wtorek, 14 lipca 2015

ROCCO Is it big enough for you?

Rocco Siffredi to bez dwóch zdań najjaśniejsza gwiazda porno ery internetu. Choć branża wypchnęła już kilka męskich postaci na olimp mainstreamu (choćby Ron

Rocco Siffredi to bez dwóch zdań najjaśniejsza gwiazda porno ery internetu. Choć branża wypchnęła już kilka męskich postaci na olimp mainstreamu (choćby Ron Jeremy), to jednak żadna nie doczekała się statusu kultowej - poza "włoskim ogrem". Również w Polsce cieszy się on niesłabnąca popularnością, a teksty, które wypowiada w szczególnie bliskim nam filmie "Rocco Invades Poland", weszły do obiegu ("Don't you worry, baby. I'm a professional" - czytać z włoskim akcentem).

Powołanie

Siffredi to, oczywiście, przybrane nazwisko. Największy kochanek naszych czasów pożyczył je sobie od Alaina Delona, który w filmie Jacquesa Deraya pt. "Borsalino" (1970) występował jako Roch Siffredi. Mając 17 lat, wyemigrował z Włoch do bardziej pociągającego Paryża, w którym przebywał już jego starszy brat. Przez jakiś czas imał się różnych zajęć, pracując m.in. w restauracjach i dyskotekach. Aż pewnego wieczoru poznał w swingers klubie Gabriela Pontello, naczelnego pewnego seks -magazynu i reżysera porno. Tamten był z dwiema dziewczynami i kazał pokazać Rocco, co potrafi. "To było jak sen. Powołanie. Kochałem się z dwiema dziewczynami w towarzystwie 200 osób, a następnego ranka wystąpiłem w swoim debiutanckim filmie" - wspomina. Do dzisiaj nakręcił ich ponad 600.

Kariera jak erekcja

Kariera Rocco była równa i strzelista niczym jego erekcja. Szybko zdobył europejską sławę, a ta otworzyła mu drogę za ocean. I tutaj następuje zaskakujący zwrot akcji, który rzuca nieco światła na osobowość naszego bohatera. Otóż na początku lat 90. amerykańska branża pornograficzna była bardziej zainteresowana Rocco niż sam aktor nią. Wystąpił w kilku filmach w USA, jednak doszedł do wniosku, że są one dla niego zbyt plastikowe i nie dają mu satysfakcji. A on przecież kocha swoją pracę. Wrócił więc do macierzy i począł kręcić filmy w konwencji gonzo. Liczy się w nich męski bohater i jego przygody. Fabuły w zasadzie brak, podobnie jak profesjonalnego planu. Formuła pasowała mu jak ulał. Serie "Animal Trainer...", "Buttman..." (dodaj cyferki) czy "Rocco Invades..." i "Rocco Ravishes..." (dodaj nazwę kraju) przyniosły mu bogactwo i status supergwiazdy. Każdym swoim występem demonstrował pełne hard porno. Nie traktuje partnerek zbyt pieszczotliwe i najczęściej stosunek kończy się ostrym seksem analnym. Ponieważ zachowuje się jak trzystuprocentowy macho, spełnia fantazje męskiej części publiczności. W rzeczywistości jednak fani Rocco są dosyć równo podzieleni na obie płci. Na czym polega więc jego urok?

350 tysięcy penisów

Wbrew pozorom, nie jest posiadaczem największego przyrodzenia w branży (22 cm w porywach do 24, gdy czuje szczególny afekt), natomiast wydaje się być z niego niezwykle dumny. Za każdym razem, kiedy wymachuje penisem przed aktorkami, cieszy się jak dziecko, zadając pytania w stylu: "Is it big enough for you?". Warto dodać, że wibrator-replika jego członka sprzedał się w 350 tys. egzemplarzy. To nakład niezłej płyty z muzyką pop. Cała siła Rocco tkwi w przerysowaniu. Jest niemal jak postać komiksowa - gdyby nie istniał naprawdę, ktoś by go po prostu wymyślił. Jego wyczyny są tak niesamowite, że aż nierealne. Do tego to chodzący stereotyp Włocha, z fatalnym angielskim, południową opalenizną i żelem na włosach.

Mąż, ojciec, katolik

O dziwo, w rzeczywistości nie jest tylko seks maszyną. Mimo ogromnego sukcesu Rocco w dalszym ciągu pozostaje sobą, tj. Włochem, ojcem rodziny, a nawet katolikiem. Osobą skromną i przyjazną. Wobec aktorek na planie zachowuje się szarmancko. Ma żonę (Miss Węgier z 1992 roku) i dwóch synów, z których jest niezwykle dumny i ma nadzieję, że pójdą w ślady ojca. Trzy lata temu wycofał się nieco z aktorstwa i skupił na reżyserii. Powodem było wycieńczenie seksualne po pracy, uniemożliwiające mu normalne pożycie z małżonką. Część rodziny go kocha, część nienawidzi. Z pięciu braci trzech mocno go krytykuje, a pozostałych dwóch kompletnie zerwało z nim kontakt. Za to rodzice uwielbiają synusia, jest ukochanym dzieckiem matki, a ojciec mówi: "Fantastycznie, miałeś tyle kobiet, a będziesz miał jeszcze więcej! Całe tłumy ciągle chcą się z tobą kochać!". No właśnie - ile Rocco właściwie miał kobiet? Oto jego własna kalkulacja: "Trzeba 600 filmów pomnożyć przez trzy-cztery. Plus wszystkie foto sesje, podczas których miałem stosunki, a zrobiłem ich więcej niż filmów. Wydaje mi się, że miałem ok. 3000 kobiet. Nie liczę, oczywiście, dziewczyn poza planem". Ktoś go kiedyś zapytał, czy poza planem również kocha się z trzema dziewczynami na raz. "Nigdy" - opowiedział. "To zdecydowanie zbyt męczące".

W tej chwili grywa czasem w kinie ambitnym, tudzież usiłującym za takie uchodzić. Wystąpił w dwóch filmach Catherine Breillat - "Romans X" oraz "Anatomia piekła" czy też we włoskim thrillerze "Amore estremo". Taki kiepski art-house z aspiracjami. Jak wygląda przeniesienie umiejętności aktorskich z jednej branży do drugiej? "Zapytałem Catherine, jak mam zagrać. W moich filmach przecież nie ma zbyt wiele aktorstwa. Odparła: »Przecież kiedy występujesz w scenach seksu, też używasz duszy«. Dla mnie to ma sens - jeśli jest w tobie pasja do czegoś, wtedy to robisz najlepiej, jak potrafisz!". Howgh.


Brak komentarzy: