piątek, 28 lutego 2014

Konferencja Janukowycza (28 lutego 2014)

podsumowanie Janukowycza

ja na zakonczenie chcialem zwrocic sie do tych kto mianuje sie legalna wladza na ukrainie
po raz kolejnych mowie - opamietajcie sie i zaprzestancie tych dzialan bo bedziecie
za to pociagnieci do odpowiedzialnosci

nigdy narod ukrainy nie zgodzi zeby z wami razem zyc w takim kraju dlatego chce powiedziec  chce sie zwrocic do calego narodu ukrainy:

po pierwsze:
chce poprosic o wybaczenie

po drugie:
wszystko co bedzie w moim stanie to bede robic do konca moich dni zeby byc z narodem
ukrainy, nie z narodowami i banderowcami, ale z narodem ukrainy

zawsze cenilem zycie tych co zgineli
jakbym byl teraz na ukrainie to bym sie spotkal z kazda rodzina, niezaleznie od strony barykady
obecnie dla tej wladzy nie istnieje narod ukrainski

obecne wladze uznaja za smieci ale prawda zwyciezy

czwartek, 27 lutego 2014

Humor

Pani w szkole opowiada dzieciom:- Ośmiornice żyją na dnie oceanów i mają takie małe odnóża. Nagle zaczynają się poruszać, najpierw bardzo powoli, potem coraz szybciej i szybciej. Wychodzą po dnie coraz wyżej, aż w końcu dochodzą na brzeg. Tam się rozpędzają i biegną na pagórki, równiny pustynne, aż w końcu dobiegają do gór. Wdrapują się na największą i odbijają się najmocniej jak tylko potrafią. I lecą, lecą... Dolatują do stratosfery, po czym są już w kosmosie...W tym momencie w pierwszej ławce zgłasza się dziewczynka:- Proszę pani, to co pani mówi to nieprawda.- Nieprawda? A jak ty się nazywasz???- Kowalska.- Dzieci, otwieramy zeszyty i piszemy: Kowalska jest pierdolnięta. 

©2014®

niedziela, 16 lutego 2014

Azja się zbroi. III wojna światowa może się zacząć od starcia o bezludne wysepki

16 lutego 2014, 18:11


Azja się zbroi. III wojna światowa może się zacząć od starcia o bezludne wysepki
Foto: tvn24.pl | Video: ReutersSiły najważniejszych państw spierających się w Azji. Dane, zwłaszcza te dotyczące Chin, nie są dokładne. Siły zbrojne Pekinu nie należą do transparentnych. Na dodatek znaczna część ich samolotów i śmigłowców to sprzęt całkowicie przestażały.

- Wschodnia Azja staje się najbardziej zmilitaryzowanym obszarem na świecie – przestrzega dowódca amerykańskiej Floty Pacyfiku, adm. Samuel Locklear. Praktycznie wszystkie państwa regionu intensywnie się zbroją, a jednocześnie rosną napięcia między nimi. Chodzi o surowce, historię i prestiż.

Sytuacja w dalekiej Azji ma wbrew pozorom istotne znaczenie dla każdego Polaka. Naprzeciw siebie stoją tam bowiem państwa, które razem stanowią "fabrykę świata". To tam produkowana jest większość elektroniki, zabawek czy ubrań, które kupujemy w sklepach. Jednocześnie to tam trafia znaczna część eksportu z UE. Państwa azjatyckie mają po prostu kluczowe znaczenie w globalnej gospodarce, więc gdyby obecne napięcia przerodziły się w otwarty konflikt, to cały zglobalizowany świat brutalnie by to odczuł.

Niebezpieczeństwo potęguje zaangażowanie w azjatyckie spory Stanów Zjednoczonych, które pozostają w ścisłym sojuszu z Koreą Południową oraz Japonią, obejmując je swoim "parasolem nuklearnym". Każdy szerzej zakrojony konflikt z udziałem tych państw prawdopodobnie doprowadziłby do zaangażowania w niego supermocarstwa i eskalacji na skalę globalną.

Źródło: EPAW Tajlandii trwają właśnie ćwiczenia Cobra Gold 2014. Biorą w nich udział żołnierze Korei Południowej, Japonii, Tajlandii, Malezji, Indonezji, Singapuru i USA. Obrazuje to jakich sojuszników Waszyngton zdołał zdobyć w regionie.

Zachwianie równowagi

Chiny nakręcają wyścig zbrojeń w Azji. Imponuje Rosja, Zachód zostaje w tyle

Wydatki na rozwój...
czytaj dalej »
Sytuacja w Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej pozostawała od końca II wojny światowej pod kontrolą USA. Nie oznacza to bezpośredniego trzymania wszystkich tamtejszych państw na wodzy, ale Waszyngton gwarantował względną równowagę sił dzięki potężnej flocie i sieci sojuszy. Chiny przez pół wieku były skoncentrowane na sobie i za słabe, aby rzucić wyzwanie Amerykanom oraz ich regionalnym sojusznikom, czyli Korei Południowej, Japonii, Tajwanowi i Filipinom.

W ostatniej dekadzie XX wieku i początku XXI wieku sytuacja zaczęła się zmieniać. Dzięki reformom i gwałtownemu rozwojowi gospodarki Chiny zyskały potencjał, aby zacząć uprawiać mocarstwową politykę. Jednocześnie po zakończeniu zimnej wojny USA zredukowały swoje siły w regionie Azji i Pacyfiku. Zamknięto między innymi bazy na Filipinach, praktycznie kończąc relacje sojusznicze z tym państwem. Tajwan został "porzucony" jeszcze wcześniej, bowiem w latach 80-tych, gdy w imię zbliżenia z Chinami Waszyngton istotnie ograniczył relacje z Tajpej, które obecnie nie może już liczyć na specjalne traktowanie i zdecydowaną obronę Amerykanów. Pozycję USA w regionie osłabiła w dalszym stopniu "wojna z terrorem". Waszyngton na dekadę skupił się na interwencjach w Afganistanie i Iraku, irańskim programie atomowym i tropieniu terrorystów.

Wszystko to doprowadziło do zachwiania równowagi, która gwarantowała spokój w regionie. Chiny zaczęły coraz śmielej sobie poczynać, a mniejsi i słabsi sąsiedzi zaczęli się ich coraz bardziej obawiać. Niebezpieczeństwa płynące z takiego stanu rzeczy zaczęto coraz wyraźniej dostrzegać w Waszyngtonie podczas pierwszej kadencji Baracka Obamy. Druga przyniosła już oficjalny "zwrot na Pacyfik". Zarys nowej strategii przedstawiła w 2012 roku Hillary Clinton. W kolejnym roku "zwrot na Pacyfik" zagościł już na stałe w amerykańskiej polityce. Skupienie sił USA na Azji ma w Waszyngtonie szerokie grono wpływowych zwolenników - od Clinton, przez sekretarza obrony Chucka Hagela, wiceprezydenta Joe Bidena po dowództwo US Navy.

Źródło: US NavyBaza floty USA w filipińskiej Zatoce Subic w 1990 roku, niedługo przed zamknięciem. Była to wówczas największa zamorska baza USA.

Pacyfik głupcze

Kerry pokazuje, co się liczy dla USA. Piąta wyprawa do Azji

Sekretarz stanu...
czytaj dalej »

Kosztem Europy amerykańscy politycy zaczęli częściej objeżdżać państwa Azji - choćby teraz jest tam już po raz piąty sekretarz stanu John Kerry. Amerykanie starają się odbudować i wzmocnić sieć sojuszy, którym sami pozwolili osłabnąć po zimnej wojnie. Wszystko to w celu stworzenia regionalnej przeciwwagi dla Chin, które z racji na swoje rozmiary mają wystarczający potencjał, aby zdominować swoich sąsiadów i znacząco ograniczyć wpływy Waszyngtonu.

Pekin od dwóch dekad zwiększa nakłady na zbrojenia i w szybkim tempie buduje pełnomorską flotę, którą nie dysponował od ponad czterech wieków. Pozostałe państwa regionu czują się zagrożone wzrostem chińskiej potęgi. Zwłaszcza że Pekin w praktycznie wszystkich sporach poczyna sobie bardzo obcesowo i nie stroni od pokazów siły. Nieuchronnie prowadzi to do zacieśnienia współpracy mniejszych sąsiadów Chin i popycha ich w objęcia USA, które starają się być spoiwem bloku równoważącego siłę Pekinu. 

Doprowadziło to między innymi do tego, że teoretycznie komunistyczny Wietnam odłożył na bok domniemaną wspólnotę ideologiczną z Chinami i wojenną przeszłość z USA, by zbliżyć się do Waszyngtonu, wznowiono nawet współpracę wojskową. Filipiny są natomiast poważnie zainteresowane ponownym otwarciem amerykańskich baz, co jeszcze nie tak dawno zostałoby poczytane za zdradę.

Pozornie nic nie warte wysepki

Chiny i Japonia na kursie kolizyjnym?

Dyplomatyczna...
czytaj dalej »
Wszystkie wymienione wyżej kraje azjatyckie są silnie powiązane gospodarczo. Dzieli je jednak bolesna wzajemna historia, ambicje i surowce. Główna oś sporu to szereg praktycznie bezludnych skalistych wysepek, raf i płycizn na Morzu Wschodniochińskim i Południowochińskim oraz Morzu Japońskim. Bez wyjątku same w sobie nie stanowią żadnej wartości, a już na pewno nie takiej, aby ryzykować z ich powodu wojnę. Kontrola nad nimi pozwala jednak objąć w posiadanie okoliczne złoża surowców, które mogą być ukryte pod dnem morza. Pozwala też na choć częściowe rozliczenie zadawnionych sporów i wykazanie własnej siły.

Podziały pomiędzy azjatyckimi potęgami biegną wzdłuż trzech linii. Pierwsza dzieli dwóch najważniejszych sojuszników USA w regionie, Koreę Południową i Japonię. Tu największe znaczenie ma historia. Dla Koreańczyków Japończycy są brutalnymi okupantami, którzy od końca XIX wieku do 1945 roku sprawowali wyjątkowo bezwzględne rządy na Półwyspie Koreańskim, traktując jego mieszkańców jako podludzi. Z tego okresu pozostało wiele nie załagodzonych konfliktów. Unormowaniu relacji nie pomaga spór o grupę skalistych wysepek Takeshima (dla Japończyków; Dokdo dla Koreańczyków) leżących pomiędzy oboma krajami.

Źródło: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) / UllengdontJedna z wysepek Dokdo/Takeshima. Żyją na nich tylko zwierzęta i obsada południowokoreańskiej Straży Wybrzeża, która obsługuje latarnię i ma być potwierdzeniem zwierzchności Seulu nad tymi skałami.


Kolejna linia podziału biegnie pomiędzy Chinami a Japonią. Tutaj również bardzo dużą rolę odgrywa historia, czyli japońska inwazja na Chiny trwająca od 1937 do 45 roku. Podobnie jak w Korei, na tym froncie Japończycy również poczynali sobie skrajnie brutalnie. Podczas wojny zginęło około 20 milionów chińskich cywili. Taka przeszłość daje pole do popisu politykom starającym się zdobyć popularność hasłami nacjonalistycznymi. Jak wynika z badania BBC, Chińczycy mają najgorsze zdanie o Japończykach spośród wszystkich narodów świata, a 74 procent obywateli Chin negatywnie postrzega japońskie wpływy. Nie pomaga postawa japońskiego premiera Shinzo Abe, który ma wizję odrodzenia Japonii w wymiarze politycznym i uczynienia z niej pełnoprawnego mocarstwa, także militarnie. Budzi to w Chinach i Korei strach przed nawrotem japońskiego imperializmu.

Źródło: tvn24.plObszary, gdzie dochodzi do tarć między azjatyckimi potęgami. Najdalej na północy koreańsko-japoński spór o wysepki Dokdo/Tangeshima, na południu wysepki Senkaku.


Relacje Chin i Japonii w ostatnich latach najbardziej zaognił spór o łańcuch wysepek Senkaku (dla Chińczyków Diaoyu) na Morzu Wschodniochińskim. Oba kraje roszczą sobie do nich prawo, przy czym kontrolują je Japończycy. W spór jest też zaangażowana również Korea Południowa. Wszystko przez ustanowioną jednostronnie przez Pekin strefę kontroli przestrzeni powietrznej, w której wszystkie samoloty mają meldować się Chińczykom. Według Tokio oraz Seulu strefa ta rozciąga się nad ich morzem, oba kraje bojkotują więc chińskie zarządzenia. Prowadzi to do niebezpiecznych spotkań w powietrzu samolotów sił zbrojnych wszystkich trzech państw. Na morzu nieustannie "potykają się" okręty Chin i Japonii. Do incydentów dochodzi kilka razy w miesiącu.

Źródło: National Land Image Information. Japan Ministry of Land, Infrastructure, Transport and TourismCzęść łańcucha wysepek Senkaku. Wszystkie wyglądają podobnie. Są bezludne i skaliste. Na stałe nie żyją tam nawet japońscy żołnierze czy strażnicy wybrzeża


Ostatnia linia sporu to walka o Morze Południowochińskie. Tutaj stoją naprzeciwko siebie Chiny, Filipiny, Malezja, Wietnam i w małym stopniu Tajwan. Wszystkie te kraje roszczą sobie prawa do części spośród setek małych wysepek, płycizn i raf, które dają prawo do kontroli okolicznych akwenów i potencjalnych złóż ropy oraz gazu pod nimi. Na wielu postawiono małe bazy wojskowe i posterunki. Niektóre są groteskowe, bowiem przybierają formę platform stojących na palach nad wodą, albo mieszczą się we wrakach statków celowo wyrzuconych na mieliznę.

Źródło: People's Liberation NavyJeden z chińskich posterunków na Morzu Południowochińskim. Tego rodzaju betonowe wyspy są budowane nad płyciznami i rafami, tak aby nie było żadnej wątpliwości, kto jest ich właścicielem.

Najostrzejsze spory prowadzą Chiny z Filipinami i Wietnamem. Pozostałe państwa spierają się między sobą raczej na drodze dyplomacji. Pewny swojej mocy Pekin stosuje natomiast często siłę, co prowadzi do fizycznych przepychanek okrętów i statków.

Źródło: tvn24.plMorze Południowochińskie. Spory dotyczą setek wysepek, raf i płycizn. Zaangażowane są praktycznie wszystkie państwa w okolicy.

Chińska renowacja floty

Jeszcze w latach 90. chińska flota była karłowata w porównaniu do kraju, którego interesów miała bronić. Większość okrętów była przestarzała i mała. Podczas zimnej wojny Chińczycy nie inwestowali we flotę, bowiem w otwartym starciu musiałby się mierzyć z potężną US Navy. Najambitniejszym celem była próba zamknięcia Cieśniny Tajwańskiej i umożliwienie desantu na "zbuntowaną wyspę". Chińską flotę określano zatem mianem "brązowej" (brown-water), czyli takiej, która może działać w obrębie wód przybrzeżnych.

Chińskie stocznie masowo budują okręty. Rośnie nowa morska potęga

Chińska flota...
czytaj dalej »
W latach 90., kiedy chińska gospodarka zaczęła się gwałtownie, a potencjalny konflikt z USA o Tajwan odsunął się na daleki plan, w Pekinie zarządzono rozwój floty dalekomorskiej. Nie by rzucić wyzwanie US Navy, ale by zdominować morza Azji i sąsiednich państw. Obecnie chińskie stocznie produkują okręty w tempie taśmowym - dziesiątki rocznie. Są one przy tym coraz nowocześniejsze.

Obecnie chińska flota posiada około 120 dużych okrętówmogących prowadzić działania z dala od wód przybrzeżnych. Do tego należy dodać kilkaset mniejszych okrętów patrolowych, kutrów rakietowych i jednostek desantowych. Na papierze jest to największa siła w regionie. 

Za imponującymi liczbami kryje się słaba "jakość". Chińskie systemy uzbrojenia, takie jak rakiety, czy radary i elektronika, mają zazwyczaj wyraźnie gorsze parametry od podobnych produktów największych światowych koncernów. Można więc z dużą pewnością przyjąć, że chiński niszczyciel amerykańskiemu czy japońskiemu nie jest równy. Ma też na pewno słabiej wyszkoloną załogę, bowiem Chińczycy dopiero teraz uczą się działania z dala od własnego brzegu.

Źródło: Wikipedia (CC BY-SA 2.0) / Took-ranchJeden z najnowszych chińskich niszczycieli, Lanzhou, typ 52C. Z zewnątrz przypomina najnowsze konstruckje zachodnie. Kluczowe znaczenie ma jednak jakość uzbrojenia i elektroniki, które niemal na pewno jest wyraźnie gorsza

Rywalizacja na morzach

Jedyni poważni rywale Chin w dążeniu do dominacji nad okolicznymi morzami to floty Japonii, Korei Południowej i Siódma Flota US Navy, odpowiadająca za Pacyfik oraz wody Azji Wschodniej. Ta ostatnia jest najsilniejszą formacją amerykańskiej floty. Zazwyczaj liczy 20-30 dużych okrętów, w tym na stałe jeden lotniskowiec atomowy, kilkanaście krążowników oraz niszczycieli, kilka dużych okrętów desantowych z piechotą morską na pokładach i kilka atomowych okrętów podwodnych. W zależności od sytuacji politycznej siły te Amerykanie mogą powiększyć nawet dwukrotnie.

Najpoważniejszym sojusznikiem USA i zarazem najgroźniejszym rywalem Chin jest Japonia. Japońska flota nazywana Morskimi Siłami Samoobrony (napisana przez Amerykanów konstytucja zabrania Japończykom posiadania "normalnego" wojska) to najnowocześniejsza i najbardziej wartościowa siła w regionie. Tokio dysponuje kilkudziesięcioma niszczycielami, kilkunastoma okrętami podwodnymi i dwoma dużymi śmigłowcowcami (mały lotniskowiec, ale dla helikopterów).

Chiński zwiad na wodach Japonii

Chińskie...
czytaj dalej »
Japońskie okręty są w wielu aspektach podobne do analogicznych jednostek amerykańskich i reprezentują podobny poziom techniczny.  Z racji na konieczność zachowania pozorów "pokojowego" charakteru państwa, Japończycy jednak celowo słabiej je uzbrajają. Obecne władze w Tokio dążą jednak do zerwania z taką "fałszywą skromnością", co być może przełoży się na modernizacje i dozbrajanie.

Ostatni istotny gracz w regionie to Korea Południowa. Flota tego państwa liczy po kilkanaście niszczycieli, fregat, okrętów podwodnych oraz jeden śmigłowcowiec. Praktycznie wszystkie te jednostki są nowoczesne. Budowano je w Korei, ale w oparciu o amerykańskie i europejskie wzorce. 

Trzej pomniejsi gracze to Filipiny, których siły zbrojne są dość symboliczne i skoncentrowane na walce z partyzantami; Tajwan, który jest skoncentrowany na obronie przed ewentualną chińską inwazją i nie przykłada wielkiej wagi do walki o kontrolę nad okolicznymi morzami; oraz Wietnam, który nieustannie wchodzi w zatargi z Pekinem, ale dysponuje niewielką flotą, choć modernizowaną przez zakupy za granicą.

Źródło: US NavyFlota Korei Południowej często ćwiczy z Amerykanami. Najnowsze południowokoreańskie niszczyciele typu Sejong the Great są bardzo podobne do amerykańskich typu Alreigh Burke

Niebezpieczna mieszanka

Zwaśnione państwa regionu nie znajdują się jeszcze na krawędzi wojny. Jej prawdopodobieństwo jest ciągle małe, jednak to jedno niewielu miejsc na świecie, gdzie nieustannie ono rośnie. Żadne z zaangażowanych państw nie przejawia chęci do złagodzenia swoich stanowisk i jednocześnie wszystkie inwestują w zbrojenia. W sytuacji gdy na morzach i w powietrzu nieustannie dochodzi do incydentów o potencjalną iskrę coraz łatwiej.

Jest możliwe, że problemy wewnętrzne wywołane wygasaniem gwałtownego rozwoju gospodarczego w Chinach ograniczą zainteresowanie tego kraju mocarstwową polityką. Może też być wręcz odwrotnie i Pekin będzie w niej szukał sposobu na odwrócenie uwagi mas od problemów kraju. Zagrożenie pozostaje i obecnie to Daleka Azja, a nie na przykład granica Polski i Białorusi, jest miejscem, gdzie może wybuchnąć kolejny poważny konflikt międzynarodowy, który potencjalnie może przerodzić się w kolejną wojnę światową.

Autor: Maciej Kucharczyk/mtom / Źródło: tvn24.p

poniedziałek, 10 lutego 2014

wtorek, 4 lutego 2014

O Tusku kolejna prawda

W 2007 Donald Tusk powiedział: Przysięgam Polakom, że każdy, kto w moim rządzie zaproponuje podwyżkę podatków zostanie przeze mnie osobiście wyrzucony. Tusk, jak ma to w swoim notorycznym zwyczaju, kłamał parę miesięcy temu, na spotkaniu w Krynicy, gdy oświadczył – kryzys się skończył!

Mimo, że znamy tego kłamczucha nie od dzisiaj, to zawsze swoim jakimś oświadczeniem potrafi nas zadziwić. Pamiętamy okrzyk, również w Krynicy – euro w Polsce w 2011 roku! Lecz nie zapominajmy, że Donald Tusk jest równocześnie hersztem rozbójników, jak w baśni o Ali Babie i jego jedynym celem jest grabież i rozbój. I praktycznie niczego innego nie potrafi.

Ostatnie dni przyniosły nam niesłychane nasilenie grabieży tej bandy rozbójników. Ale po kolei. I już bez przypominania sobie Baśni z 1001 nocy. Jeżeli kryzys gdziekolwiek się skończył, to na pewno nie w Polsce. I jest to bardzo zła wiadomość dla nas wszystkich. Gdyż jedyną metodę, jaką zna Tusk z ferajną na walkę z kryzysem, to grabież państwa i grabież narodu.

Wczoraj właśnie zakończyło się ograbianie emerytów i przyszłych emerytów. Komputerowymi operacjami przerzucono miliardy zgromadzone w OFE, które były bezsporną, prywatną własnością obywateli, do ZUSu, czarnej dziury polskiej gospodarki. Obywatele, mieszkańcy Polski stracili pieniądze, ale banda będąca u władzy wzbogaciła się i mogła odetchnąć, bo dziurę budżetową, takim prostym rabunkiem zmniejszyła o 8%.

Wygląda na to, że stare hasło – państwo to naród, nie obowiązuje w naszym kraju. Państwo, to coraz bardziej tych 40 rozbójników, z którymi walczył skromny Ali Baba. A naród? Cóż, to obiekt, który można nieustannie skubać. Gdyby to była tylko jedna grabież w ciągu ostatnich dni...

Niestety, jest gorzej, niż nam się wydaje i zdesperowani zbójcy dokonują szeregu dodatkowych rabunków. Zdecydowali na przykład zagrabić las, w którym się dotychczas skrywali. To był, jak dotychczas rekord szybkości dokonywania kradzieży. W przeciągu 30 godzin odbyło się pierwsze, drugie i trzecie czytanie ustawy o Lasach Państwowych, Senat już ją dawniej przyklepał i tak oto polskie lasy, około 30% terytorium naszego kraju, praktycznie nasz skarb narodowy, został zaatakowany przez ferajnę Tuska. Rozbestwiona do granic banda poważyła się dokonać czegoś, na co nie mieli odwagi podnieść ręki nawet poprzedni komunistyczni bandyci. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że to dopiero pierwszy krok. Teraz ferajna zacznie polskie lasy prywatyzować. Tu leżą grube miliardy. Wzbogaci się też wytwórca płotów, bo po sprywatyzowaniu lasów i podzieleniu ich na kawałki, trzeba będzie te wszystkie tysiące hektarów ogrodzić. Prawdopodobnie będzie to ten sam gość, który w szczerym polu, wzdłuż dróg szybkiego ruchu stawiał ekrany, na co zamówienie złożyła hojna władza.

To nie koniec łupieskich pomysłów rządzącej kliki. Myślą oni twórczo bez ustanku. Herszt ustalił im zadanie – co tydzień nowy podatek. Ten najnowszy, bardzo oryginalny, to podatek od garaży. Jakby człowiek już raz nie zapłacił, gdy go budował. Nie, teraz będzie płacił, jakieś absurdalne pieniądze, za to, że jest szczęśliwym właścicielem tego luksusu, jakim jest garaż. A co będzie z tymi biednymi, którzy w garażach nie trzymają samochodów, tylko tam po prostu mieszkają? Osobiście znam paru takich. "Co by tu jeszcze, Panowie, co by tu jeszcze..." Ten refren piosenki Młynarskiego, choć on wyrażał się jeszcze bardziej dosadnie (co by tu jeszcze spieprzyć Panowie) bez przerwy pobrzmiewa w czaszkach urzędników obsługujących ferajnę Tuska. Herszt przecież rzucił hasło, a to rozkaz – grabić, grabić, grabić! Pracuje się więc nad podatkiem od czynności cywilnoprawnych.

Opodatkuje się umowy śmieciowe. Pomajstruje się znowu przy VAT. Dosłownie, nie będzie tygodnia, żeby nie zaprezentowano nam nowego podatku. To nic, że Polak już ledwo zipie. Obciążenia podatkowe są gdzieś w granicach 80 procentów. Koszty pracy są tak wysokie, że nikomu nie opłaca się tworzyć nowych miejsc pracy. Bezrobocie rośnie dramatycznie.

©2014®