poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rokita o konflikcie przed i posmoleńskim

- Czy polityka posmoleńska jest jeszcze gorsza od tej wcześniejszej? Spór jest bardziej zacięty, bardziej zażarty?

- Jest to samo, tylko w większym nasileniu. Smoleńsk zaostrzył konflikt. Obie strony dostały znacznie mocniejsze argumenty delegitymizujące. Tusk dostał do ręki argument o sekcie smoleńskiej, a Kaczyński o zdradzie. Smoleńsk dał tak naprawdę silniejsze cepy do walenia się po łbach. Ale struktury sporu nie zmienił: jest on tak samo, albo nawet jeszcze bardziej odrealniony, marketingowy i sztuczny.

- Dlaczego, wg Pana, doszło do katastrofy smoleńskiej? Czy jej przyczyny są wyjaśnione?

- Dlaczego doszło do katastrofy... Myśli Pan, że ktoś w Polsce to wie?

- Część sceny politycznej twierdzi, że do katastrofy doszło wskutek błędu pilotów i złych warunków atmosferycznych, a prawa strona sceny politycznej twierdzi, że doszło do zamachu.

- Znów bierze Pan reklamę za rzeczywistość. Ciężko z panem gadać, bo cały czas popełnia Pan ten sam błąd.

- To są jedynki wiadomości prasowych, radiowych i telewizyjnych...

- Przecież politycy w to nie wierzą. Politycy używają tych diagnoz tylko do tego, żeby rozbudzać ludowe negatywne namiętności. Przypuszczam, że Jarosław Kaczyński czasem się zastanawia, czy tam nie było zamachu, ale jest człowiekiem na tyle inteligentnym, że zdaje sobie sprawę , że wystarczających przesłanek dla takiej tezy nie ma. Więc mówi o zamachu dlatego, bo ocenia, że to lepiej mobilizuje jego elektorat. Tusk doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że poza błędami pilotów i wieży, są inne okoliczności niewyjaśnione, że tam się zdarzyło coś jeszcze ponad błąd pilotów i wieży. Tusk jest na tyle racjonalny, że wie także, że raport Millera nie wyjaśnia sprawy, że są w nim jawne błędy.

- Uważa Pan, że komisji Millera nie trzeba na nowo powoływać?

- Ja widzę, że w tym wywiadzie wracamy permanentnie do punktu wyjścia. Pan nadal sądzi, że ten bank, o którym ciągle mówi w reklamach Kondrat, jednak naprawdę rozdaje ludziom pieniądze.


- Czy oddanie śledztwa Rosji było racjonalne z punktu widzenia Tuska?

- Cała polityka obozu rządowego przyjęta wobec tej katastrofy była błędna. Platforma i Tusk jeszcze zapłacą za to bardzo dużą cenę.

- Jaką?

- To będzie gwóźdź do trumny, który ich wcześniej czy później pozbawi władzy. Natomiast co do wspólnego śledztwa. Tu akurat decyzja Tuska była racjonalna. Gdyby wybierać z pełnym namysłem pomiędzy wariantem wspólnego śledztwa rosyjsko-polskiego, toczonego w Rosji i pod rosyjskie dyktando przy udziale Polaków, i wariant dwóch śledztw, jednego, które prowadzą Rosjanie i odrębnego, prowadzonego przez polską prokuraturę, to ja bym też wybrał wariant drugi, czyli ten, który wybrał Tusk. We 
wspólnym śledztwie polscy uczestnicy zostaliby sprytnie przez Rosjan w krótkim czasie ubezwłasnowolnieni. Zostałoby im tylko podpisanie się, lub odmowa podpisu, pod wnioskami sformułowanymi w istocie przez rosyjskich śledczych. Dodatkowo, Polska nie miałaby legitymacji, żeby prowadzić własne śledztwo. W 2010 roku Putin z entuzjazmem zgodziłby się na wspólne śledztwo. Argumenty przeciwników rządu w tej akurat materii są chybione. W ogóle warto pamiętać, że nigdy nie robi się niczego wspólnie z krajem nieprzyjaznym na jego terytorium. To jest elementarz polityki.


Brak komentarzy: