„To nie jest zdjęcie ze żniw. Kopacze z Wólki Okrąglik i sąsiednich wsi pozują do wspólnej fotografii z milicjantami, którzy zatrzymali ich na gorącym uczynku. W chłopskich kieszeniach były złote pierścionki i żydowskie zęby. U stóp siedzących ułożone czaszki i piszczele zagazowanych”. Reporterzy dostali zdjęcie od Tadeusza Kiryluka, byłego kierownika Muzeum Męczeństwa Żydów w Treblince. Kiryluk powiedział reporterom, że zdjęcie przedstawia „kopaczy” złapanych przez milicję w dużej akcji, krótko po wojnie”
Artykuł z dzisiejszej Wyborczej poniekąd rozwiązuje zagadkę postaci ze zdjęcia. Przynajmniej teza iż są to łupacze z Treblinki upada, bo zdjęcie zrobiono gdzie indziej.
Powiększenie. Nowe oblicze znanego zdjęcia
Od redakcji
Najpierw był reportaż sprzed trzech lat „Gorączka złota w Treblince”. Marcin Kowalski i Piotr Głuchowski, reporterzy „Dużego Formatu” „Gazety” opisali przykłady rabowania przez mieszkańców wsi masowych grobów pomordowanych Żydów. Zilustrowali to fotografią. Podpis brzmiał tak: „To nie jest zdjęcie ze żniw. Kopacze z Wólki Okrąglik i sąsiednich wsi pozują do wspólnej fotografii z milicjantami, którzy zatrzymali ich na gorącym uczynku. W chłopskich kieszeniach były złote pierścionki i żydowskie zęby. U stóp siedzących ułożone czaszki i piszczele zagazowanych”. Reporterzy dostali zdjęcie od Tadeusza Kiryluka, byłego kierownika Muzeum Męczeństwa Żydów w Treblince. Kiryluk powiedział reporterom, że zdjęcie przedstawia „kopaczy” złapanych przez milicję w dużej akcji, krótko po wojnie”.
Zdjęcie stało się inspiracją dla Jana Tomasza Grossa, który umieścił reprodukcję na obwolucie swojej książki eseju „Złote żniwa” (trafiła do księgarń w czwartek). Gross uznaje, że dziennikarze „Dużego Formatu” mają rację, a zdjęcie stało się katalizatorem jego historii o hienach rabujących masowe groby.
Tropem zdjęcia poszli też Michał Majewski i Paweł Reszka, reporterzy „Rzeczpospolitej”. W tekstach „Zagadka starego zdjęcia” i „Tajemnica zdjęcia z Treblinki” sugerują dwie wersje. Przytaczają wypowiedź Kiryluka, który mówi im co innego, niż reporterom „Dużego Formatu”. Że na zdjęciu są ludzie porządkujący teren. Dziennikarze „Rz” wykluczają, że zdjęcie przedstawia „kopaczy” złapanych w czasie tej obławy, którą opisali Kowalski z Głuchowskim: miała ona miejsce w marcu, a zdjęcie zrobiono najwyraźniej latem. W kolejnej publikacji Majewski i Reszka dochodzą do wniosku, że zdjęcie nie musiało zostać wykonane w Treblince i nie musi przedstawiać obławy na „kopaczy”.
Gross w swoim eseju opowiada się za ustaleniami Kowalskiego i Głuchowskiego. Uważa, że za twierdzeniami „Rzeczpospolitej” „nie przemawiają żadne dowody materialne”.
---------
Bez stresu
Na ekranie komputera powiększam kilkakrotnie "materialny dowód". Centymetr po centymetrze oglądam to, co już znane, opisane.
Co najmniej 42 postaci ubrane w codzienne stroje. Kobiety w luźnych, długich spódnicach, chusty na głowie, mężczyźni w koszulach, czapkach z daszkami. Pierwszy rząd siedzi lub klęczy, kilka osób bosych. Stojący podpierają się na łopatach.
Z lewej strony ośmiu żołnierzy lub milicjantów. Zbici w gromadkę, tylko jeden na skraju fotografii jakby zatrzymał się w pół kroku przed innymi, tachając przed sobą karabin maszynowy.
Za plecami cywilów stoi dwóch mundurowych. Jeden ma przekrzywioną czapkę.
Luz towarzyszący bohaterom zdjęcia wydaje się oczywisty. Ledwie kilkanaście osób patrzy w kierunku aparatu, reszta zajęta pogawędkami. Kilku cywili z prawej uśmiecha się do środka, kilku w środku patrzy na kobiety z prawej. Jeden z mężczyzn przyklęknął, trzymając niedbale łopatę, jakby w trakcie pogawędki z kobietą w kraciastej chuście.
Doktor Sławomir Sikora, antropolog wizualny, który zajmuje się analizą historycznych zdjęć, nie chce niczego rozstrzygać. Przyznaje: - Grupa ludzi nie wydaje się szczególnie zestresowana, schwytana na gorącym uczynku.
To samo mówi Joanna Bartuszek, etnografka, autorka książki o fotografii chłopskiej: - Moje wrażenie jest takie, że grupa chłopów porządkuje teren lub ekshumuje szczątki pod nadzorem mundurowych. I obydwoje dodają, że trudno o pewne wnioski, gdy nie zna się kontekstu zdjęcia.
Trzy szczegóły
Powiększam zdjęcie dziesięciokrotnie, by wychwycić to, co było niewidoczne.
1. Co najmniej cztery osoby ubrane po cywilnemu, stojące z lewej strony fotografii, nie patrzą w obiektyw, lecz w swoją lewą stronę. Dwie postacie z prawej patrzą w swoją prawą stronę. Podobnie dwie siedzące kobiety odwracają głowy do tyłu. Dwaj z prawej są rozbawieni, wyraźnie się uśmiechają.
Co odwraca ich uwagę? Dlaczego nie są skupieni na fotografie? Co ich bawi?
Rysuję na zdjęciu linie przedłużające ich spojrzenia. Wszystkie przecinają się w jednym miejscu. Co tam jest? Powiększam ten fragment na wydruku. Znowu lupa. To czapka, w zasadzie kaszkiet. Nie, kaszkiecik. Między kilkoma kobietami siedzącymi w pierwszym rzędzie wyłania się po prostu postać jakby siedząca na kolanach kobiety chyba przytrzymującej postać ramieniem. Bartuszek: - Ta główka w kaszkiecie jest mniejsza od pozostałych. Można przyjąć, że to dziecko.
Zatem ludzie ci mogli być rozbawieni zachowaniem dziecka. Czy "kopacze" plądrujący groby, profanujący zwłoki, mogli przyjść w z dzieckiem? Bawić się jego obecnością pod lufami mundurowych?
Od redakcji
Najpierw był reportaż sprzed trzech lat „Gorączka złota w Treblince”. Marcin Kowalski i Piotr Głuchowski, reporterzy „Dużego Formatu” „Gazety” opisali przykłady rabowania przez mieszkańców wsi masowych grobów pomordowanych Żydów. Zilustrowali to fotografią. Podpis brzmiał tak: „To nie jest zdjęcie ze żniw. Kopacze z Wólki Okrąglik i sąsiednich wsi pozują do wspólnej fotografii z milicjantami, którzy zatrzymali ich na gorącym uczynku. W chłopskich kieszeniach były złote pierścionki i żydowskie zęby. U stóp siedzących ułożone czaszki i piszczele zagazowanych”. Reporterzy dostali zdjęcie od Tadeusza Kiryluka, byłego kierownika Muzeum Męczeństwa Żydów w Treblince. Kiryluk powiedział reporterom, że zdjęcie przedstawia „kopaczy” złapanych przez milicję w dużej akcji, krótko po wojnie”.
Zdjęcie stało się inspiracją dla Jana Tomasza Grossa, który umieścił reprodukcję na obwolucie swojej książki eseju „Złote żniwa” (trafiła do księgarń w czwartek). Gross uznaje, że dziennikarze „Dużego Formatu” mają rację, a zdjęcie stało się katalizatorem jego historii o hienach rabujących masowe groby.
Tropem zdjęcia poszli też Michał Majewski i Paweł Reszka, reporterzy „Rzeczpospolitej”. W tekstach „Zagadka starego zdjęcia” i „Tajemnica zdjęcia z Treblinki” sugerują dwie wersje. Przytaczają wypowiedź Kiryluka, który mówi im co innego, niż reporterom „Dużego Formatu”. Że na zdjęciu są ludzie porządkujący teren. Dziennikarze „Rz” wykluczają, że zdjęcie przedstawia „kopaczy” złapanych w czasie tej obławy, którą opisali Kowalski z Głuchowskim: miała ona miejsce w marcu, a zdjęcie zrobiono najwyraźniej latem. W kolejnej publikacji Majewski i Reszka dochodzą do wniosku, że zdjęcie nie musiało zostać wykonane w Treblince i nie musi przedstawiać obławy na „kopaczy”.
Gross w swoim eseju opowiada się za ustaleniami Kowalskiego i Głuchowskiego. Uważa, że za twierdzeniami „Rzeczpospolitej” „nie przemawiają żadne dowody materialne”.
---------
Bez stresu
Na ekranie komputera powiększam kilkakrotnie "materialny dowód". Centymetr po centymetrze oglądam to, co już znane, opisane.
Co najmniej 42 postaci ubrane w codzienne stroje. Kobiety w luźnych, długich spódnicach, chusty na głowie, mężczyźni w koszulach, czapkach z daszkami. Pierwszy rząd siedzi lub klęczy, kilka osób bosych. Stojący podpierają się na łopatach.
Z lewej strony ośmiu żołnierzy lub milicjantów. Zbici w gromadkę, tylko jeden na skraju fotografii jakby zatrzymał się w pół kroku przed innymi, tachając przed sobą karabin maszynowy.
Za plecami cywilów stoi dwóch mundurowych. Jeden ma przekrzywioną czapkę.
Luz towarzyszący bohaterom zdjęcia wydaje się oczywisty. Ledwie kilkanaście osób patrzy w kierunku aparatu, reszta zajęta pogawędkami. Kilku cywili z prawej uśmiecha się do środka, kilku w środku patrzy na kobiety z prawej. Jeden z mężczyzn przyklęknął, trzymając niedbale łopatę, jakby w trakcie pogawędki z kobietą w kraciastej chuście.
Doktor Sławomir Sikora, antropolog wizualny, który zajmuje się analizą historycznych zdjęć, nie chce niczego rozstrzygać. Przyznaje: - Grupa ludzi nie wydaje się szczególnie zestresowana, schwytana na gorącym uczynku.
To samo mówi Joanna Bartuszek, etnografka, autorka książki o fotografii chłopskiej: - Moje wrażenie jest takie, że grupa chłopów porządkuje teren lub ekshumuje szczątki pod nadzorem mundurowych. I obydwoje dodają, że trudno o pewne wnioski, gdy nie zna się kontekstu zdjęcia.
Trzy szczegóły
Powiększam zdjęcie dziesięciokrotnie, by wychwycić to, co było niewidoczne.
1. Co najmniej cztery osoby ubrane po cywilnemu, stojące z lewej strony fotografii, nie patrzą w obiektyw, lecz w swoją lewą stronę. Dwie postacie z prawej patrzą w swoją prawą stronę. Podobnie dwie siedzące kobiety odwracają głowy do tyłu. Dwaj z prawej są rozbawieni, wyraźnie się uśmiechają.
Co odwraca ich uwagę? Dlaczego nie są skupieni na fotografie? Co ich bawi?
Rysuję na zdjęciu linie przedłużające ich spojrzenia. Wszystkie przecinają się w jednym miejscu. Co tam jest? Powiększam ten fragment na wydruku. Znowu lupa. To czapka, w zasadzie kaszkiet. Nie, kaszkiecik. Między kilkoma kobietami siedzącymi w pierwszym rzędzie wyłania się po prostu postać jakby siedząca na kolanach kobiety chyba przytrzymującej postać ramieniem. Bartuszek: - Ta główka w kaszkiecie jest mniejsza od pozostałych. Można przyjąć, że to dziecko.
Zatem ludzie ci mogli być rozbawieni zachowaniem dziecka. Czy "kopacze" plądrujący groby, profanujący zwłoki, mogli przyjść w z dzieckiem? Bawić się jego obecnością pod lufami mundurowych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz