środa, 29 czerwca 2011

Urban z 4700 złotych emerytury


Choć ma prawo do emerytury od 17 lat, dopiero teraz zdecydował się ją pobierać z ZUS. Czyżby Jerzego Urbana (78 l.) dopadł kryzys i dlatego dołączył do grona polskich emerytów? Od prawie ośmiu lat nie gości już na liście 100 najbogatszych Polaków. Jak się okazuje, powód jest inny. - Powiedziano mi kiedyś, że emerytura mi się nie należy - przyznaje naczelny tygodnika "Nie".

Znienawidzony rzecznik stanu wojennego raczej nie bieduje. Przez lata zgromadził na tyle spory majątek, że znalazł się w zestawieniu "100 najbogatszych Polaków" tygodnika "Wprost". W 2004 roku wyceniano Urbana nawet na 120 mln zł. Był 98. na liście. Ale od tamtego czasu więcej się już na niej nie pojawił. Czy jest aż tak źle i dlatego poszedł do ZUS po emeryturę? Otóż nie. W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Urban przyznaje, że w sprawie emerytury został wprowadzony w błąd. - Mój doradca mylnie mi powiedział, że po pierwsze, emerytura mi się nie należy, bo za dużo zarabiam, a po drugie, poinformowano mnie, że jest ona tak mała, iż nie warto się po nią fatygować - wyjaśnia.

Teraz jednak, za sprawą swojej żony Małgorzaty Daniszewskiej, która niedawno sama przeszła na emeryturę, Urban zorientował się, że może dostawać od państwa całkiem niezłą kasę. - Nie wiem dokładnie ile, ale jest to gdzieś ok. 4700 zł - mówi w rozmowie z "Super Expressem". Czyli prawie 2,5 razy tyle, ile wynosi przeciętna polska emerytura. Jerzy Urban zalicza się więc do bardzo małego grona najbogatszych polskich emerytów - tylko 5 proc. polskich seniorów pobiera ponad 3,5 tys. złotych emerytury. Naczelnemu "Nie" pomaga fakt, że na swoją emeryturę pracował aż 60 lat!

Emerytura należy się redaktorowi "Nie", jak sobie wyliczył, już od 17 lat. - Przez ten czas uzbierałaby się niezła sumka - przyznaje sam. Ile? Gdyby przez ten czas dostawał te 4700 zł, uzbierałby aż 958 tys. złotych. Pewnie 17 lat temu Urban miałby emeryturę nieco mniejszą. Ale i tak koło nosa przeszło mu przynajmniej kilkaset tysięcy złotych!

- Taką mi wyliczono. Przyjmuję do wiadomości, że ludzi denerwuje, że ktoś ma wyższą emeryturę niż oni. Co mogę poradzić? Niech stworzą własną partię i proponują zrównanie emerytur.

- ludzie powinni mieć pretensje sami do siebie - Ja służyłem systemowi, który z założenia chciał zlikwidować nierówności społeczne, ale ten system upadł. Nowy ustrój natomiast powiększa nierówności. Dlatego uważam, że ci, którzy popierali zmiany ustroju, a wcześniej Solidarność, powinni z pokorą przyjmować skutki narastania nierówności.


Więcej
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/jerzy-urban-lubie-jak-mi-zazdroszcza_193055.html

niedziela, 26 czerwca 2011

niedziela, 19 czerwca 2011

Mucha w ciąży




hit czerwca 2011
ciekawe który miesiąc?

poniedziałek, 13 czerwca 2011

ANAL Z ZIELONEGO WZGÓRZA. najlepsze tytuły filmów porno

"Kronika niezapowiedzianego numerku"

"Tajemnicza wyprawa Tomka"

"Ogazmotron"

"Łysek w pokładach Idy"

"Analne przygody ogrodnika Romana"

"Seks nocy letniej"

"Penetrator" - parodia Predatora

"Poszukiwacze Zaginionej Szparki"

"Fiku-miku na kocyku"

"Supersize mine"

"Sperminator" (wiadomo)

"Człowiek o żelaznej lasce"

"Moonraper"

"Robin Wzwód"

"Konik szperusek"

"Seksualne wędrówki Andrzeja z Biernatowic"

"Seks Raider - Ostatni wytrysk"

"Chłopcy z Łona Broni"

"Zdobywamy Amazonkę"

"Pan Lodzik"


HARDCORY

"Wielka siostra"

"Cztery miecze w pochwie"

"Rżniecie w Tartaku"

"Anal z Zielonego Wzgórza"

"Kurewna Śnieżka"

"Edward Penisomiękki"

"Przeminęło z wytryskiem"

"Anal Terror" części od I do VI


ZOO I NATURA

"Maria, Milena i Koń"

"Gorące wargi 4 - nagły szczękościsk"

"Szparka morka jak jeziorko"


KLASYCZNE FILMY POLSKIE

"Królowa łona"

"M jak Masturbacja"

"Trzynasty stosunek"

"Prezerwatywy 4"

"Bzyku-bzyku na kocyku, czyli jak się jedzie na pledzie"

"Zaporożec w tunelu"

"Uwięzieni w Ikarusie"


POLSKIE SUPERPRODUKCJE

"Ja wam wyliżę"

"Nigdy w rzycie"

"Tylko mnie popchaj"


TYTUŁY ZAGRANICZNE

"Pulp Friction"

"Natural Born Fuckers"

"Weapon of ass destruction"

"Monster Cock of Killing Joe"

"XXX-men"

"Men in Back"

"Dirty, Hairy"

"Missionary possition: impossible"

"In Diana Jones"

"Shaving Ryan’s private"


KLASYKI

"Matrix erekcja"

"Koneserzy mniejszej dziurki" - mnie dawno temu zaintrygował tytuł Nie żebym był jakimś dewiantem, ale miałem wtedy 12 lat i bardzo chciałem się dowiedzieć, co oznacza słowo "koneser".

"Wesoły bananek" - no comments

POLSKIE SERIALE EROTYCZNE

"Spermopolscy"

"Klanal"

"Egzamin z seksu"

"Lodzik na dobre i na złe"

"Wojna jądrowa"

"Analni zmiennicy "

"Pierwszy wytrysk"

"W labiryncie małej foczki"

"Tylko mnie (..)chaj"

"W dziuplę Cezara"

"Klan maniaków"

"W-69"


POLSKA KLASYKA

"Pan SamoLodzik"

"Stawiam Tolkowi banana"

"Wakacje z dupami"

"Podwojne krycie weroniki"

"Członek z żelaza"

"Pan Wkładeusz"

"O dwóch takich co pokryli Księżyc...

"W pustyni i w paszczy"

"Familiada

"Włóż mi go przez kratę"

"Członek z marmuru"

"Wilgotny jeździec"

"Na własną rękę"

"Jancio Wzwodnik"

"07 spuść się"

"Opowieści sprośnej treści"

"Bzykaj razem z nami"

"Na pustyni się puszcza"

"Kurewna pizdolona"

"Cipka i 40 chujo grzmotów"



STAROPOLSKA KLASYKA PROWINCJONALNA

"Zły penis znaleziony - Sara go ssie"

"Jaka pyta taki ból"

"Jak mnie popieścisz, to zmieścisz"

"Łyku, łyku na patyku"

"Chłopcy Głębinowcy"

"Włóż go przez kratę"

"Harce na fujarce"

"Fiku-miku przy strumyku"

"Głębokie odkurzanie"

"Dzikie charce na fujarce"


DZIWACTWA TOTALNE

"Suche majtki na dnie morza" - dramat oceanograficzny.

"Dwa samce na klamce"

"Porno, duszno, lulufiki widać i gołe cipki"

"Germański oprawca"

"Ruskie gody Murzynki Dody"

"Mappet Show and Jenna Jameson"

"Dziwki III Rzeszy" I-IV


HARDCORE

"Drąż głębiej górniku"

"Wejść od zaplecza"

"Finezyjne Figle Grupowe VII"

"Robin Fiut"

"Nadziewana czekolada" czyli przygody młodej murzynki

"Pizdne wełny"

"Analix i Onanix"

"Anal wars - Mroczne widmo"

"Jak wylizałem II wargę sromową"

Analia Oralio w filmie "Zbuntowany Anal"

oraz szczególna  (z pewnych względów) mojemu sercu pozycja:

"Szaleństwa Anki Nimfomanki"

KLASYKI ŚWIATOWE

"Czy przeleci nas pilot?"

"Onan Barbarzyńca"

"Zabawy z Bronią"

"Poszturchiwacze zaginionej szparki"

"Rodzina Spermano"

"Megacycuchy"

"44 minety"

"Jeździec bez głowy"

"Onan Barbarzyńca"

"Siedem lat przy minecie"

"Kurestwo niebieskie"

"Sześć lat w odbycie"

"Zerżnięte w dupę w Teksasie"

"Spermopile"

"Nieznośny zapach nagiej piczy"

"Opowieści starego materaca"

"Rodzina Spermano"

"Nasieniowa Chata"

"Człowiek o żelaznej lasce"

"Wymię Róży"

"Onan Barbierżnijca"

"Walisz i Grzmisz: Klątwa Królika"

"Madafuckar"

"Lord Of The Strings - Władca Stringów"

"Ostatnie dzikie walenie" - wcale nie o wielorybach

"Powrot mleczarza"

"Wilgotny jeździec"

"Penis Rozrabiaka"

"Conan deflorator"

"Jądro w ciemności"



KLASYKA PORNO

"Śmietanowy George"

"Gorący drut III"

"Lumpy, dziwki i tanie wina"

"Superruchacz i rozpustnice"


BAJKI NIE DLA DZIECI

"Tomcio i jego paluch"

"Długi Czerwony Kapturek"

"Harry Potter i Komnata Stu Dziewic"

"Harry Potter i kamień orgazmiczny"

"Harry Potter i więzień Pałkostanu"

"Harry Potter i Szpara z ognia"

"Harry Potter i Zakon Peniska"

"Harry Potter i książę `pałki"

"Śpiąca Kurewna"

"Kurewna Śnieżka i czterdziestu rozbójników"

Nazwy programów publicystycznych i rozrywkowych także świadczą o lekkim zabarwieniu erotycznym, zapewne prędzej czy później powstaną takie filmy:

"Prosto w oczy"

"Superwizjer"

"Mamy cię"

"Gra w ciemno"

"Agencja"

"Mój pierwszy raz"

Jeśli znasz dobrze języki obce być może odważysz się zapoznać z filmoteką ze świata anglosaskiego:

"Romeo and Julian"

"Santa bara bara"

"Prezerwator III"

"Analizator"

"The Osporn Family"

"Fuck or Alive"

"Filth Element"

"Forrest Hump"

"9 lives of wet pussy"

"Fill Jill"

"Doctor do me a little"

"In the bush, in the butt"

"Extreme Penetrations"

"Anal intruder"

"Shaving private Ryan"

"Stop My Ass Is On Fire"

"Brokenass Mauntain"

"Position Impossible"

"ProfessiAnals"

"Assteroids" - można chyba przetłumaczyć jako "Dupooryty"

"Analgedon"

"My Daughter's Fucking Blackzilla"

"Pimp My Ass"

"Mexicunts"

"Lusty Busty Pussy Patrol"

"Big Black Beef Stretches Little Pink Meat 4" (kurde, kto to wymyślił??)

"Last Temptation Of Kristi"  (uuuu, tytuł ostry... Z 1988 roku...)

"Very Dirty Dancing" (skoro na polski przetłumaczyli DD jako "Wirujący Seks",
to jak przetłumaczyć TO?)

"Keyhole Productions 168: Robo-cocks"

"Full Metal Bikini"
==========================================================
Znalezione na Joemonster.org


niedziela, 5 czerwca 2011

Kuryle - wyspy skarbów



23.05.2011 aktualizacja: 2011-05-22 19:07 Andrzej Kublik

Czy Rosja nie chce zwrócić Japonii kilku wysp z archipelagu Kuryli, bo znajduje się tam jedno z największych na świecie złóż niezwykle cennego metalu ren? W Europie ten rzadki kruszec jest produkowany tylko przez nasz KGHM

W zeszłym tygodniu w relacjach Tokio z Moskwą znowu zaiskrzyło, bo Wyspy Kurylskie odwiedziła delegacja rządu Rosji kierowana przez wicepremiera Siergieja Iwanowa. W trakcie wizyty władze Rosji ogłosiły, że na rozwój Kuryli do połowy dekady przekażą dodatkowo prawie 600 mln dol., podwajając zaplanowane już na ten cel wydatki. Japońskie ministerstwo spraw zagranicznych natychmiast wyraziło "głębokie ubolewanie" z powodu wizyty rosyjskich urzędników.

Ściślej rzecz biorąc, chodzi o południową część archipelagu Wysp Kurylskich, które leżą na Pacyfiku między japońską wyspą Hokkaido a rosyjskim półwyspem Kamczatka. W połowie XIX w. w pierwszym trakcie granicznym z Japonią Rosja uznała, że te wyspy należą do Japonii. Zmieniło się to po II wojnie światowej, gdy w 1945 r. Armia Czerwona zajęła cały archipelag Wysp Kurylskich, dokonując inwazji trzy dni po podpisaniu przez Japonię aktu bezwarunkowej kapitulacji.

Wyjątkowe fotele i sofy!
Okazyjne ceny w czerwcu. Przyjdź i odmień swoje mieszkanie.
Pożyczka dla firmy
Kredyt firmowy bez biznes planu. Sprawdź!
Scandinavian House
Skandynawskie lato Niskich Cen! Nowe Rabaty na Apartamenty - do 20%
ScandinavianHouse.pl
Gazeta Biznes
Od tego czasu trwa spór o te kilka wysp położonych w pobliżu Hokkaido. Japonia nazywa je "terytoriami północnymi", a dla Rosji są to "Południowe Kuryle".

W czasach zimnej wojny obecność sowieckiego garnizonu na wyspach w pobliżu Japonii stanowiło wyzwanie dla tego państwa, które jest głównym sojusznikiem USA w Azji. Ale także po zakończeniu zimnej wojny i rozpadzie ZSRR Tokio i Moskwa nie rozwiązały sporu. Od roku Rosja nawet go podgrzewa. Jesienią Kuryle odwiedził prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, co rząd Japonii oficjalnie uznał za "niedopuszczalne grubiaństwo". Dyplomatyczna wojna o Kuryle rozkręcała się aż do 11 marca, gdy trzęsienie ziemi i tsunami spustoszyły część japońskiej wyspy Honsiu na północ od Tokio. Teraz wizyta wicepremiera Iwanowa pokazała, że po dwumiesięcznej pauzie Rosja wznowiła spór. Teraz to już nie tylko kwestia geopolitycznych rozliczeń, ale także rywalizacji o surowce.

Kuryle przez lata nie miały praktycznie żadnego znaczenia gospodarczego. Teraz to się zmieniło za sprawą surowców zgromadzonych na tych wulkanicznych wyspach. W zeszłym tygodniu rosyjski minister zasobów naturalnych Jurij Trutniew zapowiedział, że Moskwa sfinansuje dalsze poszukiwania geologiczne na Kurylach zasobów złota, a przede wszystkim renu, którego złoża rosyjscy geolodzy znaleźli w 1992 r. na największej ze spornych wysp o nazwie Iturup.

Ren to jeden z najrzadziej występujących na ziemi pierwiastków. Szacuje się, że jego zasoby na świecie wynoszą zaledwie 17 tys. ton, zazwyczaj jako domieszka, np. w złożach miedzi. Niemieccy naukowcy, którzy w 1925 r. odkryli ten pierwiastek i nadali mu nazwę od niemieckiej rzeki Ren, musieli zużyć aż 600 kg minerału o nazwie molibdenit, aby wydobyć z niego 1 gram renu.

Odkrycie niemieckich naukowców natychmiast wywołało wielkie zainteresowanie przemysłowców, bo ren na cudowne właściwości. Jest niezwykle odporny na wysokie temperatury i korozję, a wielokrotnie podgrzewany do temperatury ponad 1 tys. st. Celsjusza nie traci swoich właściwości. Pod koniec XX w. okazało się, że ren to niezbędny pierwiastek do produkcji katalizatorów do produkcji w rafineriach wysokiej jakości benzyny wysokooktanowej. Jest też używany w przemyśle kosmicznym i atomowym, a przede wszystkim w silnikach odrzutowych. To zwiększa znaczenie renu zwłaszcza dziś, gdy specjaliści od transportu przewidują, że na świecie szybko będą rosnąć przewozy lotnicze i trzeba będzie produkować coraz więcej silników odrzutowych.

Nic dziwnego, że ów rzadki i poszukiwany pierwiastek jest w cenie. W 2008 r. kilogram renu kosztował około 10 tys. dol.

Według rosyjskich geologów na Iturup działa naturalna fabryka renu. To wulkan, który wyrzuca co rok opary zawierające do 20 ton tego pierwiastka. Gdyby udało się go przerobić, Rosja stałaby się potęgą w produkcji tak poszukiwanego metalu. Bo dziś na świecie wydobywa się ok. 40-50 ton renu rocznie.

Największymi producentami renu są koncerny miedziowe z Chile, USA i Kazachstanu. W Europie jedynym producentem renu z własnych źródeł jest firma KGHM Ecoren należąca do naszego miedziowego giganta. Spółka ta wykorzystuje opracowane przez polskich naukowców technologie wydobywania związków renu z odpadów z huty miedzi i, jak podaje, w 2009 r. była trzecim na świecie producentem tego rzadkiego metalu.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Skurwysyny i łajniaki z burdelu Polska

25 maja, 09:31 Jacek Gądek / Onet.pl
Józeg Piłsudski, reprodukcja: Piotr Mecik / FORUM
Józeg Piłsudski, reprodukcja: Piotr Mecik / FORUM

"Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, a posłowie to k****" - mówił dosadnie marszałek Józef Piłsudski w II RP. "Niech to sowieckie bydło, ci skur******, wiedzą, co o nich myślę!" - złościł się (ale nie w telewizji) PRL-owski sekretarz Władysław Gomułka. Jego następca Edward Gierek nie urywał, że "wszystkie działania też ma w du***". A już w III RP Lech Wałęsa zwracał się do śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego per "s-syn".

Język polityki w Polsce od dawna jest brutalny. Gdyby dziś politycy mieli odwoływać swoje inwektywy i kłamstwa, to - wedle szlacheckiego zwyczaju - powinni krzyknąć "Com mówił, kłamałem jako pies!". I zaszczekać trzy razy.

Wachlarz wyzwisk, jakimi posługują się ważni politycy w Polsce, jest bogaty. Słuchając dziś o "łajniakach", "s-synach", "dewiantach" i "dziobakach" można by pomyśleć, że ta III i nieproklamowana urzędowo IV RP to królestwo chamstwa w polityce. Ale w II RP, czyli w okresie międzywojnia, było niewiele lepiej.

Pierdel, serdel, burdel

Język legendarnego marszałka Józefa Piłsudskiego był dosadny, choć można by powiedzieć, bardziej finezyjny. Andrzej Lepper pytał rubasznie o możliwość zgwałcenia prostytutki, a Józef Piłsudski ustawę zasadniczą porównywał do kurtyzany.

"Ja tego nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Pierdel, serdel, burdel" - mówił marszałek. Na dawanie w "papę", czym groził Lepper dziennikarzowi TVN24 Andrzejowi Morozowskiemu, Piłsudski miał swoje określenie: "Ja też potrafię w mordę bić".

"Łajniacy" Lecha Wałęsy też mieli swoich odpowiedników w II RP. Niezrównany marszałek ukuł bowiem określenie "łajdaniści". O posłach mówił również "ladacznice", "marne wałachy" (czyli wykastrowane konie), "ścierwa" żądne "darmowej wyżerki". W Sejmie zaś widział "burdel" i "kloakę" (czyli odbyt). "Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić" - zwracał się do posłów w 1918 roku. A do pułkownika, który go zdradził, zwrócił się kiedyś "ty chu** solony!".

Łajno w jedwabnych pończoszkach

Nie da się ukryć, że gracji w takim sformułowaniu nie ma. Choć przykład dał nam  Napoleona Bonaparte, który o Talleyrandzie powiedział, że jest jedynie "łajnem w jedwabnych pończoszkach".

Podobnie w II RP posyłanie się "do gnoju" było normą, zwłaszcza w odniesieniu do posłów pochodzenia chłopskiego. - Łajniaki, które można przystawić do miodu, ale one i tak zawsze wrócą do łajna - w tym zestawie takie słowa Lecha Wałęsy o swoich przeciwnikach (z roku 2008) nie robią już wielkiego wrażenia. Podobnie tyrady Janusza Korwin-Mikkego, że oto "rząd rżnie głupa", brzmią jak delikatne muskanie władzy.

Jednak czas przewrotu majowego (1926 rok) i powojennej, gorącej atmosfery jest tutaj pewnym usprawiedliwieniem. To był czas rodzącej się i wciąż zagrożonej polskiej państwowości, tymczasem III RP jest w stosunkowo komfortowej sytuacji.

II RP przed RP III

Język II RP był więc nawet bardziej siarczysty niż dzisiejszy, choć nie pozbawiony humoru. Jak mówi nam prof. Włodzimierz Gruszczyński, językoznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, w II RP paradoksalnie to język mediów był bardzo brutalny i bezpardonowy, a parlamentarzystów - delikatny i okrągły.



Na tym tle wyróżniał się przywoływany już marszałek Piłsudski, który posłem jednak nie był. - Język marszałka na pewno był mocny, ale nie chamski. Był żołnierski - twardy, bo Piłsudski z jednej strony był żołnierzem, a z drugiej socjalistą - przypomina językoznawca. Nie bez kozery, bo - co ciekawe - prawica wtedy bardziej ważyła słowa, dorównać jej literackością w wysławianiu się próbowała lewica, a najbardziej dosadnie mówili politycy ruchu ludowego, ci wysyłani "do gnoju".

Tak było oficjalnie, z mównicy sejmowej.

Mości hrabio, bić ku***!

Z kolei w III RP sporo jest zadęcia. O ile na przykład w 2007 roku Platforma Obywatelska szła po władzę pod hasłem "By żyło się lepiej. Wszystkim", to marszałek Piłsudski swój program i cel określił mniej okrągło: "Bić ku*** i złodziei, mości hrabio".

Piłsudski miał jednak wybór - potrafił mówić językiem literackim, arystokratycznym lub prostym i brutalnym. Dziś nie wszyscy słynący z dosadności politycy mają dylemat, jak mówić.

Ojciec polskiej niepodległości lubował się przy tym w literaturze, w szczególności w twórczości Juliusza Słowackiego, dzięki czemu mógł z pamięci cytować poezję. Dziś przywoływanie słów wielkich osobowości, co często robią politycy, wygląda karykaturalnie.

Dla przykładu poseł PiS Mariusz Kamiński uraczył premiera Donalda Tuska fragmentem z  Miguela Cervantesa - "człowiek bez honoru, to gorsze niż śmierć" - i został za to złajany przez Tomasza Lisa słowami: "chłoptaś i chłystek". Czy było to na miejscu? To już inna kwestia. W II RP język prasy był potwornie brutalny, jak się okazało, III RP momentami nawiązuje do tej tradycji.

Mocarne przekleństwa Piłsudskiego brały się też z wybuchowego i emocjonalnego charakteru. Z kolei dziś popyt na "dokładanie do pieca" podsycany jest przez media.

Festiwal inwektyw

Jest zatem ogromne zapotrzebowanie na inwektywy i żarty. Przytoczmy tylko co bardziej barwne epitety. Bez echa nie przeszły na przykład: "dyplomatołki" (Władysław Bartoszewski o dyplomatach spod znaku PiS), "frustraci i dewianci psychiczni" (Bartoszewski o PiS generalnie), "zero" (Leszek Miller o Zbigniewie Ziobro), "atrakcyjna chłopka" (Stefan Niesiołowski o Renacie Beger ), "gdybym go spotkała, od razu bym go w pysk strzeliła i tyle" (Danuta Chojarska o Stefanie Niesiołowskim), "dziobak polskiej sceny politycznej" (Michał Kamiński o Stefanie Niesiołowskim), "polityczne zombie" (Ludwik Dorn o Leszku Millerze).

I dalej: "chory debil" (Lech Wałęsa o Krzysztofie Wyszkowskim), "dureń" (Lech Wałęsa o Lechu Kaczyńskim), "chwała nam i naszym kolegom. Chu** precz!" (Adam Halber o "naszych" przeciwnikach), "pornogrubasy" (Stefan Niesiołowski o Aleksandrze Kwaśniewskim i Ryszardzie Kaliszu), "lumpen-kapitalizm" i "łże-elity" (Jarosław Kaczyński o aktualnym kapitalizmie i aktualnych elitach).

W PRL-u fiołkami z ust towarzyszom nie powiewało

Taka barwna stylistyka nie funkcjonowała w PRL-u. Język Polski Ludowej był w porównaniu do II RP potwornie nudny, do III RP zresztą też. Stosowano kalki i szablony słowne, narzucone przez "przewodnią siłę narodu", Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Język propagandy nieustannie ocierał się o śmieszność, a jednocześnie w niewielkim stopniu tolerowano odstępstwa od linii narzucanej w "Trybunie Ludu" i przemówieniach notabli.

Język władzy PRL-u był "pozornie literacki", najeżony patetycznymi słowami i trudnymi terminami. Czasami jednak politykom puszczały nerwy, jak choćby w 1968 r. w Sejmie, gdy pastwiono się nad posłami koła Znak.

Wcześniej w 1956 r. agresywnie przemawiał Władysław Gomułka. Ale to były epizody. Jak mówi prof. Gruszczyński, oficjalny język polityków PRL i ówczesnej prasy był "przesiany" przez cenzurę. - To była sterowana nowomowa - dodaje. Choć władza była brutalna i posuwała się do mordowania ludzi, to z jej ust nie słychać było słów nazbyt obskurnych. Te wybrzmiewały na zapleczu. - W siedzibie KC PZPR podczas nieoficjalnych spotkań fiołkami z ust towarzyszom raczej nie powiewało - żartuje prof. Gruszczyński.

Byli jacyś krasomówcy? Wedle językoznawcy Józef Cyrankiewicz mówił "nieźle", podobnie gen. Wojciech Jaruzelski, z kolei Edward Gierek wprowadził na krótko nową jakość, bo zaczął się językowo bratać z ludźmi, mówiąc per "wy". Ale do Słowackiego im daleko.

A w III RP gotowi są podpalić Polskę

Co ciekawe, wcale temu sznytowi (przesiewaniu i formatowaniu przekazu) nie jest daleko do stanu dzisiejszego. Każda bowiem licząca się partia ma swoje osławione "Przekazy dnia" bądź "Oficjalne stanowiska" ws. najważniejszych tematów.

I tak choćby sformułowanie, że Jarosław Kaczyński "gotów jest podpalić Polskę" jest powtarzane do znudzenia przez kolejnych polityków Platformy Obywatelskiej - od rzecznika rządu Pawła Grasia, po Łukasza Tuska (PO), dalekiego krewnego premiera.

Nie ma się co dziwić, bo wypowiadanie się po linii partii władzy jest bezpieczne. Za takimi kalkami, teraz w III RP, ma stać konkretny człowiek - Igor Ostachowicz, nazywany redaktorem naczelnym rządu.

Skala jednak tego "zabetonowania" języka partii władzy w PRL-u, a z drugiej partii władzy i opozycji w III RP jest jednak nieporównywalna. Ogromny wpływ ma na to fakt, że dziś mamy wolność prasy i słowa, a scena polityczna jest pluralistyczna.

Warto zauważyć, że podobnie język polityki II RP również bywał wystudiowany, bo - rzecz oczywista - nie było wtedy relacji i programów transmitowanych "na żywo", w których napuszczano na siebie zwaśnionych polityków. Przemówienia albo artykuły były pisane na zimno, a nie wypowiadane na gorąco.

Władza ludowa odrąbuje rękę i ma to w du***

Zwracając jednak uwagę na różnice, to w PRL-u agresja słowna była niewielka, za to agresja czynna już ogromna - i płynęła w jedną stronę, od rządzących do rządzonych. "Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciwko władzy ludowej, niechaj będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie, w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podnoszenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej ojczyzny" - te kwieciste słowa Józefa Cyrankiewicza z 1956 roku obrazują zawoalowanie przekazu. A ich sens był prosty: kto przeciw nam, ten do piachu.

W trzydzieści lat później, bo w 1985 roku, gen. Wojciech Jaruzelski - drugi z krasomówców na miarę swoich czasów - przemawiał w podobnym stylu nt. "małych, złych ludzi o uszkodzonej wyobraźni", a do tego jeszcze "zacietrzewionych i dobrowolnie ciemnych".

Z języka PRL-owskich VIP-ów biło jednak niekłamane prostactwo, działo się to jednak nie na stopie oficjalnej. W 1976 r. Edward Gierek, po strajkach i starciach w Radomiu, mówił, do swojego kolegi partyjnego w regionie tak: "Powiedz tym swoim radomianom, że ja mam ich wszystkich w du*** i te wszystkie działania też mam w du***". Dodał też, że "warchołom" nie zapomni. Innym z kolei razem, żartując rubasznie, Gierek zwracając się do dobrej części narodu tak: "Towarzysze, wy - przepraszam za wyrażenie - nie palcem jesteście robieni - róbcie tak, żeby było dobrze".

Kabaret nad przepaścią. I krok na przód

Dziś jednak PRL w coraz większym stopniu kojarzy się z absurdami, a nie przelaną krwią. "Jedna fura gnoju wywieziona na pole, to cios w plecy amerykańskim imperialistom" - mówił kiedyś Władysław Gomułka. Innym razem dorzucił też: "Za sanacji staliśmy nad przepaścią, teraz zrobiliśmy krok naprzód". O ileż przyjemniej brzmią takie, kabaretowe niemal, cytaty.

W PRL-u funkcjonowały też jednak i obelgi, ale pod adresem "onych": kapitalistów, właścicieli ziemskich, opozycjonistów. Były to np.: "imperialiści", "wyzyskiwacze", "tyrani ludu", "podżegacze wojenni", "pachołkowie imperializmu", "zaprzańcy", "kułacy", "szkodnicy", "chuligani", "element przestępczy", "bumelanci".

Który język polityki był lub jest najostrzejszy? - Mam nadzieję, że w którymś momencie będzie ściana, bo dalej będą już tylko rękoczyny - mówi o dzisiejszej kondycji języka polityków prof. Gruszczyński. - Teraz jest najbrutalniej - uważa językoznawca.

Spór ten może rozstrzygnąć Józef Piłsudski, który stwierdził: "Racja jest jak du**, każdy ma swoją".



sobota, 4 czerwca 2011

sekcja zwłok prezydenta Kennedyego FOTO (22 listopada 1963)

szczęśliwa rodzinka
a tatuś bzykał Marylin Monroe choć jego żonka
Jacqueline Kennedy też była cacy


zastrzelony w południe 22 listopada 1963
sekcję zwłok wykonano po 20:00



trzy godziny po zamachu Lyndon Johnson składa prezydenckie ślubowanie na pokładzie AFO przewożącym zwłoki JFK. towarzyszy mu wdowa po Kennedym.



a tą karetką zwłoki przewieziono z lotniska do prosektorium. w styczniu 2011 została zlicytowana.



Sekcja Lecha Kaczyńskiego: Brakowało nóg, ciało było zmiażdżone



Widok rozerwanego wraku tupolewa oraz wstrząsające zdjęcia z miejsca tragedii, na których widać porozrzucane zwłoki ofiar katastrofy nie budziły wątpliwości, że do trumien włożono tylko szczątki pasażerów. Dr Michaił Pietrowicz Maksymienka, lekarz ze Smoleńska ujawnił jednak makabryczne szczegóły sekcji zwłok Lecha Kaczyńskiego. Ciało było rozerwane na strzępy, brakowało nóg.







O szokujących ustaleniach z sekcji zwłok prezydenta pisze „Nasz Dziennik”. Dziennikarz gazety rozmawiał z rosyjskim lekarzem i widział wstrząsające zdjęcia z badania sekcyjnego zwłok prezydenta, ale szczegóły opis byłby zbyt drastyczny.

Dr Michaił Pietrowicz Maksymienka stał na czele komisji lekarzy, która w nocy z 10 na 11 kwietnia, w sądowym prosektorium – obskurnym baraku na obrzeżach Smoleńska, przeprowadzała sekcję zwłok śp. Lecha Kaczyńskiego. Z dwoma medykami był też szef kostnicy Siergiej Wasyliewicz Owczarow.

Badaniu ciała prezydenta przypatrywali się jeszcze Naczelny Prokurator Wojskowy, gen. Krzysztof Parulski, polski konsul oraz dwóch rosyjskich oficerów śledczych z prokuratury, którzy tę ekspertyzę zarządzili i z komitetu śledczego ds. nadzwyczajnych. Obecny był także zastępca dyrektora rosyjskiego Centrum Medycyny Sądowej z Moskwy.

Sekcja trwała 5 godzin

Rosyjski lekarz sądowy z 25-letnim stażem ujawnia, że sekcja zwłok trwała od godz. 1 w nocy do godz. 6 rano. Ciało prezydenta Kaczyńskiego z miejsca tragedii przywieźli do prosektorium oficerowie śledczy i pracownicy Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych.

W jakim stanie były zwłoki tragicznie zmarłej głowy państwa? - To był bardzo zły stan. Prezydent miał bardzo dużo obrażeń. Ciało było dosłownie zmiażdżone. Brakowało nóg – opisuje dr Pietrowicz Maksymienka.

Kiedy dziennikarz i fotoreporter „Naszego Dziennika” przeglądali katalog sekcyjnej dokumentacji fotograficznej, lekarz sądowy dał im jasno do zrozumienia, że obowiązuje całkowity zakaz robienia zdjęć.

Brak precyzyjnej informacji o czasie śmierci

Na pytanie kiedy dokładnie nastąpił zgon prezydenta Rosjanin odpowiedział, że określenie dokładnego czasu śmierci jest niemożliwe. W przypadku katastrofy podaje się godzinę, w której samolot roztrzaskał się o ziemię.

Dr Pietrowicz Maksymienka pracował na miejscu katastrofy przy identyfikacji ciał przez cały tydzień. Po ustaleniu tożsamości ofiar ciała były opisywane, oznaczane. To pracownicy Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych wyciągali je z wraku tupolewa i rozkładali w odpowiednie sektory, potem ciała ofiar były wkładane do worków, do trumien i samolotami były wysyłane do Moskwy.



Więcej