Nasz reporter sprawdził na własnej skórze jak w warszawskich klubach działa nowa usługa szybkiego swatania
ZOBACZ TAKŻE
Dziesiątki serwisów randkowych, bardziej lub mniej odjechanych sposobów np. speed dating, aby poznać drugą połówkę, nawet jeśli nie jest to połówka na całe życie. Pojawiły się więc i klubowe swatki. Za 150 złotych trzy godziny profesjonalnej opieki wingwoman, czyli swatki, która roztacza opiekuńcze skrzydła nad zagubionym klubowiczem.
Opowiadam znajomym o pomyśle.
Opowiadam znajomym o pomyśle.
- Sobotni wieczór, klub pęka w szwach. W towarzystwie atrakcyjnej dziewczyny wchodzi facet. Czy zwrócilibyście na niego uwagę, gdyby wszedł sam? Kobiety pomyślą: skoro jest z taką dziewczyną, to musi coś w sobie mieć. Faceci: pewnie ma kasę.
Oto, jakie usłyszałem opinie:
Opinia faceta: Właśnie o kasę chodzi. Faceci, intuicyjnie startują tylko do dziewcząt, które są w ich zasięgu finansowym. Również kobiety doskonale to wyczuwają m.in. taksując wzrokiem wygląd faceta (fryzurę, ubiór), czym przyjechał. Więc zwykle poznajemy tylko kogoś podobnego do nas, choć marzymy o kimś wyjątkowym.
Opinia faceta: Każdy facet najbardziej boi się dostać kosza na oczach innych. Bo to widać, że ktoś startuje do panny, a ona mu daje kosza. Swatka minimalizuje ryzyko.
Opinia faceta: Niektórzy są nieśmiali, przynajmniej na początku, boją się podejść, zagadnąć kobietę, która się im podoba. I zamiast zdobyć się na odwagę, wychodzą z kolegami na browar, łypiąc tylko na laski. Odważni w gadce, w działaniu gorzej.
Opinia kobiety: Podobamy się sobie, zaczynamy się spotykać. Gdybym dowiedziała się, że zapłacił komuś, aby nas sobie przedstawiono, to bym natychmiast się z nim rozstała. Taki sposób poznawania drugiej osoby wydaje się mi obleśny. A gdyby przyznał się do tego dopiero po jakimś czasie, gdybyśmy już zdążyli się związać? No cóż, to zależy. Ale na pewno dałabym mu dobitnie odczuć moją dezaprobatę.
Opinia kobiety: Mam starszego brata, możemy na siebie liczyć. Czasami prosi mnie, abym z nim i jego kumplami poszła do klubu - to się nazywa „wyrywanie na siostrę”. Nie widzę w tym nic złego, skoro można komuś pomóc, to pomogę. Ale żeby za to płacić? No nie wiem.
Sprawdzamy skuteczność swatki
Plan. Idę ze skrzydłową, sprawdzam, jak swata. Cel. Zdobyć numer telefonu dziewczyny, którą wskażę. Po kilku dniach do niej zadzwonię, zdekonspiruję się i zapytam o jej refleksje z naszego spotkania, tzn. czy zdziałałbym coś bez pomocy swatki.
Najpierw spotykam się z A., moją swatką. Niezwykle urodziwa dwudziestoparolatka, dwa lata temu przyjechała do Warszawy, studiuje zaocznie finanse i bankowość, podobno jest asystentką dyrektora w banku. Ale - jak mówi - to nudna praca, więc odpowiedziała na ogłoszenie w sieci. Od kilku weekendów pracuje jako swatka. Podoba się jej to, że chodzi do świetnych klubów, kojarzy ludzi i jeszcze na tym zarabia. Ma partnera, ale nie rozmawia z nim o swataniu.
Wymyślamy moją legendę: jestem kucharzem z Krakowa, przyjechałem na Kolorową Niepodległą. I ruszamy w miasto.
Klubokawiarnia. Kiedyś kultowe miejsce z nieubłaganymi selekcjonerami, oceniającymi zasobność portfela gości, patrząc na ich buty. Przyzwoita muzyka, rozsądne ceny w barze. Godzina 23, pustawo.
- O, jest moja zguba, gdzie się podziewałeś? - pyta. - Poznaj, to jest Ela, Kasia i Marika. Dziewczyny, to jest Igor, przyjechał z Krakowa.
Trzy dziewczyny, żadnej nie potrafię wytypować: kozaczki, blond grzywki jak do linijki - nie są w moim typie. Rozmowa się nie klei. Jedziemy dalej.
Resort. Noc jeszcze młoda. Na miejscu przy barze widzę dziewczynę, która pije fantazyjnego, fioletowego drinka. Uśmiecha się do nas, wskazuję ją A. Po chwili A. kiwa żebym podszedł.
- To jest Ewelina, nie uwierzysz, sama skomponowała tego drinka - mówi A.
- Cześć, jestem Igor. Ekstra kolor, pasuje mi do koszuli.
Rozmowa z Eweliną przebiega swobodnie, gadamy o kuchni, Krakowie i o dziewczynie Eweliny. Jest super. Ale Ewelina ma takie, a nie inne preferencje.
Oto, jakie usłyszałem opinie:
Opinia faceta: Właśnie o kasę chodzi. Faceci, intuicyjnie startują tylko do dziewcząt, które są w ich zasięgu finansowym. Również kobiety doskonale to wyczuwają m.in. taksując wzrokiem wygląd faceta (fryzurę, ubiór), czym przyjechał. Więc zwykle poznajemy tylko kogoś podobnego do nas, choć marzymy o kimś wyjątkowym.
Opinia faceta: Każdy facet najbardziej boi się dostać kosza na oczach innych. Bo to widać, że ktoś startuje do panny, a ona mu daje kosza. Swatka minimalizuje ryzyko.
Opinia faceta: Niektórzy są nieśmiali, przynajmniej na początku, boją się podejść, zagadnąć kobietę, która się im podoba. I zamiast zdobyć się na odwagę, wychodzą z kolegami na browar, łypiąc tylko na laski. Odważni w gadce, w działaniu gorzej.
Opinia kobiety: Podobamy się sobie, zaczynamy się spotykać. Gdybym dowiedziała się, że zapłacił komuś, aby nas sobie przedstawiono, to bym natychmiast się z nim rozstała. Taki sposób poznawania drugiej osoby wydaje się mi obleśny. A gdyby przyznał się do tego dopiero po jakimś czasie, gdybyśmy już zdążyli się związać? No cóż, to zależy. Ale na pewno dałabym mu dobitnie odczuć moją dezaprobatę.
Opinia kobiety: Mam starszego brata, możemy na siebie liczyć. Czasami prosi mnie, abym z nim i jego kumplami poszła do klubu - to się nazywa „wyrywanie na siostrę”. Nie widzę w tym nic złego, skoro można komuś pomóc, to pomogę. Ale żeby za to płacić? No nie wiem.
Sprawdzamy skuteczność swatki
Plan. Idę ze skrzydłową, sprawdzam, jak swata. Cel. Zdobyć numer telefonu dziewczyny, którą wskażę. Po kilku dniach do niej zadzwonię, zdekonspiruję się i zapytam o jej refleksje z naszego spotkania, tzn. czy zdziałałbym coś bez pomocy swatki.
Najpierw spotykam się z A., moją swatką. Niezwykle urodziwa dwudziestoparolatka, dwa lata temu przyjechała do Warszawy, studiuje zaocznie finanse i bankowość, podobno jest asystentką dyrektora w banku. Ale - jak mówi - to nudna praca, więc odpowiedziała na ogłoszenie w sieci. Od kilku weekendów pracuje jako swatka. Podoba się jej to, że chodzi do świetnych klubów, kojarzy ludzi i jeszcze na tym zarabia. Ma partnera, ale nie rozmawia z nim o swataniu.
Wymyślamy moją legendę: jestem kucharzem z Krakowa, przyjechałem na Kolorową Niepodległą. I ruszamy w miasto.
Klubokawiarnia. Kiedyś kultowe miejsce z nieubłaganymi selekcjonerami, oceniającymi zasobność portfela gości, patrząc na ich buty. Przyzwoita muzyka, rozsądne ceny w barze. Godzina 23, pustawo.
- O, jest moja zguba, gdzie się podziewałeś? - pyta. - Poznaj, to jest Ela, Kasia i Marika. Dziewczyny, to jest Igor, przyjechał z Krakowa.
Trzy dziewczyny, żadnej nie potrafię wytypować: kozaczki, blond grzywki jak do linijki - nie są w moim typie. Rozmowa się nie klei. Jedziemy dalej.
Resort. Noc jeszcze młoda. Na miejscu przy barze widzę dziewczynę, która pije fantazyjnego, fioletowego drinka. Uśmiecha się do nas, wskazuję ją A. Po chwili A. kiwa żebym podszedł.
- To jest Ewelina, nie uwierzysz, sama skomponowała tego drinka - mówi A.
- Cześć, jestem Igor. Ekstra kolor, pasuje mi do koszuli.
Rozmowa z Eweliną przebiega swobodnie, gadamy o kuchni, Krakowie i o dziewczynie Eweliny. Jest super. Ale Ewelina ma takie, a nie inne preferencje.
Przy stoliku pod oknem w większym towarzystwie widzę dziewczynę w różowej koszuli z ogromną muchą pod szyją. Wskazuję ją swatce i zamawiam fiołkowego drinka skomponowanego przez Ewelinę.
A: - Nie będzie łatwo. Są w zamkniętym towarzystwie. Coś wymyślę. Idź na dół, zaraz do ciebie przyjdę.
Po chwili przychodzi A: - Niestety, są zbyt zajęci rozmową. Poszukam kogoś innego.
Dosiada się dziewczyna. Jest z towarzystwa tej w różowej koszuli. A. to zauważa, natychmiast podchodzi i rozkręca rozmowę. Dziewczyna zaprasza nas do stolika. Tam poznaję Anię, a moja swatka widząc, że jestem zadowolony zamawia taksówkę, żegna się z nami i odchodzi.
Spędzam wspaniały wieczór w towarzystwie Ani i jej znajomych. Daję jej swój numer, ona odwdzięcza się tym samym. Po tygodniu dzwonię. Przepraszam i tłumaczę, że jestem dziennikarzem, piszę artykuł o nowej metodzie na randkowanie.
Co sądzi Ania (dziewczyna, którą wybrał Igor i wskazał ją swatce ): Ale dałam się wrobić! Gdybym w ten sposób poznała kogoś i zaczęła się z nim na poważnie spotykać, to wolałabym nie znać prawdy. Twoja swatka była za młoda, choć wzbudza zaufanie. Wyczuła, kiedy powinna nas zostawić. Jest atrakcyjna i jak tylko weszliście do Resortu, zwróciłam na was uwagę. To podniosło twoją wartość w moich oczach. Zwykle nie daję numeru obcym kolesiom, bo większości chodzi o jedno. Biznes ze swatkami może odnieść sukces. Wiele moich koleżanek jest samotna i czeka, aż zjawi się ciekawy facet i po prostu zagada. A kolesie albo się wstydzą, albo są nachalni. Kiedy powstanie taka oferta dla kobiet?
Co sądzi A. swatka: Żeby kogoś poznać, trzeba być pozytywnie nastawionym. W pierwszym klubie czułam, że się nie uda. Igor odżył w miejscu bardziej undergroundowym, jemu nie potrzeba swatki. Klienci są zazwyczaj zrezygnowanymi facetami, zawstydzonymi i zblokowanymi. Moja obecność pomaga im przełamać opory, nieśmiałość.
Skąd się wzięły klubowe swatki
Firmę i serwis Wingwoman.pl założyli dwaj absolwenci ekonomii po SGH. Jak twierdzą po długich nieudanych związkach trochę zardzewieli w kwestii poznawania nowych kobiet. W Londynie wzięli udział w kursach uwodzenia prowadzonych przez kobiety. Wiedzę postanowili przekuć w finansowy sukces. Od września, jako początkująca firma mają wsparcie od Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości działających przy Uniwersytecie Warszawskim: pomoc księgową, do dyspozycji biuro z internetem i obniżony ZUS. Dziś współpracują z kilkudziesięcioma kobietami w Warszawie, Krakowie, Poznaniu iWrocławiu. Nie oferują usług działających w drugą stronę, czyli swatów dla kobiet.
Zastrzegają, że swatki nie są damami do towarzystwa, a jeżeli klient będzie składał swatce dwuznaczne propozycje, albo w inny sposób naruszy regulamin, to ma ona prawo odejść, a klient traci pieniądze.
A jakie są wasze doświadczenia klubowe? Jak podrywają faceci? Co robią źle, a co dobrze? Piszcie:metro@agora.pl
A: - Nie będzie łatwo. Są w zamkniętym towarzystwie. Coś wymyślę. Idź na dół, zaraz do ciebie przyjdę.
Po chwili przychodzi A: - Niestety, są zbyt zajęci rozmową. Poszukam kogoś innego.
Dosiada się dziewczyna. Jest z towarzystwa tej w różowej koszuli. A. to zauważa, natychmiast podchodzi i rozkręca rozmowę. Dziewczyna zaprasza nas do stolika. Tam poznaję Anię, a moja swatka widząc, że jestem zadowolony zamawia taksówkę, żegna się z nami i odchodzi.
Spędzam wspaniały wieczór w towarzystwie Ani i jej znajomych. Daję jej swój numer, ona odwdzięcza się tym samym. Po tygodniu dzwonię. Przepraszam i tłumaczę, że jestem dziennikarzem, piszę artykuł o nowej metodzie na randkowanie.
Co sądzi Ania (dziewczyna, którą wybrał Igor i wskazał ją swatce ): Ale dałam się wrobić! Gdybym w ten sposób poznała kogoś i zaczęła się z nim na poważnie spotykać, to wolałabym nie znać prawdy. Twoja swatka była za młoda, choć wzbudza zaufanie. Wyczuła, kiedy powinna nas zostawić. Jest atrakcyjna i jak tylko weszliście do Resortu, zwróciłam na was uwagę. To podniosło twoją wartość w moich oczach. Zwykle nie daję numeru obcym kolesiom, bo większości chodzi o jedno. Biznes ze swatkami może odnieść sukces. Wiele moich koleżanek jest samotna i czeka, aż zjawi się ciekawy facet i po prostu zagada. A kolesie albo się wstydzą, albo są nachalni. Kiedy powstanie taka oferta dla kobiet?
Co sądzi A. swatka: Żeby kogoś poznać, trzeba być pozytywnie nastawionym. W pierwszym klubie czułam, że się nie uda. Igor odżył w miejscu bardziej undergroundowym, jemu nie potrzeba swatki. Klienci są zazwyczaj zrezygnowanymi facetami, zawstydzonymi i zblokowanymi. Moja obecność pomaga im przełamać opory, nieśmiałość.
Skąd się wzięły klubowe swatki
Firmę i serwis Wingwoman.pl założyli dwaj absolwenci ekonomii po SGH. Jak twierdzą po długich nieudanych związkach trochę zardzewieli w kwestii poznawania nowych kobiet. W Londynie wzięli udział w kursach uwodzenia prowadzonych przez kobiety. Wiedzę postanowili przekuć w finansowy sukces. Od września, jako początkująca firma mają wsparcie od Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości działających przy Uniwersytecie Warszawskim: pomoc księgową, do dyspozycji biuro z internetem i obniżony ZUS. Dziś współpracują z kilkudziesięcioma kobietami w Warszawie, Krakowie, Poznaniu iWrocławiu. Nie oferują usług działających w drugą stronę, czyli swatów dla kobiet.
Zastrzegają, że swatki nie są damami do towarzystwa, a jeżeli klient będzie składał swatce dwuznaczne propozycje, albo w inny sposób naruszy regulamin, to ma ona prawo odejść, a klient traci pieniądze.
A jakie są wasze doświadczenia klubowe? Jak podrywają faceci? Co robią źle, a co dobrze? Piszcie:metro@agora.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz