czwartek, 23 stycznia 2014

Zasiłek dla Trynkiewicza

Jeżeli morderca i pedofil wyjdzie na wolność, zostanie solidnie wyposażony. Dostanie nowe ubrania, 40 złotych kieszonkowego, a jeśli nikt po niego nie przyjedzie, na koszt państwa będzie mógł pojechać autobusem lub pociągiem do dowolnego miejsca w Polsce. 

"Po wyjściu zza krat Trynkiewicz od razu może ubiegać się o pomoc społeczną. Bez żadnych dochodów niemal natychmiast dostanie zasiłek okresowy - 271 zł oraz zasiłek na wyżywienie 75 zł. Gdy zarejestruje się w urzędzie pracy, od razu ma ubezpieczenie zdrowotne, a pomoc społeczna pokryje koszty leków. Zdarza się, że to kilkaset złotych miesięcznie. Do tej chwili do magistratu w Piotrkowie nie wpłynął wniosek Trynkiewicza o przyznanie lokalu. Ale jeśli go złoży, ma na niego dużą szansę" 

©2014®

środa, 22 stycznia 2014

Prof. Lew-Starowicz: seks to przyjemność - wywiad

W moim małżeństwie zawsze był model partnerski. Ta sama ranga, tylko inny podział obowiązków. Na przykład ja do kuchni nie wchodzę. Nie wiem, w której szafce są talerze. Z prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem rozmawia Paulina Reiter
Porozmawiajmy o panu. 

Nie lubię.

Wie pan, z czym mi się pan kojarzy? 

Z seksem.

Tak było, zanim przeczytałam pana autobiografię. A teraz już tylko komża i mundur. Jako dziecko był pan ministrantem, potem wojskowym. Kościół i wojsko. To kojarzy mi się z obowiązkiem, a seks przeciwnie - z przyjemnością. 

Ale czy obowiązki zawsze muszą być przykre? Na przykład obowiązek przychodzenia do pracy. A jeżeli praca nas cieszy, budzi nasze zainteresowanie? Pewnie pani nieraz klnie zimą, że musi pani odpalać samochód i jechać do redakcji, ale jakkolwiek by było, pani praca jest interesująca.

Ale "obowiązek małżeński" brzmi już dość paskudnie. 

Bo to złe słowo. Powinniśmy mówić o "powinności małżeńskiej". Ale sama koncepcja nie jest taka zła - jeśli jesteśmy w stałym związku, to powinno być między ludźmi współżycie seksualne. Trudno się z kimś wiązać i powiedzieć mu: seksu nie będzie. Albo: sprawy seksu zależą tylko od mojego widzimisię. Na ogół zakładamy, wchodząc w związek małżeński, że oprócz wspólnego gospodarstwa będziemy też mieć seks. Jeśli natomiast na początku związku seks był radosny, przyjemny, a potem stał się nudny i dla jednej osoby jest tylko powinnością, to mamy problem. Jeśli jeden z partnerów prze do seksu, jest namolny, to w drugiej osobie rodzi się opór. I nie chce tego obowiązku. To zrozumiałe.

Coś pani powiem, bardzo wiele takich nieporozumień wynika z okresu tańca godowego. To okres seksualnej otwartości, gotowości. Daje nam złudzenie, że taka sytuacja - że prawie nie wychodzimy z łóżka, ciągle mamy ochotę na seks, jesteśmy w tym łóżku pomysłowi - będzie trwać wiecznie.

Niestety, po okresie tańca godowego niknie dbałość o drugą osobę. Wychodzą nasze prawdziwe cechy charakteru. Może jesteśmy egocentryczni? Może uważamy, że druga osoba jest naszą własnością i ma wspomniany "obowiązek" albo że "łaskawie" dopuścimy ją do seksu za dobre sprawowanie?

Dlatego dobrze jest uprawiać seks przedmałżeński i się przekonać przed ślubem. 

Też tak uważam.

Naprawdę? Jak pan to łączy z nauką Kościoła? Przecież pan jest wierzący. 

Nauka Kościoła w zakresie zachowań seksualnych jest taka trochę... wyidealizowana. To model, można rzec, heroiczny. Praktyka się z tym rozmija. W zakresie zachowań seksualnych Kościół od stuleci nie jest w stanie wyegzekwować od wiernych stosowania się do swojej nauki. Poza tym pouczają osoby, które nie są ekspertami w tej dziedzinie.

Problem rodzi się, kiedy wierni nauki księży traktują serio i powoduje to u nich poczucie winy, które kładzie się cieniem na ich seksie. Spędzają wtedy czas między konfesjonałem a łóżkiem. Biegają się wyspowiadać.

Poza tym pamiętajmy, że mamy trochę skrzywioną perspektywę. Kościół katolicki jest jednym z wyznań chrześcijańskich. Prawosławie ma inne podejście do seksu. Również Kościoły protestanckie. Dlaczego mamy uważać, że nauka Kościoła katolickiego dotycząca seksu jest optymalna, a tamte Kościoły nie mają nic do powiedzenia?

Za to właśnie podpadłem z książką "Nowoczesne wychowanie seksualne" z 1995 roku - że zrównoważyłem różne wyznania chrześcijańskie, które mają inne podejście do seksu. Podniósł się krzyk i protest. Zapewniam panią, że jeszcze przez wiele lat żaden podręcznik edukacji seksualnej, który odbiega od katolickiego modelu, nie będzie zaakceptowany.

Dla mnie to szokujące. 

Dla mnie też. Przez wiele lat byłem ekspertem ONZ i WHO w zakresie edukacji seksualnej. Gdy zostały opracowane i przetłumaczone na język polski standardy edukacji seksualnej WHO, zostałem poproszony, żeby je przyswoić w Polsce. Badania były bardzo rzetelne, oparte na nowej wiedzy seksuologii rozwojowej, podzielone na grupy wiekowe. WHO zorganizowało konferencję w Pałacu Staszica, gdzie miałem przedstawić badania. Byli tam wszyscy specjaliści z Polski zajmujący się edukacją, ministrowie zdrowia, edukacji. I byli też nasi rodzimi talibowie. Od razu przeszli do ataku. Z talibami nie ma dyskusji, mają umysły umeblowane na swoich posiedzeniach. Są jak sekta. Powstał rwetes, że już w przedszkolu będzie się demoralizować dzieci, ucząc je seksu. Że to rozbicie właściwego wychowania, raj dla pedofilów i dziesiątki innych teorii wyssanych z palca. Zrobił się szum polityczny, zostałem zaatakowany. Krótko i węzłowato - decyzja władz zapadła, że nie będzie edukacji seksualnej w przedszkolach.

To przecież nauczanie o rozwoju człowieka. Dlaczego Kościół się tego boi? 

Kościół, działacze organizacji prokościelnych i talibowie mają takie widzenie, że trzeba powstrzymać falę seksu, która płynie z zepsutego Zachodu. Tę zgniliznę moralną. Że dzieci trzeba wychowywać w domu. Szkole wara od tego. Jeśli podręczniki, to tylko takie, które wychowują do życia w czystości, czyli tożsame z podręcznikami katechezy i nauczania religii. Młodzież od seksu trzeba powstrzymać, najlepiej, gdyby w ogóle nie było seksu przedmałżeńskiego. I koniecznie trzeba powstrzymać młodzież od antykoncepcji.

Straszy się młodych ludzi, że jak rozpoczną seks przed ślubem, to później nie będą szanowali swoich partnerów, wmawia się im, że dziewictwo jest darem dla ukochanej osoby, i to darem na całe życie. Każdy inny model wychowania seksualnego, który jest z tym rozbieżny, jest natychmiast oprotestowany. Jeden z tych talibów powiedział, że "nasze córki się wychowuje na prostytutki". Oni tak to widzą.

Kto popatrzy rozsądnie na standardy WHO, nigdy nie powiedziałby, że promujemy prostytucję. Ale hałas się robi ogromny. Poza tym talibowie są zorganizowani, od razu piszą listy, organizują marsz na Krakowskim Przedmieściu. Władza unika konfliktów z Kościołem, bo ma swoje kłopoty i nie zamierza tracić punktów przez seks. Kościół ma poczucie monopolu w tej dziedzinie, talibowie krzyczą coraz głośniej. A dzieci i tak się wychowują w internecie, czytając najgorsze bzdury.

Rzeczywiście nie lubi pan o sobie mówić. Ale zróbmy skok w przeszłość i wróćmy do pana dzieciństwa. Do tej komży ministranckiej. 

Niech pani sobie wyobrazi małe miasteczko, jakim był wtedy Sieradz. W takim miasteczku ważna jest hierarchia. Jest Olimp w postaci lekarzy, adwokatów, proboszcza. Przedstawiciele władz i partii nie należą do Olimpu, traktowani są jako zakały. Taki mały chłopak jak ja, dorastając, widzi tę hierarchię, to, że jego koledzy, którzy są ministrantami, są wyżej od niego. Więc stara się wejść w te struktury. I już. Ale nasz dom, jeśli chodzi o religię, był refleksyjny. Poza tym nabożeństwa były bardzo ładne, pełna liturgia, kadzidła, chór. Było ekstra. I jeszcze mówili po łacinie, więc miało się poczucie przynależności do elity. Nie przeszkadzało to oczywiście wieczorami bić się z kolegami na podwórku.

I potem z tęsknoty za wyższymi szczeblami hierarchii wskoczył pan w żołnierski mundur. 

Tradycje żołnierskie były w rodzinie silne. Ojciec, jak wspominał wojsko, to miał oczy zamglone, pamiętał wojnę, Niemców, rok '20. Pradziadek walczył w powstaniu styczniowym. W domu było pełno oficerów, bo ich ojciec uczył. Przyjeżdżali po niego samochodem, wpadali na pogawędki, ojcu się przypochlebiali, więc dzieciom przynosili smakołyki, bo kantyny wojskowe były lepiej zaopatrzone niż sklep w rynku. Miałem same pozytywne skojarzenia z wojskiem. Więc gdy nadszedł wybór studiów, wybrałem medycynę na Wojskowej Akademii Medycznej. To była wtedy czołowa uczelnia medyczna, bo wojsko było świetnie wyposażone w sprzęt. Lekarze wojskowi cieszyli się prestiżem. Tyle że to były czasy, kiedy munduru i komży nie można było łączyć. Oficer w komży nie paradował. Chyba że kapelan.

Na tej wojskowej uczelni zainteresował się pan seksuologią? 

Tak. WAM był jedyną uczelnią, gdzie były wykłady z seksuologii. Co zaskakujące, należeliśmy do pionierów w Europie. Na Zachodzie długo jeszcze seksuologia nie była postrzegana jako nauka. Dobre tradycje seksuologii mieli też Czesi, dziś tacy niedoceniani, ale to oni właśnie stworzyli już przed II wojną Instytut Seksuologii na Uniwersytecie Karola. Coś niecoś robili Niemcy, ale w innych krajach - posucha. Byliśmy do przodu, i to dość długo.

Inny przykład polskich sukcesów to stworzony przeze mnie na Wydziale Rehabilitacji AWF-u przedmiot rehabilitacja seksualna, czyli seks niepełnosprawnych. Od początku w tej dziedzinie pracuje ze mną dr Alicja Długołęcka. To była jedyna w Europie uczelnia kształcąca rehabilitantów, także seksualnych. Inne szkoły europejskie przejęły to od nas.

Pan miał 22 lata, gdy zaczął przyjmować pacjentów. Młodo. 

Praktykę zacząłem w Towarzystwie Rozwoju Rodziny w poradni małżeńskiej i rodzinnej. Ktoś od nich usłyszał mój wykład o psychosomatycznym ujęciu zdrowia i choroby, poruszałem też tematykę seksualną. Zapytano mnie, czy nie zechciałbym pomagać pacjentom z tymi problemami. Chciałem, ale denerwowałem się okrutnie, ponieważ nie miałem doświadczenia terapeutycznego, jedynie przygotowanie teoretyczne. I wyglądałem bardzo młodo, niepoważnie. By dodać sobie powagi, zacząłem palić fajkę. Seksuologia wtedy nie była tak skomplikowana jak dziś. Uważano, że zaburzenia mają źródła psychogenne, a ja siedziałem głęboko w psychiatrii i psychoterapii. Leków prawie nie było.

Pacjenci mieli te same problemy co dziś? 

Owszem. Głównie przedwczesny wytrysk i kłopoty z orgazmem, zaburzenia erekcji i bóle podczas stosunków. To, co się zmieniło, to to, że ludzie nie potrafili tak jak dziś mówić o seksie, bo dyskusja na te tematy była prawie nieobecna w mediach - były może ze dwie rubryki porad sercowych w tygodnikach. Panowała większa wstydliwość i gorsza terminologia. Dziś więcej kobiet niż niegdyś ma kłopoty z libido - są przepracowane, do tego dochodzą problemy z zaburzeniami gospodarki hormonalnej, bo kobiety używają coraz częściej pigułek antykoncepcyjnych, a w latach 60. największym problemem dla kobiet był brak orgazmu, co wynikało z zahamowań i nieznajomości ars amandi.

Przeżył pan w swoim życiu ogromną zmianę w podejściu do tematu homoseksualizmu. 

Byłem uczony przez profesorów, że homoseksualizm, podobnie jak pedofilia, zoofilia i inne "filie", to patologia, choroba. I że trzeba leczyć. Nauki te potwierdzały naukowe pisma zagraniczne, które czytałem po angielsku. Homoseksualiści w Polsce byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii - jeśli Milicja Obywatelska przyłapała homoseksualistę na próbach poszukiwania partnera, np. na placu Trzech Krzyży, który był ich miejscem spotkań, spuszczała łomot i wyzywała od pedałów. Przeświadczenie było takie, że to ludzie chorzy, to i sami zainteresowani zgłaszali się na leczenie i prosili o pomoc. Bo czuli się nieszczęśliwi. Myśleli: jestem chory, trzeba się leczyć. I były standardy postępowania - popęd hamowaliśmy psychotropami, były też próby zmiany orientacji poprzez elektrowstrząsy.

Straszne. 

To była inna epoka. Wyglądało to tak, że pokazywałem pacjentowi slajd lub świerszczyki, gdzie były treści homoseksualne, i jak go to podnieciło, to łup prądem.

Tak zwana metoda awersyjna. 

Oczywiście efekty były pozytywne, bo jak się mu potem pokazywało sceny homoseksualne, to rodziło to taki lęk, że nie był w stanie reagować podnieceniem. Bo lęk paraliżuje seks. Wynikały z tego dramaty. Pacjenci często pozorowali życie rodzinne albo w ogóle rezygnowali z seksu. I żyli w poczuciu że są chorzy, nienormalni. Wszystko zmieniło się w 1973 roku, kiedy Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, a za nim WHO wykreśliły homoseksualizm z listy chorób i zaniechano leczenia go, również w Polsce.

Zaciekawiło mnie to, co pan mówi o politykach. Że u tych prawicowych rozdźwięk między tym, co deklarują, a tym, jak żyją, jest ogromny i jest źródłem frustracji seksualnych. I że jak się handryczą na mównicy sejmowej w sprawach związanych z seksem, to od razu widać, że sami mają jakiś problem. 

No bo generalnie jest tego typu zależność, że zajadłość w sprawach seksu musi mieć zawsze osobisty kontekst. Jeśli ktoś prowadzi krucjatę antyseksualną, jest taki rozsierdzony, to za tym stoi problem osobisty. Mężczyzna niesprawny w seksie często staje się antyfeministą. W impotencie rodzi się wrogość w stosunku do kobiet. Ci politycy, którzy mają takie ostre wystąpienia, to albo mają zaburzenia sprawności, albo niską pozycję w roli kochanka, są lekceważeni w tej sferze. Albo tłumią jakieś mroczne potrzeby seksualne. Jest taki jeden z tych prawicowych polityków napalony na seks, kompletny sadysta. Nie może się od tego problemu uwolnić.

Bo niech mi pani powie - jeżeli kobiety mają swój kongres albo swój marsz na 8 marca, to dla zdrowego seksualnie i psychicznie mężczyzny to jest normalne. Więc skąd ta zajadłość niektórych? To, że krzyczą, że te baby jakieś niedorobione, męskie, że lesbijki. Skąd ta wrogość? Ona musi mieć podłoże osobiste.

Może politycy powinni przymusowo do pana chodzić na terapię. Oszczędziłoby to nam wielu głupich ustaw. 

Można by złagodzić ich obyczaje. Natomiast pycha władzy to co innego! Pycha władzy ma inne powiązanie z seksem. Władza to afrodyzjak, uderza do mózgu, politycy, którzy byli nikim, gdy dostają władzę, czują się wielcy i zaczynają traktować kobiety jak zdobycze. U kobiet takiego afrodyzjaku władzy nie dostrzegam. Z wieloma polityczkami rozmawiałem, pamiętam takie, które bardzo awansowały i jakoś im to w tę stronę nie szło.

Przez pana gabinet przewinęło się też sporo duchownych. 

W latach 60. w Warszawie usługi seksuologiczne świadczyła tylko jedna placówka - Towarzystwo Rozwoju Rodziny. Miała tam gabinet Michalina Wisłocka, miałem i ja. Kiedyś odwiedzało mnie bardzo wielu duchownych, którzy mieli problemy w kwestii celibatu. Dziś kler ma swoich terapeutów, a i podejście Kościoła trochę się rozluźniło.

Masturbacja już nie jest grzeszna? 

Dziś masturbację księża traktują na szczęście jako fazę rozwoju seksualnego, w zasadzie jest to teraz taki grzech lekki, nie należy robić z tego problemu. A ileż to setek tysięcy, milionów głównie mężczyzn - bo nie interesowano się wtedy masturbacją kobiet - zostało wpędzonych w poczucie winy. Jeden z nieżyjących już marszałków Sejmu zerwał z Kościołem właśnie przez masturbację, bo go ksiądz uderzył w twarz za to, że się onanizował.

To była obłędna walka. Musieli walczyć z własnym ciałem, własną zmysłowością przez wiele lat. Dramat polega na tym, że mężczyzna został tak ewolucyjnie zaprogramowany, żeby się szybko rozmnożyć. Dlatego dojrzewający mężczyzna ma największe libido, największą produkcję plemników, ponieważ kiedyś mężczyźni nie żyli długo, to przez to mieli szanse na sukces reprodukcyjny. Bo później albo dostał maczugą w łeb, albo go jakieś dzikie zwierzę rozszarpało. Wtedy dojrzewający mężczyzna już był mężczyzną, przechodził rytuał inicjacji z chłopca w dorosłego. To już był wojownik, miał prawo posiadania żony, dzieci. A teraz 16-latek to kto to jest?

Chłopiec. Ale 30-latek to też nadal chłopiec. 

Bo dojrzewanie jest teraz rozciągnięte w czasie. I teraz mężczyźni mają duży popęd we wczesnych latach, bo to wynika z natury, ale później też mają duży popęd, bo to wynika z kultury - jest dużo stymulacji seksualnych, internet, telewizja. Więc masturbacja ma inne znaczenie, bo jest zachowaniem zastępczym.

Tutaj mam niedobrą wiadomość dla kobiet. Problem narasta i to zaczyna niszczyć wiele związków, bo mężczyźni się uwarunkowują, upodobali sobie zachowania masturbacyjne, które są związane z oglądaniem fajnej pornografii. On sobie wejdzie do internetu i tam ma filmiki, kobiety, dzieje się. To staje się jego świętem, czasem dla siebie. To tylko jego przyjemność. A jeśli uprawia seks z partnerką, to musi też skoncentrować się na niej. Trzeba ją przygotować, zainteresować seksem, zadbać, żeby była podniecona, doszła do satysfakcji.

Strasznie się trzeba narobić. 

Okropny wysiłek. Więc mężczyźni wolą się masturbować. Kobiety młode, zdrowe, potrzebujące seksu i tygodniami nic. Często mam w gabinecie dramatyczne sytuacje.

Przychodzi para z problemem "rzadki seks", czyli raz na kilka tygodni. Ona mówi, żeby go zbadać, bo chyba jest chory. Ja pytam taktownie: "Czy chcecie państwo rozmawiać razem?". "Tak, nie mamy przed sobą tajemnic". Na to ja: "Ale czy na pewno, bo będę wchodził w szczegóły". Oni - że naprawdę, oni zawsze razem. No to ja mu zadaję pytanie, czy się masturbuje. Owszem, kilka razy w tygodniu.

I zawsze to samo. U niej szok!

Chciałem oszczędzić im tej sytuacji, bo lepiej, żeby do niej nie doszło. No, ale doszło. I teraz ona mówi, że dla niej to jest zdrada. Że on ją zdradza z innymi kobietami. Bo jego podniecają te kobiety z obrazka. On baranieje. O jakiej tu zdradzie mowa? Przecież nie ma żadnej zdrady. On się tylko podniecał.

Atmosfera została zepsuta, bo nawet jeżeli seks wraca, to już ona ma w głowie, czy on sobie czasami nie wyobraża jej w innej roli albo że jest z inną kobietą w ogóle.

Więc zawsze ostrzegam, gdy mam spotkania z młodzieżą w szkołach - bo są jeszcze otwarci dyrektorzy, co mnie zapraszają - jeśli jest mowa o masturbacji, to żeby traktować onanizm jako zachowania zastępcze wynikające z dużego napięcia, dużego pobudzenia sytuacyjnego, żeby nie robić z tego nabożeństwa, rytuału, który może się potem odwrócić przeciw związkowi partnerskiemu.

Często ma pan takie wykłady w szkołach? 

Nie za często. Ostatnio zostałem zaproszony, talibowie się dowiedzieli, oprotestowali i odwołano.

Zabawne, ile razy został już pan uznany za wroga Kościoła. 

Zawsze mówię młodym seksuologom: "W Polsce można być specjalistą seksuologiem w gabinecie, można przyjmować pacjentów i nawet będziecie robić kasę. Ale jeśli ktoś ma potrzebę społecznego działania, zwłaszcza jeśli postanowi działać w tak śliskim temacie jak edukacja seksualna - to będzie jak na froncie".

Z pana książki wynika, że dziś główne problemy to kłopoty z erekcją i brak popędu. 

Jeśli chodzi o kobiety, to na pierwszym miejscu jest brak chęci na seks, zaburzenia popędu, zaburzenia pożądania - jak już wspomniałem, to rezultat stresu, przepracowania i zmian hormonalnych.

U mężczyzn dwa główne to zaburzenia erekcji i przedwczesne wytryski. Przedwczesne wytryski są na pierwszym miejscu, ale ja bym nie traktował tego jako wielkiego problemu - leczy się to teraz wdzięcznie, kilka tygodni. Natomiast zaburzenia erekcji były wielkim problemem w przeszłości. Mężczyźni mówili: "Jak nie ma erekcji, to nie ma już po co żyć, nie jestem mężczyzną". Mężczyzna z przerażeniem czekał na moment, kiedy już nie będzie mógł, bał się, że jego pozycja w oczach partnerki spadnie. I rzeczywiście często tak było. I nagle - alleluja! Viagra i inne leki. Teraz to on może mieć 90 lat, nadciśnienie, być po zawale, po wylewie, ale erekcję ma.

Ale dla kobiet nie ma pastylki na popęd. A problem dotyczy jednej trzeciej populacji. 

Te kobiety, w różnym wieku, przychodzą pogodzone: "Mogę żyć bez seksu' - mówią mi. A to jest dramat dla pary.

Kolejny problem to atrakcyjność seksu. Jak kobieta ma odbyć kolejny rutynowy stosunek, to nic dziwnego, że woli pójść do galerii handlowej, obejrzeć serial, poczytać kolorowe magazyny. One przynajmniej zawierają nowe treści.

Ojej, pani redaktor, bo teraz się zmartwiłem - czy rzeczywiście myśli pani, że czytelnik po przeczytaniu mojej książki będzie miał skojarzenie ze mną, że mundur i komża?

Raczej tak. Bo ten mundur dla pana widać strasznie ważny. 

Ja bym i teraz chętnie w mundurze chodził.

Bo za mundurem panny sznurem? 

Nie. Mam silne wczesne uwarunkowanie, w końcu byłem w tym wojsku 11 lat. Zresztą słyszałem od kobiet, że dobrze mi w mundurze. Więc pewnie próżność też jest.

Bardzo pan dyskretnie opowiada o rodzinie w tej autobiografii. Raczej jest o pracy niż o żonie i dzieciach. 

No bo nie widzę, czemu by to miało służyć.

Mogliby pana polscy mężczyźni naśladować. Na przykład w tym, że pan z córkami świętował pierwszą miesiączkę. 

Bo stawały się kobietami. Piękna sprawa! Święto. Może i nasz dom był tradycyjny, ale kobiety miały zawsze bardzo wysoką pozycję. Widząc swoich rodziców, nigdy bym nie powiedział, że ojciec tłamsił moją mamę. Był układ, rozdział ról, zajmowali się czym innym, ale pozycja mamy była wysoka. Ta sama ranga, tylko inny podział obowiązków. Ja moich rodziców widziałem jako partnerów. Tata był profesorem w szkole średniej, uczył rysunku i języka polskiego. Mama zajmowała się domem. Wychowała trójkę dzieci. Ojciec utrzymywał cały dom.

I pan też stworzył związek na tej zasadzie? 

W moim małżeństwie też jest ten model partnerski. Na przykład ja do kuchni nie wchodzę. Nie wiem, w której szafce są talerze. Ale pracuję od rana do 21. Cały dzień.

A żona nie pracuje? 

Teraz już nie. Ale jak była chirurgiem dziecięcym, czyli realizowała się zawodowo, to też był taki podział ról, co jest jej zakresem obowiązków, a co moim. Ona mówiła, żebym się do spraw domowych nie wtrącał, bo same nieszczęścia wtedy się działy. To była jej działka. Moją działką było zupełnie co innego.

A co? 

Organizowanie przyjęć. Albo wyjście do kina. Żona mówi mi: "Wybierz dobry film".

Dobra żona. Pan ma poczucie, że coś naprawdę zrobił, a pan tylko film wybrał. 

No tak, ale ona nie znosi filmów akcji. Więc wybieram film, który jej się spodoba.

A czy przychodzą do pana pary, których problemy wynikają z tego, że próbują wprowadzić nowy rodzaj związku partnerskiego? 

Masa tego jest. Wiele wariantów. Na przykład jedno chce, żeby związek był partnerski, a drugie narzuca styl patriarchalny lub matriarchalny, bo kobiety też lubią rządzić. Są tacy, którzy deklarują model partnerski, a to jest raczej wzajemna walka o władzę. I jeszcze inny, kiedy mówią, że chcą partnerstwa, ale nie w łóżku, bo w łóżku on się powinien nią zająć, bo ona chce się czuć kobietą. On tego często nie dostrzega, bo ona wszędzie przejęła obowiązki, ona wybierała wczasy, filmy, wszystko załatwiała, on nie musiał się o nic martwić, nawet mu marynareczkę kupiła. To on myśli, że w łóżku też będzie obsłużony. A ona mówi: "Choć tu niech będzie mężczyzną!".

Proszę mi na koniec powiedzieć, co to jest według pana udany seks? 

To taki, że czuje się, że to przedsmak raju. Coś niewyobrażalnego. Dla takiej chwili warto żyć. Uczucie duchowe i zmysłowe. To tak piękna chwila, że można tylko ubolewać, że tego nie można przedłużyć. Tylko proszę nie pomyśleć, że ja cierpię na jakieś przedwczesne sprawy. Nie. Poza tym seks to przyjemność demokratyczna, niepotrzebne do tego pieniądze, nic! Można to po prostu ot tak mieć. Czy to nie wspaniałe? bzd

piątek, 17 stycznia 2014

Nominacje do Oscarów za rok 2013 (gala 2 marca 2014)

The nominations for the 86th Academy Awards were announced this morning.

Best picture nominations are

"American Hustle,"
"Captain Phillips,"
"Dallas Buyers Club,"
"Gravity,"
"Her,"
"Nebraska,"
"Philomena,"
"12 Years a Slave"
"The Wolf of Wall Street."

The nominees for best actor are

Christian Bale ("American Hustle")
Bruce Dern ("Nebraska"),
Leonardo DiCaprio ("The Wolf..."),
Chiwetel Ejiofor ("12 Years..."),
Matthew McConaughey ("Dallas Buyers Club").

The nominees for best actress are

Amy Adams ("American Hustle"),
Cate Blanchett ("Blue Jasmine"),
Sandra Bullock ("Gravity"),
Judi Dench ("Philomena")
Meryl Streep ("August: Osage County").

The nominees for best director are

Alfonso Cuaron ("Gravity"),
Steve McQueen ("12 Years "),
Alexander Payne ("Nebraska"),
David O. Russell ("American Hustle")
Martin Scorsese ("The Wolf of Wall Street").

The 86th Academy Awards will air March 2 from Hollywood's Dolby Theatre. The show will be on ABC.

©2014®

sobota, 4 stycznia 2014

112 maksym papieskich Malachiasza


Oto Maksymy Malachiasza: 

Ex castro Tyberis - Z zamku nad Tybrem
Inimicus expulsus. - Wygnaniec nieprzyjaciel
Ex magnitudine montis. - Wielkość góry
Abbas Suburranus. - Opat z Suburry
De rure albo. - Biała wioska
Ex tetro carcere. - Z ciemnego więzienia
Via trans-Tyberina (spotkałem się równiez z pisownią łączną " Via Transtiberina") - Droga przez Tybr
De Pannonia Tusciae. - Węgierskie kadzidło
Ex ansere custode. - Z czuwającej gęsi
Lux in ostio. - Światło w drzwiach
Sus in cribo. - Odyniec w sieci
Ensis Laurentii. - Wawrzynowy miecz
De schola exiet. - Wyjdzie ze szkoły
De rure bovensi. - Bycza wioska
Comes signatus. - Towarzysz lub szlachcic wyznaczony
Canonicus de latere. - Kanonik z Lateranu
Avis Ostiensis. - Ptak z Ostii
Leo Sabinus. - Lew z Sabiny
Comes Laurentius. - Wawszynowy towarzysz
Signum Ostiense. - Znak z Ostii
Hierusalem Campaniae. - Jerozolima Szampanii
Draca depressus. - Uciśniony smok
Anguinus vir. - Wężowy mąż
Concionatur Gallus. - Galijski kaznodzieja
Bonus Comes. - Dobry Towarzysz
Piscator Tuscus. - Rybak z Tuskulum
Rosa composita. - Przystrojona róża
Ex teloneo liliacei Martini. - Ze strażnicy celnej liliowego Marcina
Ex rosa leonina. - Z lwiej róży
Picus inter escas. - Dzięcioł wśrod robaków
Ex eremo celsus. Wyniesiony z eremu
Ex undarum benedictione. - Z błogosławieństwa fal
Concionator patereus. - Katarski kaznodzieja
De fessis Aquitanicis. - Akwitańskie pieluchy
De sutore osseo. - Ossyjski szewc
Corvus schismaticus. - Schizmatycki kruk 
Frigidus Abbas. - oziębły opat
De rosa Attrebatensi. - Z arrasowej rózy
De montibus Pammachii. - z gór Pammachusa
Gallus Vice-comes. - Szlachcic galicyjski
Novus de Virgine forti. - Odnowiony w dzielnej Dziewicy
De cruce Apostilica. - Apostolski Krzyż
Luna Cosmedina. - Księżyc kosmedyński
Schisma Barcinonicum. - Schizma Barcelońska
De Inferno praegnanti. - Nadęte piekło
Cubus de mixtione. - Sześcian z zespolenia
De meliore sydere. - Lepsza gwiazda
Nauta de ponte nigro. - Żeglarz z czarnego mostu
Flagellum Solis. - Bicz słońca
Cervus Sirenae. - Jeleń syreny
Corona veli aurei. - Korona złotej zasłony
Lupa caelestina. - Niebiańska wilczyca
Amator crucis. - Miłośnik Krzyża
De modicitate lunae. - Skromność księżyca
Bos pascens. - Pasący się wół
De capra et Albergo. - Koza i gospoda
De cervo et Leone. - Jeleń i lew
Piscator Minorita. - Frańciszkański rybak
Praecursor Siciliae. - Wysłannik Sycylii
Bos Albanus in portu. - Biały byk w porcie
De parvo homine. - Mały człowiek
Fructus jovis juvabit. - Owoc Jowisza znajdzie upodobanie
De craticula Politiana. - Krata lub kofesjonał z Poliziano
Leo Florentius. - Lew Florencki
Flos pilaei aegri. - Kwiat nadwyrężonej kolumny
Hiacynthus medicorum. - Hiacynt Lekarzy 
De corona Montana. - Górska korona
Frumentum floccidum. - Zboże pocięte na małe kawałki
De fide Petri. - Wiara Piotra
Aesculapii pharmacum. - Lekarstwo Eskulapa
Angelus nemorosus. - Leśny anioł
Medium corpus pilarum. - Środek ciała na kolumnach
Axis in medietate signi. - Oś w połowie znaku
De rore caeli. - Niebieska rosa
De antiquitate Urbis. - Z przeszłości miasta
Pia civitas in bello. - Pobożne miasto po wojnie
Crux Romulea. - Krzyż Romulusa
Undosus Vir. - Chwiejny wąż
Gens perversa. - Przewrotne plemię
In tribulatione pacis. - w zagrożeniu pokoju
Lilium et rosa. - Lilia i róża
Jucunditas crucis. - Słodycz krzyża
Montium custos. - Strażnik gór
Sydus Olorum. - Gwiazda łabędzi
De flumine magno. - Wielka rzeka
Bellua insatiabilis - Nienasycone zwierzę
Poenitentia gloriosa. - Chwalebna pokuta
Rastrum in porta. - Zapora w bramie
Flores circumdati. - Splecione kwiaty
De bona Religione. - Prawdziwa wiara
Miles in bello. - Żołnierz na wojnie
Columna excelsa. - Wzniosła kolumna
Animal rurale. - Zwierze wiejskie
Rosa Umbriae. - Róża Umbrii
Ursus velox. - Szybki niedźwiedź
Peregrinus Apostolicus - Pielgrzym apostolski
Aquila rapax. - Drapieżny orzeł
Canis et coluber. - Pies i wąż
Vir religiosus. - Pobożny mąż
De balneis Etruriae. - Łaźnie Etrurii
Pius IX - Crux de cruce. - Krzyż z krzyża 
Leon XIII - Lumen in caelo. - Światło na niebie
Pius X - Ignis ardent. - Żarzący się promień
Benedykt XV - Religio depopulata. - Religia wyniszczona
Pius XI - Fides intrepida. - Wiara nieustraszona
Pius XII - Pastor angelicus. - Anielski pasterz
Jan XXIII - Pastor et Nauta. - Pasterz i żeglarz
Paweł VI - Flos florum. - Kwiat kwiatów
Jan Paweł I - De medietate Lunae. - Połowa księżyca
Jan Paweł II - De labore Solis. - Praca słońca
Benedykt XVI - Gloria olivae. - Chwała oliwki
Franciszek I - Petrus Romanus - Piotr Rzymski

Wojciech Kilar nie chciał zasmucić nawet kota (pogrzeb 4 stycznia 2014)

Wojciech Kilar je kochał. Jednak w ostatnich latach nie chciał już żadnego przygarnąć. Wiedział, że zwierzak go przeżyje, a nie chciał zostawiać go samego na świecie
Mimo to koty przychodziły do willi Kilara przy ul. Kościuszki w Katowicach. Codziennie dokarmiał nawet zwierzęta sąsiadów. Poza tym ich wizerunki były wszędzie wokoło - na obrazach (przy drzwiach do salonu wisiał portret czarnego kota na tle rzymskiego Koloseum), wyhaftowane na poduszkach leżących na sofie, jako figurki ustawione pomiędzy innymi bibelotami na biurku. Uważał, że koty mają osobowość. Krzysztof Zanussi, przyjaciel Kilara, mówił o nim, że sam ma naturę kota.

Szczególnie w ostatnich latach życia, gdy dom stał się jego azylem, który coraz rzadziej opuszczał. Wystarczały mu spacery po otaczającym dom ogrodzie.

Ogród i niedaleki park Kościuszki - dwie zielone oazy w sercu miasta - były zawsze zaskoczeniem dla tych gości Kilara, którzy przyjeżdżali do niego po raz pierwszy. A często byli to goście znamienici. Choćby Roman Polański, który lubił przyjeżdżać, żeby osobiście przedyskutować muzykę do kolejnego filmu. Jak przyznał kiedyś żartobliwie kompozytor, Polański był jedynym "terroryzującym" go reżyserem.

Drugim azylem Kilara był klasztor na Jasnej Górze. Przyjeżdżał tu już w czasie stanu wojennego, a potem, najczęściej w okolicy lipcowych urodzin, wielokrotnie zaszywał się, żeby pomedytować. W kościele często brzmiała jego muzyka. W domu miał zaś święty obraz, podarowany przez przeora paulinów, przed którym często się modlił.

Dopóki zdrowie mu pozwalało, jeździł wszędzie sam swoimi kolejnymi mercedesami. Ostatni miał rejestrację S1 Basia, na cześć jego ukochanej żony. Po raz pierwszy spotkał ją w katowickiej Akademii Muzycznej. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Pobrali się jednak dopiero po 12 latach od pierwszego spotkania. Spędzili razem ponad 40 lat.

Wojciech Kilar spocznie na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza w Katowicach, w tej samej alejce co Henryk Mikołaj Górecki. W sobotę zostanie pochowany obok ukochanej żony Barbary. Nagrobek od początku czekał na uzupełnienie o jego imię. Kilar często tam chodził. Głęboko wierzył w obcowanie świętych, rozmawiał ze zmarłą żoną. Teraz na zawsze będą już razem. 

Cały tekst: http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,15216518,Wojciech_Kilar_nie_chcial_zasmucic_nawet_kota.html#LokKatTxt#ixzz2pRG5HlGu


***

"Tym boleśniejsza była refleksja, że oto polska muzyka, polska kultura straciła znakomitego artystę, który nie stworzy już żadnego utworu" - podkreślił prezydent. Jak zaznaczył, w kontekście śmierci Wojciecha Kilara dojmująca cisza staje się zjawiskiem nienaturalnym i trudnym do przyjęcia. "Myślę, że właśnie w ten sposób objawia się wielka siła jego dzieła, a zarazem wyraz naszego ogromnego szacunku wobec talentu, pracy i spuścizny wybitnego kompozytora" - napisał Bronisław Komorowski.

Cały tekst: http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,15222978,Rozpoczal_sie_pogrzeb_Wojciecha_Kilara.html#ixzz2pRGUxwsr

piątek, 3 stycznia 2014

wydarzenia roku 2013


luty 2013 - rosyjski meteoryt
11 lutego 2013 - Benedykt finito
13 marca 2013 - Franciszek
marzec 2013 - Broad Peak
czerwiec 2013 - Snowden w Rosji
lipiec 2013 - royal baby
wrzesień 2013 - mama Madzi skazana
maj 2013 - Lemański story
sierpień 2013 - dominikański raj pedofilny
październik 2013 - Mazowiecki
listopad 2013 - pomarańczowa rewolucja druga