Na procesji Bożego Ciała, 44-letni Paweł Hejncel przebrał się w strój motyla i dołączył do wiernych. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", mężczyzna wspinał się na palce, kucał i pląsał między ludźmi. Dzieci myślały, że jest on częścią procesji, natomiast księża byli zniesmaczeni. Ta forma happeningu może mieć poważne skutki. Żart najprawdopodobniej skończy się w prokuraturze. Ks. proboszcz Ireneusz Kulesza wniósł do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
W sierpniu prokuratura uznała, że o przestępstwie nie może być mowy. Proboszcza parafii i wiernych jednak nie przekonał. Do sądu trafiła skarga na decyzję prokuratury, a sąd ją uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Paweł Hajncel, 44-letni absolwent Akademii Sztuk Pięknych, w Boże Ciało założył skrzydła, druciki z piłeczkami pingpongowymi imitującymi czułki, obcisłe rajtuzy i dołączył do procesji. Wszystko działo się na ul. Czerwonej, kilkaset metrów od łódzkiej katedry. Hajncel pląsał między wiernymi, wspinał się na palce, kucał, podskakiwał, robił ósemki. - Dzieci myślały, że jestem częścią procesji. Śmiały się. Tylko księża mieli zacięte miny. Kilku próbowało mnie schwytać - wspominał.
Po kilku minutach "odleciał" do bramy, ale na stronie katedry ks. proboszcz Ireneusz Kulesza napisał, że wierni są oburzeni zachowaniem osoby przebranej za motyla. Stwierdził, że incydent - prawdopodobnie zaplanowany i przeprowadzony z rozmysłem - "zaburzył przebieg procesji Bożego Ciała, zaś reakcja wiernych oraz kapłanów każe sądzić, że doszło do obrazy uczuć religijnych". Dlatego ksiądz zawiadomił prokuraturę. W obronie Hajncla stanęło półtora tysiąca internautów. Ostrzegli, że jeśli sprawa trafi do sądu, też tam przyjdą - wszyscy przebrani za motyle. W ciągu kilku dni artysta udzielił kilkunastu wywiadów, był nawet w telewizji śniadaniowej. Wszędzie zapewniał, że nie chciał nikomu przeszkadzać, tylko zwrócić uwagę na problem wszechobecności kościoła w życiu publicznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz