2 X przemawiał niejako wbrew sobie, plując na polityczną klasę. Być może też odnosił się choć nie wprost do silnej ręki Grzegorza Napieralskiego, który chce wszystkich w SLD trzymać za ryja. Potem Palikot publicznie wyznał, że ani Tusk ani Kaczyński ani Pawlak czy Napieralski nie różnią się od siebie. Wszyscy oni to partyjni dyktatorzy, których słowo ciałem się staje. Otaczają się dworem klakierów jak u Tuska Schetyna i Grabarczyk, a u Kaczorów choćby Błaszczak, i rządzą sobie sejmowymi szablami.
Palikot chce to zmienić. A Kalisz bił mu brawo. Za to Grześ go ukarał. W sobotę 9 X nawet nie pojawił się na zarządzie SLD. Wykopali go stamtąd. Kalisz to wiedział i się nie zjawił. Za to odebrał telefon od Palikota. Będą razem coś konstruować.
Kalisz i Palikot to dwie silne osobowości. Szkoda mi, że sen tego drugiego się sprawdza: uszczknąć trochę Platformie, zniszczyć SLD. Tyle, że SLD niszczy się samo. Nie ma szczęścia do wyraźnych przywódców.
Chociaż po 20 VI czyli pierwszej turze wyborczej Napieralski ze swoimi 13,5% urósł na pokonanego zwycięzcę. Teraz głosy się marnują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz