Mama siedziała na tarasie, w szlafroku, z psem u nogi. Siadłam koło niej i powiedziałam:
- Mamo, o piętnastej dwadzieścia tata odszedł.
Mama, która nie dosłyszy, a pewno i dosłyszeć tego nie chciała, zapytała:
- Kto?
- Tata umarł...
Zamyśliła się głęboko. Siedziałyśmy tak w milczeniu przez kilka minut, ignorując nawet wdzięczącą się do nas Lulę.
Musiałam wyłączyć telefon, bo cały czas dzwonili dziennikarze. Przed domem już pojawili się kolejni. Nawet z poważnej stacji telewizyjnej dzwonili do furtki z pytaniem, czy mogą wejść i przeprowadzić krótki wywiad.
- Nie, przepraszam bardzo, ale w tej chwili nie będziemy rozmawiać.
Oddałam mamie zegarek ojca, którego już od kilku miesięcy nie zakładał. Wcześniej nigdy się z nim nie rozstawał. Jako osoba kompulsywnie punktualna miał idealnie nastawiony i zawsze wiedział, która jest godzina. Ale ostatnio ręce ojcu tak wyszczuplały, iż zegarek spadał.
Ojciec miał rozrusznik serca, który dostałam potem z krematorium. Ten rozrusznik jest u mnie cały czas w domu, leży zawinięty na półce obok książek Żeromskiego. I pewnie będzie tak leżał do końca, bo nie wiem, co można zrobić z rozrusznikiem serca, które mnie kochało.
Najnowsza książka Moniki Jaruzelskiej to intymne zwierzenia autorki, które zdają się układać w opowieść o niej samej. W rzeczywistości bohaterem publikacji w dużej mierze znów stał się Wojciech Jaruzelski. Tym razem autorka opowiada jednak nie o specyficznej relacji z ojcem, czy ciekawostkach zza kulis życia rodziny generała. W "Oddechu" przeczytamy o tym, jak radziła sobie ze śmiercią i pożegnaniem ojca.
Relacja Moniki Jaruzelskiej z ojcem nigdy nie przypominała tej, którą znamy ze stereotypowego wyobrażenia o przeciętnej, szczęśliwej rodzinie. Podobnie było nawet w czasie pożegnania, na które ze względu na zainteresowanie mediów, nie starczyło czasu i prywatnej przestrzeni. Mimo to, autorka chcąc podzielić się z czytelnikami prywatnym obrazem Wojciecha Jaruzelskiego, zdradza osobiste, rodzinne i ulotne wspomnienia, które dodają otuchy jej samej. Na przykład wtedy, gdy odwiedza grób generała.
Godzina 3.40. Nareszcie będę mogła postawić ojcu nagrobek. Minęły już te wszystkie smutne, dzielące nas rocznice grudniowe. Trzynasty, szesnasty, siedemnasty. Stan wojenny, kopalnia Wujek, Gdańsk. Po raz pierwszy nie oglądam kompulsywnie telewizji, nie czytam gazet, nie przeżywam wszystkiego od nowa. To już poza mną. Teraz mogę zadbać o ojca. Ostatni raz. Ojciec był człowiekiem skromnym. Lubił ascetyczne życie. Taki też mu pomnik wybrałam - z surowego nieregularnego piaskowca. Kształtem lekko przypominający granice Polski - to, o co walczył podczas wojny i nie tylko. I wreszcie napis - taki, jakiego by sobie życzył.
Generał
Wojciech Jaruzelski
1923-2014
Żołnierz
Grób znajduje się w pobliżu pięknej brzozy, jego ulubionego drzewa. Przypadek, ale dodający mi otuchy. Jakby ta brzoza miała się nim zaopiekować, utulić, w chłodne dni przykryć liśćmi. Pamiętam, jak mama w dzieciństwie mówiła mi, pokazując w wiosennym lesie młodą brzózkę w seledynowym welonie drobnych listków:
- Popatrz, to panna młoda lasu.
Poprzez anegdoty, dotyczące ojca, autorka opowiada również o sobie. Poniższy fragment poświęcony internetowym komentarzom i tabloidowym publikacjom, świadczy ogromnym dystansie, który jako córka generała musiała wypracować, by móc żyć własnym życiem.
Równo rok temu pisałam, że dobrze zaczął się ten rok. Ojciec odzyskuje apetyt... a dziś? Przeglądam jak zwykle rano internet. Ktoś mi się wpisał na FB: "Ładny grób dla taty".
Przeglądam dalej różne portale, aż natrafiam na portal "Faktu". >>Córka wystawiła Jaruzelskiemu nagrobek<<. Aaa, to dlatego ktoś mi się wpisał na Facebooku...
Pod tekstem "Faktu" zaczyna rosnąć dyskusja. Jak zwykle wypowiedzi skrajne.
~óżond: Bardzo piękny i skromny nagrobek. Napis SUPER stanowczy/jak i Jego całe życie/bez fanfaronady podano zasadnicze dane, bez snobistycznych cech typu: prof. dr habilitowany, inż. Przypomnę tylko (niektórym), że odmówił (w swojej skromności) nadania mu stopnia marszałka.
~woland: Każdy przyzwoity Polak powinien, przy najbliższej obecności w Warszawie, obsikać to miejsce. Fetor nigdy nie powinien zaniknąć.
~antysystemowiec: Niech przeprosi za swojego ojca, który powinien być chowany w pierwszym lepszym dole! ~były student: To był wielki człowiek - uratował wiele istnień, wprowadzając stan wojenny. Byłem wtedy na studiach i dobrze pamiętam wszystko, również zapowiedzi inwazji ze strony ZSRR.
~uczona do ~były student: wcisnęli ci kit, a ty w to uwierzyłeś... Inwazja ruskich nastąpiła na Polskę już w 1945 roku i siedzieli u nas aż do 1993 roku, czyli jeszcze 4 lata po odzyskaniu przez Polskę wolności, zanim ruscy na dobre się wynieśli.
~as do ~uczona: jesteś idiotka, a nie uczona!!!
~Polak do ~uczona: Ruski się wynieśli, a zaprosili śmierdzieli z USA.
I tak dalej, i tak dalej...
Kilka godzin później na tym samym portalu na stronie głównej zapowiedź tysiąclecia: Jaruzelska opala się topless, najgorętsze paparazzi 2014. Zdjęcie mojej gołej pięty, którą wystawiłam z wody, leżąc w rozwiązanym kostiumie kąpielowym brzuchem na materacu Gucia. Rzeczywiście wiekopomna chwila. Najzabawniejsze jest to pomieszanie - goła sensacja i grobowa powaga, miszmasz w postmodernistycznej rzeczywistości. A na stronie "Super Ekspressu" jeszcze lepiej: Dwulatek zabił matkę w supermarkecie i Mordercy z nożem w Bukowinie.
W "Oddechu" przeczytamy też o wspomnieniach Jaruzelskiej, dotyczących kulis wydarzeń, które śledziła cała Polska. Choć te fragmenty są jedynie uzupełnieniem opublikowanych wcześniej materiałów, stanowią ich unikatowe tło. Jako córka generała, Monika Jaruzelska opisuje je z perspektywy kuluarów, akcentując własne emocje.
Książka w formie e-booka do nabycia w Publio.pl. Sprawdź >>
Siadam do komputera. Na Onecie film Noc z generałem. Późnym wieczorem 12 grudnia 2000 roku Teresa Torańska przyszła porozmawiać z ojcem, oczywiście na temat stanu wojennego. Tymczasem przed domem stali protestujący i zapalali znicze. Ojciec tłumaczył swoją decyzję, razem z Torańską patrzyli przez okno na tych stojących na ulicy. Czasem kamera odwracała się od głównych rozmówców i pokazywała resztę ekipy, która siedząc przy stole, przysłuchiwała się dyskusji. Z boku stała mama, pełniąc honory pani domu.
Momentami ojciec irytował się pytaniami pani Teresy... A dla mnie w tej chwili coś innego okazało się ważniejsze. Patrzyłam na zatrzymany w kadrze czas. Rodzice jeszcze tacy sprawni, a Lula taka młoda i szczupła...
Z książki dowiemy się o trudnych dla samej autorki momentach: walce z depresją i chorobą. Przeczytamy też o macierzyństwie i o otaczającej nas rzeczywistości. Wszystko to okraszone jest sporą dawką poczucia humoru i rozbrajającą szczerością autorki.
Coraz trudniej wstać, ubrać się, umycie włosów urasta do... sama nawet nie wiem do czego. Jak skleić myśl w logiczną narrację? Chciałabym się schować, znowu trzeba się ubrać, a tu fobia społeczna. Ciągle żrę.
Od choroby wrzucam w siebie kisiele i zalewam wrzątkiem. Słodka chwila w gorzkich dniach. Kałdun mi urósł, ważę chyba... a co mi za różnica? Wieczorem znowu trzeba będzie się rozebrać. Tylko po to, żeby rano się ubrać. Lepiej spać w ubraniu. Żeby nie skończyć jak ten carski oficer, który popełnił samobójstwo, strzelając sobie w łeb. W pożegnalnym liście do bliskich lakonicznie napisał: "Odiewatsa - rozdiewatsa. Mnie nadajeło...".
Monikę Jaruzelską poznamy też troskliwą matkę. W "Oddechu" autorka porusza problemy i radości, wiążące się z macierzyństwem. Te fragmenty często sprowadzają się do intymnych dialogów, prowadzonych z Guciem, synem Moniki.
- Mamo, ostatnio jesteś jakaś inna.
- To znaczy?
- Ciągle coś cię boli, mniej się uśmiechasz. Już nie jesteś taką optymistką jak kiedyś.? Masz rację, synku. To trudny czas.
- Dla mnie też.
- Chcesz, żebym była taka jak dawniej?
- Tak. Żebyś była taka silna? Taka twarda kobieta.
- Kiedy taka byłam, czułeś się bezpieczniej?
- Tak.
- Postaram się. Nie wiem, jak szybko mi się to uda, ale obiecuję ci, że wrócę do ciebie, do siebie i będę taka jak dawniej.
Równowagą dla wspomnień o najtrudniejszych chwilach stanowią opowieści o życiu zawodowym Moniki Jaruzelskiej związanym z modą, a także o pracoholizmie i zabawnych sytuacjach, które się z nim wiązały.
Kiedy robiłam kostiumy do reklam, często pracowałam w nocy. Potem krótki sen i znowu do redakcji. Pewnego poranka szłam redakcyjnym korytarzem na śniadanie. Mijałam kolejno pokoje działu reklamy, administracji, a gdy dochodziłam do sekretariatu prezesów, naprzeciwko którego znajdował się bufet, dopadł do mnie Piotrek Porębski, zanosząc się śmiechem.
- Ogon ci wystaje... - wskazał wlokącą się za mną, wystającą spod spodni na poziomie buta nogawkę czarnych rajstop.
Rzeczywiście wyglądało to jak diabelski ogon, który chciałam ukryć pod ubraniem. Ale nie miałam wtedy konszachtów z diabłem, po prostu nie chciało mi się codziennie myśleć, co mam na siebie włożyć. Nie byłam jak Steve Jobs, który posiadał całą kolekcję szarych podkoszulków, żeby nie musieć każdego dnia stawać przed takim właśnie dylematem. Przechodziłam całą zimę w polarowej bluzie koloru szaro-"murawego", dżinsach i górskich butach zawiązanych luźno, by można je było wkładać jednym ruchem nogi i bez schylania się. Ponieważ marzłam, pod spodniami nosiłam rajstopy. Kiedy miałam iść spać, pełen zestaw bojowy zostawiałam w fotelu obok łóżka, a rano błyskawicznie wskakiwałam w ten roboczy kombinezon.
Tego dnia, wciągając spodnie, nie zauważyłam, że zostały w nich rajtki z wczoraj. Podczas gdy próbowałam na korytarzu uwolnić się od niesfornych rajstop, Piotrek ofiarnie mi pomagał, przydeptując czarną gadzinę. Nagle z pokoju wyszedł prezes i współwłaściciel "Twojego Stylu" Grzegorz Białecki, zwany Clintonem przez niezwykłe podobieństwo z ówczesnym prezydentem USA. Uśmiechnął się na nasz widok promiennie i przeszedł obok, nie zauważając śmiertelnej walki z emancypującą się lycrą, przed którą próbowałam uciec, aby potem szybko schować ją do kieszeni. Przeszedł jak gdyby nigdy nic i rzucił nam mimochodem:
- Miłego dnia! Zabrzmiało to tak, jakby nasza walka miała trwać do wieczora...Do tej sytuacji świetnie pasuje powiedzenie: "Gdy się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy". Chociaż ja wymyśliłam inny aforyzm: "Kto się śpieszy, ten nie grzeszy". Bo żeby sobie przyjemnie pogrzeszyć, trzeba mieć na to zwyczajnie czas.
Całość publikacji puentują momenty książki, w których głównymi bohaterami są syn i ojciec Moniki Jaruzelskiej. Te wspomnienia najlepiej obrazują to, co w życiu autorki jest najważniejsze. Sam "Oddech", tytuł książki ma być symbolem życia i przemijania. To cykl, w którym zamyka się życie.
Słyszałam pierwszy oddech mojego syna i ostatni oddech mojego ojca. Czas się domknął. Poczułam kojący smutek zrozumienia. Każda biografia, mniej lub bardziej wzniosła, każdy życiorys, zwykły i niezwykły, zaczyna się i kończy tak samo. Wszystko dzieje się między wdechem i wydechem...
To nie będzie książka o śmierci, epitafium dla zmarłego. Wręcz przeciwnie, to będzie opowieść o emocjach, których doświadczają tylko żywi. Ci, którzy mogą wziąć kolejny oddech i ruszyć dalej. Nawet jeśli jest to bardzo trudne. Bo może jest tak, jak pisała afroamerykańska poetka Maya Angelou, która zmarła trzy dni po śmierci mojego ojca - życia nie mierzy się liczbą oddechów, a liczbą chwil, które zapierają dech w piersi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz