sobota, 3 listopada 2012

Droga 66 - Dorota Warakomska (wyd. 2010)


Trójka
17.04.2012
- Amerykański sen nie polega wcale na tym, że ma się worek pieniędzy. Chodzi o robienie tego, co się chce; bycie taką osobą, jaką pragnie się być - mówiła w Trójce Dorota Warakomska, która napisała książkę "Droga 66".
Dlaczego Dorota Warakomska postanowiła poświęcić całą książkę Route 66? - Wymyśliłam, że ta legendarna droga, najbardziej znana szosa na świecie, to idealne miejsce by szukać odpowiedzi na różne nurtujące mnie pytania - mówi w Trójce. Źródeł wyjątkowości Route 66 znana dziennikarka i korespondentka telewizyjna upatruje w jej historii: - To jedyna w Stanach szosa, która powstała z połączenia różnych małych ścieżek, biegnących przez miasteczka, wioski, osady. Inne były wytyczane po linii prostej. To naprawdę droga do serca Ameryki.
Powstała w 1926 roku, w okresie rozwoju motoryzacji, Route 66 miała dać możliwość przemieszczania się w imię wolności i zdobywania nowych przestrzeni. Opuszczona została przez podróżnych po 1985 roku, gdy została zastąpiona autostradą i oficjalnie skreślona z listy dróg krajowych. Dziś przeżywa jednak odrodzenie. Uznana za zabytek stała się jedną z większych atrakcji turystycznych Stanów Zjednoczonych.

- Dziś turyści starają się jak najszybciej przejechać jak największy dystans... i to jest podstawowy błąd. Na drodze 66 nie powinno się tak robić, bo tam w każdej wiosce, każdej napotkanej miejscowości są ekstremalnie ciekawi ludzie. Tacy, którzy przy niej wyrośli, i tacy, którzy już z pewnymi doświadczeniami odnajdująnowy początek - mówiła w rozmowie z Katarzyną Borowiecką i Michałem Nogasiem Dorota Warakomska.
John Steinbeck nazwał drogę nr 66 Drogą Matką. Dorota Warakomska dodaje miano "Aorty Ameryki". - Tam płynie krew napędzająca całe Stany Zjednoczone; tam wciąż jest żywy amerykański sen o wolności, przestrzeni, samodzielności. Amerykański sen nie polega wcale na tym, że ma się worek pieniędzy. Chodzi o robienie tego, co się chce; bycie taką osobą, jaką pragnie się być - podkreśla.
W książce Warakomska pisze: - Podążając tym szlakiem, przejechałam ponad dwadzieścia tysięcy kilometrów. Na "66" spędziłam w sumie prawie pół roku. Często jeździłam zygzakiem, kierowałam się tam, gdzie mnie coś zaciekawiło. Po raz pierwszy włóczyłam się bez napiętych terminów. Byłam wolna jak ptak. Nie musiałam się spieszyć, mogłam swobodnie zmieniać plany, zatrzymywać się. Odkrywać miejsca niezwykłe, poznawać fascynujące osoby, rozmawiać bez końca. Szukać inspiracji, czerpać mądrość od ludzi dojrzałych, brać siłę od młodych." W Trójce dodała, że nie napisała tej książki dla turystów, ale dla podróżników!
Jakie momenty podróży najbardziej ją wzruszyły? Kto jest aniołem drogi 66 i czy da się ją przejechać bez grosza przy duszy? Dowiesz się, słuchając całej rozmowy z Dorotą Warakomską.


Przeczytana: 27 września, 2012
"...66 is the mother road, the road of flight". - tak ją nazwał John Steinbeck w "Gronach gniewu". Droga-Matka, Droga-Legenda, ulica Stanów Zjednoczonych, na niektórych American Dream. 3939 km - od Chicago do Los Angeles, przecina 8 stanów: Illinois, Missouri, Kansas, Oklahomę, Teksas, Nowy Meksyk, Arizonę oraz Kalifornię. W 1985 roku drogę 66 skreślono z listy szos krajowych, ponieważ przestała odpowiadać wymogom nowoczesnych dróg międzystanowych; okazała się zbyt wąska i zbyt kręta. Stała się jednak zabytkiem. Nakręcono o niej wiele filmów, śpiewano mnóstwo piosenek...

"Życie nie polega na tym, by liczyć oddechy, ale by cieszyć się momentami zapierającymi dech w piersiach" - mówi jedna z bohaterek w książce. Dorota Warakomska zabiera nas w fascynującą podróż, przez miasta i miasteczka, wchodzimy do przydrożnych barów, na przykład do "Eat-Rite", aby zamówić klasyczne amerykańskie śniadanie - jajecznicę z ziemniakami, zaglądamy do lodziarni Ted Drews w St. Louis, gdzie podają podobno najlepsze lody świata. Oprócz barów, knajpek, stacji benzynowych, moteli, przy drodze 66 istnieje wiele muzeów. Muzeum Dynamitu czy Muzeum drutu kolczastego to jedne z najczęściej odwiedzanych miejsc przez turystów.

Bardzo podobała mi się ta podróż, może dlatego, że przejazd drogą 66 jest w dziesiątce moich podróży marzeń. Dorota Warakomska sprawiła, że, po części, chociaż w myślach, mogłam się tam przenieść. Obawiałam się tylko, aby fascynacja Ameryką - co bez wątpienia można przypisać autorce - zniekształci trochę pewne fakty i ubarwi miejsca. Nic się takiego jednak nie stało. Warakomska jak na prawdziwą dziennikarkę przystało zachowuje dystans, nie opisuje wszystkiego z własnego punktu widzenia, tylko stara się zrozumieć fenomen kultury amerykańskiej, ale dostrzega też jej kiczowatość, elementy tandety.

"Droga 66" to nie tylko przewodnik po trasie, po barach, knajpkach czy muzeach. To przede wszystkim opowieść o ludziach. O ludziach, dla których ważna jest tożsamość, pielęgnowanie tradycji rodzinnych, ale i poczucie wolności z dala od wielkich aglomeracji i pogoni za pieniądzem. Ta właśnie poczucie wolności, nadziei jest nierozerwalnie związanie z droga 66. Zawsze będzie ona obecna w sercach Amerykanów, ponieważ przypomina im o czasach pionierów, którzy zdobywali Zachód ryzykując życie. Stała się również symbolem tysiąca możliwości do wykorzystania, no i oczywiście spełnienia amerykańskiego snu. Już Oscar Wilde zauważył, że "Amerykanie zawsze kochali swoich bohaterów i zawsze wybierali ich spośród ludzi wyjętych spod prawa”. I tu trzeba przyznać mu rację - na drodze 66 spotkać można też wielu bohaterów Ameryki - i nie są to krystalicznie czyste charaktery - to szlak słynnych przestępców, którzy wpisali się już w nieodłączną historię Ameryki. Przytoczę tu (fikcyjny) przykład jednego z filmów z drogą 66 w tle. Chodzi oczywiście o „Natural Born Killers” ("Urodzonych morderców") - kiedyś dla mnie kultowego filmu. Mickey (Woody Harrelson) i Malorie (Juliette Lewis - genialne zagrana rola) Knox są parą kochanków. Podróżują przez Stany Zjednoczone drogą 66 dokonując brutalnych morderstw na przypadkowo spotkanych, niewinnych ludziach. Zostawiają zawsze jednego żywego świadka, aby opowiedział o tym, co zobaczył. Media śledzą i relacjonują ich dokonania. Mickey i Malory stają się bohaterami i idolami nowej generacji. Film był oskarżany o gloryfikację morderstw i odebrany był dość kontrowersyjnie. Jednak twórcy filmu - Oliver Stone (reżyser) i Quentin Tarantino (autor scenariusza) twierdzili, że film przedstawia satyryczną wizję potępiającą media żądne pieniędzy, nie zważające na ludzką godność. Tu akurat zgodziłabym się z tymi panami, choć nie ma co ukrywać, aby nakręcić taki film trzeba mieć trochę nierówno pod sufitem (delikatnie oczywiście mówiąc). A z racji tego, że byłam kiedyś wielką fanką Quentina - mam do niego ogromny sentyment, a ścieżka dźwiękowa filmu należy do moich ulubionych. (dlatego musiałam wrzucić choć jeden utwór)

A wracając do książki - to chylę czoła przed panią Warakomską. Świetnie się to czytało, a raczej słuchało - bo miałam przyjemność wysłuchania audiobooka w wykonaniu autorki. I śmiem twierdzić, że książki czytanie przez autorów oddają w pełni klimat, zaangażowanie i przekaz. Dzięki pani Dorocie przemierzyłam drogę 66 i pozwoliłam swobodnie popłynąć moim myślom, tak jak w piosence:

„Would you get hip to this kindly tip
And go take that California trip
Get your kicks on Route 66”.

Brak komentarzy: