piątek, 5 grudnia 2014

Aida Bella: miałam wstręt do sportu. Przeżyłam załamanie


- Szu­kam ja­kiej­kol­wiek pracy, żeby nie sie­dzieć w domu, żeby wyjść do ludzi. Mogę być se­kre­tar­ką, przed­sta­wi­cie­lem han­dlo­wym, po pro­stu chcę pra­co­wać. Spa­dłam z wy­so­kie­go konia. Teraz wy­sy­łam CV, roz­glą­dam się. A lu­dzie robią wiel­kie oczy i py­ta­ją zdzi­wie­ni: "jak to, Ty szu­kasz pracy?!" – mówi nam łyż­wiar­ka spe­cja­li­zu­ją­ca się w short trac­ku. 29-let­nia Aida Bella za­sły­nę­ła roz­bie­ra­ną sesją (z Martą Wój­cik) do "Play­boya". Zdję­cia wy­wo­ła­ły mnó­stwo kon­tro­wer­sji i kon­flikt z tre­ner­ką. Ak­tu­al­nie brą­zo­wa me­da­list­ka mi­strzostw Eu­ro­py i sze­ścio­krot­na mi­strzy­ni Pol­ski nie upra­wia spor­tu i nie pra­cu­je. Miesz­ka z mężem Ja­ku­bem (byłym bram­ka­rzem Odry Opole) i czte­ro­let­nim synem Fi­li­pem w Opolu, gdzie spo­tkał się z nią nasz dzien­ni­karz Łu­kasz Mor­dar­ski.
Aida BellaFoto: Mariusz Matkowski/ Aida Bella/ Archiwum prywatne / Aida Bella/Archiwum prywatne
Łu­kasz Mor­dar­ski: Po­do­basz się sobie?
REKLAMA
Aida Bella: Skoro od­wa­ży­łam się ro­ze­brać do "Play­boya", to nie mogę mieć wiel­kich kom­plek­sów. Mimo że czte­ry lata temu uro­dzi­łam dziec­ko, to bez pro­ble­mów mo­głam się po­ka­zy­wać w stro­ju ką­pie­lo­wym czy wziąć udział w roz­bie­ra­nej sesji. A teraz wia­do­mo, jak to jest - ciało tro­chę się zmie­nia, jak nie tre­nu­jesz re­gu­lar­nie pięć, sześć go­dzin dzien­nie. Chwi­lo­wo za­wie­si­łam swoją ka­rie­rę, bo mia­łam ogrom­ny wstręt do spor­tu.
Skąd on się wziął?
To było wy­rzu­ce­nie z sie­bie tych wszyst­kich złych emo­cji po tym, co się dzia­ło po sesji. Z jed­nej stro­ny by­ły­śmy bar­dzo po­pu­lar­ne i to na całym świe­cie. Wszy­scy o tym mó­wi­li, że łyż­wiar­ki się ro­ze­bra­ły, żeby po­je­chać na igrzy­ska. Z dru­giej, było mnó­stwo kon­tro­wer­sji i kon­flikt z tre­ner­ką. Ta kłót­nia nie była nam po­trzeb­na. Teraz za­mknę­ły­śmy tę spra­wę i nie chcę do niej wra­cać. Na razie nie wcho­dzę jed­nak na lód, za­wie­si­łam łyżwy na kołku, ale nie za­koń­czy­łam ka­rie­ry. Jesz­cze mogę za­sko­czyć.
Do­brze wy­ko­rzy­sta­łaś swoje pięć minut?
Celem była kwa­li­fi­ka­cja do igrzysk olim­pij­skich, a to się nie udało, więc po­zo­stał wiel­ki żal. Na po­cie­sze­nie byłam w stu­diu w War­sza­wie jako ko­men­ta­tor te­le­wi­zyj­ny. Kręci mnie to. Chcia­ła­bym po­je­chać na igrzy­ska, nawet nie już jako spor­to­wiec, ale jako dzien­ni­karz. To by­ło­by speł­nie­nie ma­rzeń.
Je­steś atrak­cyj­na, więc ide­al­na, żeby po­sta­wić Cię przed ka­me­rą.
Na ładne oczy mo­żesz wy­stą­pić raz. Ale już drugi mu­sisz być przy­go­to­wa­ny. Mam do tego pre­dys­po­zy­cje, bo byłam z tej dru­giej stro­ny i wiem, kiedy po­dejść do za­wod­ni­ka, o co za­py­tać. Ja to po pro­stu czuję. Byłam na mi­strzo­stwach Pol­ski w ujeż­dża­niu i dzien­ni­ka­rze bie­gli do zwy­cięż­czy­ni jak "hieny" – nie dali jej spo­ko­ju ani na mo­ment. Ja sta­łam z boku i się przy­glą­da­łam. Po­de­szłam do niej do­pie­ro wtedy, gdy od­pro­wa­dzi­ła konia do staj­ni, tro­chę się wy­lu­zo­wa­ła i bar­dzo faj­nie ze mną po­roz­ma­wia­ła. To trze­ba czuć – tego nie da się na­uczyć.
Twój mąż nie na­rze­ka, że masz sło­wo­tok?
Haha, mu­sisz jego za­py­tać. Je­stem bar­dzo otwar­tą osobą i wy­cho­dzę z za­ło­że­nia, że trze­ba roz­ma­wiać. Mój synek mając pół­to­ra roku już bar­dzo pięk­nie mówił. Być może dla­te­go, że ja do niego cały czas mó­wi­łam. My w domu bar­dzo dużo roz­ma­wia­my, nie ma te­ma­tów tabu. Pierw­szą osobą, którą za­py­ta­łam o udział w sesji, był mój mąż. Oczy­wi­ście na po­cząt­ku ka­te­go­rycz­nie to wy­klu­czył, ale póź­niej o tym roz­ma­wia­li­śmy i się zgo­dził.
Aida Bella z mężem i synemAida Bella z mężem i synemFoto: Aida Bella/ Archiwum prywante / Aida Bella/Archiwum prywatne
Syn wi­dział zdję­cia?
Jesz­cze nie. Cho­ciaż ostat­nio wi­dział w sa­mo­cho­dzie wę­gier­ską edy­cje "Play­boya", w któ­rej także były nasze zdję­cia, i po­wie­dział: "o, mama w ga­ze­cie". Nie tłu­ma­czy­łam mu jesz­cze co to za ga­ze­ta.
Ale przyj­dzie taki czas…
To jesz­cze z dzie­sięć lat.
Myślę, że jak tylko pój­dzie do szko­ły.
Nie za­bu­rzaj mi mojej wizji do­ra­sta­nia dziec­ka. Poza tym ja się nie wsty­dzę tej sesji.
My­ślisz, że jego ko­le­dzy nie będą zło­śli­wi?
Pew­nie się za­cznie w czwar­tej, pią­tej kla­sie. Mam jesz­cze czas, aby z nim o tym po­roz­ma­wiać.
Nie chcesz po­wie­dzieć, czy Twój mąż na­rze­ka, że dużo ga­dasz, ale kie­dyś stwier­dził, że wy­da­jesz dużo pie­nię­dzy na buty i to­reb­ki.
Teraz już nie wy­da­ję. Skoń­czy­ły mi się pie­nią­dze. Je­stem bez pracy. Nie­mniej lubię cho­dzić na za­ku­py, spra­wia mi to przy­jem­ność. Prze­waż­nie jed­nak ku­po­wa­łam ko­lo­ro­we buty spor­to­we. Szpi­lek mam może ze trzy pary. To­re­bek też mam roz­sąd­ną licz­bę. Nigdy nie wy­da­łam na nie dużo pie­nię­dzy.
Ile to jest "dużo pie­nię­dzy"?
Nigdy nie ku­pi­łam to­reb­ki droż­szej niż trzy­sta zło­tych. Lubię na­to­miast sprzęt elek­tro­nicz­ny i ga­dże­ty.
Strasz­nie dużo ga­dasz, wy­da­jesz pie­nią­dze, nie po­tra­fisz go­to­wać, a do tego jesz­cze kry­ty­ku­jesz męża, który go­tu­je!
Haha, skąd ty to wzią­łeś?! To nie­praw­da! Fakt, nie umiem do­brze go­to­wać, ale jego nigdy nie kry­ty­ku­ję. Go­to­wa­nie to jego pasja. Ja na­to­miast sprzą­tam.
Im­po­no­wa­ło Ci, że Kuba jest pił­ka­rzem?
Na po­cząt­ku w ogóle o tym nie wie­dzia­łam. Po­wie­dział mi po kilku rand­kach. Nie na­le­ża­łam do dziew­czyn, który wy­sta­ją przed klu­bem i po­lu­ją na pił­ka­rzy. Choć im­po­no­wa­ło mi, że miał pasję.
Je­ste­ście roz­po­zna­wal­ni w Opolu?
Myślę, że tak. Cza­sem zda­rza się, że przy­glą­da­ją mi się w skle­pie. Roz­da­łam też kilka au­to­gra­fów na okład­ce "Play­boya". Choć Kubę czę­ściej roz­po­zna­wa­li, bo wia­do­mo – pił­karz. Chyba mam nawet wy­rzu­ty su­mie­nia, że za­blo­ko­wa­łam mu ka­rie­rę. Miał różne pro­po­zy­cje: czy to z Ja­giel­lo­nii Bia­ły­stok, czy ze Zni­cza Prusz­ków, a ja nie byłam ty­po­wą dziew­czy­ną pił­ka­rza, która po­je­dzie za nim gdzie­kol­wiek. Tro­chę go ogra­ni­cza­łam, ale nigdy ni­cze­go nie za­bra­nia­łam. Sam po­dej­mo­wał de­cy­zje. Po­sta­wił na mnie.
Gra­tu­lu­ję, wy­gra­łaś z Ja­giel­lo­nią.
Jemu po­gra­tu­luj wy­bo­ru (śmiech).
Py­ta­łem o Waszą roz­po­zna­wal­ność, bo miesz­kasz w Opolu…
… i tutaj się wszy­scy znają. To dość małe mia­sto, w który nie­wie­le się nie dzie­je. Teraz zmie­nia­ją się wła­dze i miej­my na­dzie­je, że Opole za­cznie się roz­wi­jać. To mia­sto żyje dwa ty­go­dnie w roku – gdy jest fe­sti­wal. Poza tym jak wyj­dziesz po 21 na rynek, to jest pusto.
Sława jest fajna?
Lubię to.
Masz par­cie na szko­ło?
Gdy­bym się nie lu­bi­ła przed ka­me­rą, to nie chcia­ła­bym pra­co­wać w te­le­wi­zji.
Aida Bella z mężem i synemAida Bella z mężem i synemFoto: Aida Bella / Archiwum prywatne / Aida Bella/Archiwum prywatne
I wy­stę­po­wać w te­le­dy­skach. Naj­pierw Papa D, teraz Do­na­tan…
Ten drugi te­le­dysk, w któ­rym za­gra­łam, jesz­cze się nie uka­zał, ale to kwe­stia czasu. Nie mogę zdra­dzać szcze­gó­łów, ale nie ubi­jam w nim masła (śmiech).
Może duet z inną opo­lan­ką Edytą Gór­niak?
O nie, ja nie umiem śpie­wać. Na­to­miast gra­łam na wio­lon­cze­li i for­te­pia­nie. Cza­sem przy­gry­wam w domu ko­lę­dy pod­czas świąt. Być może pod­czas te­go­rocz­nej Wi­gi­lii za­gram razem z moim synem, który w przed­szko­lu cho­dzi na za­ję­cia nauki gry na for­te­pia­nie. Śpie­wam tylko w sa­mo­cho­dzie, gdy nikt nie sły­szy.
Aida Bella z synemAida Bella z synemFoto: Aida Bella / Archiwum prywatne / Aida Bella/ Archiwum prywante
Czło­wiek – or­kie­stra. Upra­wiasz sport, je­steś re­por­te­rem w te­le­wi­zji, po­zo­wa­łaś jako fo­to­mo­del­ka, wy­stę­pu­jesz w te­le­dy­skach, grasz na in­stru­men­tach, stu­diu­jesz mar­ke­ting spor­to­wy , je­steś żoną i matką…
I je­stem też osobą bez­ro­bot­ną. Nie mam ak­tu­al­nie sta­łej pracy, mimo że od dawna jej szu­kam. Przy­kre jest to, że spor­tow­cy nie mają w Pol­sce za­bez­pie­cze­nia po za­wie­sze­niu lub za­koń­cze­niu ka­rie­ry. Ostat­nio wi­dzia­łam te­le­wi­zyj­ny ma­te­riał Oty­lii Ję­drzej­czak, która roz­ma­wia ze spor­tow­ca­mi wła­śnie po za­koń­cze­niu ka­rie­ry. I do­wie­dzia­łam się, że trzy­krot­na me­da­list­ka olim­pij­ska w ka­ja­kar­stwie jest pra­cow­ni­kiem ma­ga­zy­nu. Za gra­ni­cą: w Ka­na­dzie, Niem­czech czy Ho­lan­dii, takie osoby mają za­pew­nio­ne godne życie. U nas nie ma dla nich pracy w bran­ży spor­to­wej. Dla mnie nie ma obec­nie w żad­nej.
Czyli co? Pi­sze­my: "sek­sow­na łyż­wiar­ka ro­ze­bra­ła się do "Play­boya". Teraz szuka pracy"?
Jeśli tak to na­zwiesz… Moim naj­więk­szym suk­ce­sem – wbrew po­zo­rom – nie była roz­bie­ra­na sesja, ale zdo­by­cie brą­zo­we­go me­da­lu na mi­strzo­stwach Eu­ro­py. Nie wiem co trze­ba zro­bić, żeby za­ist­nieć. Przez wiele mie­się­cy roz­sy­ła­łam CV i nie do­sta­łam ani jed­ne­go za­pro­sze­nia na roz­mo­wę kwa­li­fi­ka­cyj­ną.
Masz pro­ble­my jak kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy stu­den­tów.
Szu­ka­łam pracy biu­ro­wej w moim re­gio­nie. Chcia­ła­bym pra­co­wać w or­ga­ni­za­cjach spor­to­wych. Szu­kam ja­kiej­kol­wiek pracy, żeby nie sie­dzieć w domu, żeby wyjść do ludzi. Mogę być se­kre­tar­ką, przed­sta­wi­cie­lem han­dlo­wym, po pro­stu chcę pra­co­wać. To smut­ne, ale praw­dzi­we. Nikt już o mnie nie pa­mię­ta jako o spor­tow­cu. Minął rok, odkąd po­ja­wi­łam się w Play­boyu. Wtedy był boom, a teraz wszy­scy za­po­mnie­li.
Może jed­nak ta sesja to dla Cie­bie pięt­no?
Je­stem po stu­diach, teraz robię po­dy­plo­mów­kę. To nie jest tak, że mam tylko ma­tu­rę i szu­kam pracy, bo byłam na okład­ce "Play­boya". Prze­ży­łam nawet małe za­ła­ma­nie, że sie­dzę w domu i się do ni­cze­go nie na­da­ję. Chyba więk­szość spor­tow­ców ma taki dy­le­mat co robić dalej ze sobą, kiedy trze­ba zmie­nić swój spo­sób na życie. Mąż pra­cu­je, dziec­ko w przed­szko­lu, a ja je­stem home me­na­ger, czyli sprzą­tam, piorę i pra­su­ję. Re­ali­zu­je kilka pro­jek­tów zwią­za­nych z CA­VA­LIA­DA w Po­zna­niu, ko­men­tu­je Pu­cha­ry Świa­ta w Pol­sa­cie, jeż­dżę na mecze siat­ko­wi z TVP, jed­nak to nie jest stała praca. Na jej zna­le­zie­nie daję sobie czas do wio­sny.
A póź­niej?
Jeśli trze­ba bę­dzie wy­je­chać za pracą, to wy­ja­dę. Jak upra­wia­łam sport, było wszyst­ko do­brze, nie za­sta­na­wia­łam się co bę­dzie jutro.
Spa­dłaś z wy­so­kie­go konia?
Można po­wie­dzieć, że tak. Nie da się sie­dzieć w domu i pra­co­wać tylko w week­en­dy. A tym bar­dziej nie można z tego żyć. Po pro­stu spa­dłam na zie­mię. Nie cze­kam jed­nak na te­le­fon z na­dzie­ją, że ktoś za­dzwo­ni i powie: chcę, żebyś dla nas pra­co­wa­ła, bo na­zy­wasz Aida Bella. Wiem, że tak nie bę­dzie, więc szu­kam na wła­sną rękę, wy­sy­łam CV, roz­glą­dam się. A lu­dzie robią wiel­kie oczy i py­ta­ją zdzi­wie­ni: jak to, Ty szu­kasz pracy?!.
Prze­ma­wia przez Cie­bie żal?
Nie ża­łu­ję ani jed­ne­go dnia, ani jed­nej kro­pli potu wy­la­ne­go na tre­nin­gach. Prze­ży­wał wiele wspa­nia­łych chwil, po­zna­łam zna­ko­mi­tych ludzi. Warto upra­wiać sport i speł­niać swoje ma­rze­nia. Mam na­dzie­je, że nie po­wie­dzia­łam jesz­cze ostat­nie­go słowa.

Brak komentarzy: