwienie informacji twierdzi, że ma na wszystko dowody, a właściwie - według Szymowskiego - mają je Amerykanie, których satelity zarejestrowały moment lądowania i moment wybuchu "tutki", który wywrócił kadłub do góry kołami.

Kluczowym dowodem w książce ma być zdjęcie rzekomo przekazane przez amerykańskiego oficera NSA (Agencji Bezpieczeństwa Narodowego) polskiemu oficerowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na którym widać przez drzewa kadłub normalnie stojącego samolotu (według Szymowskiego - polskiego Tu-154M). Według autora szokującej książki polskie władze nie chciały od Ameryki zdjęć, a wszystko było ukartowane, żeby zabić prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Kaczyński chciał zrekonstruować ciało brata

Jarosław Kaczyński, tuż przed pogrzebem Lecha Kaczyńskiego na Wawelu chciał, żeby ciału jego brata przywrócić wygląd sprzed katastrofy.

Ciało było zmasakrowane więc oddał je do specjalistycznego zakładu, ale rekonstrukcja się nie udała. Prezes PiS zmuszony był ostatecznie pożegnać brata zmienionego.

- Chciałem, żeby ciało brata oddano do zakładu, gdzie dokonuje się zabiegów kosmetycznych. Strasznie chciałem zobaczyć jeszcze raz Leszka tak, jak wyglądał za życia. Wierzyłem, że to możliwe. Okazało się, że zabieg kompletnie się nie udał, i żegnałem Leszka całkowicie zmienionego, zupełnie nie do poznania - "SuperExpress" cytuje Jarosława Kaczyńskiego za"Newsweekiem"

- W różnych fazach tego nieszczęścia jego ciało wyglądało różnie - dodaje. Mimo koszmaru, jaki wtedy przeżył, prezes PiS ma pewność, że na Wawelu spoczywa śp. Lech Kaczyński.

To były najbardziej dramatyczne chwile w życiu Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy musiał rozpoznać swojego brata znieruchomiał, bo ciało było mocno zniekształcone. Media pisały o oderwanej stopie, ale oderwana była też ręka na wysokości łokcia. Twarz była trudna do rozpoznania, czaszka prezydenta została zmiażdżona i zdeformowana.

Jarosław Kaczyński rozpoznał ciało brata po charakterystycznej bliźnie na ramieniu, odniesionej w wypadku samochodowym.

RP 2011-04-11

rozbieżności w sekcjach zwłok ofiar smoleńskich


Nieoficjalnie wiadomo o przynajmniej czterech przypadkach: Gosiewskiego, wicemarszałka Sejmu Krzystofa Putry, szefa IPN Janusza Kurtyki i posła PiS Zbigniewa Wassermanna.

W pierwszym przypadku chodzi przede wszystkim o rozbieżności dotyczące wzrostu, wagi a także układu kostnego. - W ekspertyzie sporządzonej w Moskwie wskazano, że pan Gosiewski miał 175 cm wzrostu, ważył 90 kilogramów a jego układ kostny był prawidłowy. Rodzina dysponuje polskimi opiniami lekarskimi, które podważają każde z tych ustaleń - mówi nam źródło zbliżone do śledztwa.

W przypadku byłego wicemarszałka nie zgadzać ze stanem faktycznym ma się na przykład kolor oczu. W ekspertyzach dotyczących zwłok Zbigniewa Wassermanna opisany jest stan jednego z narządów, który wcześniej operacyjnie usunęli operacyjnie z przyczyn medycznych polscy lekarze. Córka byłego posła PiS zaznacza, że "na tym etapie nie chce mówić o szczegółach". - Tego, co jest w tych materiałach, nie można już nazwać rozbieżnościami. To są sfałszowane dokumenty. I zostało już to wykazane w prokuraturze - przyznaje jednak.

W podobnym tonie wypowiada się Zuzanna Kurtyka, wdowa po byłym szefie IPN. - W przypadku mojego męża nie mówimy o rozbieżnościach drugorzędnych. To są rozbieżności zasadnicze. Wiem, że krewnych ofiar, którzy są w podobnej sytuacji co ja, jest więcej - mówi.

W rzeczywistości Gosiewski mierzył ok. 164 cm.

sobota, 9 kwietnia 2011

Smoleńsk. Co wiemy i czego nie wiemy?

To już wiemy

1. 10 kwietnia nad Smoleńskiem zalegała mgła, którą potwierdzają nagrania wideo dziennikarzy, jak i zeznania świadków

2. W tupolewie wbrew przepisom zamontowano dodatkowych 10 foteli, choć maszyna mogła wziąć na pokład maksymalnie 90 osób wraz z załogą

3. Katastrofa, wbrew spekulacjom, nastąpiła o 10.41 czasu rosyjskiego, czyli o 8.41 w Polsce

4. Prezydent Lech Kaczyński kontaktował się z pokładu samolotu za pomocą telefonu satelitarnego ze swoim bratem Jarosławem. Nie wiadomo jednak, czego dotyczyła rozmowa

5. Rosyjskie lotnisko nie było przygotowane do lądowania samolotów, zabrakło dobrego oświetlenia i sprawnych urządzeń nawigacyjnych

6. Kontrolerzy z wieży na lotnisku Siewiernyj nie zabronili lądowania Polakom mimo fatalnych warunków pogodowych

7. Ci sami kontrolerzy utrzymywali, że nie wprowadzali w błąd Polaków. Teraz wiemy, że przekazywali im błędne dane o wysokości samolotu

8. Tupolew nie wykonał 4 podejść do lądowania, jak spekulowano, lecz jedno

9. Pracownicy lotniska wbrew procedurom kontaktowali się z przełożonymi w Moskwie, prosząc ich o podjęcie decyzji co do lądowania maszyny

10. We krwi gen. Błasika, znajdującego się w chwili katastrofy w kabinie pilotów, wykryto alkohol

11. Na pokładzie zabrakło rosyjskiego nawigatora, którego obecności wymagają tamtejsze przepisy lotnicze

12. Katastrofa lotnicza, jak ustaliła to polska prokuratura, nie była wynikiem zamachu

13. Odgłosy z nagrań z miejsca tragedii nie były wystrzałami z broni palnej

Tego wciąż nie wyjaśniono

1. Dlaczego polscy piloci zdecydowali się na lądowanie mimo warunków pogodowych, które według przepisów zabraniały takiego manewru?

2. Co gen. Błasik robił w kabinie pilotów? Czy, jak twierdzi rosyjski MAK, rzeczywiście mógł mieć wpływ na pilotów?

3. Dlaczego złamano procedury, montując w samolocie dodatkowe fotele? Kto za to odpowiada?

4. Dlaczego na pokładzie zabrakło rosyjskiego nawigatora znającego lotnisko?

5. Czy mamy dokładne stenogramy z czarnych skrzynek? Polska wciąż nie dysponuje rejestratorami, które mogłyby to potwierdzić - pozostają one w rękach Rosjan

6. Skąd wziął się alkohol we krwi gen. Błasika? Czy wojskowy pił alkohol, czy też powstał on w wyniku rozkładu ciała?

7. Czy, jak twierdzą rosyjscy psychologowie, obecność prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dowódcy sił powietrznych, mogła mieć wpływ na decyzje pilotów?

8. Dlaczego Rosjanie nie zamknęli lotniska i nie odesłali tupolewa na zapasowe?

9. Kiedy komisja Millera opublikuje własny raport?

10. Kto był bezpośrednio odpowiedzialny za organizację wizyty Polaków w Katyniu?

11. Czy piloci przed wylotem z Warszawy znali warunki pogodowe panujące nad Smoleńskiem?

12. Dlaczego jako miejsce lądowania wybrano nieczynne już lotnisko wojskowe?

13. Dlaczego mimo komendy dowódcy załogi "Odchodzimy", maszyna się nie poderwała?


SE 2011-04-09

piątek, 8 kwietnia 2011

Barak Obama w 1. rocznicę katastrofy smoleńskiej

The White House

Office of the Press Secretary
For Immediate Release
April 08, 2011

Statement from President Obama On the One Year Anniversary of the Death of Polish President Kaczynski and His Delegation

As the people of Poland mark one year since the tragic deaths of President Lech Kaczynski, First Lady Maria Kaczynska and their delegation, I join with the American people, including many Polish Americans, in honoring the memory of these 96 Polish patriots. The images of the wreckage in Smolensk, and the loss of so many extraordinary civilian and military leaders who guided Poland to democracy and prosperity, broke our hearts. But it was the inspiring scenes of people coming together, in streets filled with candles and flowers, both in Poland and the United States, that revealed the true strength, resilience and faith of the Polish spirit, as well as the unbreakable bonds between our two countries. Poland is one of America’s strongest and closest allies, and I look forward to deepening these enduring ties, and carrying on the work of those who perished one year ago this Sunday, when I visit Warsaw next month.

wtorek, 5 kwietnia 2011

Tragedia Igora Janke (1997)


Igor, żona Bogna z synem Antkiem (lat 7), a Franek (lat 9) wyjechał na narty - to jego druga rodzina. Pierwsza zginęła w katastrofie.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Igor_Janke
http://jankepost.salon24.pl/posts/0,1,wszystkie

Religia.tv Ludzie na walizkach - odc. 7
Igor Janke, dziennikarz i publicysta, który w wypadku drogowym 12 lat temu stracił - jak sam mówi - wszystko. - Straciłem żonę i dziecko. Nasz synek miał wtedy trzy lata. Byliśmy małżeństwem od trzech lat. I to był taki najlepszy moment naszego związku. To był związek, który zaczął kwitnąć - mówi dziennikarz.

http://www.onet.tv/ludzie-na-walizkach-odc-7,5638685,3,klip.html#m=5638685,c=3


Grzegorz Sroczyński, Duży Format, 2010-02-08

Ludzie, którzy pomagali mi wcześniej płakać, teraz przyszli się cieszyć

O nie, stary, nic po cichu
Igora Janke poznałem w połowie lat 90. w "Życiu Warszawy". Pisał fajne reportaże, był o kilka lat starszy. Jego żona Dagmara też coś pisywała, kilka razy widziałem ich w redakcji z synkiem. We wrześniu 1997 roku Dagmara i trzyletni Szymon zginęli w wypadku. W środowisku dziennikarskim wszyscy rozmawialiśmy o tej tragedii. Nie poszedłem wtedy na pogrzeb, nie zadzwoniłem nawet do Igora. Do dziś nie wiem, dlaczego. Pewnie ze strachu. Pamiętam, że po pogrzebie ktoś powiedział w redakcji: "Igora teraz trudno poznać".

Szczegóły poznałem wiele lat później. Igor i Dagmara kończyli budowę domu pod Warszawą. Tego dnia umówili się, żeby razem sprawdzić kolory farb na ścianach. Zgromadzili masę próbek, bo wszystko miało być kolorowe. Igor jechał z Warszawy. Dagmara z trzyletnim Szymkiem z wynajmowanego domku w Zalesiu na rowerach. Nie dojechali. Igor długo czekał, w końcu wrócił do Warszawy. Komórek jeszcze było mało. Po drodze - blokada, dużo policji, karetka. Zatrzymał się, podszedł do policjanta. "Tak, kobieta z dzieckiem". "Tak, na rowerach". 12 lat później poprosiłem Igora o rozmowę.

Powinienem wtedy zadzwonić?

Mogłeś. Potrzebowałem tych telefonów, potrzebowałem znajomych. Na szczęście znalazły się dziesiątki osób, które pomagały mi przeżyć.

Pamiętasz dzień po?

Siedzę w szpitalu przy łóżku Dagmary. Żyła jeszcze dwa dni, nie odzyskała przytomności. Ciągle do niej mówiłem, żegnałem się. Wierzę, że słyszała. Ten czas przed wypadkiem to był najlepszy moment naszego związku. Wtedy właśnie mocno poczuliśmy, jak bardzo chcemy być razem. Wyjechała na kilka miesięcy na stypendium. Kiedy wróciła, powiedziałem: "Już nigdy nie wypuszczę cię na tak długo". Ten wyjazd nieprawdopodobnie ją rozwinął, zaczęła świetnie pisać. "Dialog" zamówił u niej cykl dziesięciu tekstów, zdążyła napisać cztery. Dostała propozycję tłumaczenia Umberto Eco. Podjęliśmy decyzję o drugim dziecku, dwa tygodnie przed wypadkiem myśleliśmy, że jest w ciąży.

Co było potem?

Tułałem się po znajomych, nie potrafiłem wrócić do mieszkania, które wynajmowaliśmy. Wszystkie rzeczy wywieźli z niego znajomi. Intensywnie walczyłem, żeby przetrwać. Pamiętam ważną chwilę. Stoję na balkonie, gdzieś tam na wysokim piętrze. Z pokoju wychyla się Doman Nowakowski, kolega ze studiów: "Igor, chcesz żyć? Myślisz o samobójstwie?". Wtedy po raz pierwszy postawiłem sobie to pytanie. Zrozumiałem: tak, chcę żyć. Zacząłem działać instynktownie. Jak zwierzę, które ucieka przed śmiercią. Wynająłem mieszkanie. Pierwsze postanowienie - nie pić. Przynajmniej na początku. Kolejne - utrzymywać idealny porządek. Dagmara lubiła porządek, ja zawsze byłem bałaganiarzem. Sprzątałem, układałem rzeczy. Zacząłem się gimnastykować.

Chciałeś być sam?

Nie. Nie mogłem być sam, bałem się samotności. Przez miesiąc mieszkał ze mną mój kumpel Krzyś Leski. Oddał mi miesiąc swojego życia. Będę mu zawsze to pamiętał. Myślę, że było ze sto osób, które się mną zajmowały. Dzwonili, zapraszali. Albo się wpraszali. I dobrze. Zaliczałem wtedy wszystkie imprezy. Piłem wino, którego wcześniej nie lubiłem. I bez przerwy gadałem o Dagmarze i Szymonku. O śmierci. O sprawach ostatecznych. Katowałem przyjaciół wszystkimi możliwymi piosenkami o śmierci.

Płakałeś?

Tak. Dużo.

Pamiętam: idę po placu Konstytucji i ryczę jak bóbr. Jeździłem samochodem, wyłem i puszczałem głośną muzykę. Potem przyszedł czas, że w tygodniu byłem w stanie się kontrolować, normalnie funkcjonować w pracy. A wyłem w weekendy.

Nowy związek?

To było parę krótkich związków, byłem mocno rozchwiany emocjonalnie. Rok po tym wszystkim pojechałem z dziewczyną na wakacje do Hiszpanii. "Słuchaj, za tym zakrętem muszę się na chwilę zatrzymać". Tak jakbym chciał się wysikać. Wchodziłem do rowu, przez pięć minut ryczałem i mogłem jechać dalej. Taka potrzeba, niemal fizjologiczna.

Kiedy przestałeś płakać?

Po raz pierwszy poczułem ulgę, kiedy zdałem sobie sprawę, że ich już nic nie boli. Im nic już nie jest. Jest im dobrze. Zmarły nie cierpi, to my cierpimy. Ważna była rozmowa z ojcem Jackiem Salijem. Powiedział: "Masz prawo mieć nową rodzinę, masz prawo wypełniać tę pustkę. Pan Bóg wcale nie chce, żebyś rwał włosy z głowy, twoim zadaniem jest żyć".

Czegoś się nauczyłeś?

Dowiedziałem się o sobie, że jestem silny. Chyba jestem trochę dojrzalszy. Sądzę, że umiem oddzielić rzeczy ważne od nieważnych. Nauczyłem się nie przejmować pierdołami. Mam duży kredyt. Czy to kłopot? To tylko kredyt. Trzeba go tylko spłacać, a nie denerwować się nim. Nie dam rady, stracę pracę? To znajdę inną. Nauczyłem się, że problemy nie są od tego, by się nimi zamartwiać, ale by je rozwiązywać. Stałem się lepszym menedżerem życia.

Przejmować się mogę zdrowiem i życiem najbliższych. Tym, by mieć dobrą rodzinę. Byśmy umieli dobrze żyć. Byśmy dobrze wychowali synów. To jest ważne

Doświadczyłem rzeczy ostatecznych, ale stał się cud - dostałem nowe życie, odbudowałem się. Powinienem być lepszy, robić coś dla ludzi. A nic, cholera, jeszcze nie zrobiłem. Nawet krwi nie oddałem. W tym roku zabieram się za dobre rzeczy. Takie sobie zrobiłem postawienie w Boże Narodzenie.

A zemsta? Był proces tego kierowcy?

Kompletnie mnie to nie interesowało. Nawet nie wiem dokładnie, jak ten wypadek wyglądał. Z dziesięć razy mi to opowiadano, a ja do dziś tego nie wiem. Był proces. Nie chciałem chodzić, mój tata załatwił, że będzie mnie zastępował. Bardzo mu jestem za to wdzięczny. Musiałem być tylko na ostatniej rozprawie. Stał tam ten facet. Zastanawiałem się, co powinienem zrobić. "Zabić go? Walnąć z główki?". Przed sędzią zaczął stękać: że kara za wysoka, że potrzebuje prawa jazdy do pracy. "Chyba pan zwariował - mówię - niech się pan nie odzywa". Nie pamiętam, jaki zapadł wyrok.

Przychodzi do ciebie przyjaciel, który doświadczył podobnej tragedii. Co mu radzisz?

Żeby nie wstydził się swoich emocji. Przeżywał żałobę tak, jak ją czuje. Chcesz chodzić na czarno - to chodź. Nie chcesz - to nie, ubieraj się kolorowo. Nie musisz robić rzeczy, których oczekuje od ciebie otoczenie. Znajdź swój sposób i nie wstydź się tego. Jedni chcą się odgrodzić, zamknąć. Inni - jak ja - potrzebują masy ludzi dookoła.

Druga rada: pamiętaj, że z każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście. Próbuj. Nie uda się za pierwszym razem, to uda się za drugim, czwartym albo szóstym. Trzeba próbować, przeć, iść.

Kiedy założyłeś nową rodzinę?

Szybko. Po trzech latach. Poznałem Bognę w pracy. Nie mieliśmy kasy, myślałem, że drugie małżeństwo to nie wypada, więc planowaliśmy wziąć cichy, skromny ślub. Ale znajomi nie pozwolili. "O nie, stary, nic po cichu. Wielką fetę masz zrobić, będą wielkie dzwony". No i pożyczyli nam pieniądze. Zrobiliśmy wesele na sto osób w pałacyku ASP w Dłużewie. Ludzie, którzy pomagali mi wcześniej płakać, teraz przyszli się cieszyć. Stała bardzo długa kolejka z życzeniami. Jeden z nich powiedział mi potem: "To była najbardziej radosna kolejka, w jakiej stałem". Ślubu udzielił nam ojciec Salij. Poszedłem do niego: "Zadane wykonane, rodzina założona, ale ksiądz musi ponieść konsekwencje". I dać nam ślub, choć dominikanie tego zwykle nie robią. No i się zgodził. Potem był jeden bardzo ważny moment. Dostaliśmy masę kwiatów. Co z nimi zrobić? I wtedy Bogna, moja nowa żona, powiedziała: "Zawieźmy je na grób". Ona postanowiła, by zawieźć kwiaty, które dostaliśmy z okazji naszego ślubu, na grób mojej poprzedniej rodziny. Zrobiła wielką rzecz. To miało wielkie konsekwencje. A potem pojechaliśmy w miesięczną cudowną podróż poślubną. Wszystko jak trzeba.

Mamy z Bogną dwóch chłopaków, Franka i Antka, i od początku mówimy im, co się wydarzyło. Że mieli brata Szymona, którego nie poznali. I jesteśmy normalną, szczęśliwą rodziną.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Kazus z prawa wekslowego (marzec 2011)

W dniu 16 sierpnia 1998 r. Bank udzielił Fabryce S.A. kredytu na kwotę 15.000.000 zł. Na zabezpieczenie wierzytelności dłużnik wystawił weksel in blanco. Weksel ów został poręczony przez spółkę Metal S.A. (spółkę-matkę i wyłącznego udziałowca Fabryki S.A.) do kwoty 2.000.000 zł. Awal na wekslu składał się ze słów „poręczam do kwoty dwa miliony złotych” oraz podpisów osób uprawnionych do reprezentacji spółki Metal S.A. Zgodnie z treścią deklaracji wekslowej „Bank ma prawo wypełnić weksel w każdym czasie na sumę odpowiadającą zadłużeniu z tytułu kredytu oraz opatrzyć datą płatności według swojego uznania. Weksel musi być wypełniony jako imienny wskazując jako wierzyciela Bank, jako miejsce płatności zgodnie wskazana będzie siedziba Banku.”

W deklaracji znalazł się również zapis o treści „dla zabezpieczenia należności Banku, mogących wyniknąć przy wykonywaniu umowy kredytu (…) spółka Metal S.A. poręcza tą należność wekslową do kwoty 2.000.000 zł i przyjmuje do wiadomości, że Bank w razie odmowy dobrowolnego pokrycia szkody wystąpi z powództwem i po uzyskaniu tytułu wykonawczego podejmie czynności zmierzające do wyegzekwowania należności z majątku Metal S.A.”.

W dniu 12 października 2000 r. Bank zbył wierzytelność wobec Fabryki S.A. na rzecz BŁYSK Sp. z o.o. Nabywca otrzymał także weksel oraz deklarację wekslową.

W grudniu 2002 r. Fabryka S.A. ogłosiła upadłość. W toku postępowania upadłościowego BŁYSK Sp. z o.o. zgłosiła swoją wierzytelność do masy upadłości. Ponieważ przebieg postępowania upadłościowego wskazywał, że realnie BŁYSK Sp. z o.o. może otrzymać jedynie około połowy swojej należności, w dniu 11 kwietnia 2003 r. BŁYSK Sp. z o.o. udzieliła radcy prawnemu Annie Nowak pełnomocnictwa do dochodzenia należności z tytułu poręczenia wekslowego za zobowiązania Fabryki S.A. W sporządzonej w dniu 20 maja 2003 r. opinii prawnej Anna Nowak wyraziła pogląd, że „powód nie ma prawa realizowania praw z weksla, ponieważ weksel ten nie został indosowany na niego przez Bank. Nastąpiło tylko przeniesienie wierzytelności, co ma znaczenie, że niemożliwe jest dochodzenie należności z weksla w postępowaniu nakazowym, lecz w postępowaniu gospodarczym na podstawie umowy przelewu wierzytelności i umowy poręczenia znajdującej się na wekslu in blanco i deklaracji wekslowej. Z treści deklaracji wynika przy tym, że wypełnić może ją tylko Bank, a zatem inny podmiot nie ma prawa tego uczynić.”

W dniu 5 czerwca 2003 r. Anna Nowak wniosła w imieniu BŁYSK Sp. z o.o. do Sądu Okręgowego w W. pozew przeciwko Metal S.A. o zapłatę kwoty 2.000.000 zł. Jako podstawa faktyczna żądania wskazane zostało poręczenie udzielone przez pozwanego na wekslu oraz w deklaracji wekslowej, z odwołaniem się do art. 876 § 1 k.c.

Anna Nowak została wezwana przez Sąd do uzupełnienia braku pozwu, tj. do przedstawienia oryginału weksla z poręczeniem. Działając w imieniu powoda Anna Nowak własnoręcznie wypełniła weksel wpisując jako remitenta Bank, a następnie w dniu 14 sierpnia 2003 r. złożyła tak uzupełniony weksel Sądowi. W sprawie wydany został nakaz zapłaty uwzględniający roszczenie spółki, który został utrzymany w mocy wyrokiem Sądu Okręgowego z dnia 13 lipca 2004 r. Za podstawę prawną powództwa Sąd Okręgowy przyjął cywilne poręczenie pozwanej Metal S.A., natomiast co do roszczenia wekslowego wyraził pogląd, że „jako remitent powinien zostać wpisany nie Bank, tylko powódka jako posiadaczka weksla, wydanego mu na podstawie umowy przelewu wierzytelności, które to wydanie i przelew stanowiło przeniesienie praw wekslowych równorzędne z indosem. Wpisanie na wekslu poprzedniego wierzyciela zniweczyło dokonaną cesję, a zatem należało przedstawić nieprzerwany ciąg indosów, aby móc skutecznie dochodzić roszczeń na podstawie tak wypełnionego weksla.”

Na skutek apelacji Metal S.A. Sąd Apelacyjny w W. zmienił zaskarżony wyrok i powództwo powódki oddalił oraz obciążył ją kosztami procesu w kwocie 187 600 zł. Ocenił, że „powódka nie ma legitymacji formalnej z weksla z uwagi na jego wadliwe wypełnienie co do osoby remitenta”. Sąd Apelacyjny nie podzielił stanowiska Sądu pierwszej instancji, że w sprawie miało miejsce poręczenie cywilne.

W dniu 16 maja 2005 r. spółka BŁYSK Sp. z o.o. cofnęła Annie Nowak pełnomocnictwo do sprawy i udzieliła pełnomocnictwa innemu radcy prawnemu. Wniesiona przez niego skarga kasacyjna nie została przyjęta przez Sąd Najwyższy do rozpoznania. Pismem
z dnia 22 sierpnia 2005 r. BŁYSK Sp. z o.o. wezwał Annę Nowak do zapłaty
(1) kwoty 187 600 zł stanowiącej równowartość zasądzonych kosztów postępowania na rzecz Metal S.A., oraz
(2) kwoty 2.000.000 zł odszkodowania za szkodę spowodowaną błędnym i niestarannym prowadzeniem sprawy.
Powyższe elementy uznać należy za bezsporne lub dowiedzione przez strony. Należy zakładać, że powołane powyżej fragmenty deklaracji wekslowej to wszystkie, które są niezbędne do rozstrzygnięcia sprawy oraz że analiza całości deklaracji prowadzi do wniosku, iż powołane fragmenty mają dokładnie takie znaczenie, jakie wynika z ich brzmienia. W razie wątpliwości należy przyjąć, że żadne inne okoliczności faktyczne nie zostaną udowodnione.

Zadanie

Twoim zadaniem jest – jeszcze przed wszczęciem postępowania - przygotowanie opinii zawierającej argumentację prawną na poparcie stanowiska tej strony w przyszłym procesie, która została Ci przydzielona w momencie rejestracji (powód/pozwany). Istotne są wyłącznie argumenty o charakterze merytorycznym, a nie procesowym.

Oczekujemy, że praca będzie zawierać wywód prawny, popierający – z punktu widzenia prawa materialnego - stanowisko strony, którą będziesz reprezentował w przyszłym procesie (spółkę BŁYSK Sp. z o.o. – powoda, albo Annę Nowak – pozwanego).

Przygotowując opinię proszę nie brać w ogóle pod uwagę możliwości ugodowego zakończenia sporu.