10 kwietnia tego roku Antoni Macierewicz był w delegacji, która na uroczystości katyńskie jechała pociągiem. Prezydent Kaczyński widać uznał, że nie jest on godzien tego, aby się znaleźć w wąskim składzie delegacji lecącej samolotem. W sumie nic dziwnego; przy reputacji jaką miał i ma Macierewicz to trochę wstyd mieć kogoś takiego wśród poważnych osób. Kiedy więc szef pisowskiego zespołu dowiedział się o tragedii był ok. 14 km od miejsca katastrofy. I jaka była jego reakcja?
Można by oczekiwać, że osoba, która przedstawia siebie jako niezłomnego lustratora, antykomunistę, likwidatora WSI, bojownika o prawdę smoleńską, że tego typu osoba bez chwili zastanowienia ruszy na miejsce katastrofy, aby sprawdzić naocznie czy to prawda, czy rzeczywiście się "to" zdarzyło. Więcej, taka reakcja jest poniekąd bez uzasadnienia – jedzie się na miejsce i już!!! To przecież ukochany Lech Kaczyński zginął – został zamordowany – więc czym prędzej do Smoleńska! No tak – ale nie dla tchórza, jakim jest Macierewicz! Ten bez chwili zwłoki zapakował się do pociągu i blady ze strachu, bez oglądania katastrofy, z zamkniętymi oczami ruszył do domu.
1 komentarz:
Pierdolisz farmazony, że aż przykro czytać.
Prześlij komentarz